piątek, 24 czerwca 2016

Nielegalne wejście na zamknięty przez policję wulkan Irazu, Ucieczka przed pyłem wulkanicznym oraz opuszczone i nawiedzone Sanatorium Duran !)


24 maj 2016 Wtorek

Wyruszam z domu Cinthii rano do miasta aby zrobić zakupy na wyprawę. Zabrałem mieloną fasolę zamrożoną także zostało mi zakupić te chrupiące okrągłe nachos,bagietkę, cukier trzcinowy, owsiankę i banany. Kupiłem część w San Jose a potem udałem się na mały dworzec autobusowy gdzie kupiłem bilet do Cartago czyli miasta oddalonego od stolicy Kostaryki jakieś 20km. Tam zapytałem dziewczyny gdzie kupię kolejny autobus który zawiezie mnie do wioski San Juan de Dios na trasie do wulkanu Turrialba. Wskazała mi miejsce skąd odjeżdża autobus, podziękowałem i udałem się najpierw do mercado central aby kupić banany i wróciłem na przystanek. Bilet do tej wioski okazał się za drogi to kupiłem za ponad połowę ceny do miasteczka Tierra Blanca które znajduje się daleko przed tamtą co chciałem jechać. Oczywiście z wioski będę łapał stopa w górę aby dojechać do tej drogi którą mam zamiar przejść 12km pod sam wulkan Turrialba który się uaktywnił 12go maja po ponad 150 latach uśpienia. Wyrzuca on potężne masy pyłu które już dwukrotnie pojawiły się w San Jose. Po dojechaniu do tego miasteczka od razu udałem się na drogę główną w celu łapania stopa. Droga ta prowadzi do Parku Narodowego wulkanu Irazu 3432m i na jego szczyt. Przed wjazdem odbija się w inną drogę po prawej stronie i zgodnie z googlemaps droga prowadzi 12km w stronę tego aktywnego wulkanu Turrialba 3339m wyrzucającego kłęby pyłu. Tam właśnie chcę się udać. Próbuję zatrzymać jakiś samochód jednak nic z tego, idę kawałek w górę i tam dopiero udaje mi się zatrzymać pick-upa facet daleko mnie nie zawozi bo jedyna 2km w górę ponieważ pracuje tam na budowie. Kolejne próby łapania stopa i w końcu jest kolejne auto z dwoma facetami. Zawożą mnie na samą górę i gdy jesteśmy przy te drodze odbijającej w prawo oni powiadamiają mnie iż jadą wyżej na górę wulkanu Irazu. Postanawiam zmienić plany i udać się z nimi ale gdy dojeżdżamy do bramy Parku Narodowego okazuję się iż teren jest zamknięty przez policję i tylko osoby z pozwoleniem mogą się tam przedostać. Okazuję się iż krater wulkanu Irazu został zamknięty z powodu wydobywającego się pyłu z wulkanu Turrialba. Moi kierowcy już zawracają i chcą zjeżdżać na dół ja zaś nie daję za wygraną i postanawiam iż spróbuję się tam jakoś przedostać i mówię im aby się zatrzymali niżej kawałek tak aby mnie Ci policjanci od kontroli nie widzieli. Tutaj się z nimi żegnam nawet dostaję od nich prezent bo 2 solidne kule zielonego!!:D Nie ma co z takim ekwipunkiem można śmigać. Plecak ciężki bo pożyczyłem śpiwór od Cinthii na tą moją wyprawę. Jest tuż obok ścieżka asfaltowa prowadząca w górę i okazuje się iż są tutaj jakieś pola uprawne. Potem podnoszę bramę z drutem kolczastym i wkraczam na pole z uprawą ziemniaków i widać po lewej stronie jakiś dom, mam tylko nadzieję iż mnie nie zauważą. Śmierdzi siarką wszędzie a ponadto cała tutejsza roślinność jest pokryta pyłem wulkanicznym. Docieram do krzaków a raczej gąszczu i przedzieram się na drugą stronę, założyłem maskę chirurgiczną na twarz bo wszystko się pyli z tej roślinności. Doszedłem do małej drogi która prowadzi do tej budki kontrolnej gdzie jest teraz policja. Nie będę ryzykował aby tamtędy wyjść bo mnie zauważą i mam pozamiatane. Postanawiam iż przejdę jakoś przez chaszcze i zaczynam ale jest masakra. Jest tak gęsto w środku iż nie da się prawie chodzić tam, cały czas ocieram się o chaszcze, liany małe mi zaczepiają o plecak do tego stopnia iż muszę iść trochę z nim na kolanach, czołgam się dosłownie, pył leci z drzew w oddali słychać głos z krótkofalówek tych policjantów. Łamię liczne gałęzie i badyle i mam tylko nadzieję iż mnie nie słychać. Dostałem się na dół po tym stromym zejściu przez chaszcze i jestem na takim jakby polu tutaj przechodzi kolejna droga. Jestem cały uwalony pyłem wulkanicznym, spodnie brudne bo na kolanach dotykałem miękkiej mokrej ziemi, trochę pokasłuję o ten pył drażni jakoś trochę płuca rzeczywiście. Biegnę potem z pola szybko aby mnie nie zauważono. Przechodzę przez drogę i jestem ponownie w chaszczach aby wejść na górę. Niestety są one tak gęste iż odpuszczam sobie wędrówkę tam. Wracam na drogę i ukazuje mi się widok na aktywny wulkan Turrialba w oddali i pode mną całe morze chmur – coś przepięknego. Jakby nie było to jestem na wysokości 3200m także dosyć wysoko:). Zastanawiam się co teraz robić bo ta droga na której jestem na wulkan nie prowadzi tylko w dół do jakiś gospodarstw. Wracam w stronę kontroli aby może zapytać jakoś o pozwolenie gdy już się zbliżam do tego domku po prawej zauważam bez asfaltową ścieżkę prowadząca w górę, od razu biegnę szybko aby mnie nie zauważono i idę w górę. Przekraczam bramę i idę zafascynowany że udało mi się nie zauważenie przejść. Problemem jest tylko to iż nie mam wody bo przedzierając się przez te chaszcze gdzieś mi wypadła. Potem u góry zauważam jakieś domki i wita mnie starszy Pan, mówię dzień dobry on mi odpowiada tym samym i pyta mnie czy Ci na dole pozwolili mi wejść? To jestem w dupie teraz, myślę sobie błyskawicznie, zastanawiam się co ten facet tu w ogóle robi myślałem iż nie ma tutaj nikogo poza tym ta góra to nie ta sama z kraterem wulkanu tuż obok który jest zamknięty ale do niego należy. Odpowiadam facetowi „tak pozwolili mi wejść, ponadto jestem wulkanologiem i przyszedłem spędzić tutaj nockę na górze w moim namiocie z widokiem na wulkan Turrialba” Wszystko się zgadza oprócz tych dwóch pierwszych hahaha. On tylko odpowiada mi „ok”. Pytam go o to czy nie ma butelki pustej bo ja moją zgubiłem, dziadek idzie do jakiegoś garażu obok i tam szuka i daje mi po chwili. Jak się okazuje on tutaj mieszka i pilnuje tego terenu. Wchodzę do tego do tego domku i tam napełnia mi butelkę wodą, mało tego dostaję herbatę i mogę sobie przy stole sporządzić kolację z mojego jedzenia które ze sobą zabrałem. Dziadek pozbawiony jest wzroku w prawym oku, wypytałem go co mu się stało to mi powiedział, że podnosił ciężar jakiś i mu tak się od tego stało – masakra! Ładuję baterie do telefonu i aparatu a potem pytam gdzie mógłbym postawić namiot. On mi mówi iż da mi klucze do drugiego domku po drugiej stronie i tam potem idziemy po kolacji i mi otwiera drzwi w dole słychać tych ludzi od kontroli którą udało mi się niezauważenie przejść także oprócz dziadka nikt nie ma pojęcia, że tu jestem. Mogę spać dziś w tym domku tutaj, a jutro z rana on pokaże mi małą ścieżkę z tej góry na której jestem do drogi asfaltowej na wulkan zamknięty i jak powiedział mi przed otwarciem parku i tej kontroli będę mógł tam wejść bo ścieżka wychodzi za kontrolą, a więc będę mógł myknąć sobie do krateru. Widać stąd światła miast położonych w dole i tą budkę strażniczą tak więc staram się nie robić hałasu żadnego. Rozmieściłem matę i śpiwór na jednym ze stołów i potem udałem się do snu bo jutro o godzinie 5 wstaję aby po zjedzeniu śniadania dziadek pokazał mi tą ścieżkę.

pył wulkaniczny, maska, kciuki w górę i jazda na górę zamkniętego wulkanu!

widok na aktywny wulkan Turrialba

ocean chmur pode mną <3!!

