14 sierpień 2013 Środa
Rankiem wyruszam drogą w dół na południe w stronę rzeki. Dochodzę do jakiejś restauracji niedaleko portu pytam w nim czy mógłbym skorzystać z łazienki. Nie mają jeszcze żadnych klientów a więc nie ma problemu. Dodatkowo dają mi hasło do wifi. Spędzam chwilę tutaj a następnie przechodzę do sklepu Pingo Doce czyli Portugalskiej biedronki. W markecie kolejna kiełbasa chorizo,bułki jak zawsze czerwona papryka. Do tego płatki kukurydziane i mleko. Tutaj w Portugalii jest znacznie taniej niż w Hiszpanii.Siadam na krawężniku i jem płatki w moim garnku. Bo jestem już tak głodny że nie ma czasu na szukanie ławki. Następnie rozpoczynam wędrówkę od mostu Vasco da Gama w kierunku wschodnim wzdłuż rzeki. Dochodzę do jakiegoś pierwszego portu z licznymi budynkami. Wchodzę do jednego z nich i pytam czy nie mógłbym dostać jakiejś listy ze statkami płynącymi na wyspy Atlantyku - Azory. Facet że nie udzielają takich informacji. "Panie jak nie jak w Porcie w Vigo w Hiszpanii dostałem wszelkich informacji na ten temat". On mnie kieruje do drugiego budynku na wprost. Wchodzę do środka i wyjaśniam ładnej pani ochroniarz o mojej sytuacji. Ona dzwoni gdzieś i przychodzi facecik w garniturze, przekazuje mu moją informację. Facet wita się ze mną i zaprasza do biura. Tam wypytuje mnie skąd jestem. Opowiadam mu o podróży. Dzwoni gdzieś tam coś pyta po Portugalsku. Jednak nie może mi pomóc. Odpalamy jego komputer i sprawdzam statki na tej stronie vesselfinder. Jak się okazuje są w porcie dwa kontenerowce płynące na Azory.
Rankiem wyruszam drogą w dół na południe w stronę rzeki. Dochodzę do jakiejś restauracji niedaleko portu pytam w nim czy mógłbym skorzystać z łazienki. Nie mają jeszcze żadnych klientów a więc nie ma problemu. Dodatkowo dają mi hasło do wifi. Spędzam chwilę tutaj a następnie przechodzę do sklepu Pingo Doce czyli Portugalskiej biedronki. W markecie kolejna kiełbasa chorizo,bułki jak zawsze czerwona papryka. Do tego płatki kukurydziane i mleko. Tutaj w Portugalii jest znacznie taniej niż w Hiszpanii.Siadam na krawężniku i jem płatki w moim garnku. Bo jestem już tak głodny że nie ma czasu na szukanie ławki. Następnie rozpoczynam wędrówkę od mostu Vasco da Gama w kierunku wschodnim wzdłuż rzeki. Dochodzę do jakiegoś pierwszego portu z licznymi budynkami. Wchodzę do jednego z nich i pytam czy nie mógłbym dostać jakiejś listy ze statkami płynącymi na wyspy Atlantyku - Azory. Facet że nie udzielają takich informacji. "Panie jak nie jak w Porcie w Vigo w Hiszpanii dostałem wszelkich informacji na ten temat". On mnie kieruje do drugiego budynku na wprost. Wchodzę do środka i wyjaśniam ładnej pani ochroniarz o mojej sytuacji. Ona dzwoni gdzieś i przychodzi facecik w garniturze, przekazuje mu moją informację. Facet wita się ze mną i zaprasza do biura. Tam wypytuje mnie skąd jestem. Opowiadam mu o podróży. Dzwoni gdzieś tam coś pyta po Portugalsku. Jednak nie może mi pomóc. Odpalamy jego komputer i sprawdzam statki na tej stronie vesselfinder. Jak się okazuje są w porcie dwa kontenerowce płynące na Azory.
Spisuje nazwy
statków i zaznaczam mniej więcej pozycje na moim telefonie. Są zacumowane w
drugim porcie u góry. Udaję się więc brzegiem rzeki Tag. Jest cholerny upał
dziś jest co utrudnia wędrówkę. Dochodzę do tego portu handlowego. Tutaj teren
jest pilnie strzeżony. Jest budka ze strażnikami portu. Podchodzę i mówię że
chciałbym rozmawiać z kapitanem tego statku i podaję jego nazwę. Facet sprawdza
czy jestem na liście jakiejś. Mówię że zapewne mnie tam nie ma bo to
niespodziewana wizyta. Dzwoni dla mnie do kapitana statku i oddaje mi
słuchawkę. Przedstawiam się i mówię o sytuacji, że szukam transportu na Azory,
pytam czy jest jakaś możliwość aby mnie zabrali. Kapitan odpowiada że niestety
nie może bo ma zakaz zabierania pasażerów. Mówi że można było by to załatwić
ale trzeba by to załatwiać przez firmę a to trwa długo a oni na dniach
wypływają. No cóż dziękuję za rozmowę. Niestety nie udało się, nie poddaje się
bo w drugiej części jest jeszcze inny port handlowy z kolejnym kontenerowcem.
Idę wzdłuż torów kolejowych do kolejnej bramy, tam kolejni ochroniarze i
wyjaśniam że chcę się dostać do statku i podaję jego nazwę. On każe mi
zaczekać, podjeżdza specjalny wózek który porusza się po porcie, bo jest tu
zakaz pieszej wędrówki. Jedziemy pomiędzy ogromnymi górami kolorowych
kontenerów i dojeżdzamy do ogromnego statku. Aktualnie pracuje tam jakaś ekipa.
Ochroniarz woła faceta który schodzi niżej. Wyjaśniam ponownie sytuację i pytam
o możliwość przedostania się na Azory. Facet prawie odpowiada to samo co tamten
przez telefon. Potrzebne są specjalne pozwolenia, dokumenty i generalnie to
jest statek dla pracowników. Niestety nie może mnie również zabrać. Ze statku
schodzi jakiś chłopak. Wsiada do naszego wózka i odjeżdzamy spod statków.
Nadzieją nie gaśnie. Nie udało się ale są zapewne jeszcze inne porty w których
mogę spróbować. Pytam tego chłopaka czy pracuje na tym statku? Odpowiada mi że
tak i Azory są przepiękne. Ochroniarz jeszcze mi poleca abym sprawdził w
budyneczku i zapytał się firmy czy jest to możliwe. Tam czekam w kolejce i
pytam się babki o taką możliwość. Ona odpowiada od razu że nie. Mówię
"proszę mi zadzwonić do firmy i zapytać o to bo wiem że jest to
możliwe". Ona z łaską podnosi słuchawkę i dzwoni gdzieś albo udaje że to
robi. Odpowiada że niestety to nie jest możlie. W dupie ją mam bo widze że nie
chce mi pomóc. Wychodzę z portu i teraz mam plan kolejny. Muszę dostać się na
drugą stronę rzeki Tag, aby dojść do ogromnego pomnika Jezusa rodem z Rio De
Janeiro! To jest teraz moim celem. Ze statkami, trudno nie udało się. Jakoś
wpada mi taki pomysł że walić to! Uderzam teraz w stronę Gibraltaru do
Hiszpanii spowrotem. Będę kontynuuował podróż przez Portugalię wzdłuż lini
brzegowej. Koło portu jest przystanek autobusowy. Idę tam i płacę 1€ za autobus
do samego centrum koło tego placu głównego. Stąd idę do Cais do Sodre czyli
terminalu z barkami płynącymi przez rzekę Tag. Znajduje się ona zaraz przy
stacji metra i kolejnego sklepu pingo doce. Gdzie uwielbiam kupować 2l pyszne
soki w kartonie. Tym razem biore ananasowy. Potem ruszam na terminal i jak się
okazuje bilet na prom z Lizbony na drugą stronę rzeki do Cacilhas kosztuje
tylko 80centów. Kupuję bilecik i czekam w środku terminalu. Przykładam bilet do
czytnika przy metalowej bramce i jestem w sali odpraw. Gdy przypływa prom przez
specjalny tunelik wchodzę na prom. Siadam sobie na dole przy oknie. Warunki nie
jakieś luksusowe a wręcz przeciwnie. Widzę przez okno jak oddalamy się od
Lizbony. Po ok 30 minutach rejsu jestem już po drugiej stronie.
Teraz planuję
rozłożyć moją matę i śpiwór pod pomnikiem i się tu przekimać. Wszyscy mi mówili
że Lizbona i okolice to cholernie niebezpieczne miejsce. Ja na szczęście jestem
zamknięty i ogrodzony pod pomnikiem Chrystusa Króla, jest to chyba
najbezpieczniejsze miejsce do spania. Jak się zaraz okaże niekoniecznie. Gdy
już idę rozkładać matę, zjawia się strażnik z latarką. Przychodzi do mnie i coś
nawija po Portugalsku. Pyta jak się dostałem chyba? Odpowiadam że niby byłem tu
cały czas i zasnąłem. Chyba na nic moje wyjaśnienia bo facet nie rozumie po
angielsku nic. Pytam go czy skoro tu już jestem to mogę zostać tutaj na jedną
noc pod pomnikiem? On na to że nie. Pokazuje mu parę fotek z podróży, przebyłem
z Polski tyle kilometrów aby to zobaczyć i być tutaj pod pomnikiem i spać. Skąd
mogłem wiedzieć że jest tu jakiś park i to zamykają. On że nie po raz kolejny,
o dziwo spokojnie i bez nerwów. Nagle wyciąga rękę i próbuje złapać mnie za
jaja! Odskakuję nagle i trzymam już w ręce gaz pieprzowy! Pierdolony pedał!
Myślę czy nie spryskać mu mordy gazem! Ale myślę sobie że nie bo będę miał
problemy, wlazłem tu nielegalnie i jestem na prywatnym terenie co prawda. Także
mogę mięc kłopoty. Mówię mu nie i żeby spierdalał! On tam coś gada pod nosem
pieprzony zbok! Ja szybko pakuję jedzenie do plecaka. I mówie mu że ma mnie
wypuścić stąd! Odechciało mi się spędzać tu noc. Każe mu iść przede mną. Ja z
tyłu reka na gazie w kieszeni na pulsie cały czas. Przybiegają od bramy dwa
owczarki niemieckie i nawet na mnie nie szczekają a machają ogonami i liżą po
ręce! Pedał otwiera bramę i mnie wypuszcza. Wychodzę wyklinając tam na niego.
Co za zboczeniec pieprzony zamiast mnie wyrzucić z terenu to chciał coś
próbować. Za bramą patrzę na wprost jakieś domy z biedną dzielnicą to nawet tam
nie idę. Na prawo jakaś ślepa uliczka biegnąca w strone działek. Stoi tu
samochód z 3 chłopakami pijącymi alkohol. Jestem w dupie teraz bo nie wiem gdzie
iść. Wybieram tą uliczkę ślepą, znikam za zakrętem i patrzę iż jest tu jakaś
brama metalowa przy budynku który znajduje się na terenie z którego wyszedłem.
Pod bramą jest pusta przestrzeń, przepycham przez nią mój plecak i wczołguję
się do środka. Jestem na tylnym podwórku tego budynku. W oknach palą się
światła, słychać jakieś rozmowy. Jestem cicho jak mysz i patrzę pod bramą czy
nikt mnie nie śledzi. Prawie wstrzymuję oddech. Nagle patrzę i widzę że ktoś
przechodzi koło tej bramy! No to sobie myśle kto jest już 23.00. To musiałbyć
ten gej może mnie śledził, albo jeden z tych pijaków tam. Mam cholernego
stracha. Czekam z 15 minut tutaj na tym podwórzu. Jest obok jakaś dziura w
ścianie prowadząca do piwnicy która jest w trakcie budowy. Wchodzę tam bez latarki
i nie ma tu nikogo tylko taczki, cement i pył. Idę na sam koniec gdzie stoją
cegłówki. Tutaj planuję spędzić noc i z samego rana stąd spadać. Zakładam
plecak i cicho jak mysz krok po kroku wchodzę i idę na koniec piwniczki.
Pompuje powoli matę aby nie było mnie słychać, wchodzę do śpiwora i kładę pod
ręką gaz, latarkę i nóż. Teraz się zastanawiam po co mi było właźić przez to
ogrodzenie. Myślałem że jestem w najbezpieczniejszym miejscu do spania, ale
popełniłem błąd wchodząc nielegalnie i teraz za niego płacę. Poza tym słyszę z
piwniczki czyjeś kroki za bramą. Ktoś mnie szuka i to pewnie jest ten pieprzony
zboczeniec. W sumie teraz bym mógł poza tym terenem spryskać mu twarz gazem i
nastukać chamowi. Bo nie byłbym na terenie tego parku. Ale wole nie ryzykować.
Leżę i próbuje zasnąć ale ciągle coś słyszę potem przejeżdzają jakieś auta w tą
ślepą uliczkę. Mam niesamowitego stracha śpiąc w piwniczce pod jakimś prywatnym
hotelem czy to restauracją na tym terenie z pomnikiem. W nocy śpię może 3 h czy
4h rankiem zbieram się pakuję się po cichu i wychodzę z tego terenu
przepychając plecak pod bramą i czołgając się. Udało się przetrwać noc, jak się
okazało piwniczka była najbezpieczniejszym miejscem do spania. Teraz myślę że
pewnie tak miało być, musiało dojść do tej nieprzyjemnej sytuacji i
niebezpiecznej abym mógł trafić właśnie do tej piwniczki. Było to bezpieczne
miejsce. Teraz już wiem dlaczego nie nawidzę dużych i niebezpiecznych miast.
Spać w namiocie na widoku nie ma zamiaru. Bo namiot nie jest z tesco tylko
wygląda porządnie. Uwielbiam nocki na dziko ale ta to była tragedia. Czekam
sobie na małym rondzie na poranne otwarcie parku. Chcę ponownie zobaczyć
widoki, mam nadzieje że nie zobacze tego zboczeńca bo bym mu teraz nastukał od
razu jak bym go zobaczył! Otwierają bramę i po raz kolejny jestem w środku. Tym
razem mnóstwo turystów. Na górę pomnika wjeżdza tutaj winda nawet. Kosztuje
sporo chyba także sobie odpuszczam. Po obejrzeniu pięknych widoków całej
stolicy Portugali, mostu nad rzęką Tag pora opuszczać to piękne miasto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz