sobota, 22 kwietnia 2017

Samotna Wędrówka przez dżunglę i 3 tygodniowy pobyt w chacie pustelnika:)


"Samotna wędrówka przez dżunglę, Jezus w drzewie, mrówko-strada i kłusownik ptaków "


Powrót na gospodarstwo 21 luty - 11 marzec 2017


Wczoraj zadzwoniłem do Bernala i zapytałem czy mogę przyjechać na gospodarstwo i pobyć z tydzień albo dłużej. Powiedział mi, że nie ma problemu.

Dziś jestem już spakowany, zabieram rzeczy najpotrzebniejsze i ruszam autobusem do centrum miasta. Idę do automercado i kupuję 2 duże bagietki. Tam idę na dworzec do Cartago i jadę. Następnie pozostało mi dokupić prowiant. Prawie 1kg sera kupuję, papaje, sałatę, ryż i fasolę, kokosy. Ruszam do miejsca pracy Bernala gdzie ma mały zakład stolarski, tam biorę od niego klucze od domku na gospodarstwie. Następnie idę na przystanek aby wsiąść w kolejny autobus który zawiezie mnie niedaleko drogi wiodącej ku mojemu miejscu docelowemu. Gdy wysiadam na mostku idę z ciężkim plecakiem i dwoma reklamówkami jedzenia ale jak znalazł jedzie samochód. Udaje mi się złapać stopa i wsiadam na tył. Witają mnie 2 kobiety a mianowicie matka z córką które jadą do góry, mówią że skręcają w prawo zaraz i tylko kawałek mnie mogą podwieźć lecz po chwili widzę, że jadą cały czas prosto. Domyślam się iż postanowiły mnie zawieźć do końca i tak też się dzieje. Podjeżdżamy nad samą rzekę gdzie się z nimi żegnam. Idę nad rzeką po mostku i zaraz po chwili jestem na gospodarstwie. Witam się na ogrodzie z sąsiadem kamacho i jego psiną. Rozpakowuje rzeczy w domku i układam wszystko.

Bernal ma dziś przyjechać ok 19;00 ale oni są pijakami strasznymi także postanawiam, że zrobię kanapki i ruszam na dwudniową wędrówkę w góry. Nie mam zamiaru tutaj słuchać jakiejś muzyki i uczestniczyć w pijackiej imprezie. Takir rzeczy mnie w ogóle nie interesują a na dodatek przyjechałem tu aby odpocząć w naturze i ciszy. Pakuję namiot, śpiwór, kuchenkę, kanapki, papaję i owsiankę. Gdy wychodzę jest godzina 14:40 Następnie zamykam domek i idę w górę. Idę w górę tą ścieżką którą już wcześniej szedłem kawałek. Podobno ciągnie się ona przez góry w dżungli na ponad 25km jak mi powiedziano. Ja wiem już na starcie, że tyle nie przejdę. Kawałek wyżej przekraczam rzekę i tutaj zaczyna się stroma kamienna droga. Idę w górę z ciężkim plecakiem i 4l wody pitnej, sapię niesamowicie bo jestem raczej bez kondycji. Docieram do tego miejsca gdzie pasają się krowy i potem już wkraczam w gęsty las, ptaki śpiewają przepięknie nawet śpiewa taki który wydaje z siebie dziwny metaliczny śpiew.

Słychać też małpy wyjce które wyją gdzieś niedaleko. Wyżej znajduję miejsce z trawką i w miare płaskie także nadawałoby się na kemping. W sumie jeszcze jakieś 40min do zmroku także nie wiem czy jest sens iść dalej bo nie wiem czy pojawi się takie dobre miejsce na obozowanie. Zostawiam plecak i idę w górę sprawdzić jak ma się sytuacja. Wszędzie dookoła stromo i w ostatnim miejscu panuje jakaś dziwna mgła. Poza tym jest za dużo drzew i boje się że może jakieś się połamać i spaść mi na łeb. Wracam na dół do płaskiego miejsca, słucham śpiew metalicznego ptaka a następnie rozbijam namiot. Myję się wodą z butelki i mydłem oczywiście organicznym i świeży i pachnący mogę wejść do namiotu. O dziwo mam zasięg tutaj i dzwoni do mnie Cinthia. Nie ma natomiast zasięgu internetu także tylko mogłem chwilkę pogadać z Cinthią bo powiedziała mi, że zadzwoni om 21.00 ale do tej godziny to ja już zapadłem w sen.


mroczna puszcza 


21 luty 2017 poniedziałek


Budzę się rano w namiocie i robię owsiankę z papają na śniadanie a następnie pakuję wszystko i ruszam z plecakiem w górę. Słucham ponownie metalicznego ptaka, pogoda jest piękna bo widać przebijające się słońce przez ten gąszcz. Mijam jakiś biały krzyż z zawieszonym na nim różańcem także ktoś tu zginął ale nie wiadomo czemu. Może drzewo spadło na głowę czy coś. Kawałek wyżej kamienista droga przechodzi w węższą ścieżkę i tutaj jest ciężko z podejściem bo ścieżka dłuży się zygzakami ale ja znajduję skrót i idę bardzo stromym podejściem przecinając co raz to ścieżkę. Dochodzę do punktu gdzie już nie ma podejścia a zaczyna się wędrówka po płaskim. Są natomiast takie mini bagniska czyli miejsca z błotem gdzie stoi woda i trzeba uważać aby nie wpaść tak więc idę bokiem. Staję na patykach korzeniach i kamieniach. Ścieżka staje się bardzo wąska i już jest pełno roślinności obijającej mi się o nogi także przebieram spodnie na długie i kontynuuję wędrówkę. Jest miejsce z licznymi ptakami i skaczą po drzewach jakieś zwierzęta, niestety ani ich nie widać ani nie słychać. Dalej wyżej znajduję dziwaczne grzyby oraz podziwiam widok bo znalazłem punkt widokowy. Cały czas zielona dżungla także taki widok to rzadkość. Jem kanapkę, relaksuję się i postanawiam że będę wracać. Jest ok 11;40 i ruszam w dół po raz kolejny podziwiając ogromne grube drzewa z lianami nawet w jednym z nich nagle ukazuje mi się mały Jezus.... podchodzę bliżej i widzę , że ktoś włożył w mały otwór obrazek "Jezu ufam Tobie" zafoliowany specjalnie aby woda nie dostała się do środka :). Niżej zauważam szlaki mrówkowe które nazywam mrówko-stradą bo jest ich pełno idą gdzieś migrując przekraczając drogę.

mój kemping w dżungli

śmierć na szlaku dżungli



taaaaakie liany

dzikie rośliny

dziwaczne grzyby

jedyny punkt widokowy

łodyga paproci <3

Jezus w drzewie na szlaku




Idę w dół i po raz kolejny słucham tych metalicznych śpiewów tych ptaków. Nagle zauważam jaką czerwoną małą klatkę na drzewie....patrzę a tam ptak w środku się miota.
Wkurzyłem się z miejsca i postanowiłem, że idę go uwolnić. Zacząłem gadać po Polsku bo kręciłem film... nagle z krzaków koło tej klatki wychodzi facet ja go pytam "que es eso??- co to ma być?" "Porque tienes este pajaro en la caja?? - dlaczego trzymasz tego ptaka w klatce??" " me liberas este pajaro ya ?? Masz mi uwolnić tego ptaka w tej chwili raz dwa!! " facet zabiera klatkę i narzuca na nią jakiś worek w moro i się zawija odwracając plecami do mnie. Pytam "donde se va? Te digo que me liberas este pajaro - a gdzie idziesz? Powiedziałem, że masz mi uwolnić tego ptaka!! " facet znika. Ja czekam chwilę i wbiegam na górkę i faceta w ogóle nie widać. Gdzieś się skrył pomiędzy drzewami. Wołam do niego " donde se fuiste?? Venga aqui con esta caja - a gdzie polazłeś? Chodź no tutaj mi z tą klatką!! " zero odzewu, ni szelestu ni złamania gałęzi. Cały czas kręcę film i mówię po hiszpańsku " proszę bardzo tutaj jest facet i łapie ptaki w dżungli bez pozwolenia zaraz zadzwonimy na policję". Wołam go jeszcze pare razy ale zero odzewu, dalej nie mam zamiar iść bo facet gdzieś się skrył. Wracam na drogę patrzę czy czasem nie wyjdzie ale nie. Zakładam plecak i wkurwiony idę na dół. Ja idę do lasu aby słuchać ptaki i podziwiać i robić im zdjęcia a tu jakiś frajer z klatką będzie mi je łapał.... pp drodze schodzę z workiem plastikowym i zbieram śmieci które zauważam. PROSZĘ WSZYSTKICH JEŚLI KTOŚ IDZIE NA SPACER DO LASU CZY NA JAKĄŚ WYPRAWĘ TO NIECH ZABIERZE ZE SOBĄ NAWET MAŁY WOREK NA ŚMIECI I ZBIERZE ICH TROCHĘ W DRODZĘ POWROTNEJ . Takie czyny na prawdę mogą pomóc oczyścić szlaki i dzikie miejsca którymi wędrujemy. No niestety ale idioci i ignoranci zanieczyszczają takie miejsca nie licząc się z niczym i nikim!!


Schodzę niżej na polanę i akurat dwa piękne dzięcioły ze sobą rozmawiają, śpiewają ze sobą. Jednego tylko widać i dłubie w drzewie i podchodzę bliżej i robię zdjęcia i kręcę film. Cały czas wkurzony tym facetem którym łapał ptaki do klatki. Gdy schodzę niżej zaraz za zakrętem widać zaparkowane czerwone auto tego frajera. Robię zdjęcia numeru rejestracyjnego, marki, nawet jakiś nalepek na szybę. Samochód to stary jeep toyota teraz w razie czego mam dokumentację i wiem kto to. Mam zamiar to gdzieś zgłosić.Wracam już nad rzekę gdzie się zawszę kąpię i tym razem cały spocony idę tam i kąpię się w rzece po ciężkiej wędrówce.
Następnie wracam do domku i potem wieczorem idę rozbić namiot na górę na tym kafelkowanym ranczo gdzie śpię a rankiem ćwiczę jogę.



auto tego kłusownika ptaków

Zapraszam do obejrzenia niesamowitego filmu w wyprawy przez dżunglę pt."Wędrówka przez dziką dżunglę, Jezus w drzewie i kłusownik ptaków"










Kolejne dni oczywiście rutyna czyli pobudka rano po 6.00 wraz ze śpiewem ptaków. Następnie poranna joga w celu dotlenienia organizmu, rozciągnięcia mięśni i co dwa dni ćwiczę troszkę też pompki, bicepsa i przedramię. Następnie chadzam do domku gdzie w jednym z pokoi trzymam swoje rzeczy. Grzeje wodę na owsiankę którą jem z kurkumą, kokosem i papają z pestkami;)
Następni zabieram ręcznik, matę i wodę i idę nad rzekę ok 10;00 rano. Kąpię się w zimnej wodzie w miejscu gdzie woda spływa szybciej i odkryłem super medytację. A mianowicie gdy jestem nago w wodzie to mówię moje intencje w czasie teraźniejszym bo tylko wymawiając je w czasie teraźniejszym wszystkie marzenia i prośby są w stanie się spełnić. Dlaczego ?? Dlatego, że podświadomość naszych umysłów uznaje tylko TERAZ. Podświadomy umysł ma możliwość leczenia traum,lęków, urazów, wybaczać oraz spełniać marzenia. Np. Gdy powiemy czy pomyślimy sobie "dziękuję za to że jestem zdrowy/a , dziękuję za to że jestem na hawajach, dziękuję za to, że mam kupę hajsu" to należy sobie wyobrazić siebie w danej sytuacji podziękować za nią i uśmiechać się tak jakby ona już zaistniała, należy zobaczyć siebie lub inną osobę szczęśliwą i uśmiechniętą, na tej plaży na którą chcemy się udać, trzeba wyobrazić sobie i poczuć ten piasek gorący pod stopami, usłyszeć szum oceanu i poczuć kąpiel.

Wtedy wszystko to o czym sobie pomyślimy jakiekolwiek marzenie OPARTE NA MIŁOŚCI bo nie może nikt przez to cierpieć, płakać, mieć depresję czy umrzeć. Każda pozytywna i miła rzecz jest się w stanie spełnić ale gdy będziemy praktykować to każdego dnia codziennie przez minimum 1-2 h Można i dłużej bo tak na prawdę im dłużej tym szybciej i większa moc tego marzenia dla siebie czy innych.

Ja dla przykładu nad rzeką spędzam om 4-6 godzin i cały czas mówię na głos moje intencje i wyobrażam to sobie. Podczas kąpieli nawet zanurzam głowę w wodzie i wypowiadam słowa pod wodą.

Odkryłem o co chodziło z tym całym chrztem w rzece jordan i naszym katolickim. Chodzi o 4 żywioły jest ziemia, ogień, powietrze i woda. Każdy z nich ma niesamowitą moc. Wszytko posiada energię i możliwość jej przekazywania czy absorbowania. Wykorzystując element wody trzeba to zrobić za pomocą 5go elementu jakim jest MIŁOŚĆ !:) Tak 5ty element to miłość i aktywuje on pozostałe 4 elementy z jakich składa się nasz wszechświat ;) oglądał z Was ktoś film "piaty element"? Jak nie to polecam obejrzeć.

Odnośnie tego całego chrztu to jest jedna wielka ściema teraz. Wcześniej ludzie się cali zanurzali w rzekach i wypowiadali swoje intencje i mogę się założyć iż mówili je też pod wodą! Dlaczego?? Dlatego, że woda ma w miarę dobre rozchodzenie się fal akustycznych, słowa wypowiadane przez nas mają określoną wibrację. Cząstki wody każde nasze słowo w postaci wibracji zapamiętują w swoich krystalicznych strukturach i niosą je dalej do oceanu czy morza, wody te parują tworzą chmury, z chmur pada deszcz, tworzy się rzeka i tak w nieskończoność. A wraz z tym procesem wszystko niesie nasze myśli a szczególnie słowa które mają potężną moc kreacji. Wszyscy dobrze znany przecież "słowo ciałem się stało" wszyscy to znamy a tak naprawę nikt nie wie w większości o w tyn chodzi. Wszystko co wypowiadamy staje się prędzej czy później ciałem - czyli czymś materialnym, rzeczywistością!

Tak więc obmywanie z grzechów w rzecze Jordan działało na tej samej zasadzie osoby zanurzały się w wodzie i wypowiadały rzeczy z których nie były zadowolone, zachowania które im wadziły, złe nawyki i traktowania (grzechy) wypowiadały to do żywej wody która jest w nieustannym ruchu. Dziękowały wodzie, że zmyła z nich wszystko to co złe, dziękowały za marzenia które chcieli spełnić za pewne żeby chleba nigdy nie brakło, był dach nad głową i zdrowie. Dziękowali w czasie teraźniejszym. O tym trzeba pamiętać bo TRYB PROSZENIA na nic się nie zdaje i nie działa praktycznie i w kółko powtarzamy to samo, nic się nie zmienia dalej grzeszymy i chodzimy Kościoła wierząc w to, że jakiś tam ksiądz bardzo często o niepewnej przeszłości nam odpuści grzechy..... jak sam nad tym nie popracujesz w TRYBIE DZIĘKOWANIA i wyobrażania sobie że jesteś czysty i dziękowania za to że nie robisz już danej rzeczy to nikt za ciebie tego nie zrobi. Sorry ale taka jest prawda.... ja sam kiedyś się modliłem, chodziłem przez 23 lata do Kościoła wierząc w te rzeczy które mi WPOJONO za dziecka. Prawda jest taka, że TRYB PROSZENIA NIE DZIAŁAŁ NIGDY bo nie może działać. Dla umysłu istnieje tylko TRYB TERAŹNIEJSZOŚCI I DZIĘKUJĘ ZA.... wtedy gdy dziękujemy i wyobrażamy sobie siebie w danej sytuacji robiąc to godzinami !!! Wtedy zaczynają dziać się prawdziwe cuda! Czego wszystkim wam życzę ! Można wierzyć lub nie w to co piszę ale to są moje własne doświadczenia oparte początkowo na czytaniu książek jeszcze przed tym jak wyruszyłem w podróż, mało tego są to doświadczenia i praktyka tego czym się dowiedziałem lub tego co sam odkryłem. Potwierdzam na własnych praktykach KAŻDE MARZENIE JEST MOŻLIWE I NIE MA RZECZY NIEMOŻLIWYCH ! Wiem co piszę i co mówię ;)dlatego zapraszam wszystkich do zabawy w spełnianie marzeń w TRYBIE TERAZ I DZIĘKUJĘ ;)

Każdego dnia dlatego też rutyna śniadanie, nad rzekę od 10;00 do 14;00, intencje w trybie TERAZ i DZIĘKUJĘ wypowiadane na głos podczas kąpieli i z wodą zanurzoną w wodzie. Następnie na zewnątrz na macie podczas siedzenia cały czas wypowiadam na głos dodatkowo sie zmuszając do śmiechu i radości to jest KLUCZOWE.
Powrót do domu i gotowanie obiadu na żywym ogniu a raczej jego podgrzewanie bo ugotowałem fasoli i ryżu na minimum 5 dni. Kupiłem też jajka od jednej rodziny co tu mieszka i hoduje kury oczywiście organiczne. Kurki sobie chodzą na wolności i dziobią co tam mają do wydziobania. Siedzę pod szkołą i korzystam z internetu jak potrzebuje ale nie spędzam dużo czasu na tym ok godziny tylko.

Każdego wieczora po kolacji jestem w namiocie już ok 19;00 i słucham muzykę do medytacji na otwarcie czakr "YAM, HAM, OM , AUM, " Jeszcze są inne ale na tych 4 czakrach się skupiłem powtarzając tą mantrę do dźwięku mnichów. Wibracja w gardle staje się o wiele wiele bardziej odczuwalna i rezonuje naprawdę mocno. Jest to seria mantr na czakry które należy powtarzać na głos zgodnie z dźwiękiem.

Poniżej daje linka na youtube:


Podczas medytacji nie dość, że powtarzałem najchętniej dźwięki OM i AUM to dodatkowo w myślach cały czas wypowiadałem moje wizualizacje i marzenia w trybie TERAZ I DZIĘKUJĘ. Ta mantra do czakr gdy się ją powtarza pozwala się niesamowicie skupić na jednej lub kilku intencjach - marzeniach bo umysł jest skupiony na powtarzaniu mantry która leci w słuchawkach. Naprawdę super zabawa i oczyszczanie umysłu ze zbędnych śmieci i programowanie marzeń!!

W sobotę przyjechała Cinthia, już się martwiłem, że nie dotrze i coś się stało bo tutaj nie ma od tego mostu w dole zasięgu a więc nie byłem się w stanie skontaktować. Jednak nic się nie stało i przyjechała późno bo po 12;00 i jeszcze auto którym przyjechała autostopem utknęło w rzece i ja to widziałem bo rzeka jest zaraz przed tym miejscem gdzie się znajduje. Przywitaliśmy się gorąco i od razu poszliśmy nad rzekę się wykąpać w zimnej wodzie i pomedytować.
Potem poszliśmy do domku gdzie zjedliśmy obiad a potem poszliśmy w góry w taką jedną trasę co już znałem. Ścieżka okazała się super błotnista a to wszystko przez tych pieprzonych kierowców quadów!! Którzy wracali potem i spotkały się nasze drogi zapytałem ich tylko czy ta ścieżka ma jakieś połączenie z inną powiedzieli że jest ślepa. Daliśmy im przejechać i zaczęliśmy wracać. Wieczorem poszliśmy na rancho gdzie medytowaliśmy i potem do namiotu poszliśmy spać.
W niedzielę kolejnego dnia wstaliśmy rano i zastał nas piękny poranek, także od razu joga z rana i prana ;) ale nie samą praną człowiek żyje także śniadanko owsianeczka z kokosem, kurkumą i papają. Poszliśmy nad rzekę, woda dzisiaj z rana chłodniejsza niż wczoraj ale daliśmy radę ;)
Niestety gdy wróciliśmy do domku okazało się, że przyjechał Bernal z całą ekipą alkusów a sąsiad obok też zaprosił znajomych na pijacką fiestę.
No cóż gdy się zwolniło miejsce na piecu podgrzałem fasolę z ryżem, zrobiłem surówkę i zjedliśmy. Cinthia jutro idzie do pracy także ok 16;00 odprowadziłem ją na mostek przy rzece i tam się pożegnaliśmy. Na szczęście wieczorem impreza ucichła Bernal pojechał z tymi wszystkimi typami a ja mogłem spokojnie medytować i iść spać

przepiękny kwiat

roślina kredka

złapaliśmy patyczaka z Cinthią


Pranie

i kąpiel



Poniedziałek


Wybrałem się dziś do Cartago aby dokupić owoce i warzywa oraz aby odebrać od mamy Cinthii mój dysk twardy i czytnik kart, potem z zakupami udałem się na uniwerek a że mam hasło dostępu i mogę korzystać z kompów z netem światłowodowym to wgrałem filmy na youtube i kopie zrobiłem na dysk w chmurze. Także bardzo produktywnie dzisiaj. Ok 16;00 udałem się na przystanek autobusowy i pojechałem z powrotem i po raz kolejny udało mi się złapać stopa nad samą rzekę z pewnymi osobami co mieszkają w domku niżej. Facet nawet mówił, że był w Polsce za komuny w latach 70. Bardzo się zdziwiłem i zapytałem o powód wizyty a on powiedział, że wybrał się aby kupić maszyny do szycia ubrań ;) od razu pojawił mi się banan na twarzy i powiedziałem, że ja mieszkam właśnie w rejonie który słynął z wyrobu tekstyliów za komuny "Bielbaw i Bieltex " przecież. Finalnie okazało się, że facet nie mógł kupić sprzętu do szycia bo leciał przez USA i tam mu powiedzieli jakieś dziwne rzeczy i zakazali przywozu tych maszyn.... Pieprzony mafijny rząd USA!! Do tej pory wiz dla Polaków nie znieśli !! Po rozmowie pożegnałem się dziękując za rozmowę i autostop.

Cały kolejny tydzień minął tak samo i rutynowo czyli;

6;00 pobudka, joga, ćwiczenia, śniadanie nad rzekę idę pomimo tego, że są chmury i jest zimno i pada. Od 10;00 do om 14;00. Powrót do domku obiadek. Internet pod szkołą. Ok 18:30 -19;00 już w namiocie. Słuchanie mantr i kolejne 2-3 godziny na robieniu wizualizacji i intencji w trybie TERAZ I DZIĘKUJE ZA TO, ŻE......

Mało tego przez ten tydzień miałem sny rodem z incepcji i po przebudzeniu się zacząłem je spisywać. Gdy się chce pamiętać sny to trzeba się rano zmusić do spisywania pierwszego co pamiętamy. Jeśli było więcej niż jeden sen to najpierw zapisać skrót taki tytuł o czym był ale zacząć spisywanie od pierwszego jaki się przyśnił idąc do ostatniego najbardziej świeżego.

Prawdę powiedziawszy takie wyraźne i niesamowite sny a czasem zdarzają mi się prorocze które dzieją się następnego dnia. Pisałem o tym śnie i elektronice poprzednio w poście gdy byli tu moi znajomi z Polski. Sny takie zaczęły mi się tutaj w Kostaryce odkąd zmieniłem jedzenie i jestem ten czas tutaj, słucham muzyki z falami alfa, theta, binaural beats do tego medytacja i joga. Wiadomo gdy byłem w mieście było to bardzo trudno aby coś takiego miało miejsce. Zdarzały się cuda ale raz na jakiś czas przecież jakby co chwilę się działo magicznie to nie byłoby zabawy ;)

7 – 10 marzec 2017 zmiana miejsca obozowania


W niedzielę Bernal powiedział, że chciałby aby domek został opuszczony. Zapewne dlatego, żeby urządzać pijackie spotkania tam. Także w Poniedziałek opuszczam domek Bernala ale nie poddaje się bo chciałem tutaj zostać w naturze do soboty i zostanę, tylko będę musiał kogoś poprosić aby mi przechował jedzenie w postaci ugotowanego ryżu i fasoli oraz, kokosy które kupiłem oraz papaję.
Spakowany z plecakiem zostawiam koledze Bernala z domku obok klucze od domku. Żegnam się z nim i teraz pora na znalezienie kogoś kto mi pomoże. Zaszedłem do jednego z domków koło takich upraw warzyw i tam zapytałem niskiego faceta z wąsem czy nie przechowaliby mi jedzenia i czy nie mógłbym skorzystać z kuchni 2x dziennie aby podgrzać swoje jedzenie. Wytłumaczyłem, że jestem podróżnikiem i że mieszkałem tutaj 2 tygodnie w domku u Bernala. Teraz się przenoszę bo chcę tu zostać do soboty a tym bardziej, że pojechałem po jedzenie w niedziele i zrobiłem zakupy a tu nagle Bernal wyskakuje z tekstem, że trzeba miejscówkę opuścić. Nowo poznani znajomi zgodzili się i powiedzieli, że nie ma problemu. Przyszykowałem sobie obiad tego dnia w ich dużej kuchni, pogadaliśmy i opowiedziałem o podróży. Facet o imieniu Saul mieszka tu z żoną od 3 miesięcy, wcześniej mieszkali w mieście ale się przenieśli tutaj. Spałem w namiocie na górze nad jego gospodarstwem.

Kolejne dni już na spokojnie w nowym miejscu mogłem przechowywać swoje jedzenie i przyrządzić owsiankę z ranka i podgrzać ten ryż, fasolę i zrobić omlet z jajek. Rankami chadzałem nad rzekę się kąpać i medytować a potem ok 14-15 wracałem i szykowałem posiłek. Po obiedzie albo na neta albo rozmawiałem z właścicielami a obóz rozbijałem wcześnie jakoś 18-19. Dlatego, że czekały mnie jeszcze rutynowe ok 2h medytacji które sobie już wcześniej ustaliłem. No i tak jak wcześniej pisałem, sny mam niesamowite i rano po przebudzeniu doskonale wszystko pamiętam i spisuje moje sny dokładnie:)

karmię ptaki

z Franciszkiem

miejsce obozowania

:)


moje nowe miejsce obozowania


pies ucinający sobie drzemkę na kwietniku

mieszkanie moich nowych gospodarzy

gdy byli młodzi i szczupli :D


kemping nad rzeką

gospodarstwo moich nowych znajomych




Zapraszam na film pt. "Samotny 3 tygodniowy pobyt w chacie pustelnika"







11 – 24 marzec 2017 Powrót do miasta San Jose


Dziś wyjeżdżam z tego magicznego miejsca w górach i postanawiam tutaj wrócić. Dziękuję rodzince która przyjęła mnie jak swojego i pomogła mi przechować jedzenie i podgrzewać obiadki i szykować śniadania. Oni wcześnie rano gdzieś pojechali a ja na spokojnie ćwiczyłem najpierw gimnastykę a potem przyrządziłem sobie owsiankę. Spakowałem wszystko i poszedłem w dół drogą na mostek gdzie zatrzymuje się autobus. Autobusem dojechałem do centrum Cartago a potem kolejnym pojechałem do Miasta San Jose a stamtąd od razu do domu Cinthii.

W poniedziałek pojechałem z powrotem do miasta Cartago ale tym razem w celu skorzystania z super szybkiego internetu na uniwersytecie TEC. Tam zająłem się wgrywaniem filmów na youtube itp. Wieczorkiem gdy wracałem to wstąpiłem do takiego sklepu „Flor de cafe” czyli kwiat kawy gdzie sprzedają różne takie rzeczy jak nasiona słonecznika, orzeszki ziemne mielone, sezam, rodzynki itp. Kupiłem tam sezam, paczkę kakao ziaren naturalnych prażonych oraz te orzeszki ziemne. Pojechałem do San Jose i do domu Cinthii i tam czekałem na nią do 20:40 jak wróci z pracy w tym czasie zjadłem super kolację a mianowicie ziarna kakao zagryzane bananem. Potem tego samego wieczora miałem niesamowicie dużo energii. Rozbijam teraz namiot w trochę innym miejscu bo zapytaliśmy takiego ziomka sąsiada bo mają taki jakby teren niczyi z ogrodem i tam pod anteną nadawczą, tam poprosiłem o nocleg na parę dni.

Leczenie zęba :/


Gdy byłem na ulicy to odczułem ból zęba 6tki bo już od 3 miesięcy zrobiła mi się w nim dziura i zwlekałem i teraz coś zaczął pobolewać. Zapytałem Cinthii czy nie zna jakiegoś taniego i dobrego dentysty bo tutaj w Kostaryce opieka medyczna i dentystyczna jest cholernie droga. Cinthia poleciła mi jednego znajomego dentystę co tańczy Capoeira. Dała mi numer, tego samego dnia zadzwoniłem i umówiłem się na wizytę. Potem gdy przyjechałem, powitał mnie młody chłopak w okularach całkiem sympatyczny i zaprosił do gabinetu. Powiedziałem mu o problemie i wskazałem, że to ta górna 6tka po lewej stronie. Zdumiał się, że mam taką dużą dziurę i aby dokładnie zobaczyć co w środku siedzi to zrobił mi mały rentgen i okazało się, że to próchnica się wdała. Powiedział, że sama plomba na nic się nie zda i trzeba będzie podleczyć nerw. Koszt to 100 tysięcy kolonów czyli 709zł! To i tak jest tanio! Powiedział, że plomba kosztuje 20 tysięcy CRC ale za to za samo leczenie nerwu 80 tysięcy CRC bierze. Teraz żałuje, że tyle zwlekałem i można byłoby za plombę zapłacić ok 150zł a tak to tyle hasju! No ale cóż zgodziłem się na jego cennik i przystąpił do działania już pierwszego dnia. Było to wyczyszczenie i włożenie jakiegoś tymczasowego materiału. Powiedział, że może wystąpić infekcja i zapalenie gdyby o tego doszło to mam mu dać znać.

Minęło kolejnych 6 dni od wizyty ja spędziłem je na ulicy dorabiając, rozmawiając z ludźmi a co najważniejsze odkryłem super właściwości 100% ziaren kakao. Naprawdę dają one niesamowitą moc i pojawiają się mi liczne pomysły. Ponad to kakao należy spożywać jako lekarstwo bo do niego też są wskazania i przeciwwskazania z którymi należy się zapoznać. Kakao aby zachowało swoje magiczne i zdrowotne właściwości NIE MOŻE BYĆ spożywane z dodatkiem cukru ani z mlekiem!! Wtedy traci swoje właściwości! Kakao dla sympatyków ziółka zawiera w sobie dawki substancji THC !! Jest generatorem SEROTONINY czyli hormonu szczęścia jakie np. wydzielane jest w stanie zakochania i ogromnego szczęścia i radości. KAKAO czyste i 100% to jeden z najsilniejszych PRZECIWUTLENIACZY ma on go o wiele wiele więcej niż kawa, która dla porównania jest szkodliwa tak naprawdę bo uzależnia i powoduje ciężką chorobę zwaną kofeinozą. Kakao leczy między innymi zespół ADHD czyli nadpobuliwości ruchowej! Pomaga w ponad 100 chorobach!
Wklejam niżej linka na temat kakao !


JEST KAKAO I JEST MOC!! hehe :)
Co więcej nasiliły mi się sny rodem z filmu Incepcja, Pamiętam wszystko z najdrobniejszymi szczegółami. Gdy spałem ostatnio w namiocie tutaj w mieście koło domu Cinthii i śnił mi się niesamowity sen!


Zapraszam do przeczytania poniżej:

Dzierżoniów, os. Różane i papierowy samolot”
Witajcie. Dziś Niedziela i dokładnie tej nocy przyśnił mi się niesamowity Sen, który pamiętam ze wszystkimi szczegółami i detalami. Sen niczym z Incepcji którym chciałem się z Wami podzielić:)

W moim Śnie Pojawił dziadek z ulicy ok 65 lat, lekko łysy i z lekkim zarostem. Pojawił jako profesor i kazał pisać jakieś wypracowanie na papierze. Wszyscy siedzieliśmy w ławkach na zewnątrz na otwartym Terenie. Ja jako jedyny pisałem na klawiaturze która mi zapisywała wyrazy w swojej elektronicznej pamięci sd, dziwne bo nie było monitora. Zaraz pojawili się piszący też test moi znajomi z okresu liceum i gimnazjum Michał W. ,Łukasz H. ,Daria K., Kamil N
Michał Alkus (bez obrazy) mnie skrytykował pytając czemu nie piszę na papierze wypracowania? Ja powiedziałem bo nie chce mi się pisać na papierze i wole na klawiaturze. Potem ten facet to zauważył i też zapytał i powiedział mi "dlaczego piszesz na klawiaturze?"to nie szkoła z USA " ja powiedziałem, że mi tak wygodniej a poza tym skłamałem, że palec mnie boli. On zaczął narzekać to ja już lekko zdenerwowany mu powiedziałem, że napiszę na klawiaturze a potem mu to wydrukuje aby miał na papierze ale pokazałem jeszcze na koleżankę która pisała z lewej strony a była to Daria K. która wyglądała mi na smutną bo miała właśnie skaleczony palec i miała trudności z pisaniem. Byłem oburzony i w jej imieniu i przekazałem facetowi, że powinniśmy pisać na klawiaturze.
Następnie po skończeniu pisania wszyscy wracaliśmy ze szkoły i krytykowaliśmy dziadka ja mówiłem to w sposób spokojny tak aby nie przeklinać i nikogo nie wyzywać, Kamil N. za to był pod jarany i coś tam go wyzywał za to;) ja powiedziałem do niego aby się uciszył bo dziadek jest za plecami. Potem przechodziłem z kolegą a był to Łukasz H. Przechodziliśmy przez tunel pod moim blokiem na os. Różanym i tam się na chwilę zatrzymałem i coś zacząłem mu tłumaczyć o mocach, przemieniłem się w papierowy samolocik w tym tunelu, zacząłem lecieć ku górze, była noc z gwiazdami, momentalnie przyśpieszyłem nad blokami punktowcami i kawałek wyżej przemieniłem się w prawdziwy samolot który już było słychać i potem odrzutową mocą przyśpieszyłem i po raz ostatni się przemieniłem w statek kosmiczny super szybki i zniknąłem pomiędzy gwiazdami. Było to dziwne ale patrzyłem na to z punktu ziemi i chyba oczami Łukasza. Zauważyłem, że gdy udałem się do tych gwiazd to byłem takim samym światełkiem jak one potem na chwilę zniknąłem a następnie rozbłysnąłem takim ogromnym i dużym światłem jak supernova, światło było czerwonawe, duże i pulsujące. Potem z czasem się trochę zmniejszyło i tam pozostało jako gwiazda o kolorze czerwono-pomarańczowym. Wiedziałem, że ponownie jestem przy Łukaszu koło tego tunelu, działo się tak jakbym to wszystko kontrolował, mój sen i to o czym sobie pomyślałem momentalnie się działo! Pokazałem mu moje moce kreacji!! Następnie pojawiło się niebezpieczeństwo bo oderwałem się od ziemi i zacząłem lecieć nad osiedlem różanym dokładnie w miejscu gdzie jest to boisko pomiędzy biedronką, parkingiem a placem zabaw i butikami. Niestety były tam jakieś ogrodzenia wysokie z kablami elektrycznymi i gdy leciałem to kable mnie dotknęły i poraziły prądem i to bardzo mocno. Raziły mnie jakoś kilka sekund a ja przemieszczałem się uciekając ale potem opadłem na ziemię bo wyssały, ze mnie całą energię i poturlałem się do miejsca gdzie były spalone te takie pręciki od żarówek ale były one ogromne i grube, spiralne o kolorze szarym. Nie byłem poparzony czy coś tylko tak jak zawsze nic mi nie było gdy dotykam kabli które mnie ograniczają. Gdy mnie poraziło prądem to czułem ten ból.
Potem przyszedł Łukasz H. i podniósł mnie z ziemi i powiedział coś pokrzepiającego, że te spalone końcówki od żarówek wcale nie są złe i teraz gdy jestem bez energii gdy je będę dotykał one są jak węgiel i ponownie się naładuje energią. Oni nie wiedzieli o mocach jakie posiadam, lecz po mimo to starałem się wyjaśnić. Powiedziałem im co nieco na temat kryształów i ametystu pokazując swój. O dziwo wszyscy słuchali uważnie co mam do powiedzenia i w tym momencie mój SEN SIĘ SKOŃCZYŁ.


Teraz dopiero sobie przypomniałem jak byłem dzieckiem i mieszkałem na os. Różanym w Dzierżoniowie to mama nauczyła mnie robić papierowe samoloty które puszczałem na podwórku i często też z balkonu. Wychodziłem na podwórko i puszczałem je i chciałem aby leciały jak najpiękniej, jak najdłużej i jak najwyżej. Zawsze tą zabawą fascynowałem się najlepiej sam bo mogłem się w pełni skoncentrować i obserwować jak ten samolot leci unoszony powiewami wiatru. Widziałem jak leci on czasem bardzo ładnie i wysoko i zawsze miałem nadzieję, że nie spadnie tylko poleci z wiatrem wyżej i wyżej i nigdy nie spadnie a po prostu odleci stąd w nieznane!!
Może niektórzy z Was co to czytają pamięta mnie na podwórku puszczającym te samoloty. Nikt tego praktycznie ze mną nie robił bo uważał to za zabawę pozbawioną sensu parę razy trafił się ktoś kto brał w tym udział chyba Wojtek Ś. I chyba Patrycja i parę innych osób. Gdy byliśmy dziećmi wszystko było łatwe o proste a my żyliśmy marzeniami i cieszyliśmy się prostymi rzeczami. Teraz już wiem....... aby stąd odlecieć musimy stać się ponownie jak dzieci, niewinni i bez skazy, czyści i pełni miłości i szacunku i cieszyć się tym co dawało nam radość gdy byliśmy mali. Przypomnij sobie siebie gdy byłeś dzieckiem i znajdź w pamięci to co dawało ci największą frajdę a może było to zwykłe grzebanie patykiem w piasku? A może zabawa w chowanego? Może puszczanie baniek czy jazda na rolkach czy na desce? Musimy być dziećmi nie skażonymi przez społeczeństwo i pozwalać naszym własnym aby nigdy nie dorastały (wewnętrznie) aby nigdy nir wyzbyły się tej dziecinnej i ogromnej miłości którą mają w swoich sercach. Bo serce, miłość, wyobraźnia i czystość to te moce dzięki którym będziesz w stanie oderwać się od ziemi i odlecieć tak jak ten papierowy samolocik, odlecieć wyżej i wyżej a w końcu znikając pomiędzy gwiazdami udać się do Domu.......
Pamiętasz gdy byłeś dzieckiem? Bardzo ulegałeś wpływom innych osób! Pamiętaj nigdy nie daj się zmanipulować i abyś robił to co inni ci narzucają i na siłę wciskają!!
Nie rób tego czego nie chcesz robić! Należy też pamiętać, że dzieci są bardzo podatne na wpływy innych i albo jesteś dzieckiem które urodziło się pośród wilków i wychowuje się wraz z wilkami i ciągle szczerzy zęby, walczy z innymi samcami alfa o przetrwanie i samice i wyje głośno w nocy rozpaczając nad porażką i ponownie nawołuje innych do walki.
Lub jesteś jak dziecko które wychowuje się wraz z motylami, jest piękne, kolorowe, cieszy się życiem i lata gdzie chce, z kim chce i jest wolne! A potem udaje się co raz wyżej i wyżej i odlatuje! Tak samo jak papierowe samoloty!
Chciałem tutaj na końcu podziękować bardzo bardzo i z całego serca mojej kochanej Mamie, bo to ona nauczyła mnie właśnie robić te papierowe samoloty :*:*
Ps. Mam nadzieję, że niektórzy z Was załapali o co mi chodzi i nie traktują tego jak jakąś fantazję czy niestworzone rzeczy. PISAĆ KTO Z WAS TEŻ PAMIĘTA PUSZCZANIE PAPIEROWYCH SAMOLOTÓW NA OSIEDLU:D??? UDOSTĘPNIJ I PUŚĆ PAPIEROWY SAMOLOT DALEJ



Wracając do spraw mojego zęba to 2 dni przed kolejną wizytą u dentysty jakoś policzki mi się rozgrzały i w przed dzień wizyty zaczął mnie boleć. Napisałem do mojego dentysty, że coś jest nie tak. Powiedział mi żebym dziś przyjechał to da mi antybiotyk bo wdała się infekcja. Ja się przeraziłem bo nie biorę antybiotyków i żadnych chemicznych środków farmakologicznych ale na ratunek przychodzi KURKUMA!

To już po raz kolejny gdy mogę potwierdzić jej cudowne działanie! Tym razem było tak:
Poszedłem na ten lokalny targ i kupiłem Kurkumę w proszku 100g, Imbir w proszku 100g oraz czosnek w proszku 100g, wsypałem do butelki po trochę każdego z osobna i zmieszałem z wodą oraz cytryną. Zamieszałem porządnie i zacząłem pić! Wypiłem prawie 1l tej mieszanki. Co się stało? Za godzinę byłem w gabinecie dentystycznym i tam dentysta zrobił swoje i powiedział abym kupił antybiotyk. Ja kupiłem ale nie brałem go bo przecież ten zasrane antybiotyki działają dopiero jakoś po 3 dniach poza tym nie będę się faszerował lekami. Za kolejne 2h godziny już nie czułem bólu zęba!! KURKUMA która jest najmocniejszym naturalnym antybiotykiem zrobiła swoje!! Po 3h od wypicia mojej mikstury zniknęła miejscowa gorączka z policzków oraz ból prawie całkowicie ustąpił! Kolejnego dnia, po bólu zęba nie został ślad a dentysta wysłał mi wiadomość i jak tam?? Powiedziałem, że wszystko super i mogę czekąć na kolejną wizytę za parę dni! Dentysta jednak nie znał prawdy, że to kuruma, imbir i woda z cytryną którą sobie sporządzam i piję przynajmniej litr albo 2 dziennie mnie uzdrowiła! Polecam wszystkim KURKUMĘ na wszelkiego rodzaje zapalenia, przeziębienia itp. Kurkuma zwiększa działanie jeśli jest łączona z czymś pikantnym np. imbirem, pieprzem, czili oraz gdy jest spożywana z odrobiną oleju wchłania się w 100% do organizmu! 3 godziny i zapalenie zęba zniknęło!! Tak samo było z przeziębieniem które miałem jakiś rok temu chyba co zaczęło mnie gardło mnie boleć w nocy to zaraz z samego rana do apteki po witaminę C (ważne żeby w składzie miała ASKORBINIAN SODU ) bo kwas askorbinowy to się do niczego nie nadaje. Musi być ASKORBINIAN SODU lub witamina C L-lewo skrętna! Zgodnie z zaleceniami Jerzego Zięby który robi rewolucję w Polce medycyną naturalną i zasłynął z książki „Ukryte terapie” można też wyszukać na youtube „Jerzy zięba – ukryte terapie”

Także podsumowując! Polaku lecz się sam, domowymi metodami bo natura nam dała roślinność która jest w stanie uleczyć każdą jednostkę chorobową!! Tak! Nawet raka, HIV czy AIDS !

Przez okres tych dni piłem mój super napój izotoniczny woda z solą himalajską, cytryna, kurkuma i imbir w tym ważne jest aby porcja imbiru była 2krotnie lub 3krotnie większa niż kurkumy. Jeśli nasypiemy kurkumy więcej będzie gorzko i niesmacznie. Napój tak przyrządzony jest smaczny i kwaśnawy i lekko pikanty! Majstersztyk! Piłem napój przez około 6 dni. Do dentysty pojechałem na spotkanie i powiedział, że sytuacja super się ma, zapalenia nie ma, infekcji nie ma! Myślał, że brałem antybiotyk w pastylkach który mi przepisał. O nie nie!! Brałem antybiotyk ale najlepszy na świecie i naturalny który mi w 3 godziny gorączkę wyleczył!! Dentysta oczywiście w przekonaniu, że ja pastylki :). Ucieszony, że wszystko Git przystąpił do pracy nad zębem i powiedział, że jeszcze następna wizyta w następnym tygodniu i kończy i ząbek będzie jak nowy:D