3 sierpnia 2013 Sobota
Rano ruszam do marketu i tam robie zakupy jedzenia potem na główną drogę na wylot z miasta tam udaje mi się złapać stopa i jadę z facetem autostradą do miejscowości O Porrińo. Tam przechodzę miasteczko i łapie kolejnego zaraz do granicy z Portugalią miasteczka Tui. Tutaj idę z buta i chcę przekroczyć granicę na piechote metalowym mostem. Wchodzę na niego i przechodzę nad rzeką Mino ,która jest granicą pomiędzy Hiszpanią a Portugalią.Do tego most został wybudowany w 1879r przez Eiffla, tego samego którego wieżę mamy w Paryżu. Przechodzę na drugą stronę rzeki i jestem już w innym kraju. To moje pierwsze przekroczenie granicy z buta. Tutaj duża tablica z napisem "Portugal" otoczoma gwiazdami Uni Europejskiej. Mało tego jest tu jakaś budka gdzie reklamują i sprzedają telewizję. Mają tam gofry, pytam ile kosztują? Chłopak mówi że mają promocję i są za darmo dostaję dwie duże torebki ze świderowymi gorframi z cukrem pudrem. Od razu zajadam się nimi i już lubię ten kraj, darmowe słodycze zaraz po przekroczeniu granicy;).
Rozciągają się
widoki na całe miasto w dole, ocean i kolejną rzekę z mostem. Zwiedzam
przepiękną małą Bazylijkę. Pora schodzić na dół i udać się na brzeg oceanu.
Prowadzi w dół zarośnięta ścieżka z malymi brukowymi schodami, pełno tu również
eukaliptusów pachnących pięknie. Dochodzę do głównej drogi a stamtąd do jakiejś
małej fortecy nad brzegiem oceanu. Tutaj siadam na skałach i odpływam wraz z
szumem fal. Po pięknym zachodzie słońca nad horyzontem oceanu kawałek dalej na
jakimś polu z trawą rozbijam kemping. Dziś jest 3 sierpień 2013 pierwszy nocleg
w Portugali. Przejechane stopem 4130km. Mam nadzieję że jeszcze wiele przede
mną.
Porto
Rankiem udaję się brzegiem oceanu do miasta. Tam wzdłuż portu idąc zauważam logo Algida, lecz tutaj te same logo lodów jest nazywane - Ola. Kupuję więc jednego w budce koło portu. Następnie jestem na kolejnym metalowym moście który zbudował Eiffel, tym razem w kolorze zieleni. Przedostaje się nim na piechotę na drugą stronę rzeki. Stąd udaje mi się ogarnąć parę aut do miasta Povoa de Varzim a stąd przechodzę kolejnym mostem przez kolejną rzekę do miasteczka Azurara. Pora na plażę, rozglądam się w pobliskim sklepie za jakimś piwkiem zimnym. Nie znając żadnych w tym kraju pytam się dwóch ziomeczków czy to za 35 centów za puszkę jest ok? Oni że jak za tą cenę nie jest złe. Biorę parę puszek i wędruję teraz na plażę. Tam wędrując po piasku z plecakiem i reklamówką browarków spotykam ziomeczków ze sklepu. Zapraszają mnie do siebie. Chillautuję z nimi, potem idziemy pograć w siatkówkę na plaży, pływamy surfując na falach bez desek. Spędzamy czas prawie do kolejnego zachodu słońca słuchając dużej ilości muzyki z mojego telefonu. Po kolejnym świetnym dniu w tym kraju pora na kemping. Na plaży myśle żeby spać ale za dużo ludzi więc udaję się na trawiasty plac koło bloków mieszkalnych a za nimi znajduję teren z trzcinami gdzie rozbijam namiot.
Rankiem pakuje się i idę na wylot z miasteczka ale na zwykłą drogę między
miastową. Jeździ tu trochę aut ale nie zatrzymują się osoby żadne. Potem po
może godzinie mam auto, z facetem który nieustannie wypytuje mnie o podróż
dojeżdzam do miasteczka Esposende. Tutaj mam problem bo miasto jestam udaje mi
się złapać jakąś rodzinkę która oferuje mi przejazd prawie do Porto. Wysiadam
gdzieś w jakiejś miescowości i zwiedzam zabytkowy akwedukt. Stamtąd udaję się
na piechotę na drogę i udaje mi się złapać stopa z przemiłą kobietą do Porto.
Wysadza mnie ona przy pierwszym zabytku tego miasta. Dużym białym budynku o
kształcie jakiejś dziwnej bryły geometrycznej. Jest to główna sala koncertowa w
tym mieście. Tuż obok jest okrągłe potężne rondo z Parkiem - Jardim da Boavista
i ogromnym pomnikiem w środku. Przechodzę w kierunku centrum miasta zwiedzając
zabytki. Jestem na pewnej uliczce gdzie są sklepy z setkami win. Porto słynie z
wina. Także już mam plan aby kupić koniecznie jedno z nich. Teraz idę zgodnie z
mapką do punktu widokowego z której widać rzękę, most zabytkową część miasta do
której teraz się udaje. Dochodzę uliczkami zabytkowymi do Katedry. Zarówno
piękna z zewnątrz jak i wewnątrz. Następnie ukazuje mi się poteżny most - ponte
Dom Luis I, po którym jeździ metro. Przechodzę następnie nim nad rzeką do
miasta Vila Nova de Gaia, gdzie zaraz po lewej na wzgórzu znajduje się
przepiękny klasztor - Mosterio da Serra do Pilar. Gdy przechodzę mostem widać na
rzece drewniane barki przepełnione beczkami z winem. Cofam się w czasie o
kilkaset lat gdy to widzę. Po drugiej stroniwejść ale bez butelki wina tam
nawet nie idę. Gdy siedzę w parku przy torach metra przypomina mi się że tutaj
są jakieś tanie markety takie jak Biedronka w Polsce bo przecież ich
właścicielem jest Jeronimo Martins z Portugali. Pytam faceta obok czy zna
sklepy tego gościa. Tak mówi że jeden z nich to Pingo Doce a druga sieć to
Recheio.Pingo Doce jest tuż obok. Idę kawałek dalej i jest sklep o takiej
nazwie. Wchodzę więc do Portugalskiej Biedronki i ogarniam wina. Kupuję 1l
butelkę czerwonego wina. Teraz wspinam się na górę pod klasztor z platformą
widokową. Tutaj przępiękny widok na całe Porto. Zachód słońca to coś
przepięknego. Pora odkorkować winko, jak się składa spotykam 3 Niemki siedzące
na ławce i wspólnie pijemy niestety one zbeszcześciły tradycję miasta i piją
bezczelnie wódkę! No ale i tak wspólne świętowanie wychodzi genialnie w tym
miejscu. Teraz już miasto jest oświetlone tylko blaskami latarni, bo zmrok
zapadł już jakiś czas temu.Po outodorowym melanżu, nie wiem która godzina ale pora na sen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz