8 styczeń 2015 Czwartek
Oświetlam latarką
w środku nocy pomieszczenie w którym się znajduję i pakuję się starając nie
hałasować aby nie obudzić tych chłopaków na hamakach. Totalnie nie wyspany
wychodzę z plecakiem, obszczekują mnie jakieś małe głupie kundle. Żywej duszy
nie widać, dopiero gdy usiadłem na krawężniku przy tym metalowym zejściu do
porciku zauważyłem mojego nowego kolegę Kamila z Turcji. Siedzimy i czekamy na
tego faceta który się nie zjawia jak narazie a już jest 5 rano. Dopiero jakoś
po kolejnych 15 minutach oczekiwania podpływa ten facet bez jednej ręki
sterujący łodzią. Drugi młodszy wpuszcza nas na pokład oraz jedną dziewczynę z
jakąś kobietą. Po chwili dołącza jeszcze jakiś gruby facet w czerwonej kurtce.
Jest tyle miejsca, że kładę się na tej ławce na materacu i idę spać. Budzę się
dopiero gdy zaczyna padać, deszcz zacina od prawej strony łodzi gdzie właśnie
się znajduję. Jesteśmy na razie na poziomie wioski Tiputini. Tutaj wsiadają
nowi pasażerowie i płyniemy dalej w górę omijając licze piaskowe wyspy z powodu
niskiego poziomu rzeki. Potem czytam trochę Papillona, mój kolega Turek wciąż
śpi. Jem na śniadanie ten obiad z pudełka czyli ryż z mięsem i smażonymi
bananami z czerwoną papryką którą sobie wczoraj kupiłem. Dopiero w połowie drogi
mamy możliwość rozprostowania nóg gdy dopływamy do tej wioski Pańacocha. Tam
Kamil opowiada mi też, że przypływają tutaj turyści i udają się w górę jakiejś
małej rzeki aby obejrzeć pływające tam piranie! Tak się zastanawiam dlaczego
mój kolega Turek ma Polskie imię Kamil?? Otóż po zapytaniu go o to on odpowiada
mi, że imię Kamil wcale nie jest Polskie lecz pochodzi właśnie z Turcji. Gdy
panowała ona nad Europą a Polska toczyła również z tym imperium liczne wojny
właśnie stało się tak, że imię Kamil przywędrowało do Polski. Turkowie już nie
używają tego imienia na co dzień bo nie jest ono popularne lecz w Polsce moda
na nie wciąż trwa. Poza tym zafascynował mnie on swoim planem podróży. Udaję
się on w górę na wycieczkę po Ameryce Środkowej do Kolumbii przez Panamę,Costa
Rickę,Nikaraguuę,Honduras,Salvador, Gwatemalę,Belize i stamtąd uderza na Kubę i
chce zwiedzić wszystkie wyspy Karaibów i wrócić do Ameryki Płd! Co za zajebisty
pomysł. Lecz podróżuje on autobusem odkąd zaczął podróż w Argentynie bo nie
rozmawia ani słowem po Hiszpańsku. Trasa świetna ale ja chciałbym ją zrobić
stopem jak zawsze.
dzieci płynące do szkoły
|
nawigator łodzi
|
Dopływamy po 200km ok 15.00 do Coca. Wychodzimy i idziemy do
tego centrum informacji turystycznej gdzie pracuje moja znajoma Jessi. Witam
się z nią i siadam na krześle korzystając z wifi wraz z moim kolegą. Wciaż mam
problem z tym że kręci mi się lekko w głowie. Postanawiam udać się jutro z rana
do szpital na badania w obawie o moje zdrowie. Problem pojawił się 27 grudnia
2014 i dalej nie ustępuje. Wody pije wystarczająco a więc to na pewno nie z
powodu odwodnienia. O 16.30 gdy zamykają biuro i Jessi kończy pracę mam zamiar
z nią porozmawiać ale jak mi tłumaczy idzie teraz na uczelnie. Ja nie chcąc
przeszkadzać idę do tego hostalu taniego i płacę 5$ za pokój na pierwszym piętrze.
Jestem zmęczony i osłabiony a więc nie ma co się przemęczać i łazić z
plecakiem. Odpoczywam więc w hotalu ściągając jakieś filmy na telefon przez
wifi i wychodzę tylko kupić coś do jedzenia.
No to się załatwiłem ;/
9 styczeń 2015
Piątek
Dziś udaję się do
szpitala na badania tak więc nie jem śniadania. Pakuję plecak i idę na ulicę na
przystanek łapać busa do nowego szpitala który znajduje się w górę miasta.
Płacę 25 centów za przejazd i kierowca informuje mnie, że to mój przystanek.
Wysiadam więc rozglądam się w koło lecz żadnego szpitala nie widać. Pytam
jednego ze stojących na przystanku facetów którędy do szpitala ? Pokazuję mi,
że mam udać się w górę drogą. Po krótkiej wędrówce z góry widać położony na
dole duży, płaski nowy szpital w Coca. Przechodzę budkę kontrolną ze szlabanem
i idę po dużym parkingu. W szpitalu są dwa wejścia - Emergencia (pogotowie) i
wejście do szpitala. Wchodzę do szpitala i opowiadam jednemu z doktorów tam
chadzających co mi jest. On odsyła mnie na pogotowie. Tam w środku poczekalnia
z okienkiem za który po drugiej stronie nikogo jak narazie nie ma. Widać tylko
chodzące po korytarzu pielęgniarki i siedzących pacjentów. Pukam w szybkę - bez
odzewu. Drugi raz - to samo. Zaczepiam wychodzącą stamtąd kobietę w białym
fartuchu i ona tam kogoś powiadamia. Przychodzi młody lekarz w niebieskim
fartuchu ,okularach, masce i tatuażem na prawym przedramieniu. Opowiadam o
kręczkach w głowie i lekko zamazanym wzroku. On od razu zaprasza mnie do
środka. Wchodzimy do jednego z pomieszczeń i tam sprawdza mi ciśnienie i cukier
kłując mnie w palec. Cukier wychodzi w normie. Teraz każe mi się teraz położyć
i poczekać. W międzyczasie przychodzi dwóch pielęgniarzy dziewczyna i chłopak.
Pytają skąd jestem itp. Następnie do pomieszczenia wchodzi dziewczyna w białym
fartuchu chyba pielęgniarka. Jest ona najładniejszą pielegniarką jaką do tej
pory udało mi się kiedykolwiek zobaczyć. Widząc mnie leżącego na łóżku pyta się
co mi jest. Opowiadam również i jej. Potem ona mówi mi, że chce zrobić zdjęcie mnie
a szczególnie moich zielonych oczu! Robi więc swoje zdjęcie a ja jej oferuje,
że gdyby chciała pooglądać sobie moje zielone oczy to na facebooku mam
zdecydowanie więcej zdjęć ;) Wymieniamy się więc fejsem i daje mi również hasło
do szpitalnego wifi. Ma na imię Adriana i pracuje tu jako pielegniarka od 2
lat.Całuje mnie w policzek i gdzieś tam wychodzi. Potem wraca ubrana w
kosmicznie seksownie ciuchy. Teraz zauważam jaki ma ogromny biust. Gdy
podchodzi mówi do mnie że skończyła zmianę w pracy i udaje się do domu. Tym
razem całujemy się dwukrotnie w policzek i mam zamiar z nią porozmawiać;)
Przychodzi do mnie dopiero za jakiś czas młoda Pani doktor też bardzo piękna.
Kurde gdzie ja jestem to chyba jakiś raj, same piękne pracowniczki ;) Opowiadam
jej o moich objawach. Wypisuje mi skierowanie na badania do laboratorium na
krew,mocz,kał. W tym celu udaję się do łazienki. Następnie zostawiam w recepcji
mój plecak i butelkę wody. Wychodzę na zewnątrz i wędruję do szpitala i tam w
okienku rozmawiam z kolejną ładną dziewczyną która przyjmuje moje próbki i
pobiera mi potem krew. Każe mi wrócić po wyniki o 10.30 czyli za półtora
godziny bo na szpitalnym zegarze widnieje 9.00. Wracam tam na pogotowie i
czekam ten czas. Potem wracam po wyniki oczekując na nie niecierpliwie ok 20
minut. No i czytam na samym dole widnieje napis po Hiszpańsku "Hepatitis A
; positivo" ! No to kurwa doigrałem się...Mam wirusowe zapalenie wątroby
typu A. Jestem totalnie załamany bo wiem dlaczego, jestem pewny że to przez tą
chichę którą wypiłem 23 grudnia będąc w Pantoja w Peru a 27 zaczęły się te
problemy. Po co ja to robiłem? Wcześniej będąc w Peru piłem chichę przecież
dwukrotnie i dwukrotnie miałem problem z żołądkiem. Czy to mnie niczego nie
nauczyło? Po co mi było próbować inny rodzaj chichy do którego mnie namówiono
bo inny typ tym razem z juki? Tak to jest gdy nie słucha się własnej intuicji.
W tym właśnie momencie gdy mi proponowano pojawiła się myśl aby tego nie pić.
Nie posłuchałem się i wypiłem jednak i teraz poniosę tego konsekwencje. Jestem
załamany i jednocześnie lekko ucieszony, że nie załapałem WZW typu B lub C bo
wtedy byłoby już po mnie! Wracam na pogotowie do pani doktor i pokazuję wyniki.
Ona czyta a ja siedzę załamany na krześle podpierając rękami głowę. Pani doktor
informuje mnie uprzejmie, że mam WZW A o czym już wiem. Poza tym wszystko w
normie i wypisuje mi karteczkę z medycyną i każe udać się z nią do apteki
szpitalnej. Teraz mnie obowiązuje ścisła dieta, tylko gotowane potrawy mogę
jeść. Żadnych słodyczy, tłuszczy i cieżkostrawnych potraw. W aptece dostaję
jakieś 3 saszetki z proszkiem o nazwie "tutti frutti" są to jakieś
elektrolity które mam rozpuścić w 1 litrze wody i wypić podczas 24 godzin. W
ogóle się zdziwiłem, że mnie nie zatrzymują na obserwację. Muszę przyznać, że w
tym osłabionym stanie wolałbym zostać na jakiś czas w szpitalu a tak to muszę
wrócić do tego hostalu i płacić za noce bo nie ma mowy żebym ruszał się stąd
przez najbliższe dni w tym stanie. Mam jednym słowem teraz Przejebane;/. Ale
jak się potem okaże będą plusy z tego,że zostane trochę w tym mieście o których
potem napiszę. Już samym ogromnym plusem i chyba najważniejszym jest darmowa
opieka medyczna w Ekwadorze. Nie potrzeba tu żadnego ubezpieczenia ani żadnych
dokumentów. Także cieszy mnie to że każdy tu dostaje darmową opiekę i leczenie.
Gdyby coś poszło nie tak jestem w dobrym miejscu na leczenie i pod skrzydłami
pięknych doktorek i pielęgniarek które są istnymi aniołami. Dziękuję serdecznie
więc jednemu z nich - mojej Pani doktor za pomoc i udaję się spowrotem
autobusem do centrum miasta przy rzece gdzie znajduje się mój hostal i wykupuję
kolejną noc. Odpoczywam tam i potem idę w poszukiwaniu jakiegoś gotowanego
jedzenia. Jak się okazuje nie jest to takie proste bo w większości tych małych
restauracyjek tzw. "Comedor" serwują tylko menu czyli to co zostało
aktualnie przygotowane a jest to normalnie mięso smażone z ryżem i tłusta zupa.
Udaje mi się znaleźć jedną restauracyjkę o nazwie "El viajero" czyli
podróżnik, jest mi ona więc przeznaczona. Pytam uprzejmych kobiet czy mają coś
gotowanego bo mam problem z żołądkiem i potrzebuje specjalnej diety. One mówią,
że przyrządzą specjanie dla mnie posiłek. Dostaję po chwili gotowaną jukę z
bananami i ryżem oraz surówką. Udało mi się więc trafić na odpowiednie dla mnie
jedzenie;) Może nie będzie tak źle jakby się miało wydawać.
Poza tym prowadzę
nieustanną facebookową konwersację na facebooku z pielęgniarką którą poznałem w
szpitalu dziś ;)
Klaun pracujący w autobusach miejskich |
10 styczeń 2015 Sobota
Po wczorajszych
rozmowach z pielegniarką zdecydowaliśmy się spotkać. Przyjedzie do mnie z
miasta gdzie mieszka oddalonego od Coca o ok 30 minut autobusem. Umówiliśmy się
po obiedzie na godzinę 15.00. Udało mi się zjeść w tej samej restauracji
gotowaną potrawę tą samą co wczoraj i płacąc 2$. O umówionej godzinie spotkałem
się w Parku z Adrianną. Przyszła w obcasach ubrana w jeansy i bluzkę z duuuużym
dekoltem. Pod szyją jakaś złoto-niebieska zawieszka i kolczyki w kształcie
liści w złotym kolorze. Witamy się pocałunkiem w policzek. Zapytałem jej wczoraj
wcześniej o to czy ma szczepionki na WZW bo nie chciałbym jej zarazić. Jest ona
tak piękna, że w ogóle zastanawiam się co ja tu robię bo mój podróżniczy ubiór
przy jej wyglądzie to porażka;p Gdy idziemy przez park widzę, że wszyscy nas
obserwują i zazdroszczą Gringo obecności tak pięknęj kobiety. Spacerujemy nad
rzekę a potem dostaję zaproszenie od Adrianny do jakiegoś lokalu i tam ona
zamawia mi sałatkę owocową a dla siebie piwo. Ja nie mogę pić bo teraz przy
moim problemie z wątrobą nie ma mowy o jakimkolwiek alkoholu. Tak więc
rozmawiamy siedząc na przeciw siebie. Adriana opowiada, że ma 5 dziecko i 29
lat w co nie daję wiary bo wygląda na młodszą ode mnie lub w moim wieku. A
tutaj informacja odnośnie tego, że tu w Ameryce płd. Zapytanie kobiety o wiek
nie stanowi żadnego problemu i nikt nie czuje się skrępowany czy zawstydzony
tak jak to ma miejsce w Polsce bardzo często słysząc jakąś głupią odpowiedź
"kobiet się o wiek nie pyta". A właśnie, że się pyta i jestem tu od
10 maja na tym kontynencie i jeszcze się z odmową nie spotkałem ;). Kultura i
zwyczaje w Ameryce południowej wymiatają. Wędrujemy potem zmienić lokal i
Adriana stawia mi wodę gdy ona pije piwo popalając papieroska. Chciałem sobie
zapłacić za moje bezalkohole napoje w postaci wody i powerade'a ale ona
odmówiła. Idziemy na mały disco stateczek na którym się znajduję bar i można
potańczyć lecz teraz poziom wody jest tak niski, że same wejście na niego
stanowi problem a poza tym oprócz nas nie ma tu nikogo. Ostatecznie po wypiciu
soku z ananasa ze stateczku schodzimy i udajemy się do kolejnego lokalu i tam
na piętrze tańcujemy. Po tańcach udaję się z piękną pielęgniarką do mojego
hostalu. Na tym skończę opisywanie tego wieczora;).
Z pielęgniarką po godzinach pracy
Sobotni poranek
jak wymarzony u boku piękna pielęgniarka którą poznałem wczoraj w szpitalu.
Chyba czasami warto zachorować;p Jestem gdzieś w dżungli, w mieście Coca niby
mam ten problem z wątrobą ale tak jak już pisałem okazuje się nie być tak źle
jak myślałem;) Mam nadzieje, że zostane uleczony przez tego Anioła czyli
pielęgniarkę. Opuszcza ona mój hostalowy pokój rankiem bo musi wracać do
swojego miasta gdzie mieszka. Wczoraj wieczorem gdy szedłem do łazienki
zauważyłem dwie dziewczyny w innym z hostelowych pokoi o jasnej Europejskiej
karnacji. Dziś wychodząc z pokoju patrzę a na stoliku leży kartka z listą gości
"Patrycja i Joanna - kraj Polska". Gdy jedna z dziewczym wychodzi z
toalety ja krzyczę "Polska!! Biało-Czerwoni!" - dziewczyna odpowiada
"wiedziałam". Witamy się i to ona przedstawia się jako Asia. Przychodzi
po chwili jej przyjaciółka z którą podróżuje - Patrycja. Ja akurat wcinam na
kanapię w holu owsiankę z bananami i częstuję jednym z nich koleżanki z Polski.
Co za spotkanie!! Są to pierwsze Polskie podróżniczki jakie udało mi się
spotkać w podróżu tu po Ameryce Południowej. Dziewczyny gdy opowiadają mi, że
zaczęły podróż od najniebezpieczejszego z krajów tego kontynentu czyli
Wenezueli i przejechały stopem przez Kolumbię do Ekwadoru jestem w niesamowitym
szoku! Podziwiam je za odwagę i to bardzo. W podróży są ponad 2 miesiące,
skończyły studia prawnicze w Krakowie i rzuciły się w wir niekończącej podróży.
Brawo dziewczyny bo co może być bardziej pięknego niż podróże i bycie wolnym.
Najlepsze jest to, że znają mojego bloga. Opowiadają iż podczas wyszukiwania
jakiś informacji o spływie z Coca do Pantoja dokąd się udałem natrafiły na
bloga i czytały. Pytają mnie "a naprawiłeś już pokrowiec??" ja
początkowo nie wiem o co chodzi dopiero załapałem po chwili, że naprawiałem
pokrowiec na dokumenty wszywając dwa nowe zamki;) ale mnie tym ubawiły że
akurat o tym wspomniały z tych informacji co wyczytały. Dziewczyny są
niesamowite i nastał dla mnie kolejny wesoły dzień;). Planem dziewczyn jest
spływ moją trasą z której narazie zrezygnowałem czyli spływ Amazonką do Iquitos
w Peru. Chcą one tam już płynąć jutro, zapraszają mnie nawet ze sobą. Ja po raz
kolejny muszę odmówić bo czekałem specjalnie do nowego roku aby dostać kolejne
3 miesiące w Ekwadorze. Idę za to z nimi do biura i towarzyszę przy zakupie biletów na jutrzejszy
spływ w dół Amazonką do Nuevo Rocafuerte. Wędrujemy też na lokalny mini market
pod namiotami gdzie polecam im te białe wijące się robaki w celu konsumpcji lub
jak wolą już usmażone na grillu nadziane na szaszłyk. Dziewczyny próbują ale
widocznie im nie smakują bo Asia oddaje szaszłyk jednemu z siedzących w pobliżu
bezdomnych;). Wybieramy razem kasę z bankomatu, jak dla mnie kolejne 100$;/. Z
Patrycją wędrujemy razem do jednej z kafejek internetowych gdzie ja ogarniam
bloga a Asia odpisuje w pocie czoła na masę wiadomości na facebooku. Wieczorem
wkurzam się na dziewczyny trochę bo kupiły sobie jakąś wódkę i obalają ją
właśnie. Proponują mi też oczywiście ale ja mam zakaz. No ale kończy się na
tym, że jak to Polacy mają w zwyczaju po licznych namowach postanawiam się
skusić z i wypić z nimi lecz nie wódkę a piwko. Przy tak niesmowitej okazji
spotkania dwóch Polek chyba niemożliwa była odmowa. Kupujemy 6 pak pilsenerów
małych płacąc 6$ i idziemy na ławeczkę przy rzece i kulturalnie w parku pijemy
jak na Polskich Obywateli przystało;) Wymieniamy się przy tym opowieściami z
podróży. Wracamy do naszego "5 gwiazdkowego" hotelu. Kontynuujemy
rozmowy ale potem trzeba iść spać bo dziewczyny jutra z rańca wstają i płyną.
Trochę jest nam smutno, że nie mamy więcej czasu. Żegnam się z dziewczynami i
dziękuję serdecznie za doskonały czas i podarowany gaz pieprzowy bo ten mój co
zakupiłem w Chile gdzieś się ulotnił. Nie mam pojęcia jak to się stało w tej
Pantoja w Peru. Teraz dostałem gaz na psy podobno silniejszy. Teraz więc mogę
kontynuować podróż z poczuciem bezpieczeństwa jak do tej pory. Życzę Asi i
Patrycji bezpiecznej i niesamowitej podróży i mamy zamiar spotkać się gdzieś w
Patagonii do której jak się dowiedziałem one też zmierzają ;)
Z autostopowiczkami z Polski Asią i Patrycją |
Postanowiłem zostać tu w tym mieście i przeznaczyć pare dni na kurację.
W ciągu tych dni
nie robię nic specjalnego. Mając wykupiony hostelowy pokój odpoczywam dużo,
czytam ebooki, oglądam filmy, chadzam po mieście trochę i jadam w tej
restauracji to gotowane jedzenie. Zrąbał mi się czytnik kard sd a więc musiałem
za 4$ zakupić nowy.Rozmawiam z moimi przyjaciółmi z Polski i Rodziną na skype.
Kupuję również bogate w białka i witaminy Awokado i wcinam z bułkami. Nie
tłusty biały ser który mogę również jeść w mojej diecie. Poza tym spotykam się
z moją przepiękną pielęgniarką Adrianą także moje leczenie trwa;) Szczęście w
nieszczęściu po prostu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz