wtorek, 11 listopada 2014

Rejs na kolejną wyspę - Lanzarote


11 marzec 2013 Wtorek

Pora zbierać się na kolejną wyspę, kupuje bilet za 28€ na wyspę i wieczorem żegnam z Michałem. Przyjeżdza po mnie autobus i zabiera do portu. Wypływam dużym statkiem Naviera de Armas. Opuszczam po ponad 3 miesiącach moją ukochaną wyspę Gran Canarię.

O 5 rano jestem już w porcie w stolicy wyspy Arrecife. Stamtąd przy pochmurnej pogodzie idę do małej wioski Costa Teguiste. Siadam na kamiennej plaży i zapisuję wspomnienia w moim papierowym dzienniku. To już trzeci , 2 wcześniejsze wysłałem do domu gdy jeszcze byłem na Teneryfie. Po zjedzeniu owsianki z bananami na śniadanie idę na piechotę spowrotem do Arrecife. Planem na tej pustynnej wyspie jest obejście jej na piechotę lub też zwiedzenie wielu miejsc lecz bez większej ilości autostopowania. Tak więc w mieście idę do pięknego kanału gdzie stoją kolorowe łodzie. Domki na tej wyspie i w tym mieście w większości są pomalowane na biało z niebieskimi okiennicami i drzwiami. Następnie biorę mapkę wyspy z punktu turystycznego. Zwiedzam fortecę osadzoną na wodzie z długim kamiennym mostem. Następnie idę brzegiem oglądając miejską plażę na wyjście z miasta, celem jest dotarcie wybrzeżem do plaż położonych na południu wyspy. Wychodzę za miasto, obozuje w namiocie na plaży niedaleko lotniska. 






Rano ruszam przez miejscowość Playa Honda z totalnie białymi domkami i niebieskimi okiennicami. Następnie idę po jej długiej plaży dochodząc do ogrodzenia lotniska , które znajduje się po mojej prawej stronie. Na końcu widzę jakiś tłum ludzi tutaj, ogrodzenie się kończy i jest w wodzie mała metalowa platforma ze światłami dla samolotów. Ja patrzę a samolot przelatuje dostłownie 10m nad głowami znajdujących się na ścieżce przy ogrodzeniu ludzi. Coś niesamowitego, kręcę filmy w full HD, następnie sam ustawiam się koło ogrodzenia. Następnie ogromny pasażerski samolot przelatuje tuż nad moją głową.




Na piechotę przez wyspę

Obserwuję jeszcze parę nadlatujących samolotów. Następnie ruszam dalej mijając tłumy turystów. Następnie promenadą przemierzam miasteczko las playas . Dochodzę do pięknej miejscowości Puerto del Carmen, gdzie rosną na niej palmy z kokosami ;). Jem tutaj moje pomarańcze podziwiając to piękne miejsce, przechodzę po plaży. Stąd idę klifem za miasto aż do kolejnej miejscowości Puerto Calero. Tutaj poznaję Zsusę, dziewczynę z Węgier mającą praktyki w tutejszym hotelu. Jest już prawie wiecźór , wymieniamy się fb, ona ucieka do pracy. Ja na końcu tego miasteczka przechodzę koło hotelu z malą plażą, jest tu prysznic tylko dla gości hotelowych. Nikogo nie ma, tak sobie myślę stoję na terenie hotelowym a więc jestem jego gościem, zrzucam z siebie wszystkie ciuchy i idę pod prysznic. Po całym dniu trekkingu to jak lekarstwo. Następnie za wzgórzem odsłaniają mi się klify w oddali. Tam dojdę jutro, teraz na wulkanicznej szarej ziemi rozbijam mojego fjorda nansena. Czytam ebooka po kolacji i piszę mój pamiętnik prawie jak co wieczór. Rankiem ukazuje mi się cudowny widok, skalisto-piaszczyste góry i klify na wprost mnie, oświetlone czerwonym światłem wschodzącego słońca. Mam mały problem ze spakowaniem mojego namiotu bo wieje na tej wyspie cholernie, już wczoraj gdy szedlem nieźle wiało. Patrzę a w dole cała ziemia się porusza i idzie w moim kierunku, przyglądam się dokładnie a to ogromne stado kóz, idą w moim kierunku. Jest z nimi też pasterz. Przechodzą za chwile koło mnie setki kóz. Niesamowity poranek! Idę ścieżką do malutkiej wioski Playa Quemada leżącej u stóp tego wzgórza.













Tutaj piękny widok na klify, pomiędzy nimi różne kaniony ( barranco) z dzikimi plażami. Rozpoczynam trekking w górę, następnie dochodzę do pierwszej plaży. Nie ma nikogo, udaję się wyżej przekraczając kolejną górę i dochodząc do malutkiej plaży, z mała jaskinią w której jest pełno różnego rodzaju ozdób (sznurki,muszle, zabawki, kamienie itd.) do tego ogród z różnymi rodzajami drzewek. Tam odpoczywam trochę przy szumie fal. Następnie ruszam przez kolejne górki i jestem na kolejnej plaży z ogromnym klifem. Stąd cały czas kontynuję drogę na piękną plażę którą mi polecono playa del papagayo niedaleko miasta playa blanca. Wędruję cały czas, potem dochodzę do piaszczystej drogi. Po całym dniu wędrówki po zachodzie słońca dochodzę do opuszczonego kempingu przy tej plaży. Wieje strasznie, próbuje postawić naniot ale nie da rady przy takim wietrze, rezygnuje z tego pomysłu, idę pod budynek z toaletami, tutaj nie wieje. Także rozkładam moją matę i śpiwór i śpię w tym właśnie miejscu. Z samego rana idę na plażę papagayo, oglądam ją z góry z klifu jest mała zatoczka, piękna błękitna woda za nią ciągną się inne plaże z piaskiem. Śchodzę tam i gotuję owsiankę, następnie przychodzą pierwsi ludzie. Potem koniec ciszy i spokoju tego magicznego miejsca. Idę sobie trochę popływać, potem wracam do opalania.





















Jakoś po południu ruszam w stronę miasta Playa Blanca. Udaje mi się złapać stopa z Hiszpanami którzy są tutaj na wakacjach. Zwiedzamy latarnię morską, następnie oni udają się do swojego hotelu, ja idę do centrum miasteczka. Spotykam po drodze jakiś chłopaków idą nad wodę łowić ośmiornicę (purpo). Idę popatrzeć, podgrzewam owsiankę na moim palniku i jem. Nagle słyszę za plecami jakiś głos "are you ok". Odwracam się i widzę gościa na wózku inwalidzkim, tak więc ja się powinienem o to samo spytać. Pytam o co chodzi, a on mówi mi, że widzi że jem coś z garnka a nie w restauracji. Wręcza mi 20€, łaaał tego bym się niespodziewał. Człowiek je sobie posiłek widokiem na ocean a jeszcze mu za to płacą. Dziękuję Brayanowi z Angli za ten miły gest. No to teraz mam na piwo ;). Idę do centrum miasta dreptakiem na którym spotkałem Brayana. Tam przechodzę do portu gdzie kursują promy na wyspę Fuerteventura drogiego przewoźnika Fred Olsen oraz tańsze Naviera Armas. Ja udaję się z moimi 20 eurasami do superdino na zakupy. No to 1l piwo, słodycze, bułki jakiś ser i mięso oraz owoce. Popijam zimne piwo oglądając w porcie ostatnie ale jakże ciepłe promienie zachodzącego słońca. Na jutro jestem umówiony z moim przyjacielem Michałem który wybrał się na wycieczkę n wysepkę obok Lanzarote - La Graciosę. Jutro wpada do Playa Blanca i mamy zamiar iść na trekking. Ja teraz idę szukać miejsca na kemping. Znajduje miejsce zaraz pomiędzy bungalowami troszkę poza centrum. Tam rozbijam mój namiot.

2 komentarze:

  1. Hej :) Świetny wpis, bardzo dobrze się go czyta! Ja również niebawem wybieram się na Lanzarote i takie pytanie mi się nasunęło - czy kartusz z gazem kupowałeś na Lanzarote? Jeśli tak, to gdzie go można kupić? Na Gran Canarii przez cały okres pobytu nie udało nam się kupić kompatybilnego kartusza i przez to mam obawy czy na Lanzarote będą podobne problemy.
    Pozdrawiam, Piotrek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamy ten sam system. Szukaliśmy głównie na stacjach benzynowych lub właśnie w tych ferreteriach. Sklepu typowo outdoorowego nie znaleźliśmy. Udało nam się w końcu w Galdar kupić jakiś kartusz i byliśmy zadowoleni, że następnego w końcu zrobimy sobie ciepłą herbatkę, a tu zonk, kartusz nie pasuje do kuchenki :P

      No nic, dzięki za odpowiedź, zobaczymy na miejscu w takim razie :P

      Usuń