Postanowiłem, że pojadę
gdzieś autostopem na Wielkanoc i wybrałem miejsce niedaleko
miasteczka Orotina koło tej ekologicznej wioski gdzie byłem
dokładnie rok temu. W tym celu zrobiłem ponownie zakupy oczywiście
owsianka, 100% gorzkie ziarna kakao, kurkuma i imbir to teraz moje
podstawowe zaopatrzenie. Kupiłem jeszcze sezam, zabrałem ryż
brązowy i soczewicę. Sól Himalajska bez toksycznego fluoru to
podstawa no i jako pasta do zębów.
Wracając do mojej
wyprawy to zaopatrzony w potrzebne rzeczy w czwartek przed wielkim
Piątkiem wybrałem się na dworzec autobusowy skąd pojechałem do
miasteczka Atenas. Dojechałem tam przez samym zmrokiem także
rozpocząłem poszukiwania miejsca na kemping. Sprawdziłem na mapach
google miejsce które wyglądało na mapie na puste miejsce bez
żadnych budynków i takich rzeczy. Poszedłem tam i przekroczyłem
drogę koło cmentarza. Gdy doszedłem do końca uliczki okazało
się, że nie ma przejścia. Wkurzyłem się i zawróciłem kawałek
i zauważyłem jakiś ogród, małe dziecko z domu widziało mnie jak
wchodzę na jakiś prywatny teren i powiedziało to do ojca. Ja
usłyszałem to i wkurzyłem się na dziecko szybko myknąłem za
drzewami. Byłem na jakimś dużym ogrodzie. Po prawej stronie
światła od domku, jakieś psy zaczęły szczekać. Było już
ciemno także na ogrodzie nie widział mnie nikt. Poszedłem kawałek
dalej i przekroczyłem jakiś mały strumyk i doszedłem do drutu
kolczastego. Przekroczyłem go i zsunąłem się ze skarpy po ziemi
jakieś dwa metry. Psy szczekały za mną także bałem się żeby
czasem mnie nie ugryzły. Okazało się, że ten teren który
widziałem na mapie to teren z jakąś drogą i małym rondem na
końcu z palmami. Teren przygotowany do sprzedaży działek. Miałem
rozbić namiot tutaj koło palm ale poszedłem dalej w głąb i
czułem się bezpiecznie już bo wyszedłem z prywatnego terenu
posiadłości a więc nikt tu nie mieszka. Rozbiłem namiot zaraz za
małą palmą koło zarośli. Nagle usłyszałem, że coś zsunęło
się z drzewa. Zapaliłem latarkę i zauważyłem pancernika!!
Pobiegł w stronę zarośli i gdzieś w nich zniknął. Ten teren
tutaj jest bardziej tropikalny i ciepły co się wyraźnie czuje.
Także nie chciałem wchodzić w te rośliny z obawy przed wężami.
Miejsce jak widać po raz
kolejny ogarnąłem perfekcyjne na nocleg i to tylko dzięki
zobaczeniu mapy z satelity które właśnie wyglądało na nie
zamieszkane.
Wielki Piątek 2017 - Wielki wybuch wulkanu
Poas!!
Nocka przespana
idealnie!! Obudziłem się w namiocie na terenie budowy i powitały
mnie zielone zarośla, rośliny a mało tego tukany. Szukałem
pancerinka ale niestety nie znalazłem ale za to na drzewie
zobaczyłem coś niesamowitego! Patrzę na drzewo i widzę coś potem
zacząłem filmować i okazało się, że jest to Leniwiec skulony i
śpiący i bujający się na drzewie! Następnie poszedłem z
plecakiem odkyrwać ten teren i okazał się całkiem spory. Mało
tego zauważyłem drzewo na którym siedziała cała masa kolorowych,
pięknych tukanów!! Udało mi się je sfilmować i zrobić zdjęcia,
byłem zachwycony ale to co stało się zaraz potem dosłownie
zaparło mi dech w piersiach!! Zauważyłem w oddali przepotężną
erupcję wulkanu Poas (gdy filmowałem myślałem że to ponownie
wulkan Turialba) Potężne ilości pyłu wulkanicznego unosiły się
w górę. Widok był nieziemski!! Takiego czegoś jeszcze nie
widziałem! Następnie poszedłem dalej Zaroślami i odkrywałem te
tereny. Doszedłem do pastwiska z kozami potem mogłem wejść na ten
teren i porozmawiać z pastuchem który powiedział, że sprzedaje
tutaj właściciel mleko od kóz, poszedłem więc do jego domu i
powiedział mi, że aktualnie nie ma ale jak przyjdę po niedzieli to
będzie mleko i nawet podaruje mi parę litrów za darmo:)
Wyruszyłem dalej idąc
do drogi głównej aby łapać stopa ale zatrzymałem się aby zjeść
w końcu śniadanie i opowiedziałem również ciekawostkę o
nosorożcach i o moich butach.
Pierwszy nocleg - opuszczona budowa ale widoki zajebiste!
tu spałem
zaraz przy krzakach z pancernikami
i drzewie ze śpiącym leniwcem
najpiękniejsze tukany na świecie
no i stało się byłem świadkiem przepotężnej erupcji wulkanu Poas
POTĘGA!!
opadający pył
Zapraszam do obejrzenia filmu z tych niesamowitych
wydarzeń poniżej:
Następnie po śniadaniu
wyruszyłem do drogi głównej aby łapać stopa, ustawiłem się w
cieniu i dopiero po jakimś czasie zatrzymał się samochód. Było
to auto 4x4 a w nim rodzinka mąż z żoną oraz ich córka z
chłopakiem na tyle gdzie usiadłem. Zacząłem im opowiadać
historię o sobie i o mojej podróży. Powiedziałem, że jadę nad
rzekę niedaleko miasteczka San Mateo. Oni powiedzieli mi, że
również wybierają się nad rzekę! Hehe od razu się ucieszyłem i
zapytałem czy chcą abym pokazał im to miejsce nad rzeką gdzie
byłem rok temu koło ekologicznej wioski. Uśmiechnęli się i
powiedzieli, że tak. Pojechaliśmy więc drogą którą im wskazałem
i okazała się dość wyboista ale oczywiście samochód z napędem
4x4 dał radę. Dojechaliśmy do miejsca przy samej ekologicznej
wiosce gdzie byłem rok temu. Zaparkowaliśmy Auto i zabrawszy z
niego rzeczy poszliśmy nad rzekę. Było tam tyle typa, że nie
mogłem w to uwierzyć zapomniałem, że wszyscy Kostarykanie w
Wielkanoc biorą wolne i jadą na plażę, nie spodziewałem się, że
to samo będzie dotyczyć rzek, jednakże nic straconego,
zaprowadziłem moich nowych znajomych w górę rzeki w magiczne
miejsce z wodospadem!! Nikogo tam nie było totalnie, usiedliśmy i
zaprosili mnie do zjedzenia przekąsek. Kolega miał ze sobą kamerkę
gopro hero 3+ i mi ją pożyczył i mogłem filmować cały ten teren
oraz kręcić film pod wodospadem i pod wodą!! To pierwszy raz gdy
pożyczono mi gopro! Załapałem zajawkę i cieszyłem się
możliwością filmowania bez obawy o bezpieczeństwo uszkodzenia
sprzętu. Potem po na cieszeniu się tym magicznym miejscem,
zebraliśmy się i oni chcieli pojechać dalej do rzeki nad którą
jechali pierwotnie. Zapytali czy chcę jechać z nimi. Powiedziałem,
że oczywiście bo zawsze ogarnąć nowe miejsce to jest to.
Jechaliśmy więc w kierunku tej rzeki, po drodze zatrzymaliśmy się
i zebrałem owoce nerkowca. Następnie dojechaliśmy do jakiegoś
mostu skąd rozpoczęliśmy wędrówkę w górę rzeki tutaj to samo
tłumy ludzi się kąpiące. Kolega powiedział mi, że to miejsce do
którego idziemy rozwala system!! Jest tam jakieś miejsce gdzie
rzeka jest głęboka i można skakać do wody ze skał. Szliśmy po
kamieniach aby dojść tam, musiałem w pewnym momencie ściągnąć
buty też aby przekroczyć rzekę. Rodzice mojej znajomej zostali
niżej a ja wraz z moją koleżanką i jej chłopakiem
kontynuowaliśmy wędrówkę po kamieniach i stromym zboczu. W końcu
doszliśmy do niesamowitego miejsca. Quancho powiedział mi, że
rzeka tutaj ma miejsce ok 8 metrów głębokości. Nie ma tu nikogo!!
Totalnie miejscówka tak jak powiedział rozwala system! Po raz
kolejny pożyczył mi kamerkę gopro i skoczyłem ze skały z niżej
półki a potem na sam koniec z ok 10metrów!! Wszystko nakręciłem
kamerką, mało tego nurkowałem w głąb rzeki aby sprawdzić
głębokość i udało mi się dotrzeć do dna! Wszystko pięknie
udokumentowane i nagrane. Cieszyłem się niesamowicie i powiedziałem
im też historię jak to gdy byłem młodszy jak to z Remikiem i
kolegami z gimnazjum jeździliśmy na rowerach do Chwałkowa na
kamieniołomy i tam skakaliśmy z potężnych skał!! To były
czasy!! Pozdrowionka dla wszystkich z gimnazjum gminnego dla moich
nauczycieli. Pozdrowionka szczególnie tych co jeździli na rowerowe
wyprawy z Bratem tutaj przede wszystkim dla Marty, Damiana, Andrzeja
dla Brata też :). Chwałków to były czasy gdzie się jechało pod
Ślężę na rowerach całą ekipą i tam się kąpało na
kamieniołomach. Pamiętam jak nie tylko na rowerach się jechało
ale też samochodem z Bratem i jego Fiatem:D Nawet był obóz raz na
Chwałkowie pamiętam ale to było na drugim kamieniołomie z tą
krystalicznie czystą wodą. Ewka, Damian, Marta, Karolina i Kami z
tego co pamiętam.
Skacząc z tej skały z
kamerką gopro wspomnienia wróciły. Potem moi znajomi zbierali się
przed zmrokiem, mało tego obiecali mi że filmy które nakręciłem
kamerką gopro mi prześlą nawet w tą niedzielę. Ponad to
zaprosili mnie do ich domu w razie jakbym wracał to stolicy
Kostaryki czyli miasta San Jose mam nocleg. Pożegnałem się moimi
nowymi znajomymi. Pływałem jeszcze trochę czasu w wodzie. Potem
gdy wyszedłem zauważyłem, że mam pełno kleszczy w różnych
miejscach!! Naliczyłem ich chyba 10!! To wszystko przez to, że
chodziłem po tym terenie budowy w krótkich spodenkach a było tam
mnóstwo trawy. Usiałem na kamieniach i zacząłem je wyciągać
obcinaczem do paznokci i wychodziły bez problemu. Odkaziłem miejsca
wodą utlenioną również. Następnie wieczorem w nocy na skale
zobaczyłem całe stado nietoperzy oraz obserwowałem rybki. Robiłem
też zdjęcia nocne. Potem udało mi się znaleźć miejsce przy
samej rzece na płaskiej skale postawiłem namiot. Było to jedyne
miejsce gdzie było płasko.
potężne bambusowe drzewa
???
znalazłem pastwisko kóz
i mogłem nawet na nie wejść i zapytać gospodarza o mleko
"Nie kracz jak ta wrona i daj innym żyć, bądź dobry i wyrozumiały bo i tak wszyscy pójdziemy do gwiazd"
drzewo życia
kaktusowe ogrodzenie!!:D
piękne widoki
i moi nowi znajomi którzy zaoferowali mnie podwózkę autostopem
Dzikie miejsce z magiczną rzeką gdzie skakałem ze skał
Istoty światła na skalnej półce na prawo
ET i gwiazdy
Poniżej druga część filmu z Wielkiego piątku:
Wielka Sobota – Jezus chodzi i biega po wodzie!!
Dziś obudziłem się w
namiocie zaraz przy samej rzece i po otworzeniu namiotu ukazały mi
się te niesamowite jaszczurki Jezusa Chrystusa siedzące na skałach,
gdy otworzyłem namiot przepłoszyły się trochę. Podziałem
poranne widoki niesamowitego miejsca nad tropikalną rzeką. Tutaj
już o wiele bardziej gorąco niż w San Jose. Dziś poranna
medytacja i joga jak już od dłuższego czasu zawsze gdy jestem w
naturze. Postanowiłem, że dziś będę też obserwował jaszczurki
biegające po wodzie, zbliżał się do nich i robił im zdjęcia co
wcale do łatwych nie należy. Udało mi się jednak zrobić kilka
zdjęć z niesamowitymi momentami gdy biegną po wodzie. Posiłek jak
codziennie rano owsianka, potem na obiad soczewica z ryżem i kurkumą
oraz imbirem. Totalny relaks, mało tego rankiem pływałem w tej
rzece sobie oraz skakałem ponownie ze skał. Spędziłem tutaj całą
sobotę relaksując się totalnie. W Niedzielę postanowiłem, że
ruszam z tego miejsca i jadę w kierunku miasteczka Atenas bo tak w
ogóle gdy tam byłem na plantacji pomarańczy to zostawiłem mój
nóż. Muszę jechać i go odzyskać jeśli tam jeszcze jest.
Zebrałem się w niedzielę i ok południa zacząłem iść w dół
rzeki i zobaczyłem potem również, że ludzie zostawili jakieś
śmieci przy rzece. Miałem akurat ze sobą plastikową reklamówkę
także zebrałem ich trochę. Doszedłem do restauracji jakiejś i
wyszła kobieta i zapytałem jej czy mogę zostawić tutaj te śmieci
bo zebrałem nad rzeką. Ona powiedziała, że nie ma problemu.
Zapytałem również o to czy nie podarowałyby mi wody do picia tzn.
napełniła moją butelkę. Okazało się, że i z tym nie ma
problemu a wodę nawet dostałem z lodem. Tutaj jak mi powiedziała
woda z kranu jest bez chloru idą rury jakiegoś źródełka. Potem
poszedłem do drogi głównej aby łapać stopa do miasteczka San
Mateo a stamtąd do Atenas. Szło lipnie i nikt się nie zatrzymywał
także zacząłem iść na piechotę w upale pod górę. Dopiero gdy
przeszedłem kawał i doszedłem do jakiegoś płaskiego terenu z
cieniem zatrzymał się jeden kierowca i zabrał mnie to San Mateo.
Poza tym przyjechałem tutaj aby skorzystać z internetu i
porozmawiać z rodziną bo dziś Niedziela Wielkanocna. Poszedłem do
Supermarketu o nazwie „Super Juan Pablo II „ czyli super Jan
Paweł II „ i tam zapytałem się pracowników przy kasie czy
niemógłbym podładować mojej baterii do telefonu. Nie było
problemu i nawet dali mi hasło do wifi. Tak więc mogłem się
połączyć przez skype z moją rodziną i z nimi porozmawiać :D.
Następnie postanowiłem, że ruszam dalej i w parku koło kościoła
zauważyłem, że na ziemi leżą owoce mango także zebrałem 4 czy
5 i się nimi niesamowicie najadłem. Poszedłem dalej na piechotę
na wylot z miasteczka gdzie myślałem, że złapie jakiegoś stopa
do miasteczka Atenas. Jednakże nawet nie ma szans bo wszyscy wracają
z długiego weekendu, obładowani bagażami. Nawet nie ma szans aby
ktoś miał miejsce poza tym autostop w Kostaryce idzie trochę
ciężej niż w innych krajach. Postawiłem, że mam wyrąbane na
autostop dzisiaj i przejdę do tej rzeki tam koło ekologicznej
wioski na piechotę. Po drodze jeszcze udało mi się zebrać małe
mango i je zjeść oraz część zostawić na potem. Doszedłem do
drogi wjazdowej gdzie złapałem moto stopa, zatrzymał się młody
chłopak na motorze i zawiózł mnie prawie nad samą rzekę.
Podziękowałem mu pięknie i poszedłem pozostały kawałek i tym
samym wróciłem do miejsca gdzie byłem z moimi znajomymi ostatnio
koło tej ekologicznej wioski. Zobaczyłem, że teren z zieloną
trawką jest aktualnie opuszczony i nie ma tam nikogo. Przelazłem
pod płotem i zdecydowałem, że dziś zostaje tutaj na noc. Relaks
na zielonej trawce i to skoszonej po tak ciężkiej wędrówce w
upale – nie ma nic lepszego. Ponad to zobaczyłem wieczorem na
drzewie 2 przepiękne i kolorowe tukany na drzewie które zaczęły
pięknie śpiewać. Tak wyglądało zakończenie mojej Niedzielnej
Wielkanocnej wyprawy. Jutro Lany Poniedziałek czyli śmigus dyngus.
taaaaaaaaaki kemping na skałach w rzece
trzeba koszulkę też wysuszyć
Jaszczurka Jezusowa zapierdzielająca po wodzie
Biegniemy!!
i chodzimy po wodzie
!!!!
Zapraszam do obejrzenia zdjęć oraz filmu z
Wielkiej Soboty i Niedzieli:
Poniedziałek Wielkanocny – Śmigus dyngus i
namiot zjedzony przez mrówki
Obudziłem się w
namiocie na posadzce tego domu z dachem. Rankiem wyszło pięknie
słoneczko a ja przypomniałem sobie, że dziś jest przecież Lany
Poniedziałek czyli śmigus dyngus. Na ogrodzie jak znalazł jest
pracujący zraszacz z wodą, podszedłem tam i spryskałem się wodą.
Także śmigus dyngus mam zaliczony już. Potem spakowałem moje
rzeczy i z tego domku wybrałem się kawałek nad tą rzekę gdzie w
Piątek wielkanocny przyprowadziłem tutaj moich znajomych którzy
pożyczyli mi kamerkę gopro.
Tutaj nad rzeką
sporządziłem sobie owsiankę z 100% gorzkimi ziarnami kakao a
następnie zacząłem moją kąpiel koło wodospadu w rzece.
Znalazłem też przedziwnego robala w wodzie oraz ponownie na drzewie
koło mnie zaczął śpiewać kolorowy tukan. Tym razem ja wraz z nim
śpiewałem a on myślał, że to inny tukan. Po południu udałem
się z powrotem i przechodziłem koło tego domku gdzie mieszka ten
chłopak co wczoraj mnie podwiózł na jego motorze. Miałem ze sobą
ponad pół kilo białego ryżu którego nie wykorzystałem a z tego
względu, że nie chciałem dźwigać ze sobą to postanowiłem, że
dam go temu chłopakowi. Chłopaka nie było al wyszedł z domu jego
ojciec, przedstawiłem się i powiedziałem o sytuacji i wręczyłem
u ten ryż. Facet okazał się być tak uprzejmy, że odpalił
specjalnie motor i zawiózł mnie do drogi głównej a to było
przynajmniej z 4 kilometry. Podziękowałem pięknie i akurat jak się
zatrzymał to jechało jakieś auto i machałem aby złapać stopa,
patrzę i ten bus biały się zatrzymał i wsiadłem do środka.
Facet jedzie do miasteczka Atenas tam gdzie zmierzam. W środku klima
także chłodno fajnie, pogadałem z kierowcą i wysadził mnie koło
tego przystanku autobusowego skąd prowadzi droga na ten ogród gdzie
zostawiłem mój nóż na plantacji pomarańczy. Idę tą drogą i
mam nadzieję, że go tam znajdę. Przeszedłem pod drutem kolczastym
i wszedłem na plantacje pomarańczy i kawy i doszedłem do drzewa i
mój nóż leżał dokładnie w miejscu tam gdzie go zostawiłem.
Ucieszyłem się niesamowicie i zerwałem jeszcze prawie całą
reklamówkę pomarańczy. Poszedłem szukać miejsca na kemping i
doszedłem do innego pola, zerwał się wiatr i widziałem, że burza
się zbliża. Chciałem rozbić namiot w tym miejscu gdzie się
znajdowałem ale zauważyłem, że widać mnie z drogi głównej a
było jeszcze jasno. Nie chciałem rzucać się w oczy więc
poszedłem szukać innego miejsca. Byłem na jakimś terenie ale za
chwilę rozpadało się bardzo silnie. Usiadłem pod drzewem i
myślałem, że przeczekam to ale nie ustawała ulewa także
zauważyłem pewną górę i tam z pokrowcem przeciwdeszczowym
poszedłem, wspiąłem się na górę gdzie było płasko i jakaś
ścieżka. Czekałem aż przestanie trochę padać ale nie ustawało
więc rozbiłem namiot na ścieżce w dzikim miejscu (w tym momencie
popełniłem straszny błąd !!!) Namiot rozstawiłem w tym miejscu,
wszystkie ciuchy miałem mokre już, zostawiłem wszystko to co mokre
w przedsionku namiotu. Wyciągnąłem z plecaka suche rzeczy i
rozłożyłem w środku. Potem zobaczyłem wieczorem, że po moim
plecaku i rzeczach chodzą mrówki. Wciąż padało także nie miałem
zamiaru się przenosić. Z ignorowałem to i poszedłem spać
wieczorkiem. Deszcz nie ustawał i padał cały czas.
przekosmiczne robaczki chroniące swoich jajeczek
opuszczona chata z ogrodem gdzie się wbiłem i spałem pod namiotem 1 nockę
:D
rzeczny potwór!!
kolorowy latający cud natury czyli tukan!
:0
bardzo głodna krowa!
Wtorek rano
Obudziłem się po
deszczowej nocy i spojrzałem na wnętrze namiotu i zauważyłem w
nim wycięte dziury!! w tym otworach wentylacyjnych u góry i na
drzwiach, nawet w podłodze sypialni..pomyślałem ja pier...le!! To
te mrówki mi wszystko zniszczyły!! Otworzyłem drzwi do namiotu a
na moim plecaku i ciucha mrówek pełno, zauważyłem że nawet moje
majtki które tam zostawiłem już były zniszczone. Wkurzyłem się
niesamowicie i zacząłem przeklinać!! Żałowałem, że wczoraj się
nie przeniosłem ale kto by się spodziewał, że mrówki mi wytną
dziury w namiocie. Spakowałem wszystko, mało tego praktycznie
wszystko było mokre. Poszedłem do miejsca koło domu tego faceta od
kóz który obiecał mi darmowe mleko w Wielkanocny Piątek gdy tam
przechodziłem. Faceta nie było ale byłą jego żona. Powiedziałem,
że poczekam ale i tak mam co robić bo muszę wysuszyć wszystkie
moje rzeczy no i muszę zacząć szyć te dziurki w otworach
wentylacyjnych mojej sypialni namiotu. Rozłożyłem wszystkie moje
rzeczy na słońcu i usiadłem pod drzewem w cieniu gdzie najpierw
zjadłem śniadanie a potem zabrałem się za szycie dziur w
namiocie. Zeszło parę dobrych godzin, przyjechał facet i
powiedział, że jak będę wyjeżdżać to abym dał znać jego
żonie i ona ma tam dla mnie przygotowane mleko. Skończyłem jakoś
po południu i skontaktowałem się z moimi znajomymi którzy mi
pożyczyli kamerkę gopro. Zapytałem o możliwość noclegu na parę
dni oni powiedzieli, że nie ma problemu. Także po zszyciu namiotu
dostałem 3 litry mleka prosto od kozy oraz przekąskę od tej
kobiety. Poszedłem na autobus i pojechałem do miasta San Jose gdzie
spotkałem się w mieście z moim znajomym. Przyjechał do mnie do
parku i zabrał mnie samochodem do miejsca gdzie mieszkają. Mają
domek w spokojnej okolicy San Jose i na ich ogródku mogę spokojnie
sobie obozować. Pokazał mi miejsce gdzie mogę postawić namiot.
Tak kończy się moja Wielkanocna wyprawa autostopem!! Teraz wracam
na kilka dni do miasta aby odrobić hajs w nowym miejscu u moich
znajomych.
a po ulewie suszę wszystkie moje mokre rzeczy no i mój namiot zniszczony przez mrówki
Zapraszam do obejrzenia zdjęć i filmów z
Niedzieli Wielkanocnej oraz Lanego
Poniedziałku:
18 – 23 kwiecień 2017
W ciągu tych dni
obozowałem w namiocie na ogródku moich nowych znajomych. Pierwsze
dwa dni spędziłem przy kompie a 45 letni przyjaciel Hugo okazał
się być graczem komputerowym. Okazało się iż gra w tą samą grę
co ja kiedyś pogrywałem Team Fortress 2 przez Steam. Wciągnął
mnie i postanowiłem, że ściągnę na kompa i pogramy razem na
jednym serwerze. A co tam! Trochę takiej rozrywki też potrzebne.
Grałem ostro przez 2 dni a w międzyczasie przez noc wrzucałem moje
zdjęcia i filmy na dysk w chmurze. Z Hugo wymiataliśmy na serwerze
także razem. Pod koniec tygodnia zdecydowałem, że idę na ulicę
dorobić sobie hasju. Także rankiem opuszczałem dom moich znajomych
i wracałem wieczorem po pracy. Żona Hugo nauczyła mnie jak
sporządzać fajny napój : woda, nasiona chia, cytryna. Oraz sok z
arbuza z miętą. Super sprawa ten sok z arbuza jest to najlepsza
woda jaką można pić. Dziś poniedziałek i przychodzi mi opuścić
dom moich znajomych. Hugo zawiózł mnie rankiem do domu Cinthii, tam
zostawiłem plecak i ponownie na ulicę się udałem potem.
moi znajomi którzy mnie zabrali autostopem i ugościli parę dni w domu
27 kwiecień – 4 maj 2017
Wiadomo, u Cinthii
skomplikowane z noclegami także załatwiła mi miejscówkę u
takiego jej znajomego Emiliano który zaoferował, że może mnie
przyjąć. Spakowany więc pojechałem do części miasta San Jose w
której mieszka i przywitałem się z nim i jego psem. Dostałem
pokoik na górze totalnie pusty. On normalnie to wynajmuje ale teraz
nie ma nikogo. Ja mam swój materac samopompujący także położyć
na drewnianej podłodze to nie problem. Kontakt jest, kuchnia na dole
jest a nawet mikser. W ciągu tych dni pobytu na nowym mieszkaniu
udaję się każdego dnia do centrum miasta aby zarabiać i
wykorzystać maksymalnie ten czas. Codziennie kupuję małe arbuzy i
robię z nich sok z tą miętą „yerba buena” codziennie pijam 2l
soku z arbuza i zgarniam hajs. Polecam Sok z arbuza ale bez żadnego
cukru czy innych dodatków sam naturalny sobie zrobić. Woda która
się w nim zawiera jest o sto razy korzystniejsza dla organizmu niż
normalna woda butelkowana. Okazuje się, że kolega który mnie
przyjął też jest graczem ale tym razem xboxa one. Jednak ja
ponownie nie daję się skusić na ten wirtualny świat i tracić
kolejne godziny na granie. Wolę prawdziwe życie :D. W czwartek
zakończyłem pobyt na nowym mieszkaniu gdzie zapłaciłem jedynie za
te dni 5000 czyli jakieś 10$ Także za grosze tak naprawdę bo
jako znajomy Cinthii powiedział, że policzy mnie tylko za prąd i
wodę którą zużyje.
Podczas pobytu na ulicy w
San Jose spotkałem pewną dziewczynę z chłopakiem i okazało się,
że dziewczyna ma jakieś zdolności telepatyczne o których
wspomniała. Zaprosili mnie do domu tutaj w San Jose na jakiś
posiłek. Potem okazało się, że mieszkają w Prowincji Guanacaste
w Kostaryce w małym miasteczku Nosara gdzie mnie zaprosili.
Powiedziałem, że wybiorę się więc tam do nich po Niedzieli w
Poniedziałek. Wracam na około 3 dni na mieszkanie do Cinthii i po
weekendzie ruszam w drogę.
W Niedzielę udaliśmy
się do pewnego parku niedaleko miejsca zamieszkania Cinthii i
spotkaliśmy z Naszą koleżanką Amirą. Tzn ja udałem się do
parku w Sobotę i postanowiłem, że się tam prześpię w namiocie.
Także zostałem na noc i było niesamowicie, bo w tym parku jest
pełno ptaków, widać wiewiórki skaczące po drzewach i goniące
się nawzajem. Także w Sobotę poszliśmy tam z Cinthią i mieliśmy
totalny relaks, potem ja zostałem na noc. A w Niedzielę Cin
doniosła jedzenie i na spotkanie z Amirą ugotowałem pyszny
obiadek. Jest takie jakby ranczo pod daszkiem także w razie deszczu
jest ochrona.