30 lipca 2013 Wtorek
Rankiem otwieram namiot w tym właśnie kierunku. Wychodzę z niego a na skale siedzi już dwóch chłopaków palących jointa, zaczynamy rozmowę przedstawiają mi się jako Pablo i Alvaro. Pytają mnie co ja tu robię w ogóle? Czy nie boje się tak spać w namiocie. "co wy żadnego stracha nie mam od 11 czerwca śpię właśnie w namiocie w przepięknych miejscach" Gdy opowiadam o podróży pada "whaaaaat??" wielokrotnie. Nie dają wiary że przybyłem tu autostopem dokładnie 3964km odkąd wyruszyłem z domu! Czyli można powiedzieć że 4 tysiące kilometrów przejechałem. Popijamy razem browce które oni przytargali oraz urządzamy sobie totalnie zielony poranek;). Tak wygląda moje śniadanie nad Santiago de Copostela z moimi nowymi znajomymi. Następnie suszę namiot i schodzimy razem na dół z góry w stronę miasta. Chłopaki studiują niedługo Alvaro wylatuje na studia do USA. Dochodzimy do miasta spowrotem, tam żegnamy się życzą mi powodzenia i do zobaczenia na facebooku ziomki;).
Rankiem otwieram namiot w tym właśnie kierunku. Wychodzę z niego a na skale siedzi już dwóch chłopaków palących jointa, zaczynamy rozmowę przedstawiają mi się jako Pablo i Alvaro. Pytają mnie co ja tu robię w ogóle? Czy nie boje się tak spać w namiocie. "co wy żadnego stracha nie mam od 11 czerwca śpię właśnie w namiocie w przepięknych miejscach" Gdy opowiadam o podróży pada "whaaaaat??" wielokrotnie. Nie dają wiary że przybyłem tu autostopem dokładnie 3964km odkąd wyruszyłem z domu! Czyli można powiedzieć że 4 tysiące kilometrów przejechałem. Popijamy razem browce które oni przytargali oraz urządzamy sobie totalnie zielony poranek;). Tak wygląda moje śniadanie nad Santiago de Copostela z moimi nowymi znajomymi. Następnie suszę namiot i schodzimy razem na dół z góry w stronę miasta. Chłopaki studiują niedługo Alvaro wylatuje na studia do USA. Dochodzimy do miasta spowrotem, tam żegnamy się życzą mi powodzenia i do zobaczenia na facebooku ziomki;).
Ja ruszam w
stronę wylotu z miasta łapać kolejnego stopa. Zatrzymuje się jakiś facet gdy
stoję za rondem z kciukiem. Pyta gdzie jadę? Ja że do Vigo szukać jachtostopa
na Amerykę. Dojeżdzamy do jakiegoś parkingu i on mówi że jest tu jakiś
zabytkowy młyn, chce mi pokazać. Wysiadamy więc koło małej restauracji i
idziemy w stronę lasku w dół, plecak został w aucie,ja trzymam rękę na pulsie w
mojej kieszeni a dokładnie na moim gazie pieprzowym. Coś mi nie pasuje,
dochodzimy ścieżką w dół do młynu na rzece, rzeczywiście zabytkowy. No mówię
"uhum super, fajnie, no zajebisty młyn, wracamy już?" Idziemy spowrotem do auta i jedziemy w
kierunku Vigo. Myśłę po cholerę on mi to chciał pokazać? Może chciał mi łupnąć
w łeb, okraść i tam zostawić odjeżdzając. Może zrezygnował z tego pomysłu bo
zobaczył że jestem od niego większy. Kij go wie, potem konwersacja przebiega
normalnie. Jedziemy na południe cały czas przemierzając przez eukaliptusowe
lasy. Coś pięknego,jeszcze nigdy nie widziałem eukaliptusów na żywo. Już lubię
tą część Hiszpanii zwaną Galicją;) dojeżdzamy do miasta Ponteverda, wysiadam
gdzieś w centrum i od razu cisne na wylot miasta. Staję na jakiejś głównej
ulicy z napisem "Vigo", nikt się nie chce zatrzymać. Przejeżdza koło
mnie radiowóz policyjny, potem zawraca i zatrzymuje się. Panowie policjanci coś
mnie pytają. "No hablo Espańoal"- opowiadam że nie mówię po
Hiszpańsku. Jeden z nich mówi po Angielsku i pyta mnie skąd jestem i co robię
tutaj ? Odpowiadam że z Polski i podróżuje autostopem. Proszą o dokument. Daję
więc im swój dowód osobisty jako że jesteśmy w Unii Europejskiej. Pytam czy
jest jakiś problem? Oni że nie ma tylko zwykła kontrola. No to gitara. Ostatnie
pytanie mi zadają "dokąd jedziesz teraz?" mówię więc że chce złapać
autostopa do Vigo. "wsiadaj znamy lepsze miejce do łapania stopa".
Tak oto znajduje się w Hiszpańskim radiowozie,już lubie Policję w tym kraju.
Dojeżdzamy do małego ronda przed zjazdem na autostradę. Dziękuję policjantom za
krótką podwózkę i udaje się kawałek na dalej na pobocze. Zatrzymuję się
pochwili samochód w którym siedzi sympatyczna kobieta. Jedziemy razem do Vigo
przejeżdzając duży most, potem wysiadam przy samym porcie w mieście. Idę do
centrum informacji turystycznej gdzie biorę mapkę miasta oraz korzystam z
internetu na komputerze szukając statków na amerykę, udaje mi się znaleźć
genialną stronkę: www.vesselfinder.com/pl
Na tej stronce
można zobaczyć gdzie znajdują się w danym momencie wybrane statki mające gps,
jest to niesamowite najeżdza się na dany obszar, zbliża i widać gdzie rozlokowane
są statki. Patrzę na takie większe klikam na statek i wyswietla się z jakiego
kraju pochodzi i skąd dokąd płynie. Coś niesamowitego, poza tym stronka jest
podobna do strony na której można śledzić każdy samolot pasażerski: www.flightradar24.com.
Można tam uzyskać informację o locie skąd i
dokąd leci samolot, zobaczyć na żywo jak się porusza i nawet z jaką prędkością
się porusza i na jakiej wysokości! No to już wiem z jakiej stronki korzystają
terorryści gdy porywają samoloty i zestrzeliwują ;). Myślę że może być to
niebezpieczne, ale zarazem jestem zafascynowany jak technologia poszła do
przodu. Nawet pare razy testowałem to, gdy byłem jeszcze w Polce w domu,
kliknąłem na jakiś samolot, patrzę lot skądś tam do Rosji, prędkość 1000km/h,
widzę na mapię jak się porusza i przelatuje właśnie nad Bielawą. Otwieram okno
w pokoju, patrzę a prawie nad moim domem przelatuje ten właśnie samolot!! Coś
niesamowitego! No to tyle na temat szpiegowskich stronek. Ja muszę wyszpiegować
mój statek i spróbować przekroczyć Atlantyk. Idę więc mając spisane nazwy
statków zaznaczam gwiazdką na mojej mapie w telefonie gdzie mniej więcej są
zacumowane i ruszam w stronę portu. Idę dreptakiem w kierunku północnym a
dokładnie ulicą - rua montero rios. Pytam faceta na ulicy gdzie jest wejście do
tego portu ze statkami handlowymi? On natomiast mówi mi że jest nie możliwe
wejście tam, jest to pilnie strzeżony teren. Jeśli chcę tam wejść potrzebuje
zgody od władz portu, pytam więc gdzie są te władze? "Na końcu tej ulicy
którą właśnie idziesz", "Gracias Amigo" -odpowiadam i ruszam.
Jestem przy budynku z napisem "Autoridad Portuaria de Vigo". Stoi tam
paru policjantów. Wchodzę do budynku znajdującego się przy placu z jakimś
skateparkiem gdzie młodzież się bawi. Idę do marmurowej posadzce i wita mnie
ochroniarz nic po Angielsku nie umie a więc woła koleżankę. Przychodzi z biura
kobieta w średnim wieku bardzo miła i sympatyczna wyjaśniam jej że jestem
autostopowy podróżnikiem z Polski i szukam możliwości przedostania się przez
Atlantyk. W tym celu chciałbym wejść do portu i zapytać kapitanów statków czy
jest może możliwe się zabranie z nimi. Znalazłem 2 kontenerowce jeden pod
banderą Kanady a drugi pod banerą Antigua i Barbuda sprawdziłem gdzie to jest i
jak się okazuje na Karaibach. Babka zaprasza mnie do biura i każe zaczekać,
potem przychodzi jej koleżanka i przechodzimy do innego biura jest tam 2
facetów, wyjaśniam sytuację i oni dzwonią dla mnie pytają o to kiedy statek
odpływa i okazuje się że za 3 dni. Podają mi również biura pośrednicze które
organizują rejsy na Wyspy Kanaryjskie. Można załapać się do roboty na takim
statku podobno. Pytam jak dostanę się do portu ? Odpowiadają że wystarczy
zadzwonić do drzwi i podać nazwę statku do którego się idzie. Dostaję na kartce
wszelkie pomocne informacje od nich, dziękuje serdecznie za okazaną pomoc i
ruszam w stronę portu handlowego. Podchodzę do bramy i dzwonie domofonem odzywa
się facet mówiąc "Hola". Ja natomiast po angielsku "im going to
Sarmiento de Gamboa" czyli tego statku, facet mówi że chcę mój numer
dokumentu. Obserwują mnie chyba 3 kamery, zaczynam szukać w moim plecaku
dokumentów. Facet krzyczy "ok ok nie trzeba" rozlega się
"dzzzzyn" i mogę przejść przez obrotową metalową bramkę. Haha udało
się - jestem w porcie! Maszeruję z ogromnym plecakiem podziwiam ogromne statki,
żurawie portowe. Pracownicy portu jeżdzą na specjalnych wózkach i nie wiedzą co
się dzieje. Co ja tu robię w ogóle pewnie się zastanawiają. Dochodzę do dużej
czerwonej łodzi Sarmiento de Gamboa, pytam jakiegoś faceta w okularach na łodzi
"czy zastałem kapitana na pokładzie?" on na to "właśnie z nim
rozmawiasz" ."Ooo miło mi poznać" - odpowiadam. Wyjaśniam więc,
że jestem podróżnikiem i szukam sposobu aby przedostać się np do Kanady tam gdzie
płyną. On natomiast informuje że może mnie zabrać ale do Rumunii bo tam właśnie
płyną a z Kanady to oni przypłyneli. Hmmm tak się zastanawiam "eeeeemm
nie.... " Dziękuję pięknie za ofertę i mówię że może innym razem. Jak
narazie do Rumunii mnie nie ciągnie. Teraz pora ruszać do następnego statku.
Idę i przechodzę koło mnóstwa kontenerów Maersk, mijam jakiś okręt wojenny i
widzę statek. Podchodzę do budki kontrolnej. Tam kobieta pyta dokąd idę ? Mówię
że do tego statku. Nie pyta skąd jestem, co mam w plecaku, nikt mnie nie
obszukuje. Mógłbym równie dobrze wnieść materiały wybuchowe w tym w plecaku i
wysadzić któryś w powietrze. Nie jest jednak wcale tak trudno wejść do tego
portu, poza tym jestem tu jedynym backpackerem. Przede mną jest ogromny
kontenerowiec, podchodzę pod niego wchodzę po mostku i wchodzę prawie na
pokład. Tam facet pyta mnie co ja tu robię? Odpowiadam że jestem podróżnikiem i
chciałbym pomówić z kapitanem. Odpowiada że aktualnie śpi i mogę pomówić z nim.
Tak więc opowiadam o sytuacji i pytam czy płyną na Karaiby? On na to że tutaj
cała załoga jest z Rosji a statek płynie do Anglii aktualnie. To jednak nie
płyną na karaiby. Dziękuję więc i schodzę na dół. Tam spotykam jakiegoś faceta
w garniaku i dokumentami. Opowiadam mu że chce się przedostać przez Atlantyk.
On opowiada mi o tym kontenerowcu że oni mają tylko flagę z Karaibów, bo statek
i firma jest tam zarejestrowana aby płacić malutkie podatki. A więc bandera
statku i to co było napisane w tych informacjach na tej stronie do wyszukiwania
statków nie ma nic wspólnego z kierunkiem. No cóż nie udało się. Wychodzę więc
z portu i myślę co dalej. Wędruje do małego portu spowrotem. Tak spędzam troche
czasu. Wieczorem myśle gdzie rozbić namiot i na mapce znajduję Parque da Guia,
wygląda to jak zielony teren okrągły. Aby tam dojść muszę dotrzeć do górki
kawałek za portem. Spotykam po drodze 2 prześliczne koleżanki i poznaje magię mojego kapelusza:)
Zbieram się więc, idąc dreptakiem z drzewkami pomarańczowymi. Przechodzę przy tym ogromnym porcie, dalej mijam zabudowania idąc stromą drogą do góry. Tam pukam do drzwi jednego z domków i pytam czy nie mógłbym dostać wody do mojego prysznica. On że nie ma problemu. Zabiera mój lidlowy prysznic i po ok 4 minutach otrzymuje z dobre 10 l wody. Dziękuję serdecznie i teraz wędruje ze znacznie większym ciężarem. Na szczęście zaraz jestem w tym parku. Jest tu jakaś ścieżka dzika, idę nią i jestem pomiędz drzewami i krzakami. Nikogo tu nie ma, idealne miejsce na kemping. Rozbijam namiot więc i zawieszam potem mój prysznic na drzewie. Myje się i robie zapiski. Dodatkowo mam taki pomysł że zapytam o cene rejsu na wyspy które są obok Vigo - Islas Atlanticas Galicia National Park.
Zbieram się więc, idąc dreptakiem z drzewkami pomarańczowymi. Przechodzę przy tym ogromnym porcie, dalej mijam zabudowania idąc stromą drogą do góry. Tam pukam do drzwi jednego z domków i pytam czy nie mógłbym dostać wody do mojego prysznica. On że nie ma problemu. Zabiera mój lidlowy prysznic i po ok 4 minutach otrzymuje z dobre 10 l wody. Dziękuję serdecznie i teraz wędruje ze znacznie większym ciężarem. Na szczęście zaraz jestem w tym parku. Jest tu jakaś ścieżka dzika, idę nią i jestem pomiędz drzewami i krzakami. Nikogo tu nie ma, idealne miejsce na kemping. Rozbijam namiot więc i zawieszam potem mój prysznic na drzewie. Myje się i robie zapiski. Dodatkowo mam taki pomysł że zapytam o cene rejsu na wyspy które są obok Vigo - Islas Atlanticas Galicia National Park.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz