sobota, 8 listopada 2014

Poszukiwania łodzi na Azory i Pomnik Chrystusa Króla (Cristo del Rei)

14 sierpień 2013 Środa

Rankiem wyruszam drogą w dół na południe w stronę rzeki. Dochodzę do jakiejś restauracji niedaleko portu pytam w nim czy mógłbym skorzystać z łazienki. Nie mają jeszcze żadnych klientów a więc nie ma problemu. Dodatkowo dają mi hasło do wifi. Spędzam chwilę tutaj a następnie przechodzę do sklepu  Pingo Doce czyli Portugalskiej biedronki. W markecie kolejna kiełbasa chorizo,bułki jak zawsze czerwona papryka. Do tego płatki kukurydziane i mleko. Tutaj w Portugalii jest znacznie taniej niż w Hiszpanii.Siadam na krawężniku i jem płatki w moim garnku. Bo jestem już tak głodny że nie ma czasu na szukanie ławki. Następnie rozpoczynam wędrówkę od mostu Vasco da Gama w kierunku wschodnim wzdłuż rzeki. Dochodzę do jakiegoś pierwszego portu z licznymi budynkami. Wchodzę do jednego z nich i pytam czy nie mógłbym dostać jakiejś listy ze statkami płynącymi na wyspy Atlantyku - Azory. Facet że nie udzielają takich informacji. "Panie jak nie jak w Porcie w Vigo w Hiszpanii dostałem wszelkich informacji na ten temat". On mnie kieruje do drugiego budynku na wprost. Wchodzę do środka i wyjaśniam ładnej pani ochroniarz o mojej sytuacji. Ona dzwoni gdzieś i przychodzi facecik w garniturze, przekazuje mu moją informację. Facet wita się ze mną i zaprasza do biura. Tam wypytuje mnie skąd jestem. Opowiadam mu o podróży. Dzwoni gdzieś tam coś pyta po Portugalsku. Jednak nie może mi pomóc. Odpalamy jego komputer i sprawdzam statki na tej stronie vesselfinder. Jak się okazuje są w porcie dwa kontenerowce płynące na Azory.

Spisuje nazwy statków i zaznaczam mniej więcej pozycje na moim telefonie. Są zacumowane w drugim porcie u góry. Udaję się więc brzegiem rzeki Tag. Jest cholerny upał dziś jest co utrudnia wędrówkę. Dochodzę do tego portu handlowego. Tutaj teren jest pilnie strzeżony. Jest budka ze strażnikami portu. Podchodzę i mówię że chciałbym rozmawiać z kapitanem tego statku i podaję jego nazwę. Facet sprawdza czy jestem na liście jakiejś. Mówię że zapewne mnie tam nie ma bo to niespodziewana wizyta. Dzwoni dla mnie do kapitana statku i oddaje mi słuchawkę. Przedstawiam się i mówię o sytuacji, że szukam transportu na Azory, pytam czy jest jakaś możliwość aby mnie zabrali. Kapitan odpowiada że niestety nie może bo ma zakaz zabierania pasażerów. Mówi że można było by to załatwić ale trzeba by to załatwiać przez firmę a to trwa długo a oni na dniach wypływają. No cóż dziękuję za rozmowę. Niestety nie udało się, nie poddaje się bo w drugiej części jest jeszcze inny port handlowy z kolejnym kontenerowcem. Idę wzdłuż torów kolejowych do kolejnej bramy, tam kolejni ochroniarze i wyjaśniam że chcę się dostać do statku i podaję jego nazwę. On każe mi zaczekać, podjeżdza specjalny wózek który porusza się po porcie, bo jest tu zakaz pieszej wędrówki. Jedziemy pomiędzy ogromnymi górami kolorowych kontenerów i dojeżdzamy do ogromnego statku. Aktualnie pracuje tam jakaś ekipa. Ochroniarz woła faceta który schodzi niżej. Wyjaśniam ponownie sytuację i pytam o możliwość przedostania się na Azory. Facet prawie odpowiada to samo co tamten przez telefon. Potrzebne są specjalne pozwolenia, dokumenty i generalnie to jest statek dla pracowników. Niestety nie może mnie również zabrać. Ze statku schodzi jakiś chłopak. Wsiada do naszego wózka i odjeżdzamy spod statków. Nadzieją nie gaśnie. Nie udało się ale są zapewne jeszcze inne porty w których mogę spróbować. Pytam tego chłopaka czy pracuje na tym statku? Odpowiada mi że tak i Azory są przepiękne. Ochroniarz jeszcze mi poleca abym sprawdził w budyneczku i zapytał się firmy czy jest to możliwe. Tam czekam w kolejce i pytam się babki o taką możliwość. Ona odpowiada od razu że nie. Mówię "proszę mi zadzwonić do firmy i zapytać o to bo wiem że jest to możliwe". Ona z łaską podnosi słuchawkę i dzwoni gdzieś albo udaje że to robi. Odpowiada że niestety to nie jest możlie. W dupie ją mam bo widze że nie chce mi pomóc. Wychodzę z portu i teraz mam plan kolejny. Muszę dostać się na drugą stronę rzeki Tag, aby dojść do ogromnego pomnika Jezusa rodem z Rio De Janeiro! To jest teraz moim celem. Ze statkami, trudno nie udało się. Jakoś wpada mi taki pomysł że walić to! Uderzam teraz w stronę Gibraltaru do Hiszpanii spowrotem. Będę kontynuuował podróż przez Portugalię wzdłuż lini brzegowej. Koło portu jest przystanek autobusowy. Idę tam i płacę 1€ za autobus do samego centrum koło tego placu głównego. Stąd idę do Cais do Sodre czyli terminalu z barkami płynącymi przez rzekę Tag. Znajduje się ona zaraz przy stacji metra i kolejnego sklepu pingo doce. Gdzie uwielbiam kupować 2l pyszne soki w kartonie. Tym razem biore ananasowy. Potem ruszam na terminal i jak się okazuje bilet na prom z Lizbony na drugą stronę rzeki do Cacilhas kosztuje tylko 80centów. Kupuję bilecik i czekam w środku terminalu. Przykładam bilet do czytnika przy metalowej bramce i jestem w sali odpraw. Gdy przypływa prom przez specjalny tunelik wchodzę na prom. Siadam sobie na dole przy oknie. Warunki nie jakieś luksusowe a wręcz przeciwnie. Widzę przez okno jak oddalamy się od Lizbony. Po ok 30 minutach rejsu jestem już po drugiej stronie.


Wysiadam i teraz mam widok na rzeczne wybrzeże Lizbony. Po ogarnięciu ulicy ruszam stromą drogą w górę. Dochodzę do ogrodzonego parku gdzie znajduje się pomnik - Santuario do Cristo Rei. Widzę z ulicy przepotężny pomnik Chrystusa Króla. Jest godzina 19.00 ja patrzę że brama jest zamknięta. No to chyba jakieś jaja są! Przepłynąłem rzekę specjalnie aby tutaj się dostać i wejść tam. Nawet nie ma takiej opcji żeby zniszczono mi moje plany. Na bramie są 2 kłódki jedna na dole i jedna u góry. Czekam jak nikogo nie ma na ulicy i wspinam się po zamkach szybko na górę i przechodzę przez bramę i jestem w środku. Szybko mykam w głąb aby mnie nie widziano z ulicy. Jestem pod potężnym pomnikiem Chrystusa Króla! Ma on ponad 100m wysokości! Z tego ok 30m to sam pomnik a ok 80m to przęsło. Jest ogromny, cudowny. Stoi z otwartymi ramionami i patrzy na Stolicę. Jestem tutaj totalnie Sam. Tylko ja i On. Widok na stolicę niesamowity. Przepotężny most Vasco da Gama a po drugiej stronie widać dosłomnie całą Lizbonę! Zbliża się zachód słońca, siedzę na ławce i posilam się kanapkami. Oglądam przepiękny zachód słońca. Potem po zmroku widzę całą Lizbone oświetloną światłem latarni. Dodatkowo pomnik jest również podświetlony <3. Nikt nie ma takich widoków. Bo zamykają to miejsce o 18.30.












Teraz planuję rozłożyć moją matę i śpiwór pod pomnikiem i się tu przekimać. Wszyscy mi mówili że Lizbona i okolice to cholernie niebezpieczne miejsce. Ja na szczęście jestem zamknięty i ogrodzony pod pomnikiem Chrystusa Króla, jest to chyba najbezpieczniejsze miejsce do spania. Jak się zaraz okaże niekoniecznie. Gdy już idę rozkładać matę, zjawia się strażnik z latarką. Przychodzi do mnie i coś nawija po Portugalsku. Pyta jak się dostałem chyba? Odpowiadam że niby byłem tu cały czas i zasnąłem. Chyba na nic moje wyjaśnienia bo facet nie rozumie po angielsku nic. Pytam go czy skoro tu już jestem to mogę zostać tutaj na jedną noc pod pomnikiem? On na to że nie. Pokazuje mu parę fotek z podróży, przebyłem z Polski tyle kilometrów aby to zobaczyć i być tutaj pod pomnikiem i spać. Skąd mogłem wiedzieć że jest tu jakiś park i to zamykają. On że nie po raz kolejny, o dziwo spokojnie i bez nerwów. Nagle wyciąga rękę i próbuje złapać mnie za jaja! Odskakuję nagle i trzymam już w ręce gaz pieprzowy! Pierdolony pedał! Myślę czy nie spryskać mu mordy gazem! Ale myślę sobie że nie bo będę miał problemy, wlazłem tu nielegalnie i jestem na prywatnym terenie co prawda. Także mogę mięc kłopoty. Mówię mu nie i żeby spierdalał! On tam coś gada pod nosem pieprzony zbok! Ja szybko pakuję jedzenie do plecaka. I mówie mu że ma mnie wypuścić stąd! Odechciało mi się spędzać tu noc. Każe mu iść przede mną. Ja z tyłu reka na gazie w kieszeni na pulsie cały czas. Przybiegają od bramy dwa owczarki niemieckie i nawet na mnie nie szczekają a machają ogonami i liżą po ręce! Pedał otwiera bramę i mnie wypuszcza. Wychodzę wyklinając tam na niego. Co za zboczeniec pieprzony zamiast mnie wyrzucić z terenu to chciał coś próbować. Za bramą patrzę na wprost jakieś domy z biedną dzielnicą to nawet tam nie idę. Na prawo jakaś ślepa uliczka biegnąca w strone działek. Stoi tu samochód z 3 chłopakami pijącymi alkohol. Jestem w dupie teraz bo nie wiem gdzie iść. Wybieram tą uliczkę ślepą, znikam za zakrętem i patrzę iż jest tu jakaś brama metalowa przy budynku który znajduje się na terenie z którego wyszedłem. Pod bramą jest pusta przestrzeń, przepycham przez nią mój plecak i wczołguję się do środka. Jestem na tylnym podwórku tego budynku. W oknach palą się światła, słychać jakieś rozmowy. Jestem cicho jak mysz i patrzę pod bramą czy nikt mnie nie śledzi. Prawie wstrzymuję oddech. Nagle patrzę i widzę że ktoś przechodzi koło tej bramy! No to sobie myśle kto jest już 23.00. To musiałbyć ten gej może mnie śledził, albo jeden z tych pijaków tam. Mam cholernego stracha. Czekam z 15 minut tutaj na tym podwórzu. Jest obok jakaś dziura w ścianie prowadząca do piwnicy która jest w trakcie budowy. Wchodzę tam bez latarki i nie ma tu nikogo tylko taczki, cement i pył. Idę na sam koniec gdzie stoją cegłówki. Tutaj planuję spędzić noc i z samego rana stąd spadać. Zakładam plecak i cicho jak mysz krok po kroku wchodzę i idę na koniec piwniczki. Pompuje powoli matę aby nie było mnie słychać, wchodzę do śpiwora i kładę pod ręką gaz, latarkę i nóż. Teraz się zastanawiam po co mi było właźić przez to ogrodzenie. Myślałem że jestem w najbezpieczniejszym miejscu do spania, ale popełniłem błąd wchodząc nielegalnie i teraz za niego płacę. Poza tym słyszę z piwniczki czyjeś kroki za bramą. Ktoś mnie szuka i to pewnie jest ten pieprzony zboczeniec. W sumie teraz bym mógł poza tym terenem spryskać mu twarz gazem i nastukać chamowi. Bo nie byłbym na terenie tego parku. Ale wole nie ryzykować. Leżę i próbuje zasnąć ale ciągle coś słyszę potem przejeżdzają jakieś auta w tą ślepą uliczkę. Mam niesamowitego stracha śpiąc w piwniczce pod jakimś prywatnym hotelem czy to restauracją na tym terenie z pomnikiem. W nocy śpię może 3 h czy 4h rankiem zbieram się pakuję się po cichu i wychodzę z tego terenu przepychając plecak pod bramą i czołgając się. Udało się przetrwać noc, jak się okazało piwniczka była najbezpieczniejszym miejscem do spania. Teraz myślę że pewnie tak miało być, musiało dojść do tej nieprzyjemnej sytuacji i niebezpiecznej abym mógł trafić właśnie do tej piwniczki. Było to bezpieczne miejsce. Teraz już wiem dlaczego nie nawidzę dużych i niebezpiecznych miast. Spać w namiocie na widoku nie ma zamiaru. Bo namiot nie jest z tesco tylko wygląda porządnie. Uwielbiam nocki na dziko ale ta to była tragedia. Czekam sobie na małym rondzie na poranne otwarcie parku. Chcę ponownie zobaczyć widoki, mam nadzieje że nie zobacze tego zboczeńca bo bym mu teraz nastukał od razu jak bym go zobaczył! Otwierają bramę i po raz kolejny jestem w środku. Tym razem mnóstwo turystów. Na górę pomnika wjeżdza tutaj winda nawet. Kosztuje sporo chyba także sobie odpuszczam. Po obejrzeniu pięknych widoków całej stolicy Portugali, mostu nad rzęką Tag pora opuszczać to piękne miasto. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz