sobota, 8 listopada 2014

Miał być Gibraltar a będą Wyspy Kanaryjskie :)


31 sierpień 2013 Sobota

Rankiem jem śniadanie w tym pięknym miejscu, idzie jakiś rybak koło mnie i mówi mi "Hola". Pakuje matę i śpiwór i ruszam do miasta. Dziś małe zakupy jedzenia, wody i ciastek i potem udaje się na plażę zaraz przy tej promenadzie, spędzam tam pół dnia aż do wieczora. Potem ponownie idę pod fortecę i śpię w tym samym miejscu co wczoraj. Kolejnego dnia pora wyruszać z miasteczka. Idę rankiem po raz ostatni tym kamiennym molo. Jestem w centrum miasta i czekam małej kawiarence na otwarcie dużej kawiarenki ale internetowej tuż po drugiej stronie ulicy. Ładuje baterie i korzystam z wifi darmowego tutaj. Gdy otwierają przechodzę tam i siadam do kompa. Z ciekawości sprawdzam statki na wyspy kanaryjskie patrzę że jest ta firma - Acciona ale jeszcze jest druga firma - Naviera Armas. Ogarniam całą stronę i patrze że na dniach jest statek na Kanary. Wypływa z tego miasta Huelva które przejeżdzałem. Patrzę na ceny i bilet kosztuje kupę hajsu bo 110€ ale znacznie taniej niż tej drugiej firmy. Poza tym statek wypływa 7 września a dziś jest 31 sierpień a więc dokładnie za 7 Dni. Postanawiam kupić bilet tylko nie wiem na którą wyspę bo wysp jest siedem a można popłynąć na Gran Canarię, Teneryfę lub La Palmę. Czytam trochę o wyspach i znajduję informację że na Teneryfie jest potężny wulkan teide 3718m na który planuje już wejść. Na Gran Canarii natomiast znajduje się największy port jachtowy w całej Europie gdzie podróżnicy łapią jachtostopa przez Atlantyk. Także mam teraz dylemat gdzie płynąć ale przecież mogę dostać się na Teneryfę a potem sobie przepłynąć na Gran Canarię w poszukiwaniu łodzi. Próbuje zapłacić kartą przez internet jednak jest jakiś błąd i nie da rady. Spisuję nazwę i adres firmy i muszę dostać się ponownie do Huelva do biura aby zapłacić za bilet osobiście ich biurze. Płacę za internet babce. Potem wychodzę i idę na wylot miasta łapać stopa w kierunku Huelva. Tuż za rogiem zauważam zakład damski fryzjerski. Tak myślę że włosy już mi urosły to trzeba się opitolić. Pytam kobiety ileby mnie kosztowało obcięcie maszynką ona że 5€ mówię że to za drogo więc opuszcza cenę na 3€ i zaczyna maszynką. Nie ma ona kabla i jest prawie bez mocy i wyrywa mi włosy. Rezygnujemy z tego pomysłu i obcina mi włosy nożyczkami. Podcina boki górę zostawia dłuższą tym samym sprawiając że fryzura wychodzi genialnie. Płacę jej i dziękuję za męskie obcięcie w jej damskim zakładzie. Teraz idę cholernie długim półwyspem Kadyksu aż na wylot. Po drodzę do marketu dia% robiąc niewielkie zakupy w postaci bułek , sera , mortadelli, czerwonej papryki, ciastek i napoju gazowanego.


W końcu jestem na wylocie miasta gdzie udaje mi się na stacji benzynowej złapać stopa do miasta Jerez de la frontera a w zasadzie na jego wylot przy autostradzie na kolejnej stacji benzynowej. Tam pytam jakiegoś chłopaka z dziewczynami czy nie jadą może do Sewilli którą muszę ponownie przejechać aby się dostać do Huelva. Niestety jadą w innych kierunku, ale dają mi natomiast ok 5€ w monetach bo chcą mnie wesprzeć w podróży. Dziękuję serdecznie za ten szlachetny dar. Potem pytam faceta z kobietą, oferują mi podwózkę pod samą Sewille. Wsiadam i jedziemy autostradą , są zwariowanym małżeństwem. Jak to Hiszpanie lubią palić podczas jazdy tak więc palimy razem fajkę pokoju;). Wysadzają mnie miasteczku Dos Hermanas. Stąd idąc drogą czując jeszcze efekty fajki pokoju udaje mi się złapać kolejnego stopa tym razem facet z piękną córką się zatrzymuje. Jadą do Sewilli, pyta gdzie teraz się udaje? Tak więc odpowiadam że na wylot od razu w kierunku Huelva. Zawozi mnie pod supermarket gdzie jest tylko kawałek od wlotu na autostradę. Idę na jakąś drogę i ustawiam się zaraz za sygnalizacją świetlną gdzie probuje ogarnąć stopa. Po długim czasie oczekiwania zatrzymuje się auto. Jest w nim kobieta i 2 facetów. Jak się okazują jadą do Huelva. Genialnie, wsiadam do auta pakując plecak do bagażnika. Witam się z ziomkami, widać że imprezowicze bo popijają piwko w aucie. Częstują mnie ale piję tylko odrobinę, mają też fajkę pokoju. No nie ludzie ile można? Odpalam więc z nimi kolejną fajkę pokoju. Co to się dziś dzieje to jakaś masakra. Totalnie imprezowy dzień. Dojeżdzamy do Huelva! Huraaa udało się dojechałem i to zaledwie czterema stopami i to w ekspresowym tempie. Wymiatam! Impreza się dopiero zaczyna bo zapraszają mnie do pubu. Pijemy wspólnie piwka i zagryzamy fasolkami chocho smakującymi jak serek kozi. Wieczorem oni gdzieś tam jadą i oferują mi podwózkę. Ja mówię że idę szukać miejsca na namiot teraz. Także dziękuję pięknie za wspólny wieczór. Żegnamy się, oni odjeżdzają ja ruszam poza teren zabudowany i znajduje na jakimś placu budowy idealny teren na namiot.
Kolejny dzień wolny dzień spędzam na rozlewiskach koło potężnego mostu w Huelva oraz na czytaniu książki i pisaniu pamiętnika.




Kolejnego dnia rano po spędzeniu nocki pod mostem w namiocie pora ruszać i kupić bilet na stakek firmy Naviera Armas. Okazuje się że ich biuro jest koło innej miejscowości Palas de la Frontera w porcie Puerto Exterior . W centrum Huelva wybieram kasę z bankomatu na bilet i idę do głownej drogi przy wodzie z Palmami. Probuje złapać stopa ale nikt się nie zatrzymuje. Potem kawałek i zatrzymuje się facet widząc mnie idącego i wyta dokąd to się udaję? Do Puerto Exterior - odpowiadam. on na to że pracuje w tym właśnie porcie ;) Zawozi mnie pod same biuro Armas Naviera. Jakbym miał iść tam z buta to przed sjestą na pewno bym nie zdążył. Mówi przy okazji że w mieście obok - Mazagon jest pełno Polaków, bo przyjeżdzają tu zbierać truskawki. Kupuję bilet na statek płacąc 110eur za miejsce pullman seat czyli fotel bo za prywatną kajautę trzebaby zapłacic majątek pewmie. Statek odpływa stąd o 13.00 w Sobotę 07.09.2013 czyli dokładnie za 5 dni bo dziś jest drugi. Mam w ręce bilet na Kanary na Teneryfę. Ale jazda!!  Wybrałem tą wyspę z powodu najwyższego miejsca na Atlantyku - Wulkanu Teide. Ponad 3700m. Jak się okazuje statek który przypłynie w sobotę też ma taką nazwę jak ten wulkan;). Idę z portu z biletem schowanym w folię i zeszyt. Łapię krótkiego stopa do końca drogi i dostaje zimne piwo z lodówki i soczek;) Nastepnie idę plażą popijając piwo estrella del sur, rozkładam się na plaży w Mazagon i pływam w oceanie. Następgnie rozbijam kemping na plaży bliżej centrum miasta. Tutaj planuje czekać na mój statek na Kanary, na Teneryfę.



 Spędzam tutaj pare dni w tym miasteczku generalnie spędzając dużo czasu w bibliotece miejskiej z dostępem do wifi. Czytając na necie informacje o wyspach Kanaryjskich. Opalając się na plażach i obozując tam również. Tylko raz mi się udało w miasteczku spotkać Polaków. Pewnego razu gdy jadłem kanapki na ławce usłyszałem dwie Polki z dziećmi. Zagadałem i jak się okazało kobiety to totalna patologia jakaś i do tego nie przyjazne. Dowiedziałem się tylko tyle przyjechały na truskawki, zaszły w ciąże i teraz bawią dzieci jakiś Hiszpanów. No to było by na tyle w temacie truskawek w Mazagon;). Po spędzeniu tutaj paru dni udaję się na plażę już w strone portu po zrobieniu zakupów wcześniej w sklepie. Jestem przygotowany na rejs statkiem. Idę na dziką plażę tam pływam ponownie a wieczorem rozbijam namiot na wydmach. Wieczorem płynie do portu ogromny statek - Teide trąbiący przed przypłynięciem do portu. Podziwiam go całego oświetlonego.







Wypływam na Kanary !!!

7 wrzesień 2013 Sobota

Wstaję wcześnie rankiem u brzegu oceanu, statek jest już zacumowany i czeka na mnie. Idę więc potem przez plażę i udaję się do portu. Jest tu już kolejka aut, tylko ja idę z dużym plecakiem. Jest tutaj budka kontrolna ze strażnikami i owczarkiem niemieckim. Okazuję bilet, chcą zobaczyć moje dokumenty, prowadzą mnie do biura kontrolnego i każą wyciągnąć rzeczy z kieszeni. Sprawdzają czy nie ma czegoś dziwnego w portfelu. Pytam czy wszystko w porządku? Odpowiadają że tak mogę iść na statek. Udaję się więc pod ogromny statek, okazuję bilet i mój paszport i miłe panie w mundurkach witają mnie na pokładzie statku - Wulkan Teide. W środku udaję się korytarzami zwiedzając statek. W tylnej części jest duża dwu piętrowa restauracja, na zewnątrz jest nawet basen. U góry przy kominie statku jakaś siłownia i przyrządy do gimnastyki! Jak dla mnie statek jest wypasiony i ekskluzywny. Zaczynają się schodzić ludzie. Patrzę jak z tyłu statku wjeżdza pełno samochodów i ciężarówek. Potem ogromny właz się zamyka.










 Siedzę przy basenie przy którym jest nawet bar. Silniki startują i statek odpływa z portu. Opuszczam właśnie kontynent Europejski po przejechaniu autostopem ok 5506km w tym ok 1028km w przezajebiście pięknej Portugali :) Po prawie 3 miesiącach podróży udaję się na Wyspy Kanaryjskie leżące tuż przy Afryce! Pozostaje mi powiedzieć żegnaj Europo a witaj Kraino 7 tropikalnych wysp i wulkanów;) 

Podziwiam piękny błękit oceanu, totalny bezkres. Relaksuje się w środku, przy basenie na górze na leżakach. Są tam też klatki z psami zamkniętymi. Spotykam potem na górze dwójkę podróżników jest to chłopak w kapeluszu Filip i jego dziewczyna Anika. Pochodzą z Niemiec i płyną właśnie na Gran Canarię w celu złapania jachtostopu na Amerykę tak jak ja. Filip gra na gitarze, schodzimy na pokład do restauracji i tam gramy w szachy które on ma ze sobą. Mówi mi również że niedawno wrócił z Indii i Nepalu i jest w podróży od ponad roku. Jestem strasznie zafascynowany jego opowieściami. Wieczorkiem idziemy na górę na przepiękny zachód słońca, po raz pierwszy w moim życiu oglądam zachód słońca ze statku i to płynąc na Oceanie Atlantyckim - bezcenne! Wieczorem pora udać się spać znajduje swoją cubiertę czyli pomieszczenie z fotelami, które znajduje się przy korytarzu i malutkim placu zabaw dla dzieci. Nie możliwe jest tu zasnięcie. Mam to gdzieś idę szukać innego miejsca na spanie. Otwieram drzwi do jakiegoś pomieszczenia z fotelemi posiadającym po obu stronach drzwi. Jest tu zaledwie pare osób. Nie ma zamiaru cisnąć się w fotelu i rozkładam moją matę i śpiwór na podłodze i idę spać. W nocy trochę buja. Rano wstaję wcześnie i idę na góre statku i oglądam piękny wschód słońca, potem bujam się po statku, czytam książkę w saloniku z widokowymi szybami. Potem spotykam się z Aniką i Filipem na górze i mówią że znaleźli sposób jak zjeść za darmo na statku! Pytam jak bo zostalo mi tylko pare owoców. Mianowicie jest tu ta restauracja. Normalnie w cenie biletu nie mamy wliczonego posiłku. Trzebaby wykupić specjalny karnet za ponad 40€ na jedzenie z bufetu czyli bierzesz co chcesz. Anika mówi że Ci ludzie którzy wykupili te karnety nakładają ogromne góry jedzenia na talerze a potem zostawiają pełno dobrego jedzenia. Anika z Filipem zaczekali jak skończą jeść i zostawią na stołach talerze. Zjedli po ludziach. Genialny pomysł sam mam zamiar spróbować tego bo nienawidzę gdy się wyrzuca jedzenie! Czytałem wiele informacji na ten temat i ponad 50% produkowanego jedzenia na świecie trafia do śmietnika! To jest popierdolone! Dzieci w Afryce umierają z głodu oraz w wielu krajach na całym świecie. Oddaliby wszystko co mają za kromkę chleba a tym samym czasem się marnuje 50% jedzenia na świecie. Bo ludzie wykupują jebane all inclusive, nakładają po 10 talerzy jedzenia nawet połowy z tego nie zjadając. A potem to trafia do śmietnika. Tak więc lepiej jak skorzysta z tego trójka głodnych podróżników niż ma to się zmarnować. Schodzę do tej drugiej restaurcji z bufetem i siadam przy jednym ze stolików, czekam gdy ludzie skończą się posiłkować i zostawiają na stole jedzenie. Przysiadam się więc i o to co mam do jedzenia mięso w sosie, sałatka z tuńczyka i kukurydzą, podpiekane ziemniaki, surówka oraz połowa kubka fanty! Najadam się przy takich dwóch stołach. Na drugim jakieś chrupiące klopsiki i frytki! To jest coś niesamowitego jakie rzeczy się marnują do tego prawie nietknięte. A jak ktoś się brzydzi to jego sprawa. Ja z moimy znajomymi nie mamy zamiaru płacić grubych euro za karnet jeżeli mamy nieskończoną ilość darmowego jedzenia! Najedzony idę na dziub statku i tam wypatruje Gran Canarii do której mamy dziś dopłynąć. Płyną jakieś duże kontenerowce w oddali, poza tym nic oprócz bezkresu oceanu. Spędzam tutaj mnóstwo czasu bo nie ma tutaj prawie ludzi a poza tym nie ma hałasu od tego silnika z kominem jak tam przy leżakach. Przychodzą do mnie Anika i Filip i razem wypatrujemy wyspy. Nagle pojawia się coś na horyzoncie. Jesteśmy co raz bliżej, haha Kapitan Jack wypatrzył wyspę ! Nie daleko przed nią nagle przed statkiem z wody wyskakuje pełno delfinów! To najpiękniejszy widok na świecie! Jeszcze w życiu nie byłem tak szczęśliwy i nie widziałem wyskakujących przed statkiem delfinów. 




















Przed zachodem słońca doprywamy do wyspy, widać stąd miasto i jakieś góry. Jest pochmurnie całkiem jak na wyspy Kanaryjskie. Statek cumuje przy dużym porcie handlowym podpływając bokiem. Żegnam się z Aniką i Filipem i oglądam potem z góry jak idą z plecakami. Statek stoi tutaj trochę bo wyjeżdzają wszystkie samochody. Potem następuje kolejny załadunek aut i nowych pasażerów. Po zmroku idę na kolację czekam gdy kolejni ludzie zostawią jedzenie i o to co zastaję (ziemniaczki opiekane z groszkiem, sałatkę z tuńczkiem, deser czekoladowy i napój!). Statek ponownie odpływa i teraz ogłądam światła na wyspie Gran Canarii. Idę na dziub statku i tam spędzam cały czas aż do momentu gdy ukazują mi się światła Teneryfy.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz