poniedziałek, 19 stycznia 2015

Powrót do Coca i choroba


8 styczeń 2015 Czwartek

Oświetlam latarką w środku nocy pomieszczenie w którym się znajduję i pakuję się starając nie hałasować aby nie obudzić tych chłopaków na hamakach. Totalnie nie wyspany wychodzę z plecakiem, obszczekują mnie jakieś małe głupie kundle. Żywej duszy nie widać, dopiero gdy usiadłem na krawężniku przy tym metalowym zejściu do porciku zauważyłem mojego nowego kolegę Kamila z Turcji. Siedzimy i czekamy na tego faceta który się nie zjawia jak narazie a już jest 5 rano. Dopiero jakoś po kolejnych 15 minutach oczekiwania podpływa ten facet bez jednej ręki sterujący łodzią. Drugi młodszy wpuszcza nas na pokład oraz jedną dziewczynę z jakąś kobietą. Po chwili dołącza jeszcze jakiś gruby facet w czerwonej kurtce. Jest tyle miejsca, że kładę się na tej ławce na materacu i idę spać. Budzę się dopiero gdy zaczyna padać, deszcz zacina od prawej strony łodzi gdzie właśnie się znajduję. Jesteśmy na razie na poziomie wioski Tiputini. Tutaj wsiadają nowi pasażerowie i płyniemy dalej w górę omijając licze piaskowe wyspy z powodu niskiego poziomu rzeki. Potem czytam trochę Papillona, mój kolega Turek wciąż śpi. Jem na śniadanie ten obiad z pudełka czyli ryż z mięsem i smażonymi bananami z czerwoną papryką którą sobie wczoraj kupiłem. Dopiero w połowie drogi mamy możliwość rozprostowania nóg gdy dopływamy do tej wioski Pańacocha. Tam Kamil opowiada mi też, że przypływają tutaj turyści i udają się w górę jakiejś małej rzeki aby obejrzeć pływające tam piranie! Tak się zastanawiam dlaczego mój kolega Turek ma Polskie imię Kamil?? Otóż po zapytaniu go o to on odpowiada mi, że imię Kamil wcale nie jest Polskie lecz pochodzi właśnie z Turcji. Gdy panowała ona nad Europą a Polska toczyła również z tym imperium liczne wojny właśnie stało się tak, że imię Kamil przywędrowało do Polski. Turkowie już nie używają tego imienia na co dzień bo nie jest ono popularne lecz w Polsce moda na nie wciąż trwa. Poza tym zafascynował mnie on swoim planem podróży. Udaję się on w górę na wycieczkę po Ameryce Środkowej do Kolumbii przez Panamę,Costa Rickę,Nikaraguuę,Honduras,Salvador, Gwatemalę,Belize i stamtąd uderza na Kubę i chce zwiedzić wszystkie wyspy Karaibów i wrócić do Ameryki Płd! Co za zajebisty pomysł. Lecz podróżuje on autobusem odkąd zaczął podróż w Argentynie bo nie rozmawia ani słowem po Hiszpańsku. Trasa świetna ale ja chciałbym ją zrobić stopem jak zawsze. 
dzieci płynące do szkoły 


nawigator łodzi

Dopływamy po 200km ok 15.00 do Coca. Wychodzimy i idziemy do tego centrum informacji turystycznej gdzie pracuje moja znajoma Jessi. Witam się z nią i siadam na krześle korzystając z wifi wraz z moim kolegą. Wciaż mam problem z tym że kręci mi się lekko w głowie. Postanawiam udać się jutro z rana do szpital na badania w obawie o moje zdrowie. Problem pojawił się 27 grudnia 2014 i dalej nie ustępuje. Wody pije wystarczająco a więc to na pewno nie z powodu odwodnienia. O 16.30 gdy zamykają biuro i Jessi kończy pracę mam zamiar z nią porozmawiać ale jak mi tłumaczy idzie teraz na uczelnie. Ja nie chcąc przeszkadzać idę do tego hostalu taniego i płacę 5$ za pokój na pierwszym piętrze. Jestem zmęczony i osłabiony a więc nie ma co się przemęczać i łazić z plecakiem. Odpoczywam więc w hotalu ściągając jakieś filmy na telefon przez wifi i wychodzę tylko kupić coś do jedzenia.


No to się załatwiłem ;/

9 styczeń 2015 Piątek

Dziś udaję się do szpitala na badania tak więc nie jem śniadania. Pakuję plecak i idę na ulicę na przystanek łapać busa do nowego szpitala który znajduje się w górę miasta. Płacę 25 centów za przejazd i kierowca informuje mnie, że to mój przystanek. Wysiadam więc rozglądam się w koło lecz żadnego szpitala nie widać. Pytam jednego ze stojących na przystanku facetów którędy do szpitala ? Pokazuję mi, że mam udać się w górę drogą. Po krótkiej wędrówce z góry widać położony na dole duży, płaski nowy szpital w Coca. Przechodzę budkę kontrolną ze szlabanem i idę po dużym parkingu. W szpitalu są dwa wejścia - Emergencia (pogotowie) i wejście do szpitala. Wchodzę do szpitala i opowiadam jednemu z doktorów tam chadzających co mi jest. On odsyła mnie na pogotowie. Tam w środku poczekalnia z okienkiem za który po drugiej stronie nikogo jak narazie nie ma. Widać tylko chodzące po korytarzu pielęgniarki i siedzących pacjentów. Pukam w szybkę - bez odzewu. Drugi raz - to samo. Zaczepiam wychodzącą stamtąd kobietę w białym fartuchu i ona tam kogoś powiadamia. Przychodzi młody lekarz w niebieskim fartuchu ,okularach, masce i tatuażem na prawym przedramieniu. Opowiadam o kręczkach w głowie i lekko zamazanym wzroku. On od razu zaprasza mnie do środka. Wchodzimy do jednego z pomieszczeń i tam sprawdza mi ciśnienie i cukier kłując mnie w palec. Cukier wychodzi w normie. Teraz każe mi się teraz położyć i poczekać. W międzyczasie przychodzi dwóch pielęgniarzy dziewczyna i chłopak. Pytają skąd jestem itp. Następnie do pomieszczenia wchodzi dziewczyna w białym fartuchu chyba pielęgniarka. Jest ona najładniejszą pielegniarką jaką do tej pory udało mi się kiedykolwiek zobaczyć. Widząc mnie leżącego na łóżku pyta się co mi jest. Opowiadam również i jej. Potem ona mówi mi, że chce zrobić zdjęcie mnie a szczególnie moich zielonych oczu! Robi więc swoje zdjęcie a ja jej oferuje, że gdyby chciała pooglądać sobie moje zielone oczy to na facebooku mam zdecydowanie więcej zdjęć ;) Wymieniamy się więc fejsem i daje mi również hasło do szpitalnego wifi. Ma na imię Adriana i pracuje tu jako pielegniarka od 2 lat.Całuje mnie w policzek i gdzieś tam wychodzi. Potem wraca ubrana w kosmicznie seksownie ciuchy. Teraz zauważam jaki ma ogromny biust. Gdy podchodzi mówi do mnie że skończyła zmianę w pracy i udaje się do domu. Tym razem całujemy się dwukrotnie w policzek i mam zamiar z nią porozmawiać;) Przychodzi do mnie dopiero za jakiś czas młoda Pani doktor też bardzo piękna. Kurde gdzie ja jestem to chyba jakiś raj, same piękne pracowniczki ;) Opowiadam jej o moich objawach. Wypisuje mi skierowanie na badania do laboratorium na krew,mocz,kał. W tym celu udaję się do łazienki. Następnie zostawiam w recepcji mój plecak i butelkę wody. Wychodzę na zewnątrz i wędruję do szpitala i tam w okienku rozmawiam z kolejną ładną dziewczyną która przyjmuje moje próbki i pobiera mi potem krew. Każe mi wrócić po wyniki o 10.30 czyli za półtora godziny bo na szpitalnym zegarze widnieje 9.00. Wracam tam na pogotowie i czekam ten czas. Potem wracam po wyniki oczekując na nie niecierpliwie ok 20 minut. No i czytam na samym dole widnieje napis po Hiszpańsku "Hepatitis A ; positivo" ! No to kurwa doigrałem się...Mam wirusowe zapalenie wątroby typu A. Jestem totalnie załamany bo wiem dlaczego, jestem pewny że to przez tą chichę którą wypiłem 23 grudnia będąc w Pantoja w Peru a 27 zaczęły się te problemy. Po co ja to robiłem? Wcześniej będąc w Peru piłem chichę przecież dwukrotnie i dwukrotnie miałem problem z żołądkiem. Czy to mnie niczego nie nauczyło? Po co mi było próbować inny rodzaj chichy do którego mnie namówiono bo inny typ tym razem z juki? Tak to jest gdy nie słucha się własnej intuicji. W tym właśnie momencie gdy mi proponowano pojawiła się myśl aby tego nie pić. Nie posłuchałem się i wypiłem jednak i teraz poniosę tego konsekwencje. Jestem załamany i jednocześnie lekko ucieszony, że nie załapałem WZW typu B lub C bo wtedy byłoby już po mnie! Wracam na pogotowie do pani doktor i pokazuję wyniki. Ona czyta a ja siedzę załamany na krześle podpierając rękami głowę. Pani doktor informuje mnie uprzejmie, że mam WZW A o czym już wiem. Poza tym wszystko w normie i wypisuje mi karteczkę z medycyną i każe udać się z nią do apteki szpitalnej. Teraz mnie obowiązuje ścisła dieta, tylko gotowane potrawy mogę jeść. Żadnych słodyczy, tłuszczy i cieżkostrawnych potraw. W aptece dostaję jakieś 3 saszetki z proszkiem o nazwie "tutti frutti" są to jakieś elektrolity które mam rozpuścić w 1 litrze wody i wypić podczas 24 godzin. W ogóle się zdziwiłem, że mnie nie zatrzymują na obserwację. Muszę przyznać, że w tym osłabionym stanie wolałbym zostać na jakiś czas w szpitalu a tak to muszę wrócić do tego hostalu i płacić za noce bo nie ma mowy żebym ruszał się stąd przez najbliższe dni w tym stanie. Mam jednym słowem teraz Przejebane;/. Ale jak się potem okaże będą plusy z tego,że zostane trochę w tym mieście o których potem napiszę. Już samym ogromnym plusem i chyba najważniejszym jest darmowa opieka medyczna w Ekwadorze. Nie potrzeba tu żadnego ubezpieczenia ani żadnych dokumentów. Także cieszy mnie to że każdy tu dostaje darmową opiekę i leczenie. Gdyby coś poszło nie tak jestem w dobrym miejscu na leczenie i pod skrzydłami pięknych doktorek i pielęgniarek które są istnymi aniołami. Dziękuję serdecznie więc jednemu z nich - mojej Pani doktor za pomoc i udaję się spowrotem autobusem do centrum miasta przy rzece gdzie znajduje się mój hostal i wykupuję kolejną noc. Odpoczywam tam i potem idę w poszukiwaniu jakiegoś gotowanego jedzenia. Jak się okazuje nie jest to takie proste bo w większości tych małych restauracyjek tzw. "Comedor" serwują tylko menu czyli to co zostało aktualnie przygotowane a jest to normalnie mięso smażone z ryżem i tłusta zupa. Udaje mi się znaleźć jedną restauracyjkę o nazwie "El viajero" czyli podróżnik, jest mi ona więc przeznaczona. Pytam uprzejmych kobiet czy mają coś gotowanego bo mam problem z żołądkiem i potrzebuje specjalnej diety. One mówią, że przyrządzą specjanie dla mnie posiłek. Dostaję po chwili gotowaną jukę z bananami i ryżem oraz surówką. Udało mi się więc trafić na odpowiednie dla mnie jedzenie;) Może nie będzie tak źle jakby się miało wydawać.
Poza tym prowadzę nieustanną facebookową konwersację na facebooku z pielęgniarką którą poznałem w szpitalu dziś ;)
Klaun pracujący w autobusach miejskich
 
Restauracja dla podróżników
10 styczeń 2015 Sobota

Po wczorajszych rozmowach z pielegniarką zdecydowaliśmy się spotkać. Przyjedzie do mnie z miasta gdzie mieszka oddalonego od Coca o ok 30 minut autobusem. Umówiliśmy się po obiedzie na godzinę 15.00. Udało mi się zjeść w tej samej restauracji gotowaną potrawę tą samą co wczoraj i płacąc 2$. O umówionej godzinie spotkałem się w Parku z Adrianną. Przyszła w obcasach ubrana w jeansy i bluzkę z duuuużym dekoltem. Pod szyją jakaś złoto-niebieska zawieszka i kolczyki w kształcie liści w złotym kolorze. Witamy się pocałunkiem w policzek. Zapytałem jej wczoraj wcześniej o to czy ma szczepionki na WZW bo nie chciałbym jej zarazić. Jest ona tak piękna, że w ogóle zastanawiam się co ja tu robię bo mój podróżniczy ubiór przy jej wyglądzie to porażka;p Gdy idziemy przez park widzę, że wszyscy nas obserwują i zazdroszczą Gringo obecności tak pięknęj kobiety. Spacerujemy nad rzekę a potem dostaję zaproszenie od Adrianny do jakiegoś lokalu i tam ona zamawia mi sałatkę owocową a dla siebie piwo. Ja nie mogę pić bo teraz przy moim problemie z wątrobą nie ma mowy o jakimkolwiek alkoholu. Tak więc rozmawiamy siedząc na przeciw siebie. Adriana opowiada, że ma 5 dziecko i 29 lat w co nie daję wiary bo wygląda na młodszą ode mnie lub w moim wieku. A tutaj informacja odnośnie tego, że tu w Ameryce płd. Zapytanie kobiety o wiek nie stanowi żadnego problemu i nikt nie czuje się skrępowany czy zawstydzony tak jak to ma miejsce w Polsce bardzo często słysząc jakąś głupią odpowiedź "kobiet się o wiek nie pyta". A właśnie, że się pyta i jestem tu od 10 maja na tym kontynencie i jeszcze się z odmową nie spotkałem ;). Kultura i zwyczaje w Ameryce południowej wymiatają. Wędrujemy potem zmienić lokal i Adriana stawia mi wodę gdy ona pije piwo popalając papieroska. Chciałem sobie zapłacić za moje bezalkohole napoje w postaci wody i powerade'a ale ona odmówiła. Idziemy na mały disco stateczek na którym się znajduję bar i można potańczyć lecz teraz poziom wody jest tak niski, że same wejście na niego stanowi problem a poza tym oprócz nas nie ma tu nikogo. Ostatecznie po wypiciu soku z ananasa ze stateczku schodzimy i udajemy się do kolejnego lokalu i tam na piętrze tańcujemy. Po tańcach udaję się z piękną pielęgniarką do mojego hostalu. Na tym skończę opisywanie tego wieczora;).
 
Z pielęgniarką po godzinach pracy
Sobotni poranek jak wymarzony u boku piękna pielęgniarka którą poznałem wczoraj w szpitalu. Chyba czasami warto zachorować;p Jestem gdzieś w dżungli, w mieście Coca niby mam ten problem z wątrobą ale tak jak już pisałem okazuje się nie być tak źle jak myślałem;) Mam nadzieje, że zostane uleczony przez tego Anioła czyli pielęgniarkę. Opuszcza ona mój hostalowy pokój rankiem bo musi wracać do swojego miasta gdzie mieszka. Wczoraj wieczorem gdy szedłem do łazienki zauważyłem dwie dziewczyny w innym z hostelowych pokoi o jasnej Europejskiej karnacji. Dziś wychodząc z pokoju patrzę a na stoliku leży kartka z listą gości "Patrycja i Joanna - kraj Polska". Gdy jedna z dziewczym wychodzi z toalety ja krzyczę "Polska!! Biało-Czerwoni!" - dziewczyna odpowiada "wiedziałam". Witamy się i to ona przedstawia się jako Asia. Przychodzi po chwili jej przyjaciółka z którą podróżuje - Patrycja. Ja akurat wcinam na kanapię w holu owsiankę z bananami i częstuję jednym z nich koleżanki z Polski. Co za spotkanie!! Są to pierwsze Polskie podróżniczki jakie udało mi się spotkać w podróżu tu po Ameryce Południowej. Dziewczyny gdy opowiadają mi, że zaczęły podróż od najniebezpieczejszego z krajów tego kontynentu czyli Wenezueli i przejechały stopem przez Kolumbię do Ekwadoru jestem w niesamowitym szoku! Podziwiam je za odwagę i to bardzo. W podróży są ponad 2 miesiące, skończyły studia prawnicze w Krakowie i rzuciły się w wir niekończącej podróży. Brawo dziewczyny bo co może być bardziej pięknego niż podróże i bycie wolnym. Najlepsze jest to, że znają mojego bloga. Opowiadają iż podczas wyszukiwania jakiś informacji o spływie z Coca do Pantoja dokąd się udałem natrafiły na bloga i czytały. Pytają mnie "a naprawiłeś już pokrowiec??" ja początkowo nie wiem o co chodzi dopiero załapałem po chwili, że naprawiałem pokrowiec na dokumenty wszywając dwa nowe zamki;) ale mnie tym ubawiły że akurat o tym wspomniały z tych informacji co wyczytały. Dziewczyny są niesamowite i nastał dla mnie kolejny wesoły dzień;). Planem dziewczyn jest spływ moją trasą z której narazie zrezygnowałem czyli spływ Amazonką do Iquitos w Peru. Chcą one tam już płynąć jutro, zapraszają mnie nawet ze sobą. Ja po raz kolejny muszę odmówić bo czekałem specjalnie do nowego roku aby dostać kolejne 3 miesiące w Ekwadorze. Idę za to z nimi do biura i towarzyszę przy zakupie biletów na jutrzejszy spływ w dół Amazonką do Nuevo Rocafuerte. Wędrujemy też na lokalny mini market pod namiotami gdzie polecam im te białe wijące się robaki w celu konsumpcji lub jak wolą już usmażone na grillu nadziane na szaszłyk. Dziewczyny próbują ale widocznie im nie smakują bo Asia oddaje szaszłyk jednemu z siedzących w pobliżu bezdomnych;). Wybieramy razem kasę z bankomatu, jak dla mnie kolejne 100$;/. Z Patrycją wędrujemy razem do jednej z kafejek internetowych gdzie ja ogarniam bloga a Asia odpisuje w pocie czoła na masę wiadomości na facebooku. Wieczorem wkurzam się na dziewczyny trochę bo kupiły sobie jakąś wódkę i obalają ją właśnie. Proponują mi też oczywiście ale ja mam zakaz. No ale kończy się na tym, że jak to Polacy mają w zwyczaju po licznych namowach postanawiam się skusić z i wypić z nimi lecz nie wódkę a piwko. Przy tak niesmowitej okazji spotkania dwóch Polek chyba niemożliwa była odmowa. Kupujemy 6 pak pilsenerów małych płacąc 6$ i idziemy na ławeczkę przy rzece i kulturalnie w parku pijemy jak na Polskich Obywateli przystało;) Wymieniamy się przy tym opowieściami z podróży. Wracamy do naszego "5 gwiazdkowego" hotelu. Kontynuujemy rozmowy ale potem trzeba iść spać bo dziewczyny jutra z rańca wstają i płyną. Trochę jest nam smutno, że nie mamy więcej czasu. Żegnam się z dziewczynami i dziękuję serdecznie za doskonały czas i podarowany gaz pieprzowy bo ten mój co zakupiłem w Chile gdzieś się ulotnił. Nie mam pojęcia jak to się stało w tej Pantoja w Peru. Teraz dostałem gaz na psy podobno silniejszy. Teraz więc mogę kontynuować podróż z poczuciem bezpieczeństwa jak do tej pory. Życzę Asi i Patrycji bezpiecznej i niesamowitej podróży i mamy zamiar spotkać się gdzieś w Patagonii do której jak się dowiedziałem one też zmierzają ;)

Z autostopowiczkami z Polski Asią i Patrycją 

a tak pijemy wieczorkiem (tylko 2 malutnie bo watroba mi wysiadzie)


Postanowiłem zostać tu w tym mieście i przeznaczyć pare dni na kurację.


W ciągu tych dni nie robię nic specjalnego. Mając wykupiony hostelowy pokój odpoczywam dużo, czytam ebooki, oglądam filmy, chadzam po mieście trochę i jadam w tej restauracji to gotowane jedzenie. Zrąbał mi się czytnik kard sd a więc musiałem za 4$ zakupić nowy.Rozmawiam z moimi przyjaciółmi z Polski i Rodziną na skype. Kupuję również bogate w białka i witaminy Awokado i wcinam z bułkami. Nie tłusty biały ser który mogę również jeść w mojej diecie. Poza tym spotykam się z moją przepiękną pielęgniarką Adrianą także moje leczenie trwa;) Szczęście w nieszczęściu po prostu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz