25 czerwiec 2013 Wtorek
W nocy padało a więc namiot ponownie mokry, rankiem rozkładam go do wyschnięcia. Poznaję ojca Laury, jemy wspólnie śniadanie konwersując. Gdy pora na mnie, dają mi swój adres i telefony do siebie, w razie jakichkolwiek problemów mam się z nimi kontaktować. Dziękuję serdecznie za gościnę u nich i tyle pysznego jedzenia.
Idę na wylod z miasteczka i ustawiam się z kolejną tabliczką, łapię dziadka
nowiutkim mercedesem z którym jadę w górę przez cholernie wysoką przełęcz
Obreralpass 2046m! Tutaj jest bardzo wysoko położone jezioro, potem zjeżdzamy w
dół do pięknego alpejskiego miasteczka Andermatt, pełno tutaj turystów i
drewnianych domków z czerwonymi pelargoniami na balkonach. Tutaj tylko w
sklepie biorę kolejne kartony i tne na paski.
Przechodzę za miasteczko i idę przy torach łapać stopa. Przejeżdza zaraz
koło mnie ta Alpejska kolejka o czerwonym kolorze. Nikt się nie zatrzymuję więc
idę drogą wzdłuż kolejki do kolejnego miasteczka Hospental. Tutaj udaje mi się
złapać stopa, jedziemy w górę na przełęcz Furkapass a potem zjeżdzamy w dół
spiralami Alpejskimi, dojeżdzając do skrzyżowania w miejscu Gletsch. Jest tutaj
tylko hotel przy drodzę, ja muszę dostać się w górę na kolejną przełęcz
Grimselpass 2165m! Stoję z 30 min czy godzinę i nie mogę złapać stopa. Dopiero
potem zatrzymuje się kobieta busem, wiezie w środku pełno kartonów i jakiegoś
sprzętu. Wkładam do tyłu plecak i siadam na przodzie. Ta miła i sympatyczna
kobieta ma na Imię Jutta, jedziemy w górę stromą drogą. Tam masakra, wszystko w
śniegu, dodatkowo jezioro na samej przełęczy jest skute lodem i pokryte
śniegiem. Wychodzimy na zewnątrz jest tu na minusie szybkie zdjęcia i wracamy
do cieplutkiego samochodu. Uciekamy z tej krainy śniegu i lodu. Zjeżdzamy
kolejnymi spiralami na dół, oglądam piękne widoki i rozmawiam z Juttą,okazuje
się że jedzie do samego Interlaken w którym mam odbić aby dostać się pod Eiger.
Przejeżdzamy koło dużego jeziora Brienzersee,
potem wjeżdzamy do dużego miasta Interlaken, zawozi mnie kawałek dalej do
miasteczka Wilderswill skąd już niedaleko do miejscowości Lauterbrunnen z
której rozpoczyna się trekking w kierunku Eigeru. Gdy powiedziałem jej, że potem
muszę wrócić tą samą drogą aby dostać się ponownie do tej doliny z której
przyjechaliśmy bo ona prowadzi do mojego kolejnego punktu Matterhorna. Tutaj
niespodzianka mówi mi, że będzie wracała właśnie tą samą trasą pojutrze albo za
2dni jak chcę z nią wrócić to zaprasza. Lepiej być nie mogło! Wymieniamy się
numerami telefonów i jesteśmy w kontakcie. Ja wysiadam i łapię kolejnego stopa
do miasta Lauterbrunnen. Pogoda jest tutaj pochmurna, piękne miasteczko ale
przepełnione turystami z całego świata. Pełno azjatów, biorę z informacji
darmowe mapki trekkingowe. Jest tutaj stacja kolejki, miasteczko położone jest
w dolinie, z których zboczy spadają wodospady i znikają w powietrzu nad
miastem. Krajobraz dosłownie jak te góry z Avatara!
Coś pięknego. Zgodnie z mapką
pora wyruszać na szlak, przechodzę stację kolejki i wkraczam na stromą,
zalesioną ścieżkę. Obok której jedzie kolejka. Dochodzę do malutkiego
miasteczka Wengen, tutaj same hotele i pensjonaty. Przechodzę dalej i na końcu
wyżej koło jakiegoś drewnianego domku przy drodze rozbijam namiot bo już robi
się ciemno. Jutro wyruszam na sławną na całym świecie przełęcz Kleine Scheidegg
skąd widać zabójczą północną ścianę Eigeru! Rankiem po śniadanku pakuję namiot.
Potem idą drogą pastuszkowie z całym ogromnym stadem owiec przed sobą
pokrzykując na nie. Do tego jest tam też pastuszkowa dziewczyna. Ruszam zaraz
za nimi i idę w górę, na szlaku jestem sam bo wszyscy bogaci turyści jadą sobie
kolejką-pociągiem. Widać już poteżne góry ale wszystko jest w czarnych chmurach,
po może 2h wędrówce jestem na przełęczy Kleine Scheidegg 2061m. Jest tu
restauracja i duży piętrowy hotel. Stacja kolejowa została w wybudowana w
jeszcze przed drugą wojną światową.Stąd można przesiąść się do kolejki
Jungfraubahn i pojechać na przełęcz Jungfraujoch 3454m. Droga prowadzi przez
wykłuty tunel w górze Eigeru, nawet jest tam okno w skale gdzie można podziwiać
widok z jego zabójczej pionowej ściany.Polecam świetny film oparty na
prawdziwej historii dwójki alpinistów, który mnie zainspirował aby tu przybyć -
north face 2008r. Aktualnie Eigeru nie widać jak i innych szczytów bo wszystko
jest w chmurach.Przyjeżdza
czerwona kolejka na stację, wysiadają z niego dosłownie tłumy turystów a mało
tego sami Hindusi i Azjaci. Azjaci jak zwykle jeszcze nie wysiedli a już bez
opamiętania cykają foty wszystkim i wszystkiemu dookoła swoimi lustrzankami. Na
stacji panuje istny szał.
Idę do tej restauracji i zamawiam jedynie zupkę
szpinakową chyba za 5 franków czy więcej. Do tego ładuje baterie i korzystam z
neta wifi. Następnie ruszam ścieżką nad przełęcz, tutaj jest mała drewniana
chatka z ładnym punktem widokowym, Eiger częściowo w chmurach , widzę jego
potężną pionową ścianę. Widok jest tylko przez chwilę potem znowu pokrywa się
chmurami.
Następnie wyruszam
ścieżką wyżej, i jest tutaj ciemnobłękitne jeziorko obłożone kamieniami, jak
się okazuje na każdym z nich jest wyryte imię i nazwisko poległych na Eigerze,
ja patrzę a tutaj jest Toni Kurtrz 1936r , to jest dokładnie bohater tego filmu
o którym pisałem i polecałem. Coś niesamowitego, przy jeziorku jest mała
chatka, jak się okazuje jest to muzeum starych aparatów fotograficznych, w
drugim pomieszczeniu jest ciemno, ławka i panel sterowania a u góry drewniana
płaskorzeźba eigeru. Do tego szum wiatru panujący na Eigerze leci z
głośników.Po naciśnięciu przycisku z datą wyprawy i nazwiskiem zielony laser
wskazuję przebytą drogę uczestników wyprawy. Naprawdę niesamowita projekcja,
sprawdzam różne drogi. Wychodzę i udaję się dalej ścieżką która jest częściowo
zasypana śniegiem. Jestem teraz na skale, na punkcie widokowym. Tutaj siadam i
medytuje podziwiając ogromny lodowiec, przychodzi potem do mnie jakieś
małżenśtwo Hindusów, mówią że są z Bombaju. Dostaję od nich całą tabliczkę
czarnej czekolady z midgałami. Na jej owdrocie bezpośrednio na tabliczce z tyłu
widnieją złote namalowane napisy firmy - Läderach. Pierwszy raz w życiu widzę
taką czekoladę ze złotymi napisami które można zjeść. Nawet nie chcę myśleć ile
ona kosztowała. Z tego co wiem sławne szwajcarskie czekolady są kosmicznie
drogie! Delektuje się kawałkiem tej Alpejskiej przepysznej czekolady pod
pięknymi Alpejskimi szczytami. Reszta na potem, bo zjem zaraz wszystko. Wracam
na dół i jestem przy tej chatce z widokiem na górę.
Przychodzi
wieczór i trzeba się przekimać, patrze do tej drewnianej chaty, drzwi otwarte,
do tego pusta w środku, idealne miejsce na noclego. Rozkładam na drewnianej
podlodze folię plastykową którą tu znajduję na niej pompuję matę i rozkładam
śpiwór. Wchodzę do śpiwora w jeansach i polarze bo już jest chłodno, a nie chcę
myśleć co będzie w nocy. Zasypiam u ponóża mojej góry Eigeru!! Budzę się w nocy
kilkakrotnie bo marznę a więc cieżko jest spać, wstaję już o 6.00 rano,
otwieram drzwi chaty a to co mi się ukazuję to prawie zwala mnie z nóg. Widać
cały przepoteżny Eiger, pionową ścianę i wierzchołek, do tego na wschodzie po
mojej lewej stronie wschodzi słońce. Widzę moją upragnioną ścianę śmierci
3970m, za nim w oddali ogromny cienki szpic Finsteraarhorn 4274m, od lewej
Schreckhorn 4078m. Natomiast od jego prawej strony widać ośnieżone i z
lodowcami poniżej szczyty Mönch 4107m, przełęcz i Jungfrau 4158m, białą
piramidę Silberhorn 3695m. Jestem zakochany w tym widoku <3, a w Eigerze
najbardziej. Pomimo tego, że zgineło na nim przynajmniej 64 osoby od roku 1935.
Nie mogę uwierzyć, że udało mi się tutaj dojechać autostopem z Polski! Po
przejechaniu ok 1414km jestem przy moim głównym punkie wyprawy Ścianie Eigeru
;). Potem po spakowaniu plecaka jem śniadanko, podgrzewam na palniku owsiankę i
siedząc na trawie podziwiam widok na pionową górę i jem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz