czwartek, 13 listopada 2014

Wymarłe miasto Humberstone i Pacyfik !


10 czerwiec 2014 Wtorek

Rankiem pora na kolejny punkt wyprawy, tym razem chcę dojechać do miasta Iquique położonego nad Oceanem Spokojnym, a więc wygląda na to, że przejadę stopem Amerykę wszerz czyli od Oceanu do Oceanu ;). Pierwszy stop to niespodzianka bo zatrzymuje się pusty pracowniczy autobus który jedzie do kopalni, podrzuca mnie na skrzyżowanie dróg zaraz przy kopalni. Tutaj prawie żadnych aut, stoi też dziwny facet i probuję złapać stopa. Dziwny facet łapie stopa, następnie mam farta bo zatrzymuje się ten pickup i wrzucam plecak na pakę i wsiadam zapełniając ostatnie miejsce w aucie. 3 gości z którymi jadę pracuje w kopalni. Jedziemy przez pustynne góry i dojeżdzamy do jakiegoś skrzyżowania w dole. Wokół totalna pustynia, jest tu mały sklepik tylko, że jestem niżej to słońce grzeje niesamowicie. Jestem na głównej drodze w Chile czyli Panamericana z tym, że jeden problem aut totalnie zero. Po jakiś 20min pojawia się ciężarówka, zatrzymuje się i ładuję się z plecakiem do kabiny. Facet wypytuje mnie o podróż, jedziemy w kierunku Iquique. Wokół nic interesującego , pustynne widoki najbardziej suchego miejsca na ziemi - Atacamy.

Po paru godzinach jazdy zatrzymujemy się w przydrożnej restauracji totalnie odseparowanej od cywilizacji. Dostaję od niego obiad w postaci zupy warzywnej i drugiego dania - mięso, ryż, frytki i warzywa do popicia Inka Kola. Na deser banan i jabłko. Super! Jedziemy dalej, przed miasteczkiem Pozo Almonte żegnamy się po przejechaniu ponad 250km. Przebieram spodnie na krótkie, ruszam poboczem drogi w kierunku miasta. Tam dochodzę do placu z małym parkiem, budynki tutaj są jak z jakiegos westernu, pomalowane na kolorowo i zbudowane z drewna. Woda mi się kończy, jak zawsze pomoc zostaje zesłana bo znajduje prawie pełną 1,5l butelkę stojącą na krawężniku.






 Zabieram ją i idę na wylot miasta. W kierunku Humberstone totalnie wymarłego miasteczka górniczego o którym się ostatnio dowiedziałem. 
Udaje mi się złapać po chwili krótkiego stopa ok 5km i jestem przy ogrodzeniu wymarłego miasta Humbestone, które leży niedaleko Iquique. Zostało wybudowane dla pracowników kopalni w 1872r. Prowadzone przez Peruwiańską firmę nitrate. Opuszczone od ok 70 lat, teraz jako muzeum. Jest już późne popołudnie, a więc rozbijam namiot przy ogrodzeniu na pustynnej ziemi Atacamy. Rankiem przed 9.00 jestem w muzeum, dostaję mapkę tego miasta duchów. Zaczynam od drewnianych domków rodem z westernu. Tutaj muzeum narzędzi i kwatery dla dowodzących. Przechodzę do zrujnowanych baraków. Najlepsze jest to, że pracujący tutaj ludzie mieli wiele rozrywki. Zwiedzam totalnie stare i rozpadające się boisko do kosza następnie basen z wieżą do skoków, który w całości wykonany jest z metalu! Wędruje na plac gdzie znajduje się ratusz, kościółek, i opuszczony teatr! Wszystkie budynki są z drewna i wygląda to zupełnie jak dziki zachód, brak tylko rewolwerowców pojedynkujących się na placu odmierzając czas wystrzału uderzeniem ratuszowego zegara. Idę do teatru, przed nim kasa biletowa, płacę więc duchowi za wstęp. W środku coś pięknego, pistacjowy kolor ścian, czerwona ogromna kurtyna i scena, na której teraz pewnie duchy oglądają swój spektakl. Teatr jest niesamowity w całości z drewna.

Z teatru idę do miejscowego szpitala, który robi niesamowite wrażenie. Stamtąd do szkoły w której siadam przy starych ławkach patrząc na wyrzeźbione przez uczniów miłosne i wulgarne sentencje. Coś niesamowitego. Następnie zwiedzam kort tenisowy z przed 142 lat. Wędruję do części fabrycznej miasteczka gdzie jest pełno zardzewiałych metalowych budynków. Zwiedzam wszystkie z nich, w miasteczku jestem totalnie sam, żadnych turystów itp. Miasteczko wygląda jak rodem z gry Borderlands 2 którą przechodzimy z Andrzejem;). Wspinam się na górę - punkt widokowy. Widać stąd całe wymarłe miasteczko z zardzewiałymi i podziurawionymi dachami domków. 





























Wracam do wejścia, tam u strażnika ładuje moje baterie, na zewnątrz posilam się kanapkami. Miła pani w kasie biletowej gdy opowiadam jej o podróży sprzedaje mi bilet zamiast 3tys peso za jedyny tysiąc. Rozbijam namiot po raz kolejny na pustyni. Tutaj niżej w nocy jest w miarę ciepło, także nie muszę chować głowy do śpiwora.

Upragniony Ocean Spokojny!

12 czerwiec 2014 Czwartek

Z samego rana po obejrzeniu wschodu słońca nad miastem duchów idę na drogę. Już po chwili mam stopa, facet z dwoma z tyłu którzy śpią na tyle przykryci kocami. Dojeżdzam do Alto Hospicio stąd mam busika za 500peso ok 4zł do Iquique. Ukazuje mi się niesamowity widok gdy dojeżdzamy do krawędzi klifu, Atlantyk! Na dole potężne miasto z ogromną wysoką chyba na 300m piaskową wydmą! Docieram na Plaza Prat. Tutaj wieża z zegarem. Do tego restauracja Chorwatów "Hrvatski Dom - Club Split". Plac z chorwacjką restauracją robi wrażenie. W ogóle w Chile podobno żyje mnóstwo Chorwatów. Idę teraz westernową uliczką z drewnianymi domkami oraz torami na niej położonymi z małą kolejką.









 Wszędzie dookoła żołte znaki z napisem "Tsunami Hazard Zone" a że jest to rejon bardzo aktywny sejsmicznie to występują tu Tsunami. Mam nadzieje, że żadne nie zmiecie mnie z powierzni ziemi! Dochodzę i widzę już dreptak prowadzący do oceanu, przechodzę przez ruchliwą ulicę wraz z surferami. Schodzę na plażę ogromnie szeroką i witam po raz pierwszy  w życiu Pacyfik! Tutaj totalny Chillout, po godzinach idę na skalistą część plaży, widzę pływające w oceanie foki, do tego siedzące na skałkach ogromne pelikany. W tle surferzy zmagający się z dużymi falami błekitnego Pacyfiku. Ruszam drogą przy oceanie i dochodzę do małego targu rybnego, a za nim chyba 20 wylegujących się grubych fok czekających na jedzenie. Gdy podchodzę w celu zrobienia z nimi fotki jedna chce mnie zaatakować albo zjeśc. Uchylam się przed atakiem. Po udanych zdjęciach z fokami i pelikanami ruszam oglądając zabytkowy, drewniany Chilijski Galeon - Esmeralda. Słyszałem że za miastem jest dzika plaża a więc postanawiam tam obozować. Idę bardzo daleko przechodząc przez ogromną strefę z fabrykami. Za nią szlaban i droga przy ogromnej skarpie z piaskiem po prawej a oceanem po lewej. Zrobiło się pochmurnie, widać daleko jakiś punkt widokowy z pomnikiem. Tam mam zamiar się udać, mijam plac zabaw i jestem na skale z pomnikiem marynarza, stąd widok na dziką plażę i miasto. Dalej za pomnikiem tylko jakiś parking z autami. Potem idę tam i pytam bezzębnego dziadka czy mogę dostać trochę wody pitnej. On bez problemu nalewa mi cała butelkę wody. Ma w swojej siedzibie mały tv, zaczął się mundial i dowiaduje się od niego o tym, że jutro Chile gra z Australią o 18.00. Dostaję zaproszenie na mecz. Wracam niżej i rozbijam namiot na piasku zasypiając przy szumie Pacyfiku. Rankiem idę na górę pod pomnik marynarza i spędzam dzień na czytaniu ebooka, obserwacji jakiś dziwnych Chilijskich jaszczurek, które wyskakują w powietrze łapiąc muchy! Gotuję też obiad i spożywam go w tym pięknym miejscu.
















Idę do budki strażniczej dziadka ma na imię Eduardo, mówię że mój dziadek również ma tak na imię. Zaczyna się mecz Chile - Australia, dostaję piwko w puszcze z flagą Chile. Po potężnych atakach i wspaniałym meczu Chile wygrywa 3 do 0 z Australią. Dziękuję mu za piwko i wspólny mecz. Biwakuję w moim miejscu. Dziś pora na powrót do miasta i na zakupy, potem chcę wrócic na plażę, rankiem łapie stopa do miasta, udaje mi się dojechać do centrum. Tam w markecie robie zakupy, owoce, bułki, parówki. Chile jest tak cholernie drogie, że szkoda pisać, w marketach drożej niż w Hiszpanii w walucie Euro. Po zakupach wracam na piechotę na moją plażę i obozuję tam 2 kolejne dni nad oceanem. 14.06.2014 w Sobotę wracam na piechotę do miasta, po godzinie wędrówki rano jestem koło marketu. Tam zaczepia mnie jakaś dziewczyna z Kolegą i witają mnie w mieście. Zapraszają na piwo, kupują w markecie i idziemy na miejską plażę, tam siadamy i gawędzimy. Wypytują mnie o podróż, dostaję od Sandry pulserę z muszelka na nadgarstek. Jej kolega Matias po tym jak wspomniałem, że dzis chcę znaleźć hostal w mieście oferuje mi że zapłaci za mój hostal. Z nowimi znajomymi idę do cenrum , tam na ulicy rodem z westernu idziemy do hostalu Cuneo. Matias płaci za mój hostal 15tys peso czyli 20€ - oszalał chyba. Następnie umawiam się jakoś na wieczór z moimi znajomymi. Ale mam farta właśnie dostałem nockę za 20€ , cholernie drogo. Mam w pokoju wifi, łazienkę i tv - totalny odjazd. Siedzę na skypie, potem wędruje po makaron i tuńczyka oraz ciastka. Gotuję obiad w hostalowej kuchni. Planem na jutro jest znalezienie i zakup gazu pieprzowego do obrony własnej. Nie mogłem zabrać z Polski do Brazyli bo przewóz takich rzeczy jest nielegalny. Podczas mojej podróży po Europie jakoś lepiej mi się z nim spało. Poza tym słyszałem że w Peru tam gdzie się udaje autostop jest niebezpieczny.Rozmawiam na skypie z Michaelem i znajduje mi sklep z militariami tu w Iquique. Spisuję adres i mam zamiar się tam udać. 

















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz