poniedziałek, 10 listopada 2014

Jachtostop na Gran Canarię


19 listopada 2013 Wtorek

Wypływamy ok 21.00, pożegnałem się z moimi przyjaciółmi ze Szwajcarii Peterem,Merlinem i Catriną. Płyniemy łódką na katamaran, tam szykujemy wszystko do wypłynięcia i ruszamy na silniku, ostateczne pożegnanie latarkami z łodzi, a moi przyjaciele mrugają światłem z góry nad miastem na której spędzilem ponad miesiąc, a na wyspie od 9 września czyli ponad 2 miesiące. Czas pożegnać Teneryfę. Wiatr dopiero łapiemy daleko za wyspą, płyniemy na wschód w Kierunku Afryki na Gran Canarię. Cały katamaran skaczę na ogromnych falach, w nocy nie mogę spać chyba mam ćhorobę morską bo nie czuję się za dobrze i o poranku zwracam posiłki. Następnie rano na górze pokładu jest ok, wschodzi piękne słońce za nami widać Teneryfę a przed nami Gran Canarię. Nie ma już takich dużych fal, zmieniam pozycję żagli przeciągając linę, następnie steruję katamaranem zmieniając kurs i dopasowując go do wiejącego wiatru utrzymując przy tym prędkość 6-8 węzłów. Oglądam latające ryby wyskakujące z wody przed katamaranem! Coś pięknego! Dopływamy na Gran Canarię do portu w Pasito Blanco na południu wyspy zaraz obok większego turystycznego Miasta Maspalomas. Cumujemy w zatoce zrzucając kotwicę, jest ok 13.00. Jemy obiad, rozmawiamy,kąpiemy się, potem ja piszę pamietnik.






Następnego dnia płyniemy motorowym pontonem na brzeg ja idę zwiedzić wydmy ( las dunas ) koło Maspalomas. Wędruję pod kamiennym klifem, następnie jestem w miasteczku z mnóstwem turystów. Wędruję promenadą bez dużego plecaka tym razem sam wyglądając jak turysta,dochodzę do latarni morskiej i następnie wkraczam na wydmy. Naprawdę są duże a co najważniejsze jest stąd widok na góry. Piękny krajobraz wydm na tle błekitnego oceanu. Po zwiedzeniu wracam na łódź, pijemy, rozmawiamy. Jutro rano chcę się dostać do Las Palmas w poszukiwaniu łodzi.





Poszukiwania jachtostopu w Las Palmas

22 listopad 2013 Piątek

Następnego dnia płyniemy katamaranem do portu zatankować paliwo, pomagam w cumowaniu katamaranu, następnie żegnam się z Kapitanem i Katriną dziękując za super przygodę w przeprawianiu się pomiędzy wyspami. Idę na główną drogę, tam niechąc czekać kupuję autobus do Las Palmas płacąc 6€. Jestem w mieście i idę odrazu do ogromnego portu gdzie jest zacumowanych setki jachtów. Większość z granatową flagą ARC - tego wyścigu na Karaiby. Wszędzie są metalowe bramki z wejściem na platformy gdzie są zacumowane jachty, niektóre z nich są tak ogromne i nowoczesne że są to istne pływające pałace przepełnione elektroniką i luksusem. Dosłownie się błyszczą z nowości. Widzę też innych podróżników chodzących z plecakami i pytającąch o możliwość przepłynięcia oceanu Atlantyckiego. Chodzę więc od łodzi do łodzi i pytam kapitanów , czy są zainteresowani zabraniem kolejnej pary rąk do pomocy na pokładzie. Wszyscy mówią, że mają już komplet. W portowych barach i restauracjach widnieje pełno ogłoszeń podróżników chcących złapać jachtostop.  

W mieście robię zakupy w markecie Hiperdino. Kupując jak zawsze trochę bułek, taniego mięsa mortadeli lub parówek, do tego jakieś warzywa i owoce oraz słodycze i woda. Znajduję miejsce na nocleg na takiej gorze nad miastem z parkiem, tam rozbija namiot na ścieżce i rano budzę się z widokiem na portową stronę miasta Las Palmas.Pytam jeszcze w sobotę m nadziei załapania się wraz z rejsem ale bez skutku.




24 listopad 2013 Niedziela 

Idę do portu i z żalem i smutkiem oglądam odpływające mi sprzed nosa 200 jachtów w stronę Karaibów. No cóż , nie zamierzam się poddawać i szukam dalej, powiedziano mi jedno bardzo radosną nowinę, że teraz po rejsie jest lepszy moment na znalezienie łodzi. Port jest w połowie pusty i przypływają nowe jachty z Europy.

Poznaję podróżników na plaży przy porcie, jest ekipa z Francji, Szwecji, para z Hiszpani, oraz jeden Polak i wielu innych. Bart z Holandii, Felix ze Szwecji, Ariel z Chile, Siedzimy wieczorkami na plaży pod palmami popijamy winko i piwka przy niekończońcej się konwersacji. Ziomek z Chile który ostatnio podróżował po Kambodży i opowiada nam niesamowite historie. Śpimy na plaży obozujemy, cześć śpi na hamakaćh na palmach. Reszta w namiotach, lub o samej macie i śpiworze. Rankiem każdy z ekipy wyrusza w poszukiwaniu własnej łodzi. Ja wpadam na pomysł wydrukowania mojego ogłoszenia i porozwieszania po porcie. Szykuję tekst po angielsku, dodaję fotkę i drukuję za groszę na uniwersytecie.






Następnie wycinam wszystko i chadzam po porcie przyklejając w nietypowym miejscu. Otwieram metalowe bramki wejsciowe na platformy i przyklejam taśmą po wewnętrznej stronie na bramce. Do tego pytam ciagle nowych osób o możliwość przepłynięcia. Niestety same odmowy. Nastaje grudzień, zbliżają się święta. Wraz z podróżnikami szukamy dalej łodzi, oraz spędzamy czas na plaży wieczorami.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz