Przeprowadzka do Cartago, wyprawa do Nikaragui oraz urodzinowa i nie planowana podróż do świątyni skrytej w dżungli !!
Casa de los indios - dom Indian
pojechałem do miasta Cartago rankiem więc i odebrał mnie
spod kościoła chłopak który mieszka w tym hostalu. Ma na imię
Martin i pochodzi z Wenezueli ale mieszka tutaj ponad 12 lat w
Kostaryce jak wyjechał miał 19. Zaskoczył mnie niesamowicie fakt
iż mieszkał on w Wenezueli w dżungli zalewie 30min drogi od
najwyższego wodospadu na świecie „Salto Angel” który ma ponad
900m wysokości!! Polecam wszystkim niesamowitą znaną bajkę „Up”
magiczna historia powiązana właśnie z tym wodospadem. W Wenezueli
nie byłem ale jak się tam pojawię to oczywiście wodospad zaliczam
a może mi się nawet uda postawić swój dom mam tu na myśli rozbić
mój namiot na skałach na samym szczycie tego wodospadu co
oczywiście zostało zainspirowane filmem animowanym „Up”.
Po
wędrówce na małą górkę, jak się okazuje jesteśmy na miejscu i
jesteśmy w moim nowym domu czyli hostalu dla Indian z Kostaryki. Dom
nazywa się „ Casa los Indios” i prowadzony jest przez mężczyznę
który mnie do niego zaprosił o imieniu Bernal i powiedział iż
mogę spokojnie zostać na tydzień czy dwa bez żadnych opłat.
W
środku na ścianie pełno malowideł w tym portrety znanych
rewolucjonistów i uwaga Komunistów. Jest portret Che Guevary, Boba
Marley'a, Mahatma Gandhiego, rewolucjonistów z Boliwii, nawet Fidela
Castro. Jak się okazuje właściciel jest komunistą z Poglądów
ale jak się okaże to wspaniały człowiek a komunizm w Ameryce
Łacińskiej to zupełnie inna historia niż znany nam Europejczykom.
Mnie takie poglądy zupełnie nie interesują a jak ktoś jest
zainteresowany historią komunizmu w Ameryce Południowej i Środkowej
to odsyłam do wujka google aby tam sobie poszukać.
Teraz
napiszę odnośnie właściciela który od 12 lat prowadzi ten hostal
dla Indian. Tak naprawdę nie jest to hostel bo działa zupełnie
darmowo!! Funkcjonuje to na takiej zasadzie że lokalny szpital
znajdujący się tutaj w mieście Cartago ma pewnego rodzaju
porozumienie z tym ośrodkiem. Biedni Indianie mający problemy
zdrowotne i trafiający do szpitala są tam informowani o tym iż w
przypadku gdy nie mają gdzie zostać na noc mogą się zatrzymać w
tym właśnie domu „Casa de Indios” bo tutaj nic ich to nie
kosztuje!! Właściciel może i jest komunistą ale to w żadnym
wypadku nie jest gorszym człowiekiem do innych a wręcz przeciwnie!
Człowiek ten oferuje biednym Indianom mieszkającym w rezerwacie
Indian „Reserva Indígena Cábecar Chirripó „ darmowe noce,
pozwala skorzystać z kuchni i toalety! Bernal jest niesamowitym
człowiekiem pomagając innym i to zupełnie bezinteresownie! Dlatego
ja mam w dupie sugerowaniem się i patrzeniem na ludzi przez pryzmat
ich poglądów politycznych i ustrojowych.
Poza
tym dom jest niesamowicie kolorowy w środku, liczne malowidła w tym
niesamowicie piękne przedstawiające Indian z Gwatemali czyli Majów.
Pełno portretów sławnych ludzi – komunistów którzy walczyli o
wolność. Dom jest przepięknie umalowany, są też portrety Indian
czyli rdzennych mieszkańców.
Dostaję
swój pokój na górze i materac do spania. Na piętrze mieszka
jeszcze 5 osób poznaję ich potem są to Fercho, Anderson, David i
Jafet. Mieszkają tutaj już od dłuższego czasu. I płacą niewiele
za miesiąc także jak będę potrzebował zostać dłużej to też
zapłacę na pewno.
Aktualnie w domu jest jeden z Indian Cabecas z rezerwatu Chirripo któremu urodziła się córeczka ale jest wcześniaczką i urodziła się 2 miesiące przez czasem także potrzebuje Hospitalizacji. Rodzice więc są tutaj zagospodarowani aby być blisko swojej córeczki i mieć niedaleko do szpitala. Kostaryka jest krajem który zamieszkują rdzenne plemiona Indian zamieszkujący te tereny od ponad 3 tysięcy lat. Są to wyżej wymienione plemiona Cabecas oraz Bribri. W Rezerwacie Indian Cabecas znajduje się ich ok 14 tysięcy aktualnie. Wyznają relgię Sibu.
Po to właśnie właściciel Bernal od 12 lat prowadzi ten dom dla Indian aby im pomagać. Bernal – Komunista z wielkim sercem a ja w tym domu czuję się jak najbardziej swobodnie i panuje tu przyjazna atmosfera i magiczne malowidła. Flag komunistów sierpa i młota tutaj nie ma także taka to różnica iż nie czuję się jak w Związku Radzieckim tylko w domu otoczony pięknymi kolorami i portretami naprawdę wielkich ludzi. Postaram się może jakoś wyjaśnić o komunizmie tutaj w Ameryce Łacińskiej bo to zupełnie inna Historia. A flag tak jak Fazowski nie mam zamiaru palić nawet gdyby były bo po pierwsze jest się w innym kraju a więc nie Twój Cyrk nie Twoje małpy. Poza tym nawet Fazowski też widzę iż zmądrzał bo zdejmował flagi komunistów w Azji i obawiał się o swoje życie bo zrobiło się nieciekawie.
Dlatego nie ważne jaki ustrój w kraju, jaki system polityczny bo wszystkie one zostały stworzone po to aby nas kontrolować! Wszystkie one są iluzją poczucia wolności. Wszystkie one istnieją aby zrobić z nas niewolników pracy płacących podatki. Tak jest ze wszystkim tak samo dajny na to z leczeniem ludzi chorych. Leczy się objawy w Polsce likwidując np. guza nowotworowego za pomocą chemii czyli objaw choroby nowotworowej a nie jego przyczynę która leży w systemie immunologicznym. Poza tym skuteczność chemioterapii wynosi 3% a dla porównania leczenie witaminą C w potężnych dawkach która nie szkodzi od 30-45% wyleczalności! To są tylko przykłady jaki terror się sieje na świecie i w jakim kłamstwie my ludzie, obywatele żyjemy. Jeśli chcę się zmienić ten świat to powinniśmy zacząć zmiany u źródła a nie w miejscu gdzie rzeka jest już brudna. Dlatego najlepiej od takiego zatrutego źródła się odciąć i przestać mieć z nim cokolwiek wspólnego. Dlatego potrzeba nam się nieustannie kształcić nie tylko skończyć liceum czy studia i myśleć teraz to ja jestem kimś!! Mam dyplom mgr czy doktora !! Jupii.....!! Prawda jest taka iż edukacja to nie tylko ta szkolna czy akademicka ale to ta poza nią! Wszystko czego sami się dowiemy, co nam inni przekażą i co zostanie nam dane z niezależnych źródeł informacji to jest prawdziwa wiedza!! Żyjemy w erze internetu i tu można doszukiwać się prawd i prawdziwej potężnej wiedzy bo w szkole i systemach edukacji tego nam nie powiedzą, bo nikt nie chce abyś potrafił rozwiązać problem u jego źródła, być człowiekiem prawdziwie mądrym, oświeconym i wolnym. Nikt Cię tego nie nauczy bo ich też tego nie nauczono! Nikt z systemu nie chce abyśmy byli ludźmi wolnymi Oni chcą abyśmy byli jego niewolnikami trzeba to w końcu sobie zakodować i zrozumieć i zacząć się budzić i uciekać z matrixa czego wszystkim życzę. Ja już przez 3 lata podróżowania zrozumiałem i dowiedziałem się o tak wielu rzeczach o jakim filozofom się nie śniło i nikt mi tego nigdy by nie powiedział. Samo-edukacja to najważniejsza edukacja życia!! Jeśli chcesz znać prawdę i nie żyć w kłamstwie to szukaj jej, spotykaj osoby które prawdę głoszą, czytaj, oglądaj z medycyny naturalnej, z fizyki, astronomii, chemii itp.itd. Rozwijaj się sam!! Masz internet? Masz! Jest to najtańsza a wręcz bezpłatna edukacja jaką możesz sobie zafundować! Chcesz poznać prawdy życia ? To zacznij szukać a jak już zaczniesz ogarniać i przejrzysz w końcu na oczy to uświadomisz sobie iż to co uważałeś za prawdę okazało się kłamstwem! Porzucisz to i nie będziesz chciał mieć nic z tym wspólnego, nie będziesz chciał do tego wracać! Ja jestem poszukiwaczem prawdy, od ponad 3 lat ją gromadzę i się nią z Wami dziele! Podróż jest świetną opcją na gromadzenie wiedzy i poznawanie świata i prawd z nim związanymi. Bądź i Ty poszukiwaczem prawdy i zawsze dziel się nią z innymi!
Ścienne malowidła w domu Indian
mam żywy dach
komunistyczne sentencje
głowa odcięta przez Majów
ściana z malowidłami rewolucjonistów - komunistów
jest Che Guevara
jest też bobek i einstein
jest i Jezus
jest stawik buddy
jest i Budda
Niesamowite 3 malowidła Indian z Gwatemali na 3 różnych ścianach (połączyłem 3 zdjęcia aby lepiej zobrazować )
mój nowy pokój
16 – 27 lipiec 2016
pobyt w Cartago
Właściciel
tego miejsca gdzie mieszkam ma też finkę czyli mały kawałek ziemi
położonym w górach niedaleko miasta Orosi. Zostałem tam przez
niego zaproszony więc zabrałem się wraz z Martinem, jakimś
facetem i ojcem właściciela który ma obecnie 104 lata!!! Jest w
takim wieku ale wygląda na znacznie znacznie mniej powiedziałbym iż
wygląda na jakieś 80kilka. Siedzi z przodu obok zapięty pasami
bezpieczeństwa. Bernal zapoznał mnie z nim mówiąc to niego „to
jest Jacek z Polski!!! „ powiedział że mu miło i uścisnęliśmy
sobie dłonie :). Jeszcze nie ściskałem dłoni z tak starym
człowiekiem :). To mój pierwszy raz bezpośrednie powitanie ze sto
latkiem baaa z 104 latkiem! Pojechaliśmy w stronę zielonych gór
tam odbiliśmy w boczą drogę i aby tam dojechać trzeb było
przekroczyć rzekę. Bernal ma jeepa także bez problemu się
przeprawiliśmy i dotarliśmy do tego miejsca na gospodarstwo którym
okazał się mały domek. Całe to miejsce położone jest w zielonej
dolinie, jest rzeka i podobno jakiś wodospad niedaleko. Posiadłość
bardzo ciekawa, przywitały mnie 3 pieski i zielony ogród.
Obejrzałem trochę to miejsce na ogrodzie i posiedziałem z nimi
ale potem oni rozpoczęli alkoholową biesiadę a dokładnie rum z
Kuby bo generalnie po to tu przyjeżdżają. Ja alkoholu nie piję
tak samo jak i nie jem mięsa. Zjadłem tam trochę bezmięsnego ryżu
i udałem się z Martinem nad rzekę a potem poszliśmy drogą w
stronę tego wodospadu. Przyłączyły się do nas dwa psy z domu
oraz potem jakiś jeden z innego gospodarstwa. Pięknie tu i zielono,
kolorowe motyle latają i rajskie ptaki ale wodospadu nie ma.
Doszliśmy na sam koniec drogi tak jak powiedział nam Bernal ale
chyba coś pomylił bo żadnego wodospadu na jej końcu nie
znaleźliśmy. Potem ja zostałem nad rzeką aby pomedytować i
obserwować ptaki a Martin wrócił wraz z psami. Ja potem gdy
wracałem zagadałem do jednego faceta i zapytałem o ten wodospad i
powiedział mi iż to na tej górze się znajduje a więc w zupełnie
innym kierunku niż ten co wskazał nam Bernal a poza tym wodospad
skryty jest w tropikalnym lesie i aby się do niego dostać trzeba
przejść przez jakieś gospodarstwo Europejczyków. Dziś jest na to
za późno bo o 17:00 wracamy do Cartago ale może innym razem.
Wracając zawitałem jeszcze na kolejne gospodarstwo gdzie zauważyłem
iż sprzedają sery to zapytałem faceta czy nie dałby mi na
spróbowanie trochę bo nie zabrałem ze sobą pieniędzy co jest
prawdą. Wpuścił mnie i ukroił mi kawałek sera z domowego
gospodarstwa czyli organicznego bez żadnych hormonów i sterydów
którymi szpikuje się krowy przemysłowe. Serek okazał się być
dobry ale za to facet dziwny bo zaprosił mnie iż mogę tu następnym
razem zostać jak będę chciał. Podziękowałem za zaproszenie a
on mnie pytał kiedy mógłbym tu się zjawić itp. Od razu wydało
mi się to podejrzane poza tym facet z twarzy też nie wyglądał na
godnego zaufania także wyczułem dziwne intencje i złą wibrację.
Podziękowałem i poszedłem bo i tak miałem zamiar tu być 5min co
najwyżej bo zaraz 17;00 i się zbieramy stąd z Martinem i Bernalem.
Przyszedłem z powrotem i potem dopiero ok 18:00 jednak się
zebraliśmy stamtąd i jeszcze Bernal postanowił iż pojedziemy do
Orosi koło jeziora „lago de Cachi” gdzie chciał mi pokazać
okolicę. Martin kazał mi zapiąć pasy na tyle i powiedział że
„Bernal się spił i wszystko się może zdarzyć”. Jedo 104
letni ojciec na przodzie, my z tyłu i jedziemy. Udało mi się
zobaczyć tylko Orosi i znajdujący się w nim mały kościółek
który jest najstarszym w całej Kostaryce. Potem zapadł zmrok tak
więc z przejazdu dookoła jeziora i pięknych widoków nici. Poza
tym tutaj niedaleko są góry w których przez cały rok pada deszcz!
Dosłownie każdego dnia w roku tam leje!! Jeszcze chwilę temu przed
zapadnięciem zmroku było widać jak tam lało. Wracamy do Cartago.
rzeka koło Orosi
Ojciec właściciela 104 letni staruszek!
niech żyje żyje nam 200 lat 200 lat niech żyje żyje nam :)
magiczne kwiaty na gospodarstwie Bernala
jest i motyl Morfo - ogromny i mój ulubiony
plantacja kawy
perfekcja natury i jej geometria wokół!
Przez
kolejne dni chadzam grać na okarynie także wychodzę rano i wracam
wieczorem. Teraz też aby dojechać do San Jose potrzeba mi godziny a
w korkach wieczorem nawet 1,5h. Także odpada mi z dnia ok 2,5 h na
dojazdy. Wcześniej gdy byłem blisko centrum u Cithnii bo miałem
20min autobusem. No ale coś za coś nie można mieć wszystkiego bo
teraz mam swój własny pokój nie płacąc nic.
26 lipiec 2016 granica
z Nikaraguą
Dzisiaj
ostatni dzień legalnego pobytu w Kostaryce tak więc po raz kolejny
muszę się udać na granicę z Nikaraguą aby przedłużyć pobyt bo
tak czuję iż powinienem zostać. Pojechałem więc z Cartago na
terminal autobusowy i tam zakupiłem bilet do Ciudad Quesada a z
stamtąd kolejny go miasta Los Chiles tuż przy granicy. Jadę tam po
raz czwarty już tak więc droga jest mi dobrze znana i co trzeba
zrobić aby dostać kolejną pieczątkę. Byłem tam 3 razy i
najpierw trzeba zapłacić podatek za wyjechanie z Kostaryki który
wynosi 9$ następnie na granicy już po stronie Nikaragui płaci się
12$ za wizę wjazdową następnie czekasz 3 godziny i możesz
ponownie wjechać do Kostaryki i dostać pieczątkę na kolejne 90
dni po zapłaceniu kolejnych 2$ po stronie Nikaragui. Nie podoba mi
się to zdzieranie kasy za zwykłe opuszczanie kraju oraz za wjazd do
kolejnego bo łączne opłaty wynoszą 23$! Ale to chyba lepsze niż
normalne zasady pobytu czyli 90 dni i gdy wyjedziesz do sąsiedniego
kraju i wrócisz masz kolejne 90dni czyli 180 dni w roku możesz
maksymalnie dostać w wielu przypadkach. W Ekwadorze np. co jest
żałosne – legalny pobyt to 90dni w roku!!Tutaj w Kostaryce możesz
sobie tak wjeżdżać i wyjeżdżać bez limitu zresztą jak i w
Panamie gdzie do paszportu na dzień dobry wbijają Ci wizę na
180dni! Tak więc jak do tej pory Panama i Kostaryka to wymarzone
kraje w których możesz przebywać ile Ci się żywnie podoba.
Oczywiście do momentu gdy skończy Ci się miejsce w Paszporcie ale
tutaj jest myk bo gdy się skończy to można ubiegać się o
paszport tymczasowy w kraju w którym się przebywa bez potrzeby
wracania do Polski. W paszporcie znajduje się sporo nowego miejsca
na wizy i tak w kółko można robić. Jeśli ktoś jest
zainteresowany taką opcją co robić przy ważności obecnego
paszportu to polecam wyszukać na necie dokładny opis jak to zrobić.
Ja
tym razem na granicę zabrałem ze sobą plecak, namiot, materac i
jedzenie oraz wodę bo wiem iż nie uda mi się wrócić tego samego
dnia. Na mapie zobaczyłem iż niedaleko przy granicy znajduję się
rzeka wypływającą z największego jeziora Ameryki Środkowej –
Jezioro Nikaragua o powierzchni 8150
km² to prawie 1/5 powierzni Kostaryki gdzie aktualnie się
znajduję!.
Ponad to jezioro Nikaragua jest na 4 miejscu co do największego
jeziora w całej Ameryce Łacińskiej. Na pierwszym miejscu jest jez.
Macaraibo w Wenezueli 14 343 km².
Na
drugim jez. Patos w Brazylii 10 145 km².
Na trzecim jez. Titicaca w Peru 8300 km².
Po
przybyciu na granicę zauważyłem iż odbyły się tam liczne
remonty i dowiedziałem od strażnika który mnie już tu zna pewnej
ciekawej rzeczy a mianowicie iż następnym razem jak tu przyjadę to
nie będę musiał czekać 3h tylko 3minuty i mogę wracać z
powrotem! Niesamowite!! Mają jakiś nowy system skomputeryzowany i
nawet odpadło wypełnianie tych papierowych formularzy przed wjazdem
i wyjazdem. Mam na myśli te karteczki na których zapisuję się
swoje dane i z jakiego kraju do jakiego oraz jaki rodzaj wizy. Tego
już tutaj nie ma. Dziś jest za późno abym mógł wrócić bo
granicę w Los Chiles zamykają o godzinie 16:00 a właśnie dochodzi
ta godzina także przybyłem także ruszam od razu na piechotę w
stronę tej rzeki. Jedzie mały minibus i zbiera mnie na stopa
zawożąc nad tą rzekę na most. Stamtąd idę na gospodarstwo przy
rzece i akurat zaczyna padać pytam pracujących tam czy mogę się
schronić oni, że tak. Faceci wyglądają dosyć podejrzanie coś
tam gadamy o mojej podróży skąd jestem itp. Następnie idę nad
rzekę na chwilę i idę na most potem opuszczając gospodarstwo.
Zrobiłem kanapki i rozpocząłem nagrywanie video timelapse. Gdy
byłem na moście nagle usłyszałem potężną eksplozję niedaleko
i przypomniałem sobie iż tutaj w Nikaragui była wojna jakiś czas
temu i są jeszcze stare miny!! Potem gdy przyszli żołnierze
patrolujący most i zapytałem ich co to za eksplozja była i
potwierdzili mi że to stara mina wybuchła, ja trochę się obawiam
bo przecież chce rozbić mój namiot tutaj dzisiaj zaraz na
pastwisku z krowami aby przenocować do jutra abym mógł wrócić z
powrotem do Kostaryki.
Oglądałem
piękny zachód słońca nad rzeką a po zmroku pożegnałem się z
żołnierzami i poszedłem szukać miejsca na namiot i rozbiłem się
przy drodze przy ogrodzeniu do pastwiska jednak odpuściłem sobie
chodzenie po polu po ciemku bo kto wie jeszcze wysadziłoby mnie w
powietrze heheh. W trakcie rozkładania namiotu komary pogryzły mnie
strasznie i w namiocie było tak gorąco iż nocki prawie nie
przespałem.
Pelikan na dachu
magia panoramicznego zachodu słońca
<3<3
Poniżej filmy:
Rankiem
kolejnego dnia wstałem i zobaczyłem pełno mężczyzn jadących
drogą na rowerach do pracy na gospodarstwa. Zjadłem owsiankę i
zobaczyłem iż ten most jest nowy jakoś 2 lata temu został
wybudowany przez Japończyków poza tym Japonia jest krajem
partnerskim Nikaragui podobno. Przeszedłem mostem i poprosiłem
żołnierzy aby złapali mi stopa bo i tak zatrzymują auta do
kontroli. Pierwszy pickup zabrał mnie do granicy a jechałem z dwoma
chłopakami też jadącymi do pracy.
Na
granicy bez problemu otrzymałem po raz 4ty wizę na kolejne 90dni
pobytu:) Wsiadam w busa i wracam do miasta Cartago gdzie aktualnie
mieszkam!
kemping przy drodze i moście
27 lipiec – 10
wrzesień 2016 Pobyt w Cartago c.d
Po
powrocie z granicy wracam do mojego pokoju który wynajmuje za
60$/miesięcznie. Przez ten okres jak zwykle udaje się do stolicy
Kostaryki czyli miasta San Jose i gram na okarynie oczywiście
chadzam jak mi się za chce. Dużo dni robię wolnych a może inaczej
jak czuję intuicyjnie iż dzisiaj nie powinienem iść do pracy na
ulicę to nie idę. Nie ma jakiegoś przymusu bo sam jestem sobie
Panem i szefem i mogę grać na ulicy jak długo mi się podoba.
Spotykam kolejnych wspaniałych ludzi, dzielę się z nimi
doświadczeniami oraz wiedzą. Daję im link do mojego nowego bloga
po Hiszpańsku odnośnie zdrowia,świadomości,rozwoju duchowego oraz
porad jak podróżować za grosze czy też wybudować się za grosze.
Za dużo nie działo się przez ten czas jeśli chodzi o jakieś
wyprawy była jedna w moje urodziny.
Chodzę też medytować w fajne miejsca zdjęcia poniżej:
moje miejsce medytacji
24 - 26 sierpień 2016 - Czyli nie planowany wyjazd urodzinowy
Ponownie po raz 4 ty urodziny na obczyźnie. Ponownie nic nie planuje ani jakoś świętować też nie mam zamiaru bo przestały mnie bawić te wszystkie obchodzenia dni urodzin, imienin, dni takich i owakich ponieważ każdy dzień powinien być tak samo ważny i pamiętny a nie określać się raz do roku aby komuś sprawić prawdziwą miłą niespodziankę czy mu coś życzliwego powiedzieć.
Joł - tak to ja od 8 maja 2014 czyli ponad 2 lata pobytu w Ameryce Łacińskiej - włosy wciąż rosną - pozdro
W
przed dzień 24go sierpnia zadzwoniłem jedynie do mojej koleżanki
Amiry w celu zapytania czy ma olej kokosowy może do sprzedania i jak
mi powiedziała nie ma ale jedzie jutro do prowincji Guanacaste i
powiedziała, że jak chce to mogę się z nią zabrać. Zapytałem
też jej z jakiej okazji tam jedzie a ona na to iż jutro są
urodziny Kyszny. Moja koleżanka Amira jest tej wiary i jadą tam do
małej świątyni skrytej w górach, jest wodospad też i pełno
zwierząt i małp Kongo. Od razu się zafascynowałem tym oraz
zdziwiłem iż jutro 25go sierpnia gdy ja mam urodziny obchodzone są
urodziny Kryszny który urodził się ok 3228 r p.n.e. czyli ponad 5
tysięcy lat temu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz