20 sierpień 2013 Wtorek
Po pysznym posiłku pora ruszać do Sagres.
Jedziemy drogą piękne zielone tereny po lewej. Finalnie dojeżdżamy do Sagres
pod sam fort. Tutaj żegnam się z moimi nowymi znajomymi Hiszpanami. Jestem pod
samą fortecą - Fortaleza de Sagres. Idę najpierw na krawędź ogromnych klifów
skalistych które mają ok 60m, niesamowity widok. Właśnie dojechałem na sam dół
Portugalii. Z klifu spod fortecy widać daleko po drugiej stronie przylądek św.
Wincentego ( cabo de Sao Vincente). Jest to najdalej na południowy-zachód
wysunięty fragment Europy. Urwiska wznoszą się tam również na wysokość 60m.
Jest tam również latarnia morska. Ja aktualnie znajduje się na przylądku -
Ponta de Sagres. Udaję się pod fortecę stąd oglądam widok na wschód i kolejne
klify. Sagres to miasto Księcia Henryka zwanego żeglarzem. Sam Henryk choć nie
żeglował był patronem wypraw. Spędzam tutaj mnóstwo czasu pod fortecą. Potem
udaję się wędrując przy krawędzi klifu, przechodzę kawałek miasteczkiem i idę
cały czas po klifie przechodząc koło jakiejś strefy hotelowej. Jestem we
wspaniałym miejscu, nad urwiskiem widać stąd całą fortecę,miasteczko i daleko
daleko tą latarnię morską. Oglądam wspaniały zachód słońca z najbardziej
wysuniętego na południowy-zachód skrawka Europy. Rozbijam namiot przy samej
krawędzi urwiska. Gdy robi się ciemno i świeci księżyc odprawiam księżycowy
taniec;). Czyli zabawę z długim czasem naświetlania w moim aparacie. Zasypiam
przy szumie rozstraskujących się fal o brzegi tego klifu.
Rano witam wchód
słońca tutaj i po śniadaniu czyli owsiance wyruszam do miasteczka Sagres. Od
razu idę na wylot i muszę złapać stopa teraz do wioski Vila do Bispo. Nikt
przez długi czas się nie zatrzymuje. Dopiero potem kamping-van, w środku młoda
para. Okazuje się że to kolejni Niemcy, stopuje z nimi krótko do skrzyżowania
na tej drodze narodowej. Tam udaje mi się złapać pare stopów którymi dojeżdzam
do Lagos. Idę w dół miasteczka i dochodzę do portu. Przechodzę miasto mostem i
jestem już na wylocie. Tuż za Lagos spotykam parę autostopowiczów, chłopaka i
dziewczyne ze Słowacji. Okazuje się że robią w wolontariacie tutaj przy
surfingu. Polecają stronkę www.Helpx.net na której można znaleźć taką ofertę.
Pracuje się za miejsce do spania i jedzenie pare godzin dziennie. Takim
sposobem można sobie zapewnić darmowe wakacje;). Dodatkowo jadą teraz do
zarąbistej miejscowości nadmorskiej - Carvoeiro gdzie podobno są jakieś
jaskinie na plaży i ludzie skaczą ze skalnych klifów do oceanu. No to już
postanowione jadę tam!Decyzja jak zwykle nie trwała długo bo może sekundę.
Łapiemy stopa, oni idą kawałek dalej ja zostaję tutaj bo w trójkę raczej będzie
ciężko. Po dosłownie minucie zdarza się coś niesamowitego. Widzę że jedzie
Chavet i Beate, zatrzymują od razu samochód i wsiadam. Po wejściu mówię "
no tak jak mówiłem do zobaczenia". Są bardzo ucieszeni zarówno jak i ja.
Stopuję z nimi nie daleko bo tylko do następnego miasteczka. Ponownie się żegnamy.
Łapie kolejnego stopa do ronda również krótkiego. A potem statąd czerwonym
sportowym kabrioletem mercedesa dojeżdzam do dużego miasta Portimao. Sprawdzam
mapę i kieruje się na jego wylot. Przechodzę koło jednego z marketów Pingo Doce
i kupuję duży sok ananasowy. Wędrówka zajmuje trochę ale idę skrótem omijając
centrum miasta. Gdy przechodzę już przez rzekę mostem zatrzymuje się jakaś
kobieta w średnim wieku oferując mi podwózkę. Jedzie w stronę mojego docelowego
miasteczka. Wysadza mnie w Lagoa na stacji benzynowej , gdzie odbija droga do
nadmorskiej mieściny. Po przejściu może 1km staję na rondzie i łapie stopa ze
staruszkami z Francji. Zawożą mnie do samego miasteczka Carvoeiro. Słońce już
niedługo będzie zachodzić, zgodnie z moją gpsową mapą udaję się w kierunku
oceanu. Są tutaj ponownie wysokie klify. Idę zaraz przy samej krawędzi i
znajduję idealne miejsce na namiot, rozbijam go przy samej krawędzi klifu.
Rankiem po
genialnych i niesamowitych widokach pakuję namiot i ruszam dalej przy krawędzi
klifu. Pode mną cudowne skały o różnych kształtach, pełno w nich dziur. Jest
nawet tutaj jakaś restauracja w środku tego niesamowitego naturalnego tworu
skalnego. Idę tam na dół i są tutaj tuneliki z otworami na ocean coś
niesamowitego. Niżej prowadzą schody w dół do małej jaskini do której przypływa
woda oceaniczna. Do tego po chwili wpływa do niej facet z synem w strojach
nurkowych, nożem i siatką. Widziałem ich wcześniej z góry z jednej ze skał jak
pływali i odrywali coś ze skał. Mają zebranych pełno żyjątek wyglądających jak
szczypce. Jest to lokalny przysmak zwany Percebe które mówią sprzedają 20€/kg.
Znajduje też taki na skałce w Jaskini.
Zwiedzam potem
kolejne jaskinie nadmorskie, otwory w skałach jest to coś przepięknego,
dodaktowo są w nich wtopione muszle! Czegoś tak niesamowitego jeszcze nie
widziałem. Udaje się wyżej na klif idę nad przepaścią. Nagle patrzę i pojawia
się mała zatoczka w dole. Po środku piękna skała i ogromne wejscie do jaskini!
Na plaży w dole jest trochę osób. Wejście do tej jaskini jest przeogromne.
Udaje się klifem i przechodzę tuż przy hotelu. Jest tutaj podest i schody
biegnące od hotelu. Schodzę na dół, potem do skały zamontowana jest drabina
śmigam powoli na dół i jestem na malutkiej plaży mając teraz tą skałę w wodzie
przed sobą i po obu stronach wysokie skalne klify. Idę i wchodzę do ogromnej
jaskini, jest małe wejście wpływowe oraz u góry dziura. Jest tutaj niesamowicie
jest to moja pierwsza tak ogromna jaskinia plażowa. W ogóle koło tej
miejscowości jest więcej jaskin ale nie można dostać się do nich od strony
plaży. Trzeba tam przypłynąć łódką, po chwili wpływa właśnie jedna z nich do
środka tym małym otworem. Przypływają turyści i cykają fotę. Spędzam tutaj
trochę czasu ale nastał przypływ i jak wszedłem bez problemu tak mam teraz problem
aby wyjść. W pewnym miejscu woda jest już wyżej, mu sięga mi do kolan, tak więc
uważnie przechodzę z plecakiem i jestem na tej plaży. Rozkładam się koło
małżeństwa z trójką dzieci. Pytam czy rzuciliby okiem na mój plecak bo idę do
wody. Jak zawsze ludzie pomocni. Pływam w tej cudownej zatoczce. Potem wpadam
na pomysł aby wejść na tą skałę i skoczyć do wody. Wspinam się więc do jej
połowy staję na krawędzi i skaczę do błękitnej wody. Następnie płynę na brzeg.
Po jakimś czasie znów do wody i tym razem płynę za skałę i wpływam tym otworem
do środka jaskini. Wracam na plażę widzę że ludzie już z niej uciekają bo jest
co raz więcej wody. Niedługo plaża zniknie, rozmawiam z tym facetem który mi
pilnował plecaka. Wypytuje mnie skąd przyjechałem, opowiadam jak zawsze że z
Polski autostopem. Mówię że zwiedziłem dużo miejsc w Portugalii i Lizbonę. Jak
się okazuje oni tam właśnie mieszkają. Teraz jest o wiele trudniej wejść po
drabinie bo jej dolna część jest urwana, bylo łatwiej zejść po niej i
zeskoczyć, lecz z ciężkim plecakiem to kłopot. Mój nowy znajomy wchodzi
pierwszy i odbiera ode mnie plecak. Wspinam się bezproblemowo potem. Zakładam
sandały i już podchodzimy pod hotel, przychodzi jego żona. Mówią że mają coś
dla mnie, ja więc pytam co? Wręcza mi jego żona 30€, do ręki. Nie! "Nie
mogę tego przyjąć, za co w ogóle?" mówie że mam pieniądze. Odmawiam pare
razy ale facet mówi "bierz, przyda Ci się na pewno". Dziękuje mu
serdecznie za ten dar. Zapraszają mnie do Lizbony jak bym tam znów przejeżdzał.
Oni mają teraz posiłek w tym hotelu na górze plaży. Ja wędruję ponownie
bogatszy o 30€ i myślę sobie jakie to jest niesamowite. Ludzie zaledwie
rozmawiają z Tobą kilkanaście minut na plaży i po tak krótkim czasie wręczają
Ci pieniądze i w to jak dla mnie do jedzenie za to mam na dobre 5 dni! Idę
teraz od hotelu ścieżką w górę chcąc znaleźć tą dziurę u góry i ją zobaczyć.
Jest tutaj pełno zarośli i nie ma jak przejść.
U góry spotykam jakiegoś faceta i pytam czy mówi po Angielsku? On na to że po
Portugalsku,Ukraińsku i po Polsku! Haha ale jaja. Mówię więc "dzień
dobry" on odpowiada tym samym. Mówię że jestem z Polski, facet ma na Imię
Wasylij i mieszka na Ukrainie. Rozumie po Polsku bo pracuje u Polaka. Pytam go
więc o to czy mógłbym otrzymać wody pitnej do mojej butelki? Zaprasza mnie do
środka. Jest to potężna willa na tej skarpie, basen, kamery. Wchodzę do
pomieszczenia w którym znajduje się siłka i to z Polską marką atlasu. Dostaję
całkiem nową butelkę wody do tego Wasyl daje mi całą torebkę pomarańczy.
Zaprasza mnie na kawkę do pomieszczenia roboczego. Rozmawiamy po Polsku
przeplatając Ukraińskim. Wasyl -sympatyczny facet w średnim już go polubiłem
gdy zaczął zabawnie przeklinać. Zaprasza mnie do siebie do jakiegoś miasteczka
gdzie mieszka razem z żonką. Daję mi książkę po angielsku - James Patterson
"now see her". Będę miał do poczytania bo nie mam żadnej książki
aktualnie. Jemy ciastka i popijamy herbatą w małej kuchni. Mówi że pracuje u
tego bogacza Polaka już pięć lat. Dba o dom gdy go nie ma, zajmuje się ogrodem.
Mówię mu że szukałem tego otworu u góry jaskini ale nie mogłem znaleźć. On na
to "chodź coś Ci pokaże, ale szybko idziemy bo kurwa pełno tu kamer"
Idę z nim przez ogród, patrzę i jest ta dziura w głąb jaskini otoczona
barierką. No nie Polaczek wykupił cały teren na górze nawet z dziurą do
jaskini. Cykam foty. Wasyl "dawaj dawaj bo kamery kurwa patrzą".
Wracamy do pomieszczenia i on mówi że za chwile kończy. Idziemy do jego
samochodu, on wraca i włącza alarmy w tej willi a raczej pałacyku. Wsiadamy i
jedziemy. Mówi mi po drodze że nawet zna trochę Polskę byli tam z żonką pare
razy. Mieszkają pod Lwowem. Przyjechali do Portugalii aby zarobić na skończenie
budowy domu jednorodzinnego. Dojeżdzamy do miasta Armacao do Pera.
Pobyt u Ukraińskiego małżeństwa
Wjeżdzamy w same
centrum miasta. Potem otwieramy jakąś bramę i dojeżdzamy na podwóże. Tam
wjeżdzamy do podziemnego garażu. Idziemy na zewnątrz i pokazuje mi domek u góry
są drewniane brzydkie schody. U góry brzydkie wejście do domku. Bardzo ubogo,
po wejściu mały przedsionek w którym poznaję jego żonę Darię. Miła sympatyczna
kobieta. Zapraszają mnie do salonu i oferują zimną colę. Rozmawiam z nimi po
Polsku a gdy Daria do mnie mówi po Ukraińsku ale wszystko rozumiemiem bez
najmniejszego problemu. Jemy pyszny obiad w postaci barszczu Ukraińskiego.
Kurczaka z opiekanym chlebkiem i wiśnióweczkę. Mam problem ze stopą i Daria sie
przejmuje widząc ją całą opuchniętą i daje mi jakąś tabletkę. Mówią żebym
został na pare dni i odpoczął nie chodził za dużo. Gdy smaruje maścią to jest
ok, opuchlizna schodzi ranem trochę ale gdy chodzę to wraca i pobolewa. Mówię
że mam teraz książkę od nich to jutro pójdę na plażę sobie się poopalać gdy oni
pójdą do pracy i spotkamy się po południu. Wieczorkiem rozkładają dla mnie
jakieś stare łóżko na sprężynach w kuchni. Mają tutaj kuchnie z tą kanapą,
łazienkę i sypialnie z obrazami Matek Boskich. Idziemy spać bo oni rano
wcześnie wstają do pracy. Daria pracuje jako sprzątaczka w jednym hoteli.
Spędzam z
rodzinką z Ukrainy dwa dni. Rankiem o 8.00 chodzę na plażę, dostaję parasol na
słońce kanapki i napój od nich. Plażuję i pływam w oceanie i czytam książkę.
Wracam do ich mieszkania ok 17.00 jemy obiad wspólnie. Z Wasylem idę również do
jego drugiego miejsca pracy małego domku o który również dba, jest on położony
za centrum miasteczka. Rosną tam winogrona które zrywam i jem. Całkiem
przypadkowo gdy kończymy tam podlewać drzewa. Zagaduje do nas jakiś facet z
domku obok. Jak się okazuje po chwili jacyś kolejni Ukraińcy. Zapraszają nas na
pogawędkę. Zupełnie Wasyl się z nimi nie zna. Pora się zpoznać, siadamy przy
stoliku i pijemy po piwku ciemnym. Prawie wszystko rozumię jak rozmawiamy.
Opowiadam że z Polski jestem to jeszcze bardziej się cieszą no bo w końcu
sąsiedzi ;). Wracamy potem na mieszkanie bo żonka Wasyla dzwoniła informując że
szykuje kolację już. Wracamy więc i jemy razem pyszną kolację. Ponownie
opiekany chlebek z czosnkiem, zupka. Wiśnióweczka. Po kolacji pokazują mi
zdjęcia swojej śliczej córki w moim wieku - Oksany. Oglądamy wiadomości z
Ukrainy. Większość tych mebli których tutaj mają przywieźli ze Lwowa. Wieczorem
Daria idzie do pracy posprzątać centrum informacji turystycznej. Idziemy razem
z ich laptopem i podłączamy pod wifi tam gdzie ona sprząta i pokazuję jej jak
skorzystać ze skypa bo chcą porozmawiać z córką. Oglądamy wieczorkiem zdjęcia
ze Lwowa. Pokazują mi dom który budują. Stoi już w stanie surowym. Zdjęcia
rodzinne, zdjęcia córki itp. Ja im pokazuje również z mojej podróży trochę
fotek.
Kolejnego dnia
ponownie idę na plaże ze śniadankiem przygotowanym przez Darię. Cały dzionej
pływam i leżę pod parasolem czytając wciągającą książkę Jamesa Pettersona
kończę plażowanie przed powrotem na obiad ok 17.00. Cały czas smaruję stopę
maścią i zauważam że opuchlizna schodzi. 25.08.2013 moje 25 urodziny. Po
idealnid przespanej nocy pobudka jak ostatnio wcześniej. Świętujemy popijąc
wspólnie za moje zdrowie. Planuje dziś się zebrać i ruszać w stronę miast Faro,
które jest stolicą południowego wybrzeża Portugali czyli Algarve gdzie właśnie
się znajduje. Wasyl wręcza mi butelkę wina z Porto (St-Bart) na drogę, oferuje
mi również podwózkę. Robimy pamiątkowe zdjęcie. Mam ich adres i nr telefonu do
Wasyla. Dojeżdzamy do głównej drogi gdzie żegnam się z Wasylem. Życzy mi
powodzenia w dalszej podróży.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz