Nielegalne wejście na zamknięty przez policję wulkan Irazu, Ucieczka przed pyłem wulkanicznym oraz opuszczone i nawiedzone Sanatorium Duran !)
24 maj 2016 Wtorek
Wyruszam z domu Cinthii
rano do miasta aby zrobić zakupy na wyprawę. Zabrałem mieloną
fasolę zamrożoną także zostało mi zakupić te chrupiące okrągłe
nachos,bagietkę, cukier trzcinowy, owsiankę i banany. Kupiłem
część w San Jose a potem udałem się na mały dworzec autobusowy
gdzie kupiłem bilet do Cartago czyli miasta oddalonego od stolicy
Kostaryki jakieś 20km. Tam zapytałem dziewczyny gdzie kupię
kolejny autobus który zawiezie mnie do wioski San Juan de Dios na
trasie do wulkanu Turrialba. Wskazała mi miejsce skąd odjeżdża
autobus, podziękowałem i udałem się najpierw do mercado central
aby kupić banany i wróciłem na przystanek. Bilet do tej wioski
okazał się za drogi to kupiłem za ponad połowę ceny do
miasteczka Tierra Blanca które znajduje się daleko przed tamtą co
chciałem jechać. Oczywiście z wioski będę łapał stopa w górę
aby dojechać do tej drogi którą mam zamiar przejść 12km pod sam
wulkan Turrialba który się uaktywnił 12go maja po ponad 150 latach
uśpienia. Wyrzuca on potężne masy pyłu które już dwukrotnie
pojawiły się w San Jose. Po dojechaniu do tego miasteczka od razu
udałem się na drogę główną w celu łapania stopa. Droga ta
prowadzi do Parku Narodowego wulkanu Irazu 3432m i na jego szczyt.
Przed wjazdem odbija się w inną drogę po prawej stronie i zgodnie
z googlemaps droga prowadzi 12km w stronę tego aktywnego wulkanu
Turrialba 3339m wyrzucającego kłęby pyłu. Tam właśnie chcę się
udać. Próbuję zatrzymać jakiś samochód jednak nic z tego, idę
kawałek w górę i tam dopiero udaje mi się zatrzymać pick-upa
facet daleko mnie nie zawozi bo jedyna 2km w górę ponieważ pracuje
tam na budowie. Kolejne próby łapania stopa i w końcu jest kolejne
auto z dwoma facetami. Zawożą mnie na samą górę i gdy jesteśmy
przy te drodze odbijającej w prawo oni powiadamiają mnie iż jadą
wyżej na górę wulkanu Irazu. Postanawiam zmienić plany i udać
się z nimi ale gdy dojeżdżamy do bramy Parku Narodowego okazuję
się iż teren jest zamknięty przez policję i tylko osoby z
pozwoleniem mogą się tam przedostać. Okazuję się iż krater
wulkanu Irazu został zamknięty z powodu wydobywającego się pyłu
z wulkanu Turrialba. Moi kierowcy już zawracają i chcą zjeżdżać
na dół ja zaś nie daję za wygraną i postanawiam iż spróbuję
się tam jakoś przedostać i mówię im aby się zatrzymali niżej
kawałek tak aby mnie Ci policjanci od kontroli nie widzieli. Tutaj
się z nimi żegnam nawet dostaję od nich prezent bo 2 solidne kule
zielonego!!:D Nie ma co z takim ekwipunkiem można śmigać. Plecak
ciężki bo pożyczyłem śpiwór od Cinthii na tą moją wyprawę.
Jest tuż obok ścieżka asfaltowa prowadząca w górę i okazuje się
iż są tutaj jakieś pola uprawne. Potem podnoszę bramę z drutem
kolczastym i wkraczam na pole z uprawą ziemniaków i widać po lewej
stronie jakiś dom, mam tylko nadzieję iż mnie nie zauważą.
Śmierdzi siarką wszędzie a ponadto cała tutejsza roślinność
jest pokryta pyłem wulkanicznym. Docieram do krzaków a raczej
gąszczu i przedzieram się na drugą stronę, założyłem maskę
chirurgiczną na twarz bo wszystko się pyli z tej roślinności.
Doszedłem do małej drogi która prowadzi do tej budki kontrolnej
gdzie jest teraz policja. Nie będę ryzykował aby tamtędy wyjść
bo mnie zauważą i mam pozamiatane. Postanawiam iż przejdę jakoś
przez chaszcze i zaczynam ale jest masakra. Jest tak gęsto w środku
iż nie da się prawie chodzić tam, cały czas ocieram się o
chaszcze, liany małe mi zaczepiają o plecak do tego stopnia iż
muszę iść trochę z nim na kolanach, czołgam się dosłownie, pył
leci z drzew w oddali słychać głos z krótkofalówek tych
policjantów. Łamię liczne gałęzie i badyle i mam tylko nadzieję
iż mnie nie słychać. Dostałem się na dół po tym stromym
zejściu przez chaszcze i jestem na takim jakby polu tutaj przechodzi
kolejna droga. Jestem cały uwalony pyłem wulkanicznym, spodnie
brudne bo na kolanach dotykałem miękkiej mokrej ziemi, trochę
pokasłuję o ten pył drażni jakoś trochę płuca rzeczywiście.
Biegnę potem z pola szybko aby mnie nie zauważono. Przechodzę
przez drogę i jestem ponownie w chaszczach aby wejść na górę.
Niestety są one tak gęste iż odpuszczam sobie wędrówkę tam.
Wracam na drogę i ukazuje mi się widok na aktywny wulkan Turrialba
w oddali i pode mną całe morze chmur – coś przepięknego. Jakby
nie było to jestem na wysokości 3200m także dosyć wysoko:).
Zastanawiam się co teraz robić bo ta droga na której jestem na
wulkan nie prowadzi tylko w dół do jakiś gospodarstw. Wracam w
stronę kontroli aby może zapytać jakoś o pozwolenie gdy już się
zbliżam do tego domku po prawej zauważam bez asfaltową ścieżkę
prowadząca w górę, od razu biegnę szybko aby mnie nie zauważono
i idę w górę. Przekraczam bramę i idę zafascynowany że udało
mi się nie zauważenie przejść. Problemem jest tylko to iż nie
mam wody bo przedzierając się przez te chaszcze gdzieś mi wypadła.
Potem u góry zauważam jakieś domki i wita mnie starszy Pan, mówię
dzień dobry on mi odpowiada tym samym i pyta mnie czy Ci na dole
pozwolili mi wejść? To jestem w dupie teraz, myślę sobie
błyskawicznie, zastanawiam się co ten facet tu w ogóle robi
myślałem iż nie ma tutaj nikogo poza tym ta góra to nie ta sama z
kraterem wulkanu tuż obok który jest zamknięty ale do niego
należy. Odpowiadam facetowi „tak pozwolili mi wejść, ponadto
jestem wulkanologiem i przyszedłem spędzić tutaj nockę na górze
w moim namiocie z widokiem na wulkan Turrialba” Wszystko się
zgadza oprócz tych dwóch pierwszych hahaha. On tylko odpowiada mi
„ok”. Pytam go o to czy nie ma butelki pustej bo ja moją
zgubiłem, dziadek idzie do jakiegoś garażu obok i tam szuka i daje
mi po chwili. Jak się okazuje on tutaj mieszka i pilnuje tego
terenu. Wchodzę do tego do tego domku i tam napełnia mi butelkę
wodą, mało tego dostaję herbatę i mogę sobie przy stole
sporządzić kolację z mojego jedzenia które ze sobą zabrałem.
Dziadek pozbawiony jest wzroku w prawym oku, wypytałem go co mu się
stało to mi powiedział, że podnosił ciężar jakiś i mu tak się
od tego stało – masakra! Ładuję baterie do telefonu i aparatu a
potem pytam gdzie mógłbym postawić namiot. On mi mówi iż da mi
klucze do drugiego domku po drugiej stronie i tam potem idziemy po
kolacji i mi otwiera drzwi w dole słychać tych ludzi od kontroli
którą udało mi się niezauważenie przejść także oprócz
dziadka nikt nie ma pojęcia, że tu jestem. Mogę spać dziś w tym
domku tutaj, a jutro z rana on pokaże mi małą ścieżkę z tej
góry na której jestem do drogi asfaltowej na wulkan zamknięty i
jak powiedział mi przed otwarciem parku i tej kontroli będę mógł
tam wejść bo ścieżka wychodzi za kontrolą, a więc będę mógł
myknąć sobie do krateru. Widać stąd światła miast położonych
w dole i tą budkę strażniczą tak więc staram się nie robić
hałasu żadnego. Rozmieściłem matę i śpiwór na jednym ze stołów
i potem udałem się do snu bo jutro o godzinie 5 wstaję aby po
zjedzeniu śniadania dziadek pokazał mi tą ścieżkę.
pył wulkaniczny, maska, kciuki w górę i jazda na górę zamkniętego wulkanu!
widok na aktywny wulkan Turrialba
ocean chmur pode mną <3!!
Stażnik wulkanu który zaoferował mi herbatę i wspólną rozmowę
25 maj 2016 Środa
Nocka średnio przespana
bo jakoś nie mogłem się wyzbyć tego uczucia iż jestem tu
nielegalnie i miałem trochę stracha, że ta policja w dole to
odkryje i mogę mieć problemy potem. Na szczęście nocka
bezproblemowo minęła a gdy wstałem i wyszedłem na zewnątrz
zobaczyłem morze chmur pode mną i po lewej wchodzące słońce tuż
koło wulkanu Turrialba który wyrzuca chmury pyłu
! Jeden z najpiękniejszych
poranków podczas całej mojej podróży. Po spakowaniu moich rzeczy
udałem się do domu dziadka, tam zjadłem owsiankę z bananami i
potem udaliśmy się razem w dół kawałek i on wskazał mi tą
ścieżkę dzięki której mogę iść nad krater wulkanu Irazu
jeszcze na długo przed otwarciem Parku co ma miejsce o godzinie
8:30. Nawet gdyby był otwarty to i tak nie mógłbym wejść bo nie
mam pozwolenia. Ponad to bilet tutaj kosztuje ok 14 dolarów co jest
śmieszne! W całej Kostaryce kasują turystów 8 krotnie niżeli
obywateli tego kraju! Jest to czysto turystyczny rasizm. Tutaj do
każdego Parku Narodowego Cię kasują tak samo, nie ważne czy
jesteś z biedniejszego kraju Europy czyli Polski czy z najbogatszego
Norwegii. Tutaj dla nich jesteś turystą wiozącym ze sobą
niezliczone ilości $ Amerykańskich. Dla ludzi Kostaryki czy
jakiegokolwiek innego kraju Ameryki Łacińskiej jesteś Bogatym
Gringo z dolarami! Co za bzdura jaki gringo?? Słowo gringo podobno
pochodzi pierwotnie z Meksyku gdy to Amerykanie wjechali do tego
kraju a Meksykanie nie chcieli ich na swoich terenach i powiedzieli
im „Green – czyli dolary , Go – czyli won mi stąd „ Greengo”
i tak powstało potem słowo znane jako Gringo. Każdy gdy Cię widzi
jako chłopaka o blond włosach i zielonych oczach mówi „Gringo”
i w każdym kraju jakim byś nie był to usłyszysz. Ile to ja razy
już się tłumaczyłem, że żadnych Gringo nie jestem a Polakiem z
Europy. Dopiero jak ludzie słyszeli Polska to „aaaa Juan Pablo II
– czyli Jan Paweł II” albo „Leffandoffski”. Tak czy siak
większość ludzi nie ma pojęcia gdzie w ogóle leży Polska a
niektórzy nawet twierdzili, że to w Stanach Zjednoczonych jest.....
. Ręce mi czasem opadały ale cóż brak edukacji też robi swoje i
może nie powinniśmy się tak dziwić bo co my Europejczycy wiemy o
Ameryce Łacińskiej ? Kto z nas wie gdzie leży Kostaryka czy
Nikaragua albo Honduras? Wydaje mi się iż działa to w obie strony
a teraz nawet tego jestem pewien:)
Wracając do wyprawy
mianowicie dziadek pokazał mi tą magiczną małą ścieżkę,
podziękowałem mu serdecznie i pożegnałem się z nim i zszedłem
do asfaltowej drogi głównej. Szybkim chodem do góry i zobaczyłem
samochód jadący ale byli w nim pracownicy budowy, pomachałem do
nich nikt nie zwrócił na mnie uwagi poza tym mój plecak jest tak
duży iż wyglądam rzeczywiście chyba jak jakiś wulkanolog:D.
Doszedłem na samą górę i udało mi się dojść do punktu koło
potężnych anten gdzie miałem widok na cały krater u dołu, mało
tego po prawej stronie widok na aktywny wulkan Turrialba wyrzucający
kłęby pyłu a dziś w nocy miała miejsce kolejna erupcja podczas
gdy spałem w tym domku. Po raz kolejny udało mi się zdobyć
nielegalnie następny szczyt Kostaryki tym razem wulkan Irazu 3432m
!! Wcześniej zdobyłem nielegalnie dach tego kraju czyli najwyższy
szczyt jakim jest Cerro Chirripo 3820m i można sobie obczaić tą
historię z wyprawy tutaj
Oglądam widoki na potężne
zielone lasy w dole i miasto San Jose oraz dymiący wulkan Turrialba
w oddali. Idę jeszcze do krateru głównego i potem po jego
zobaczeniu postanawiam się już udać z powrotem do wyjścia aby
zdążyć przed otwarciem Parku Narodowego. Wracam na tą ścieżkę
którą pokazał mi ten starszy facet i schodzę tą drogą w dół.
Gdy jestem niżej to patrzę a tam robotnicy wstawiają nową bramę
gdzie ja wczoraj przechodziłem. Idę pewny siebie mówiąc do nich
„pura vida, todo bien – dzień dobry, wszystko w porządku?”
oni odpowiadają tym samym i do nich mówię że wulkan ponownie
wybuchł wczoraj w nocy oni potakują a potem żeby nie przeciągać
to „cieżki plecak mam to będę już się zbierał bo zmęczony
jestem” i się żegnam. Nie mogę uwierzyć w to iż nikt się mnie
nic nie pytał co ja tutaj robię i żadnych pretensji do mnie nie
miał. Teraz pozostało mi tylko przejść tą kontrolę z policją
bo droga którą idę wychodzi dokładnie w tym miejscu. Przechodzę
potem na asfaltową aby wyglądało to tak iż nią szedłem i
podchodzę do policjantki i policjanta idąc w masce bo pyłu jest
pełno i mówię „buenos dias - dzień dobry „ odpowiadają mi
tym samym i idę już główną drogą w dół. Udało się!!!!
Kolejny szczyt zdobyty nielegalnie i nie miałem problemów co
najważniejsze! Po raz drugi w Kostaryce taka akcja i po raz drugi
sukces :) !!
Nocka w domku do którego klucze dostałem o tego dziadka - strażnika :)
Porankowy widok to jeden z najpiękniejszych jakie widziałem!!
ocean chmur pode mną a nad chmurami wyrzucający kłęby pyły wulkan Turrialba
Udało się!!!!! Szczyt wulkanu Irazu 3432m zamkniętego przez policję zdobyty!
Panorama ze szczytu wulkanu Irazu
widok na aktywny Wulkan Turrialba
nad kraterem wulkanu Irazu
taaaaaki krater - średnica 1050m , głębokość 300m
Poniżej film z mojej
wędrówki na szczyt wulkanu Irazu zamkniętego przez policję:
Po zdobyciu szczytu
schodzę następnie drogą w dół bo to nie koniec!! Teraz mam plan
aby przedostać się na jedną drogę niżej z której będę mógł
rozpocząć wędrówkę w stronę tego aktywnego wulkanu Turrialba
wyrzucającego kłęby pyłu wulkanicznego. Gdy schodzę ukazuje się
ten właśnie wulkan dymiący i wyrzucający ten pył i to w dużych
ilościach. Niżej w dole patrzę na okoliczne pola i jest jakaś
droga bez asfaltowa prowadząca na gospodarstwo a za nią widać
takie wzgórze zielone i myślę sobie iż mógłby to być idealny
punkt do rozbicia namiotu. Jest dopiero godzina 10.00 ale mogę tam
sobie przecież spędzić dzień otoczony naturą. Idę na
gospodarstwo więc i okazuje się iż tutaj są potężne uprawy
ziemniaków. Skończyła mi się woda w butelce a więc pytam
pracujących na polu czy nie nalaliby mi wody. Oni jednak nie mają
ale polecają udanie mi się tą drogą dalej kawałek i podobno jest
tam jakiś kran. Przeszedłem spory kawałek i żadnego kranu nie
było za to zrobiło się pochmurnie. Tutaj wszystkie rośliny
dookoła są zabarwione szarym kolorem pyły wulkanicznego, trawa,
liście drzew, ziemniaki dosłownie wszystko. Doszedłem na górę i
tam ukazał mi się wulkan Turrialba na wprost niestety tylko przez
chwilę bo naszły chmury. Postanowione – rozbijam tu dziś namiot
bo widok na wulkan jest idealny stąd i mam nadzieję, że jak nie
dziś to jutro rano będę miał piękny widok prosto z mojego
namiotu. Problemem jest woda także wracam na to gospodarstwo i tam
pytam jednego z mężczyzn gdzie mógłbym nabrać wodę. Pokazuje mi
kran w jakimś magazynie i tam napełniam butelkę. Pozostało mi
podładować baterię do telefonu także w kolejnym magazynie
podłączam telefon. Rozmawiam z tymi facetami i jednego z nich
spytałem czy nie sprzedaliby mi sera bo bułkę mam ale brak co do
niej włożyć. Jeden z nich zaprosił mnie do sibie do domu na obiad
poza tym zaczął padać ulewny deszcz także świetnie się złożyło.
Mój nowy znajomy mieszka tutaj od 4 miesięcy i jak sam się mówi
był uzależniony od narkotyków przez całe życie. Teraz tutaj jest
odseparowany od miasta i jego „pseudo kolegów narkomanów”.
Zachwala strasznie iż tutaj jest cisza i spokój i pracuje sobie w
polu przy uprawie ziemniaków. Dostałem obiadek w postaci ryżu,
fasoli oraz frytek i ukroił mi sera nawet. Powiedział mi iż tutaj
była mleczarnia ale zlikwidowali parę lat temu także sera tu się
w tej okolicy nie dostanie teraz. Trzeba zjechać niżej do kolejnych
gospodarstw. Podziękowałem mu serdecznie za obiadek i podarowany
ser i gdy przestało padać to udałem się ponownie w kierunku tej
góry gdzie mam postawić namiot. Deszcz zmył częściowo szary pył
którymi pokryta była roślinność i ziemniaki i po dotarciu na
miejsce i przekroczeniu drutu kolczastego na zielonym pastwisku
rozbiłem namiot w upragnionym widokowym miejscu. Na razie nic nie
widać bo jest straszna mgła ale jutro mam nadzieję iż będzie
mega widok na aktywny wulkan Turrialba. Po wejściu do namiotu
odczułem zmęczenie po tej całej dzisiejszej wędrówce i jakoś ok
18.00 tuż po zapadnięciu zmroku wlazłem w śpiwór i zapadłem w
taki pół sen bo chyba za wcześnie się położyłem. Ustawiłem
budzik na jutro na godzinę 5:00 rano.
W tym domku spałem!! Kontrola policyjna na dole a ja na górze :) !
Gdy schodziłem na gospodarstwo ponownie wulkan Turrialba wyrzucił masy pyłu
Na gospodarstwie gdzie uprawia się ziemniaki - mój nowy znajomy zaprosił mnie na obiado-kolację
Pamiętny dzień dla Kostaryki tabliczka w chacie gdzie zostało napisane " w czwartek 13 marca 1963 wybuchł wulkan Irazu o godzinie 13:00 "
26 maj 2016 Czwartek
Budzik dzwoni wcześnie
rano, jeszcze przewracam się z boku na bok bo widać, że poza
namiotem ciemno. Gdy zobaczyłem pierwsze światło, usłyszałem też
głosy ludzi. Wstałem i spojrzałem na płótno namiotu które
pokryło się pyłem wulkanicznym!!! Masakra – wulkan ponownie
wybuchł! Najpierw popukałem w namiot aby pył opadł a dopiero
potem otworzyłem namiot. Widok jaki mi się ukazał powalił mnie!
Na wprost mnie i to całkiem blisko wulkan Turrialba wyrzucający
ogromne masy pyłu które lecą w moją stronę! Po prawej stronie
morze chmur na dole i słońce wschodzące nad nimi i obok wulkanu.
Piękniejszego widoku dawno nie widziałem i jestem jednocześnie
zafascynowany jak i wystraszony bo pył zmierza w moim kierunku. Nie
ma czasu na podziwianie teraz tylko trzeba się zbierać i stąd
spierdzielać. Na górze za drutem kolczastym jakiś facet z aparatem
i ze statywem i dużym workiem okrywa aparat i robi zdjęcia i obok
niego ten chłopak co mnie zaprosił wczoraj na obiad. Kręcę film,
robię zdjęcia podziwiając widok i zaczynam szybkie pakowanie moich
rzeczy. Maskę założyłem na twarz bo pył już opada z nieba.
Namiot jest pokryty niesamowitą ilością szarego pyłu
wulkanicznego. Jest tak uwalony, że nadaje się teraz do wypłukania,
co mnie zaskoczyło pozytywnie to pył nie dostał się do środka
namiotu czyli sypialni a tylko pokrył warstwę zewnętrzną czyli
tropik. Po spakowaniu namiotu już plecak mam na plecach założony
okryty pokrowcem przeciwdeszczowym. I teraz w masce szybkim tempem
śmigam stamtąd. Ten fotograf też już pakuje rzeczy do bagażnika
i się zbiera bo szary pył pokrył już całe niebo nad nami, słońca
już nie widać. Ponownie cała roślinność w szarym pyle i to
więcej go niż było wczoraj przed deszczem. Powiedzieli mi ci
ludzie iż wulkan wyrzucił kolejne masy pyłu wczoraj i to ok godz
18:00 gdy ja już zapadłem w ten pół sen. Dobrze w sumie bo i tak
było ciemno to nic bym nie zobaczył i jeszcze bym otworzył namiot
i nawdychał się tego pyłu. Wszędzie śmierdzi siarką a pył mnie
goni, teraz śmigam szybkim chodem w stronę gospodarstwa. Idę na
piechotę bo ta cała ekipa która była tam tym autem nie mogła
mnie zabrać bo nie mieli miejsca w aucie. Dotarłem na gospodarstwo
i ojciec tego chłopaka z wczoraj zaprosił mnie na śniadanie gdzie
mogłem podgrzać sobie moje kanapki i wypić kawę. Telewizor był
włączony i właśnie w wiadomościach nadają o wybuchu wulkanu
Turrialba i o stratach na tutejszych gospodarstwach iż ok 150
gospodarstw jest poszkodowanych. Facet który mnie zaprosił
powiedział, że w sytuacji gdy pył opadnie jeszcze kilka razy to z
ziemniakami można się pożegnać bo obumrą! Po śniadaniu na
zewnątrz domu zaczął opadać już z nieba szary pył wulkaniczny.
Postanawiam iż czas się zbierać stąd i jechać na dół do miasta
także po podziękowaniu za zaproszenie do domu na śniadanie, żegnam
się i idę na drogę główną w celu złapania stopa jakiegoś.
Totalnie nic nie jedzie, po drodze zauważyłem małe gospodarstwo
przy drodze i zapytałem ludzi czy mają może szlauch abym mógł
wypłukać swój namiot cały w pyle który w połączeniu z rosą
gdzie obozowałem zamienił się wulkaniczne szare błoto, ponadto
cały namiot śmierdzi siarką. Przy domku gospodarstwa zastałem
małe dzieci chodzące też w maskach przeciwko pyłowi. Dzieciaki
pomogły mi wypłukać namiot i podarowali mi nawet jedną maskę, bo
ta moja chirurgiczna co mam to się nie nadaje.
poranek i morze chmurr
leci na mnie pył - trzeba się zwijać
kemping na wprost aktywnego wulkanu Turrialba
i o 5 rano wstaje a namiot cały w pyle
wszędzie szaro
tyle pyłu z wybuchającego wulkanu, że już zakryło całe niebo !
dzieci w maskach chroniącymi je przez pyłem wulkanicznym.Gospodarstwo gdzie płukałem mój namiot
jedno z nich znalazło takiego przepięknego chrząszcza
Po wypłukaniu
namiotu podziękowałem i zacząłem wędrówkę drogą w dół bo
żadne auto nie jechało z góry tylko z dołu i to kurzyli tym pyłem
wulkanicznym strasznie bo droga cała pokryta. Dopiero w dole kawał
zatrzymał się pickup i jak się okazało to jeden z pracowników
tego ziemniaczanego gospodarstwa na których przed chwilą byłem.
Zabrałem się z nim i jechaliśmy w stronę miasta Cartago
położonego daleko w dole ale jak zwykle spotkała mnie kolejna nie
planowana przygoda. Mianowicie gdy zjeżdżaliśmy w dół tuż przy
drodze głównej zauważyłem opuszczony ogromny kompleks budynków.
Mój kierowca powiedział mi iż jest to opuszczone sanatorium dla
osób chorych na gruźlice w którym straszy!! Jak chcę to może
mnie tam podwieźć. Od razu pojawił mi się banan na twarzy i
rzekłem „oczywiście muszę to zobaczyć” i odbiliśmy z drogi
głównej do tego opuszczonego sanatorium.
Podjechaliśmy pod bramę
wjazdową i zauważyłem iż tutaj się płaci za wstęp 1200 CRC
czyli ponad 2$ za bilet. Mój kierowca podarował mi 500 CRC także
na połowę biletu już mam. Przyjechaliśmy tutaj wcześnie jeszcze
na długo przed otwarciem. Zapłaciłem za bilet jednemu z
pilnujących tutaj strażników i zostawiłem plecak. Zapytałem
faceta o tutejszą historię ale nie powiedział mi nic ponadto tylko
powiedział iż tutaj było sanatorium dla osób chorych na gruźlicę.
Słyszałem, że jest to
nawiedzone miejsce i tutaj straszy. Z taki informacjami wszedłem do
środka i to na szczęście za dnia. To co potem sprawdziłem na
internecie prezentuje się naprawdę przerażająco. Ponad to była
tutaj ekipa z ghost hunters i rzeczywiście coś nagrała jakieś
głosy.
Oto historia Nawiedzonego
Sanatorium Duran w Kostaryce którą przetłumaczyłem z
Hiszpańskiego na bo na necie w języku Polskim nie ma żadnych informacji:
Sanatorium zostało
wybudowane i ufundowane przez dr. Carlos Durán Cartín którego
córka zachorowała na śmiertelną w tych czasach gruźlicę.
Zrozpaczony doktor szukał ratunku i udał się w tym celu do USA do
Nowego Yorku do sanatorium Loomis prowadzonego przez doktora
Charles'a Loomis'a i po pobycie tak jego córka została wyleczona!
Zrobił notatki, przeprowadził swoje rozeznanie w temacie,
podglądnął jak tam sprawy się mają jakich technik tam używają
i jakiego sprzętu medycznego. Następnie powrócił do Kostaryki i
sam rozpoczął budowę własnego. Sanatorium powstało w 1915r i
wybudowano je w górach na wysokości ponad 2200m niedaleko miasta
Cartago przy drodze prowadzącego na szczyt wulkanu Irazu.
Te centrum pomocy dla
chorych na gruźlicę zostało podzielone na 4 części. Pierwsza dla
kobiet, druga dla mężczyzn, trzecia dla dzieci i ostatnia dla
obcokrajowców. Z tego powodu iż sanatorium było oddalone tak
daleko od innych miast miało własną mleczarnie, produkcję wyrobów
mięsnych i mały sklep. Sanatorium to było jednym z najlepszych w
Całej Ameryce ponieważ miało dobrych specjalistów oraz zostało
usytuowane w takim dobrym miejscu ze świeżym i suchym powietrzem na
wysokości ponad 2200m. Doktorzy i siostry zakonne mieszkały w
budynkach oddalonych od osób chorych na gruźlicę. O życiu sióstr
zakonnych nie wiadomo za wiele bo mieszkały w oddzielnej części
szpitala. Pacjenci którzy trafiali do szpitala byli bardzo dobrze
badani i sprawdzani ale minimalnym okresem na jaki tutaj mogli
pozostać był okres 3 miesięcy. Po tym okresie byli ponownie badani
i oceniani czy mogą opuścić sanatorium czy muszą pozostać. Z
tego powodu wielu z nich czuło się jak więźnie z aspektów
fizycznych i psychologicznych co pozostawiło liczne ślady w ich
psychice.
Szpital ten był w
tamtych czasach jednym z najnowocześniejszych szpitali tego rodzaju
w całej Ameryce Łacińskiej. W latach 1940-1970 po wynalezieniu
antybiotyku na bakterię mycobacterium tuberculosis liczba chorych
spadła niesamowicie. W 1973 roku sanatorium Duran zostaje zamknięte
z powodu wulkanu Irazu która miała miejsce w 1963r.
Taka
jest oficjalna wersja ale czy aby na pewno zamknięto sanatorium z
tego właśnie powodu??
W
szpitalu przybywało ok 300 pacjentów ponadto dochodzi tutaj do
licznych opowieści o tym iż przebywali tutaj nie tylko pacjenci
chorzy na gruźlicę a także chorzy psychicznie, niektórzy
zwariowali na miejscu.
Mało
tego podobno znajdowało się tam małe więzienie a kogo tam
zamykano to chyba wiadomo – tych szalonych ludzi. Zatem przy
chorobie takiej jak gruźlica na pewno zmarło tam wiele osób, wiele
osób cierpiało i umierało w mękach.
Po
wielu latach od zamknięcia szpitala dla chorych na gruźlicę
pojawiają się liczne historie o duchach sióstr zakonnych, chorych
na gruźlicę, córce założyciela chodzącej po dachu budynku,
cieniach przemykających przez korytarze i pojawiające się w
oknach! Duch kobiety wędrującej na zewnątrz budynku. Wiele osób
widziało i słyszało te paranormalne zjawiska a raczej dusze
uwięzione w tym wymiarze na pewno wołające o pomoc. Według mnie
powinno się tam przeprowadzić jakieś specjalne obrzędy i modły w
celu uwolnienia dusz aby powędrowały w stronę światła do innego
wymiaru a nie były kolejnymi straszydłami co napędza energią
takie miejsca poprzez fascynację osób zwiedzających.
Ja
wszedłem i zwiedzałem po kolei opuszczone sanatorium, kręciłem
film z tego wydarzenia oczywiście który jest poniżej. Zdziwiło
mnie to iż mała kaplica została zamknięta i niedostępna dla
zwiedzających. Gdy byłem w środku rzeczywiście poczułem jakąś
dziwną i smutną atmosferę tam panującą. Odchodząca stara farba,
drewniane ściany pomalowane przez wandali, puste pomieszczenia. Brak
jakiegokolwiek ekwipunku, łóżek czy czegokolwiek, po prostu puste
pomieszczenia. Mało tego gdy zwiedzałem sanatorium pył wulkaniczny
opadał z nieba i śmierdziało potężnie siarką. Także zwiedzanie
nawiedzonego sanatorium w niesamowitym klimacie grozy rodem z Silent
Hill. Byłem sam co prawda za dnia ale i tak straszno było.
Nawiedzone sanatorium duran z zewnątrz
bujające się opony - kto na nich siedzi??
sanatorium - widok z okna na strychu
twarze grozy i smutku
podobno byli tu wariaci i walili głową w ścianę
ciemno i straszno na dole
sala kinowa - taaaaak mi się film podobał !! Tylko gdzie projektor i siedzenia....??
panorama - widok z sekcji sypialnej
szpital rodem z Silent Hill
Wrota do piekła czyli witamy w Silent Hill
komuś się zarosło
???????!!!!!
nawiedzone sanatorium, pył wulkaniczny i ja w masce!
płomień wieczności dla ofiar gruźlicy
nie wiem kogo tam zamykali ale nie chciałbyś tam być
lewitacja - poziom grzyb!
Zapraszam
na film o mojej nocy w namiocie koło wybuchającego wulkanu
Turrialba i ucieczce przed pyłem wulkanicznym oraz z nawiedzonego
sanatorium Duran!
Potem
po zwiedzeniu załapałem się na autobusostopa z uczniami którzy
byli na szkolnej wyciecze wraz ze swoimi nauczycielami. Zabrali mnie
spod samego sanatorium aż do miasta Cartago gdzie suszyłem na
fontannie swój mokry namiot który po wypłukaniu i tak jedzie
jeszcze niesamowicie siarką. Znalazłem się na samym placu głównym
gdzie stoi Najważniejsza w Kostaryce Katedra – Katedra w Cartago,
którą zwiedziłem przy okazji. Na zakończenie tej wyprawy
rozpętała się burza i deszcz gdy jechałem z powrotem do stolicy
czyli miasta San Jose. Takiej przygody czyli hattricka jeszcze chyba
nie miałem :) !
a spod samego sanatorium załapałem się na autobusostopa z uczniami
fontanno-suszarka
Katedra w Cartago nr.1 w Kostaryce
Poniżej dwu częściowy film z serii Ghost Hunters Internacional w wersji Angielsko-Hiszpańskiej odnośnie nawiedzonego sanatorium Duran które jest na liście
najbardziej nawiedzonych miejsc w Kostaryce !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz