sobota, 22 lipca 2017

Wielkanoc 2017 i Potężny wybuch Wulkanu Poas !!


13 – 18 kwiecień 2017 – Wielkanocna autostopowa wyprawa


Postanowiłem, że pojadę gdzieś autostopem na Wielkanoc i wybrałem miejsce niedaleko miasteczka Orotina koło tej ekologicznej wioski gdzie byłem dokładnie rok temu. W tym celu zrobiłem ponownie zakupy oczywiście owsianka, 100% gorzkie ziarna kakao, kurkuma i imbir to teraz moje podstawowe zaopatrzenie. Kupiłem jeszcze sezam, zabrałem ryż brązowy i soczewicę. Sól Himalajska bez toksycznego fluoru to podstawa no i jako pasta do zębów.

Wracając do mojej wyprawy to zaopatrzony w potrzebne rzeczy w czwartek przed wielkim Piątkiem wybrałem się na dworzec autobusowy skąd pojechałem do miasteczka Atenas. Dojechałem tam przez samym zmrokiem także rozpocząłem poszukiwania miejsca na kemping. Sprawdziłem na mapach google miejsce które wyglądało na mapie na puste miejsce bez żadnych budynków i takich rzeczy. Poszedłem tam i przekroczyłem drogę koło cmentarza. Gdy doszedłem do końca uliczki okazało się, że nie ma przejścia. Wkurzyłem się i zawróciłem kawałek i zauważyłem jakiś ogród, małe dziecko z domu widziało mnie jak wchodzę na jakiś prywatny teren i powiedziało to do ojca. Ja usłyszałem to i wkurzyłem się na dziecko szybko myknąłem za drzewami. Byłem na jakimś dużym ogrodzie. Po prawej stronie światła od domku, jakieś psy zaczęły szczekać. Było już ciemno także na ogrodzie nie widział mnie nikt. Poszedłem kawałek dalej i przekroczyłem jakiś mały strumyk i doszedłem do drutu kolczastego. Przekroczyłem go i zsunąłem się ze skarpy po ziemi jakieś dwa metry. Psy szczekały za mną także bałem się żeby czasem mnie nie ugryzły. Okazało się, że ten teren który widziałem na mapie to teren z jakąś drogą i małym rondem na końcu z palmami. Teren przygotowany do sprzedaży działek. Miałem rozbić namiot tutaj koło palm ale poszedłem dalej w głąb i czułem się bezpiecznie już bo wyszedłem z prywatnego terenu posiadłości a więc nikt tu nie mieszka. Rozbiłem namiot zaraz za małą palmą koło zarośli. Nagle usłyszałem, że coś zsunęło się z drzewa. Zapaliłem latarkę i zauważyłem pancernika!! Pobiegł w stronę zarośli i gdzieś w nich zniknął. Ten teren tutaj jest bardziej tropikalny i ciepły co się wyraźnie czuje. Także nie chciałem wchodzić w te rośliny z obawy przed wężami.

Miejsce jak widać po raz kolejny ogarnąłem perfekcyjne na nocleg i to tylko dzięki zobaczeniu mapy z satelity które właśnie wyglądało na nie zamieszkane.

Wielki Piątek 2017 - Wielki wybuch wulkanu Poas!!



Nocka przespana idealnie!! Obudziłem się w namiocie na terenie budowy i powitały mnie zielone zarośla, rośliny a mało tego tukany. Szukałem pancerinka ale niestety nie znalazłem ale za to na drzewie zobaczyłem coś niesamowitego! Patrzę na drzewo i widzę coś potem zacząłem filmować i okazało się, że jest to Leniwiec skulony i śpiący i bujający się na drzewie! Następnie poszedłem z plecakiem odkyrwać ten teren i okazał się całkiem spory. Mało tego zauważyłem drzewo na którym siedziała cała masa kolorowych, pięknych tukanów!! Udało mi się je sfilmować i zrobić zdjęcia, byłem zachwycony ale to co stało się zaraz potem dosłownie zaparło mi dech w piersiach!! Zauważyłem w oddali przepotężną erupcję wulkanu Poas (gdy filmowałem myślałem że to ponownie wulkan Turialba) Potężne ilości pyłu wulkanicznego unosiły się w górę. Widok był nieziemski!! Takiego czegoś jeszcze nie widziałem! Następnie poszedłem dalej Zaroślami i odkrywałem te tereny. Doszedłem do pastwiska z kozami potem mogłem wejść na ten teren i porozmawiać z pastuchem który powiedział, że sprzedaje tutaj właściciel mleko od kóz, poszedłem więc do jego domu i powiedział mi, że aktualnie nie ma ale jak przyjdę po niedzieli to będzie mleko i nawet podaruje mi parę litrów za darmo:)


Wyruszyłem dalej idąc do drogi głównej aby łapać stopa ale zatrzymałem się aby zjeść w końcu śniadanie i opowiedziałem również ciekawostkę o nosorożcach i o moich butach.

Pierwszy nocleg - opuszczona budowa ale widoki zajebiste!

tu spałem

zaraz przy krzakach z pancernikami

i drzewie ze śpiącym leniwcem



najpiękniejsze tukany na świecie



no i stało się byłem świadkiem przepotężnej erupcji wulkanu Poas


POTĘGA!!


opadający pył




Zapraszam do obejrzenia filmu z tych niesamowitych wydarzeń poniżej:




Następnie po śniadaniu wyruszyłem do drogi głównej aby łapać stopa, ustawiłem się w cieniu i dopiero po jakimś czasie zatrzymał się samochód. Było to auto 4x4 a w nim rodzinka mąż z żoną oraz ich córka z chłopakiem na tyle gdzie usiadłem. Zacząłem im opowiadać historię o sobie i o mojej podróży. Powiedziałem, że jadę nad rzekę niedaleko miasteczka San Mateo. Oni powiedzieli mi, że również wybierają się nad rzekę! Hehe od razu się ucieszyłem i zapytałem czy chcą abym pokazał im to miejsce nad rzeką gdzie byłem rok temu koło ekologicznej wioski. Uśmiechnęli się i powiedzieli, że tak. Pojechaliśmy więc drogą którą im wskazałem i okazała się dość wyboista ale oczywiście samochód z napędem 4x4 dał radę. Dojechaliśmy do miejsca przy samej ekologicznej wiosce gdzie byłem rok temu. Zaparkowaliśmy Auto i zabrawszy z niego rzeczy poszliśmy nad rzekę. Było tam tyle typa, że nie mogłem w to uwierzyć zapomniałem, że wszyscy Kostarykanie w Wielkanoc biorą wolne i jadą na plażę, nie spodziewałem się, że to samo będzie dotyczyć rzek, jednakże nic straconego, zaprowadziłem moich nowych znajomych w górę rzeki w magiczne miejsce z wodospadem!! Nikogo tam nie było totalnie, usiedliśmy i zaprosili mnie do zjedzenia przekąsek. Kolega miał ze sobą kamerkę gopro hero 3+ i mi ją pożyczył i mogłem filmować cały ten teren oraz kręcić film pod wodospadem i pod wodą!! To pierwszy raz gdy pożyczono mi gopro! Załapałem zajawkę i cieszyłem się możliwością filmowania bez obawy o bezpieczeństwo uszkodzenia sprzętu. Potem po na cieszeniu się tym magicznym miejscem, zebraliśmy się i oni chcieli pojechać dalej do rzeki nad którą jechali pierwotnie. Zapytali czy chcę jechać z nimi. Powiedziałem, że oczywiście bo zawsze ogarnąć nowe miejsce to jest to. Jechaliśmy więc w kierunku tej rzeki, po drodze zatrzymaliśmy się i zebrałem owoce nerkowca. Następnie dojechaliśmy do jakiegoś mostu skąd rozpoczęliśmy wędrówkę w górę rzeki tutaj to samo tłumy ludzi się kąpiące. Kolega powiedział mi, że to miejsce do którego idziemy rozwala system!! Jest tam jakieś miejsce gdzie rzeka jest głęboka i można skakać do wody ze skał. Szliśmy po kamieniach aby dojść tam, musiałem w pewnym momencie ściągnąć buty też aby przekroczyć rzekę. Rodzice mojej znajomej zostali niżej a ja wraz z moją koleżanką i jej chłopakiem kontynuowaliśmy wędrówkę po kamieniach i stromym zboczu. W końcu doszliśmy do niesamowitego miejsca. Quancho powiedział mi, że rzeka tutaj ma miejsce ok 8 metrów głębokości. Nie ma tu nikogo!! Totalnie miejscówka tak jak powiedział rozwala system! Po raz kolejny pożyczył mi kamerkę gopro i skoczyłem ze skały z niżej półki a potem na sam koniec z ok 10metrów!! Wszystko nakręciłem kamerką, mało tego nurkowałem w głąb rzeki aby sprawdzić głębokość i udało mi się dotrzeć do dna! Wszystko pięknie udokumentowane i nagrane. Cieszyłem się niesamowicie i powiedziałem im też historię jak to gdy byłem młodszy jak to z Remikiem i kolegami z gimnazjum jeździliśmy na rowerach do Chwałkowa na kamieniołomy i tam skakaliśmy z potężnych skał!! To były czasy!! Pozdrowionka dla wszystkich z gimnazjum gminnego dla moich nauczycieli. Pozdrowionka szczególnie tych co jeździli na rowerowe wyprawy z Bratem tutaj przede wszystkim dla Marty, Damiana, Andrzeja dla Brata też :). Chwałków to były czasy gdzie się jechało pod Ślężę na rowerach całą ekipą i tam się kąpało na kamieniołomach. Pamiętam jak nie tylko na rowerach się jechało ale też samochodem z Bratem i jego Fiatem:D Nawet był obóz raz na Chwałkowie pamiętam ale to było na drugim kamieniołomie z tą krystalicznie czystą wodą. Ewka, Damian, Marta, Karolina i Kami z tego co pamiętam.


Skacząc z tej skały z kamerką gopro wspomnienia wróciły. Potem moi znajomi zbierali się przed zmrokiem, mało tego obiecali mi że filmy które nakręciłem kamerką gopro mi prześlą nawet w tą niedzielę. Ponad to zaprosili mnie do ich domu w razie jakbym wracał to stolicy Kostaryki czyli miasta San Jose mam nocleg. Pożegnałem się moimi nowymi znajomymi. Pływałem jeszcze trochę czasu w wodzie. Potem gdy wyszedłem zauważyłem, że mam pełno kleszczy w różnych miejscach!! Naliczyłem ich chyba 10!! To wszystko przez to, że chodziłem po tym terenie budowy w krótkich spodenkach a było tam mnóstwo trawy. Usiałem na kamieniach i zacząłem je wyciągać obcinaczem do paznokci i wychodziły bez problemu. Odkaziłem miejsca wodą utlenioną również. Następnie wieczorem w nocy na skale zobaczyłem całe stado nietoperzy oraz obserwowałem rybki. Robiłem też zdjęcia nocne. Potem udało mi się znaleźć miejsce przy samej rzece na płaskiej skale postawiłem namiot. Było to jedyne miejsce gdzie było płasko.

potężne bambusowe drzewa


???

znalazłem pastwisko kóz


i mogłem nawet na nie wejść i zapytać gospodarza o mleko


"Nie kracz jak ta wrona i daj innym żyć, bądź dobry i wyrozumiały bo i tak wszyscy pójdziemy do gwiazd"

drzewo życia

kaktusowe ogrodzenie!!:D

piękne widoki

i moi nowi znajomi którzy zaoferowali mnie podwózkę autostopem


Dzikie miejsce z magiczną rzeką gdzie skakałem ze skał

Istoty światła na skalnej półce na prawo



ET i gwiazdy




Poniżej druga część filmu z Wielkiego piątku:




Wielka Sobota – Jezus chodzi i biega po wodzie!!


Dziś obudziłem się w namiocie zaraz przy samej rzece i po otworzeniu namiotu ukazały mi się te niesamowite jaszczurki Jezusa Chrystusa siedzące na skałach, gdy otworzyłem namiot przepłoszyły się trochę. Podziałem poranne widoki niesamowitego miejsca nad tropikalną rzeką. Tutaj już o wiele bardziej gorąco niż w San Jose. Dziś poranna medytacja i joga jak już od dłuższego czasu zawsze gdy jestem w naturze. Postanowiłem, że dziś będę też obserwował jaszczurki biegające po wodzie, zbliżał się do nich i robił im zdjęcia co wcale do łatwych nie należy. Udało mi się jednak zrobić kilka zdjęć z niesamowitymi momentami gdy biegną po wodzie. Posiłek jak codziennie rano owsianka, potem na obiad soczewica z ryżem i kurkumą oraz imbirem. Totalny relaks, mało tego rankiem pływałem w tej rzece sobie oraz skakałem ponownie ze skał. Spędziłem tutaj całą sobotę relaksując się totalnie. W Niedzielę postanowiłem, że ruszam z tego miejsca i jadę w kierunku miasteczka Atenas bo tak w ogóle gdy tam byłem na plantacji pomarańczy to zostawiłem mój nóż. Muszę jechać i go odzyskać jeśli tam jeszcze jest. Zebrałem się w niedzielę i ok południa zacząłem iść w dół rzeki i zobaczyłem potem również, że ludzie zostawili jakieś śmieci przy rzece. Miałem akurat ze sobą plastikową reklamówkę także zebrałem ich trochę. Doszedłem do restauracji jakiejś i wyszła kobieta i zapytałem jej czy mogę zostawić tutaj te śmieci bo zebrałem nad rzeką. Ona powiedziała, że nie ma problemu. Zapytałem również o to czy nie podarowałyby mi wody do picia tzn. napełniła moją butelkę. Okazało się, że i z tym nie ma problemu a wodę nawet dostałem z lodem. Tutaj jak mi powiedziała woda z kranu jest bez chloru idą rury jakiegoś źródełka. Potem poszedłem do drogi głównej aby łapać stopa do miasteczka San Mateo a stamtąd do Atenas. Szło lipnie i nikt się nie zatrzymywał także zacząłem iść na piechotę w upale pod górę. Dopiero gdy przeszedłem kawał i doszedłem do jakiegoś płaskiego terenu z cieniem zatrzymał się jeden kierowca i zabrał mnie to San Mateo. Poza tym przyjechałem tutaj aby skorzystać z internetu i porozmawiać z rodziną bo dziś Niedziela Wielkanocna. Poszedłem do Supermarketu o nazwie „Super Juan Pablo II „ czyli super Jan Paweł II „ i tam zapytałem się pracowników przy kasie czy niemógłbym podładować mojej baterii do telefonu. Nie było problemu i nawet dali mi hasło do wifi. Tak więc mogłem się połączyć przez skype z moją rodziną i z nimi porozmawiać :D. Następnie postanowiłem, że ruszam dalej i w parku koło kościoła zauważyłem, że na ziemi leżą owoce mango także zebrałem 4 czy 5 i się nimi niesamowicie najadłem. Poszedłem dalej na piechotę na wylot z miasteczka gdzie myślałem, że złapie jakiegoś stopa do miasteczka Atenas. Jednakże nawet nie ma szans bo wszyscy wracają z długiego weekendu, obładowani bagażami. Nawet nie ma szans aby ktoś miał miejsce poza tym autostop w Kostaryce idzie trochę ciężej niż w innych krajach. Postawiłem, że mam wyrąbane na autostop dzisiaj i przejdę do tej rzeki tam koło ekologicznej wioski na piechotę. Po drodze jeszcze udało mi się zebrać małe mango i je zjeść oraz część zostawić na potem. Doszedłem do drogi wjazdowej gdzie złapałem moto stopa, zatrzymał się młody chłopak na motorze i zawiózł mnie prawie nad samą rzekę. Podziękowałem mu pięknie i poszedłem pozostały kawałek i tym samym wróciłem do miejsca gdzie byłem z moimi znajomymi ostatnio koło tej ekologicznej wioski. Zobaczyłem, że teren z zieloną trawką jest aktualnie opuszczony i nie ma tam nikogo. Przelazłem pod płotem i zdecydowałem, że dziś zostaje tutaj na noc. Relaks na zielonej trawce i to skoszonej po tak ciężkiej wędrówce w upale – nie ma nic lepszego. Ponad to zobaczyłem wieczorem na drzewie 2 przepiękne i kolorowe tukany na drzewie które zaczęły pięknie śpiewać. Tak wyglądało zakończenie mojej Niedzielnej Wielkanocnej wyprawy. Jutro Lany Poniedziałek czyli śmigus dyngus.

taaaaaaaaaki kemping na skałach w rzece

trzeba koszulkę też wysuszyć

Jaszczurka Jezusowa zapierdzielająca po wodzie

Biegniemy!!

i chodzimy po wodzie





!!!!







Zapraszam do obejrzenia zdjęć oraz filmu z Wielkiej Soboty i Niedzieli:







Poniedziałek Wielkanocny – Śmigus dyngus i namiot zjedzony przez mrówki


Obudziłem się w namiocie na posadzce tego domu z dachem. Rankiem wyszło pięknie słoneczko a ja przypomniałem sobie, że dziś jest przecież Lany Poniedziałek czyli śmigus dyngus. Na ogrodzie jak znalazł jest pracujący zraszacz z wodą, podszedłem tam i spryskałem się wodą. Także śmigus dyngus mam zaliczony już. Potem spakowałem moje rzeczy i z tego domku wybrałem się kawałek nad tą rzekę gdzie w Piątek wielkanocny przyprowadziłem tutaj moich znajomych którzy pożyczyli mi kamerkę gopro.

Tutaj nad rzeką sporządziłem sobie owsiankę z 100% gorzkimi ziarnami kakao a następnie zacząłem moją kąpiel koło wodospadu w rzece. Znalazłem też przedziwnego robala w wodzie oraz ponownie na drzewie koło mnie zaczął śpiewać kolorowy tukan. Tym razem ja wraz z nim śpiewałem a on myślał, że to inny tukan. Po południu udałem się z powrotem i przechodziłem koło tego domku gdzie mieszka ten chłopak co wczoraj mnie podwiózł na jego motorze. Miałem ze sobą ponad pół kilo białego ryżu którego nie wykorzystałem a z tego względu, że nie chciałem dźwigać ze sobą to postanowiłem, że dam go temu chłopakowi. Chłopaka nie było al wyszedł z domu jego ojciec, przedstawiłem się i powiedziałem o sytuacji i wręczyłem u ten ryż. Facet okazał się być tak uprzejmy, że odpalił specjalnie motor i zawiózł mnie do drogi głównej a to było przynajmniej z 4 kilometry. Podziękowałem pięknie i akurat jak się zatrzymał to jechało jakieś auto i machałem aby złapać stopa, patrzę i ten bus biały się zatrzymał i wsiadłem do środka. Facet jedzie do miasteczka Atenas tam gdzie zmierzam. W środku klima także chłodno fajnie, pogadałem z kierowcą i wysadził mnie koło tego przystanku autobusowego skąd prowadzi droga na ten ogród gdzie zostawiłem mój nóż na plantacji pomarańczy. Idę tą drogą i mam nadzieję, że go tam znajdę. Przeszedłem pod drutem kolczastym i wszedłem na plantacje pomarańczy i kawy i doszedłem do drzewa i mój nóż leżał dokładnie w miejscu tam gdzie go zostawiłem. Ucieszyłem się niesamowicie i zerwałem jeszcze prawie całą reklamówkę pomarańczy. Poszedłem szukać miejsca na kemping i doszedłem do innego pola, zerwał się wiatr i widziałem, że burza się zbliża. Chciałem rozbić namiot w tym miejscu gdzie się znajdowałem ale zauważyłem, że widać mnie z drogi głównej a było jeszcze jasno. Nie chciałem rzucać się w oczy więc poszedłem szukać innego miejsca. Byłem na jakimś terenie ale za chwilę rozpadało się bardzo silnie. Usiadłem pod drzewem i myślałem, że przeczekam to ale nie ustawała ulewa także zauważyłem pewną górę i tam z pokrowcem przeciwdeszczowym poszedłem, wspiąłem się na górę gdzie było płasko i jakaś ścieżka. Czekałem aż przestanie trochę padać ale nie ustawało więc rozbiłem namiot na ścieżce w dzikim miejscu (w tym momencie popełniłem straszny błąd !!!) Namiot rozstawiłem w tym miejscu, wszystkie ciuchy miałem mokre już, zostawiłem wszystko to co mokre w przedsionku namiotu. Wyciągnąłem z plecaka suche rzeczy i rozłożyłem w środku. Potem zobaczyłem wieczorem, że po moim plecaku i rzeczach chodzą mrówki. Wciąż padało także nie miałem zamiaru się przenosić. Z ignorowałem to i poszedłem spać wieczorkiem. Deszcz nie ustawał i padał cały czas.

przekosmiczne robaczki chroniące swoich jajeczek

opuszczona chata z ogrodem gdzie się wbiłem i spałem pod namiotem 1 nockę

:D

rzeczny potwór!!

kolorowy latający cud natury czyli tukan!


:0

bardzo głodna krowa!


Wtorek rano

Obudziłem się po deszczowej nocy i spojrzałem na wnętrze namiotu i zauważyłem w nim wycięte dziury!! w tym otworach wentylacyjnych u góry i na drzwiach, nawet w podłodze sypialni..pomyślałem ja pier...le!! To te mrówki mi wszystko zniszczyły!! Otworzyłem drzwi do namiotu a na moim plecaku i ciucha mrówek pełno, zauważyłem że nawet moje majtki które tam zostawiłem już były zniszczone. Wkurzyłem się niesamowicie i zacząłem przeklinać!! Żałowałem, że wczoraj się nie przeniosłem ale kto by się spodziewał, że mrówki mi wytną dziury w namiocie. Spakowałem wszystko, mało tego praktycznie wszystko było mokre. Poszedłem do miejsca koło domu tego faceta od kóz który obiecał mi darmowe mleko w Wielkanocny Piątek gdy tam przechodziłem. Faceta nie było ale byłą jego żona. Powiedziałem, że poczekam ale i tak mam co robić bo muszę wysuszyć wszystkie moje rzeczy no i muszę zacząć szyć te dziurki w otworach wentylacyjnych mojej sypialni namiotu. Rozłożyłem wszystkie moje rzeczy na słońcu i usiadłem pod drzewem w cieniu gdzie najpierw zjadłem śniadanie a potem zabrałem się za szycie dziur w namiocie. Zeszło parę dobrych godzin, przyjechał facet i powiedział, że jak będę wyjeżdżać to abym dał znać jego żonie i ona ma tam dla mnie przygotowane mleko. Skończyłem jakoś po południu i skontaktowałem się z moimi znajomymi którzy mi pożyczyli kamerkę gopro. Zapytałem o możliwość noclegu na parę dni oni powiedzieli, że nie ma problemu. Także po zszyciu namiotu dostałem 3 litry mleka prosto od kozy oraz przekąskę od tej kobiety. Poszedłem na autobus i pojechałem do miasta San Jose gdzie spotkałem się w mieście z moim znajomym. Przyjechał do mnie do parku i zabrał mnie samochodem do miejsca gdzie mieszkają. Mają domek w spokojnej okolicy San Jose i na ich ogródku mogę spokojnie sobie obozować. Pokazał mi miejsce gdzie mogę postawić namiot. Tak kończy się moja Wielkanocna wyprawa autostopem!! Teraz wracam na kilka dni do miasta aby odrobić hajs w nowym miejscu u moich znajomych.

a po ulewie suszę wszystkie moje mokre rzeczy no i mój namiot zniszczony przez mrówki



Zapraszam do obejrzenia zdjęć i filmów z Niedzieli Wielkanocnej oraz Lanego Poniedziałku:






18 – 23 kwiecień 2017


W ciągu tych dni obozowałem w namiocie na ogródku moich nowych znajomych. Pierwsze dwa dni spędziłem przy kompie a 45 letni przyjaciel Hugo okazał się być graczem komputerowym. Okazało się iż gra w tą samą grę co ja kiedyś pogrywałem Team Fortress 2 przez Steam. Wciągnął mnie i postanowiłem, że ściągnę na kompa i pogramy razem na jednym serwerze. A co tam! Trochę takiej rozrywki też potrzebne. Grałem ostro przez 2 dni a w międzyczasie przez noc wrzucałem moje zdjęcia i filmy na dysk w chmurze. Z Hugo wymiataliśmy na serwerze także razem. Pod koniec tygodnia zdecydowałem, że idę na ulicę dorobić sobie hasju. Także rankiem opuszczałem dom moich znajomych i wracałem wieczorem po pracy. Żona Hugo nauczyła mnie jak sporządzać fajny napój : woda, nasiona chia, cytryna. Oraz sok z arbuza z miętą. Super sprawa ten sok z arbuza jest to najlepsza woda jaką można pić. Dziś poniedziałek i przychodzi mi opuścić dom moich znajomych. Hugo zawiózł mnie rankiem do domu Cinthii, tam zostawiłem plecak i ponownie na ulicę się udałem potem.

moi znajomi którzy mnie zabrali autostopem i ugościli parę dni w domu 


27 kwiecień – 4 maj 2017


Wiadomo, u Cinthii skomplikowane z noclegami także załatwiła mi miejscówkę u takiego jej znajomego Emiliano który zaoferował, że może mnie przyjąć. Spakowany więc pojechałem do części miasta San Jose w której mieszka i przywitałem się z nim i jego psem. Dostałem pokoik na górze totalnie pusty. On normalnie to wynajmuje ale teraz nie ma nikogo. Ja mam swój materac samopompujący także położyć na drewnianej podłodze to nie problem. Kontakt jest, kuchnia na dole jest a nawet mikser. W ciągu tych dni pobytu na nowym mieszkaniu udaję się każdego dnia do centrum miasta aby zarabiać i wykorzystać maksymalnie ten czas. Codziennie kupuję małe arbuzy i robię z nich sok z tą miętą „yerba buena” codziennie pijam 2l soku z arbuza i zgarniam hajs. Polecam Sok z arbuza ale bez żadnego cukru czy innych dodatków sam naturalny sobie zrobić. Woda która się w nim zawiera jest o sto razy korzystniejsza dla organizmu niż normalna woda butelkowana. Okazuje się, że kolega który mnie przyjął też jest graczem ale tym razem xboxa one. Jednak ja ponownie nie daję się skusić na ten wirtualny świat i tracić kolejne godziny na granie. Wolę prawdziwe życie :D. W czwartek zakończyłem pobyt na nowym mieszkaniu gdzie zapłaciłem jedynie za te dni 5000 czyli jakieś 10$ Także za grosze tak naprawdę bo jako znajomy Cinthii powiedział, że policzy mnie tylko za prąd i wodę którą zużyje.


Podczas pobytu na ulicy w San Jose spotkałem pewną dziewczynę z chłopakiem i okazało się, że dziewczyna ma jakieś zdolności telepatyczne o których wspomniała. Zaprosili mnie do domu tutaj w San Jose na jakiś posiłek. Potem okazało się, że mieszkają w Prowincji Guanacaste w Kostaryce w małym miasteczku Nosara gdzie mnie zaprosili. Powiedziałem, że wybiorę się więc tam do nich po Niedzieli w Poniedziałek. Wracam na około 3 dni na mieszkanie do Cinthii i po weekendzie ruszam w drogę.


W Niedzielę udaliśmy się do pewnego parku niedaleko miejsca zamieszkania Cinthii i spotkaliśmy z Naszą koleżanką Amirą. Tzn ja udałem się do parku w Sobotę i postanowiłem, że się tam prześpię w namiocie. Także zostałem na noc i było niesamowicie, bo w tym parku jest pełno ptaków, widać wiewiórki skaczące po drzewach i goniące się nawzajem. Także w Sobotę poszliśmy tam z Cinthią i mieliśmy totalny relaks, potem ja zostałem na noc. A w Niedzielę Cin doniosła jedzenie i na spotkanie z Amirą ugotowałem pyszny obiadek. Jest takie jakby ranczo pod daszkiem także w razie deszczu jest ochrona.