Stażnik wulkanu który zaoferował mi herbatę i wspólną rozmowę


25 maj 2016 Środa

Nocka średnio przespana bo jakoś nie mogłem się wyzbyć tego uczucia iż jestem tu nielegalnie i miałem trochę stracha, że ta policja w dole to odkryje i mogę mieć problemy potem. Na szczęście nocka bezproblemowo minęła a gdy wstałem i wyszedłem na zewnątrz zobaczyłem morze chmur pode mną i po lewej wchodzące słońce tuż koło wulkanu Turrialba który wyrzuca chmury pyłu
! Jeden z najpiękniejszych poranków podczas całej mojej podróży. Po spakowaniu moich rzeczy udałem się do domu dziadka, tam zjadłem owsiankę z bananami i potem udaliśmy się razem w dół kawałek i on wskazał mi tą ścieżkę dzięki której mogę iść nad krater wulkanu Irazu jeszcze na długo przed otwarciem Parku co ma miejsce o godzinie 8:30. Nawet gdyby był otwarty to i tak nie mógłbym wejść bo nie mam pozwolenia. Ponad to bilet tutaj kosztuje ok 14 dolarów co jest śmieszne! W całej Kostaryce kasują turystów 8 krotnie niżeli obywateli tego kraju! Jest to czysto turystyczny rasizm. Tutaj do każdego Parku Narodowego Cię kasują tak samo, nie ważne czy jesteś z biedniejszego kraju Europy czyli Polski czy z najbogatszego Norwegii. Tutaj dla nich jesteś turystą wiozącym ze sobą niezliczone ilości $ Amerykańskich. Dla ludzi Kostaryki czy jakiegokolwiek innego kraju Ameryki Łacińskiej jesteś Bogatym Gringo z dolarami! Co za bzdura jaki gringo?? Słowo gringo podobno pochodzi pierwotnie z Meksyku gdy to Amerykanie wjechali do tego kraju a Meksykanie nie chcieli ich na swoich terenach i powiedzieli im „Green – czyli dolary , Go – czyli won mi stąd „ Greengo” i tak powstało potem słowo znane jako Gringo. Każdy gdy Cię widzi jako chłopaka o blond włosach i zielonych oczach mówi „Gringo” i w każdym kraju jakim byś nie był to usłyszysz. Ile to ja razy już się tłumaczyłem, że żadnych Gringo nie jestem a Polakiem z Europy. Dopiero jak ludzie słyszeli Polska to „aaaa Juan Pablo II – czyli Jan Paweł II” albo „Leffandoffski”. Tak czy siak większość ludzi nie ma pojęcia gdzie w ogóle leży Polska a niektórzy nawet twierdzili, że to w Stanach Zjednoczonych jest..... . Ręce mi czasem opadały ale cóż brak edukacji też robi swoje i może nie powinniśmy się tak dziwić bo co my Europejczycy wiemy o Ameryce Łacińskiej ? Kto z nas wie gdzie leży Kostaryka czy Nikaragua albo Honduras? Wydaje mi się iż działa to w obie strony a teraz nawet tego jestem pewien:)

Wracając do wyprawy mianowicie dziadek pokazał mi tą magiczną małą ścieżkę, podziękowałem mu serdecznie i pożegnałem się z nim i zszedłem do asfaltowej drogi głównej. Szybkim chodem do góry i zobaczyłem samochód jadący ale byli w nim pracownicy budowy, pomachałem do nich nikt nie zwrócił na mnie uwagi poza tym mój plecak jest tak duży iż wyglądam rzeczywiście chyba jak jakiś wulkanolog:D. Doszedłem na samą górę i udało mi się dojść do punktu koło potężnych anten gdzie miałem widok na cały krater u dołu, mało tego po prawej stronie widok na aktywny wulkan Turrialba wyrzucający kłęby pyłu a dziś w nocy miała miejsce kolejna erupcja podczas gdy spałem w tym domku. Po raz kolejny udało mi się zdobyć nielegalnie następny szczyt Kostaryki tym razem wulkan Irazu 3432m !! Wcześniej zdobyłem nielegalnie dach tego kraju czyli najwyższy szczyt jakim jest Cerro Chirripo 3820m i można sobie obczaić tą historię z wyprawy tutaj


Oglądam widoki na potężne zielone lasy w dole i miasto San Jose oraz dymiący wulkan Turrialba w oddali. Idę jeszcze do krateru głównego i potem po jego zobaczeniu postanawiam się już udać z powrotem do wyjścia aby zdążyć przed otwarciem Parku Narodowego. Wracam na tą ścieżkę którą pokazał mi ten starszy facet i schodzę tą drogą w dół. Gdy jestem niżej to patrzę a tam robotnicy wstawiają nową bramę gdzie ja wczoraj przechodziłem. Idę pewny siebie mówiąc do nich „pura vida, todo bien – dzień dobry, wszystko w porządku?” oni odpowiadają tym samym i do nich mówię że wulkan ponownie wybuchł wczoraj w nocy oni potakują a potem żeby nie przeciągać to „cieżki plecak mam to będę już się zbierał bo zmęczony jestem” i się żegnam. Nie mogę uwierzyć w to iż nikt się mnie nic nie pytał co ja tutaj robię i żadnych pretensji do mnie nie miał. Teraz pozostało mi tylko przejść tą kontrolę z policją bo droga którą idę wychodzi dokładnie w tym miejscu. Przechodzę potem na asfaltową aby wyglądało to tak iż nią szedłem i podchodzę do policjantki i policjanta idąc w masce bo pyłu jest pełno i mówię „buenos dias - dzień dobry „ odpowiadają mi tym samym i idę już główną drogą w dół. Udało się!!!! Kolejny szczyt zdobyty nielegalnie i nie miałem problemów co najważniejsze! Po raz drugi w Kostaryce taka akcja i po raz drugi sukces :) !!

Nocka w domku do którego klucze dostałem o tego dziadka - strażnika :)

Porankowy widok to jeden z najpiękniejszych jakie widziałem!!


ocean chmur pode mną a nad chmurami wyrzucający kłęby pyły wulkan Turrialba

 
Udało się!!!!! Szczyt wulkanu Irazu 3432m zamkniętego przez policję zdobyty!

Panorama ze szczytu wulkanu Irazu


widok na aktywny Wulkan Turrialba

 




nad kraterem wulkanu Irazu

taaaaaki krater - średnica 1050m , głębokość 300m



Poniżej film z mojej wędrówki na szczyt wulkanu Irazu zamkniętego przez policję:





Po zdobyciu szczytu schodzę następnie drogą w dół bo to nie koniec!! Teraz mam plan aby przedostać się na jedną drogę niżej z której będę mógł rozpocząć wędrówkę w stronę tego aktywnego wulkanu Turrialba wyrzucającego kłęby pyłu wulkanicznego. Gdy schodzę ukazuje się ten właśnie wulkan dymiący i wyrzucający ten pył i to w dużych ilościach. Niżej w dole patrzę na okoliczne pola i jest jakaś droga bez asfaltowa prowadząca na gospodarstwo a za nią widać takie wzgórze zielone i myślę sobie iż mógłby to być idealny punkt do rozbicia namiotu. Jest dopiero godzina 10.00 ale mogę tam sobie przecież spędzić dzień otoczony naturą. Idę na gospodarstwo więc i okazuje się iż tutaj są potężne uprawy ziemniaków. Skończyła mi się woda w butelce a więc pytam pracujących na polu czy nie nalaliby mi wody. Oni jednak nie mają ale polecają udanie mi się tą drogą dalej kawałek i podobno jest tam jakiś kran. Przeszedłem spory kawałek i żadnego kranu nie było za to zrobiło się pochmurnie. Tutaj wszystkie rośliny dookoła są zabarwione szarym kolorem pyły wulkanicznego, trawa, liście drzew, ziemniaki dosłownie wszystko. Doszedłem na górę i tam ukazał mi się wulkan Turrialba na wprost niestety tylko przez chwilę bo naszły chmury. Postanowione – rozbijam tu dziś namiot bo widok na wulkan jest idealny stąd i mam nadzieję, że jak nie dziś to jutro rano będę miał piękny widok prosto z mojego namiotu. Problemem jest woda także wracam na to gospodarstwo i tam pytam jednego z mężczyzn gdzie mógłbym nabrać wodę. Pokazuje mi kran w jakimś magazynie i tam napełniam butelkę. Pozostało mi podładować baterię do telefonu także w kolejnym magazynie podłączam telefon. Rozmawiam z tymi facetami i jednego z nich spytałem czy nie sprzedaliby mi sera bo bułkę mam ale brak co do niej włożyć. Jeden z nich zaprosił mnie do sibie do domu na obiad poza tym zaczął padać ulewny deszcz także świetnie się złożyło. Mój nowy znajomy mieszka tutaj od 4 miesięcy i jak sam się mówi był uzależniony od narkotyków przez całe życie. Teraz tutaj jest odseparowany od miasta i jego „pseudo kolegów narkomanów”. Zachwala strasznie iż tutaj jest cisza i spokój i pracuje sobie w polu przy uprawie ziemniaków. Dostałem obiadek w postaci ryżu, fasoli oraz frytek i ukroił mi sera nawet. Powiedział mi iż tutaj była mleczarnia ale zlikwidowali parę lat temu także sera tu się w tej okolicy nie dostanie teraz. Trzeba zjechać niżej do kolejnych gospodarstw. Podziękowałem mu serdecznie za obiadek i podarowany ser i gdy przestało padać to udałem się ponownie w kierunku tej góry gdzie mam postawić namiot. Deszcz zmył częściowo szary pył którymi pokryta była roślinność i ziemniaki i po dotarciu na miejsce i przekroczeniu drutu kolczastego na zielonym pastwisku rozbiłem namiot w upragnionym widokowym miejscu. Na razie nic nie widać bo jest straszna mgła ale jutro mam nadzieję iż będzie mega widok na aktywny wulkan Turrialba. Po wejściu do namiotu odczułem zmęczenie po tej całej dzisiejszej wędrówce i jakoś ok 18.00 tuż po zapadnięciu zmroku wlazłem w śpiwór i zapadłem w taki pół sen bo chyba za wcześnie się położyłem. Ustawiłem budzik na jutro na godzinę 5:00 rano.

W tym domku spałem!! Kontrola policyjna na dole a ja na górze :) !



Gdy schodziłem na gospodarstwo ponownie wulkan Turrialba wyrzucił masy pyłu
Na gospodarstwie gdzie uprawia się ziemniaki - mój nowy znajomy zaprosił mnie na obiado-kolację


Pamiętny dzień dla Kostaryki tabliczka w chacie gdzie zostało napisane " w czwartek 13 marca 1963 wybuchł wulkan Irazu o godzinie 13:00 " 

26 maj 2016 Czwartek

Budzik dzwoni wcześnie rano, jeszcze przewracam się z boku na bok bo widać, że poza namiotem ciemno. Gdy zobaczyłem pierwsze światło, usłyszałem też głosy ludzi. Wstałem i spojrzałem na płótno namiotu które pokryło się pyłem wulkanicznym!!! Masakra – wulkan ponownie wybuchł! Najpierw popukałem w namiot aby pył opadł a dopiero potem otworzyłem namiot. Widok jaki mi się ukazał powalił mnie! Na wprost mnie i to całkiem blisko wulkan Turrialba wyrzucający ogromne masy pyłu które lecą w moją stronę! Po prawej stronie morze chmur na dole i słońce wschodzące nad nimi i obok wulkanu. Piękniejszego widoku dawno nie widziałem i jestem jednocześnie zafascynowany jak i wystraszony bo pył zmierza w moim kierunku. Nie ma czasu na podziwianie teraz tylko trzeba się zbierać i stąd spierdzielać. Na górze za drutem kolczastym jakiś facet z aparatem i ze statywem i dużym workiem okrywa aparat i robi zdjęcia i obok niego ten chłopak co mnie zaprosił wczoraj na obiad. Kręcę film, robię zdjęcia podziwiając widok i zaczynam szybkie pakowanie moich rzeczy. Maskę założyłem na twarz bo pył już opada z nieba. Namiot jest pokryty niesamowitą ilością szarego pyłu wulkanicznego. Jest tak uwalony, że nadaje się teraz do wypłukania, co mnie zaskoczyło pozytywnie to pył nie dostał się do środka namiotu czyli sypialni a tylko pokrył warstwę zewnętrzną czyli tropik. Po spakowaniu namiotu już plecak mam na plecach założony okryty pokrowcem przeciwdeszczowym. I teraz w masce szybkim tempem śmigam stamtąd. Ten fotograf też już pakuje rzeczy do bagażnika i się zbiera bo szary pył pokrył już całe niebo nad nami, słońca już nie widać. Ponownie cała roślinność w szarym pyle i to więcej go niż było wczoraj przed deszczem. Powiedzieli mi ci ludzie iż wulkan wyrzucił kolejne masy pyłu wczoraj i to ok godz 18:00 gdy ja już zapadłem w ten pół sen. Dobrze w sumie bo i tak było ciemno to nic bym nie zobaczył i jeszcze bym otworzył namiot i nawdychał się tego pyłu. Wszędzie śmierdzi siarką a pył mnie goni, teraz śmigam szybkim chodem w stronę gospodarstwa. Idę na piechotę bo ta cała ekipa która była tam tym autem nie mogła mnie zabrać bo nie mieli miejsca w aucie. Dotarłem na gospodarstwo i ojciec tego chłopaka z wczoraj zaprosił mnie na śniadanie gdzie mogłem podgrzać sobie moje kanapki i wypić kawę. Telewizor był włączony i właśnie w wiadomościach nadają o wybuchu wulkanu Turrialba i o stratach na tutejszych gospodarstwach iż ok 150 gospodarstw jest poszkodowanych. Facet który mnie zaprosił powiedział, że w sytuacji gdy pył opadnie jeszcze kilka razy to z ziemniakami można się pożegnać bo obumrą! Po śniadaniu na zewnątrz domu zaczął opadać już z nieba szary pył wulkaniczny. Postanawiam iż czas się zbierać stąd i jechać na dół do miasta także po podziękowaniu za zaproszenie do domu na śniadanie, żegnam się i idę na drogę główną w celu złapania stopa jakiegoś. Totalnie nic nie jedzie, po drodze zauważyłem małe gospodarstwo przy drodze i zapytałem ludzi czy mają może szlauch abym mógł wypłukać swój namiot cały w pyle który w połączeniu z rosą gdzie obozowałem zamienił się wulkaniczne szare błoto, ponadto cały namiot śmierdzi siarką. Przy domku gospodarstwa zastałem małe dzieci chodzące też w maskach przeciwko pyłowi. Dzieciaki pomogły mi wypłukać namiot i podarowali mi nawet jedną maskę, bo ta moja chirurgiczna co mam to się nie nadaje.

poranek i morze chmurr

leci na mnie pył - trzeba się zwijać


kemping na wprost aktywnego wulkanu Turrialba

i o 5 rano wstaje a namiot cały w pyle


wszędzie szaro

tyle pyłu z wybuchającego wulkanu, że już zakryło całe niebo !




dzieci w maskach chroniącymi je przez pyłem wulkanicznym.Gospodarstwo gdzie płukałem mój namiot
jedno z nich znalazło takiego przepięknego chrząszcza

Po wypłukaniu namiotu podziękowałem i zacząłem wędrówkę drogą w dół bo żadne auto nie jechało z góry tylko z dołu i to kurzyli tym pyłem wulkanicznym strasznie bo droga cała pokryta. Dopiero w dole kawał zatrzymał się pickup i jak się okazało to jeden z pracowników tego ziemniaczanego gospodarstwa na których przed chwilą byłem. Zabrałem się z nim i jechaliśmy w stronę miasta Cartago położonego daleko w dole ale jak zwykle spotkała mnie kolejna nie planowana przygoda. Mianowicie gdy zjeżdżaliśmy w dół tuż przy drodze głównej zauważyłem opuszczony ogromny kompleks budynków. Mój kierowca powiedział mi iż jest to opuszczone sanatorium dla osób chorych na gruźlice w którym straszy!! Jak chcę to może mnie tam podwieźć. Od razu pojawił mi się banan na twarzy i rzekłem „oczywiście muszę to zobaczyć” i odbiliśmy z drogi głównej do tego opuszczonego sanatorium.

Podjechaliśmy pod bramę wjazdową i zauważyłem iż tutaj się płaci za wstęp 1200 CRC czyli ponad 2$ za bilet. Mój kierowca podarował mi 500 CRC także na połowę biletu już mam. Przyjechaliśmy tutaj wcześnie jeszcze na długo przed otwarciem. Zapłaciłem za bilet jednemu z pilnujących tutaj strażników i zostawiłem plecak. Zapytałem faceta o tutejszą historię ale nie powiedział mi nic ponadto tylko powiedział iż tutaj było sanatorium dla osób chorych na gruźlicę.

Słyszałem, że jest to nawiedzone miejsce i tutaj straszy. Z taki informacjami wszedłem do środka i to na szczęście za dnia. To co potem sprawdziłem na internecie prezentuje się naprawdę przerażająco. Ponad to była tutaj ekipa z ghost hunters i rzeczywiście coś nagrała jakieś głosy.

Oto historia Nawiedzonego Sanatorium Duran w Kostaryce którą przetłumaczyłem z Hiszpańskiego na bo na necie w języku Polskim nie ma żadnych informacji:

Sanatorium zostało wybudowane i ufundowane przez dr. Carlos Durán Cartín którego córka zachorowała na śmiertelną w tych czasach gruźlicę. Zrozpaczony doktor szukał ratunku i udał się w tym celu do USA do Nowego Yorku do sanatorium Loomis prowadzonego przez doktora Charles'a Loomis'a i po pobycie tak jego córka została wyleczona! Zrobił notatki, przeprowadził swoje rozeznanie w temacie, podglądnął jak tam sprawy się mają jakich technik tam używają i jakiego sprzętu medycznego. Następnie powrócił do Kostaryki i sam rozpoczął budowę własnego. Sanatorium powstało w 1915r i wybudowano je w górach na wysokości ponad 2200m niedaleko miasta Cartago przy drodze prowadzącego na szczyt wulkanu Irazu.

Te centrum pomocy dla chorych na gruźlicę zostało podzielone na 4 części. Pierwsza dla kobiet, druga dla mężczyzn, trzecia dla dzieci i ostatnia dla obcokrajowców. Z tego powodu iż sanatorium było oddalone tak daleko od innych miast miało własną mleczarnie, produkcję wyrobów mięsnych i mały sklep. Sanatorium to było jednym z najlepszych w Całej Ameryce ponieważ miało dobrych specjalistów oraz zostało usytuowane w takim dobrym miejscu ze świeżym i suchym powietrzem na wysokości ponad 2200m. Doktorzy i siostry zakonne mieszkały w budynkach oddalonych od osób chorych na gruźlicę. O życiu sióstr zakonnych nie wiadomo za wiele bo mieszkały w oddzielnej części szpitala. Pacjenci którzy trafiali do szpitala byli bardzo dobrze badani i sprawdzani ale minimalnym okresem na jaki tutaj mogli pozostać był okres 3 miesięcy. Po tym okresie byli ponownie badani i oceniani czy mogą opuścić sanatorium czy muszą pozostać. Z tego powodu wielu z nich czuło się jak więźnie z aspektów fizycznych i psychologicznych co pozostawiło liczne ślady w ich psychice.

Szpital ten był w tamtych czasach jednym z najnowocześniejszych szpitali tego rodzaju w całej Ameryce Łacińskiej. W latach 1940-1970 po wynalezieniu antybiotyku na bakterię mycobacterium tuberculosis liczba chorych spadła niesamowicie. W 1973 roku sanatorium Duran zostaje zamknięte z powodu wulkanu Irazu która miała miejsce w 1963r.

Taka jest oficjalna wersja ale czy aby na pewno zamknięto sanatorium z tego właśnie powodu??

W szpitalu przybywało ok 300 pacjentów ponadto dochodzi tutaj do licznych opowieści o tym iż przebywali tutaj nie tylko pacjenci chorzy na gruźlicę a także chorzy psychicznie, niektórzy zwariowali na miejscu.

Mało tego podobno znajdowało się tam małe więzienie a kogo tam zamykano to chyba wiadomo – tych szalonych ludzi. Zatem przy chorobie takiej jak gruźlica na pewno zmarło tam wiele osób, wiele osób cierpiało i umierało w mękach.

Po wielu latach od zamknięcia szpitala dla chorych na gruźlicę pojawiają się liczne historie o duchach sióstr zakonnych, chorych na gruźlicę, córce założyciela chodzącej po dachu budynku, cieniach przemykających przez korytarze i pojawiające się w oknach! Duch kobiety wędrującej na zewnątrz budynku. Wiele osób widziało i słyszało te paranormalne zjawiska a raczej dusze uwięzione w tym wymiarze na pewno wołające o pomoc. Według mnie powinno się tam przeprowadzić jakieś specjalne obrzędy i modły w celu uwolnienia dusz aby powędrowały w stronę światła do innego wymiaru a nie były kolejnymi straszydłami co napędza energią takie miejsca poprzez fascynację osób zwiedzających.

Ja wszedłem i zwiedzałem po kolei opuszczone sanatorium, kręciłem film z tego wydarzenia oczywiście który jest poniżej. Zdziwiło mnie to iż mała kaplica została zamknięta i niedostępna dla zwiedzających. Gdy byłem w środku rzeczywiście poczułem jakąś dziwną i smutną atmosferę tam panującą. Odchodząca stara farba, drewniane ściany pomalowane przez wandali, puste pomieszczenia. Brak jakiegokolwiek ekwipunku, łóżek czy czegokolwiek, po prostu puste pomieszczenia. Mało tego gdy zwiedzałem sanatorium pył wulkaniczny opadał z nieba i śmierdziało potężnie siarką. Także zwiedzanie nawiedzonego sanatorium w niesamowitym klimacie grozy rodem z Silent Hill. Byłem sam co prawda za dnia ale i tak straszno było.

Nawiedzone sanatorium duran z zewnątrz

bujające się opony - kto na nich siedzi??




sanatorium - widok z okna na strychu


twarze grozy i smutku



podobno byli tu wariaci i walili głową w ścianę


ciemno i straszno na dole

sala kinowa - taaaaak mi się film podobał !! Tylko gdzie projektor i siedzenia....??


panorama - widok z sekcji sypialnej




szpital rodem z Silent Hill

Wrota do piekła czyli witamy w Silent Hill



komuś się zarosło

???????!!!!!



nawiedzone sanatorium, pył wulkaniczny i ja w masce!




płomień wieczności dla ofiar gruźlicy 

nie wiem kogo tam zamykali ale nie chciałbyś tam być

lewitacja - poziom grzyb!





Zapraszam na film o mojej nocy w namiocie koło wybuchającego wulkanu Turrialba i ucieczce przed pyłem wulkanicznym oraz z nawiedzonego sanatorium Duran!





Potem po zwiedzeniu załapałem się na autobusostopa z uczniami którzy byli na szkolnej wyciecze wraz ze swoimi nauczycielami. Zabrali mnie spod samego sanatorium aż do miasta Cartago gdzie suszyłem na fontannie swój mokry namiot który po wypłukaniu i tak jedzie jeszcze niesamowicie siarką. Znalazłem się na samym placu głównym gdzie stoi Najważniejsza w Kostaryce Katedra – Katedra w Cartago, którą zwiedziłem przy okazji. Na zakończenie tej wyprawy rozpętała się burza i deszcz gdy jechałem z powrotem do stolicy czyli miasta San Jose. Takiej przygody czyli hattricka jeszcze chyba nie miałem :) !

a spod samego sanatorium załapałem się na autobusostopa z uczniami 

fontanno-suszarka

Katedra w Cartago nr.1 w Kostaryce

Poniżej dwu częściowy film z serii Ghost Hunters Internacional w wersji Angielsko-Hiszpańskiej odnośnie nawiedzonego sanatorium Duran które jest na liście najbardziej nawiedzonych miejsc w Kostaryce !




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz