poniedziałek, 17 sierpnia 2015

couchsurfing w Costa Abajo


25 lipiec 2015 Piątek

Pobudka wcześnie rankiem i wraz z Hiszpanem pakujemy nasze rzeczy i dostaję od niego jakąś herbatę z dżungli którą dostał w Kolumbii. Ma ona bardzo kwaśny smak dlatego najlepiej się ją piję z panelą czyli cukrem z trzciny cukrowej. Hiszpan odjeżdza na rowerze a ja szykuję śniadanie potem przychodzą Urugwajczycy i okazuje się, że też chcą dostać się do miasta Colon. Przegapiliśmy autobus z godziny 8;00 i mieliśmy czekać na następny ale podjechała jakaś ciężarówka z płaską paką i w trójkę złapaliśmy stopa dojeżdzając do innej wioski. Potem kolejnym autostopem tym razem pickupem dojechaliśmy do samego miasta Colon mijając po drodze miasteczko Portobelo które było pierwszym miejscem gdzie dopłynął Krzysztof Kolumb odkrywając Amerykę Południową. Znajdują się tutaj też zabytkowe ruiny które można zwiedzić. Po dotarciu do miasta Colon wsiadamy do autobusu który zawozi nas do cetrum. Żegnam się z Urugwajczykami i pytam o drogę czarnoskórych kobiet  i udaję na dworzec autobusowy. Wszystkie autobusy to potężne bestie z USA które pomalowane są różnymi kolorami i motywami. Wsiadam do właściwego który ma mnie zawieźć do Costa Abajo, jest tutaj bardzo gorąco. Stary szkolny autobus odjeżdza i huczy potężnie. Przejeżdzam przez kanał Panamski gdzie przepływają potężne kontenerowce, łodzie i jachty które chcą się dostać z Atlantyku do Pacyfiku. Wysiadam w costa abajo przy budynku ISHQ zgodnie z tym co powiedział mi host z couchsurfingu. Jest tutaj brama ogrodzona drutem kolczastym i sznurek z dzwonkiem za który ciągnę i po chwili pojawią się dwa psy rasy rottweiler a po nich facet w średnim wieku i otwierający mi bramę. Witamy się i wprowadza mnie na swoją posiadłość gdzie ma domek położony nad morzem z prywatną plażą. Mieszka tutaj sam i aktualnie zaprasza wolontariuszy do pomocy w pracach w domu, ogrodzie i na plaży. Ma tutaj swoje zasady jedną z nich jest zdejmowanie obuwia (nawet japonek) przed wejściem do środka. Tak więc wkraczam na bosaka do salonu który wraz z kuchnią i przedsionkiem jest udekorowany wszelkimi sentencjami i obrazami. Dostaję swój własny pokój w domku obok gdzie zwykli spać wolontariusze Na razie nie ma nikogo więc w pokoju będę sam. Przyjechałem wcześniej u Carlos prosi mnie o pomoc i pomagam mu wieszać napis "soulkichen" który oparty jest na podstawie rockowej piosenki. Wszystkie jego artystyczne motywy są napisane w języku angielskim i są na prawdę stylowe. Pomagam również w dekoracjach ściany z kaskami gdzie przymocowujemy klucze francuskie jako ozdobę. Wiele z ozdób i malowideł w jego domu wykonali wolontariusze ja natomiast nie mam talentu do malowania to też nie będę się zabierał za to bo jeszcze ktoś by się przestraszył. Na zewnątrz na drzewie przybite są znaki z kierunkami do poszczególnych miast na świecie i odległościami a co zabawne jest to, że jest jest tam również znak "Warsaw 9946 km".

Kolumbijskie ruiny w mieście Portobelo

W Colon jakoś brzydko


W całej Panamie takie Amerykańskie szkolne przemalowane autobusy


Przekraczając Kanał Panamski






26-29 lipca 2015

Przez te dni generalnie pomagam w pracach od 8:00-12;00 robiąc ten couchsurferowy wolontariat w zamian za miejsce do spania co dziwne posiłki nie są wliczane do tego tak więc będę musiał się zaopatrzyć w własne jedzenie. Carlos podróżował po całym świecie i zna trochę zwrotów w języku Polskim bo miał dziewczynę Polkę to go podszkoliła. Pomagam silikonować, zawieszać moskitiery w pokoju w którym się znajduję, rozłupuję kokosy a niektóre z nich sobie otwieram i wypijam sok oraz zjadam go potem. Nawet przyrządziłem sobie owsiankę z kokosem i bananami która była pyszna. Sprzątam na ogrodzie i bawię się z dwoma uroczymi rottweilerami które ciągle chciałby być głaskane kładąc swoje pyski na moich kolanach i zaczepiając nimi moje ręce którymi jak dobrze wiedzą mogę  je głaskać.

Siedzę sobie na tarasie z widokiem na plażę medytując i rozmyślając oraz spisuje moje wspomnienia. Jakoś dwa razy pływałem w morzu ale któtko bo tutaj są silne fale i woda jest płytka z jakimiś skałkami tak więc w obawie przed wyrządzeniem sobie krzywdy darowałem sobie surfing na klatce piersiowej co zwykłem czynić na  plażach. Carlos powiedział mi, że tutaj w Panamie elektronika jest bardzo tania i takie rzeczy jak markowe ubrania czy to sportowe czy to te na co dzień a dla obcokrajowców są jeszcze tańsze bo odpada płatność ok 7% podatku gdy okazujemy swój paszport. Można robić zakupy w centrach handlowych i okazać paszport i wychodzi taniej niż normalnie, nie mam pojęcia czy to działa w każdym miejscu i w każdym sklepie i czy tylko w mieście Colon. Wydaje mi się w całym kraju i w większych sklepach najlepiej sieciówkach. Piwo w butelce to 0,40-0,50$ w puszce droższe zakupiłem sobie 3 bronki Balboa i wieczorem na tarasie obaliłem je przy szuumie fal Morza Karaibskiego.

Podczas pobytu tutaj podszkoliłem się trochę w umiejętnościach prac naprawczo-remontowych co było dobrym doświadczeniem. Przez te dni wysłałem kolejne zapytania o couchsurfing do wielu osób w mieście Panama niestety albo brak odpowiedzi lub też negatywne albo z terminem na przyszły tydzień. Nie mam pojęcia o co tu chodzi ale widocznie Wszechświat nie chce abym teraz się zatrzymywał w tym mieście tak więv jutro z rańca ruszam na północ kraju gdzie zaznaczyłem sobie fajne miejsca do zwiedzenia przed wkroczeniem do Kostaryki. Coś czuję, że i tak przejadę przez Panamę w szybkim tempie bo chce być na Jukatanie ale zobaczymy może znajdę jakieś fajne miejsca w krajach po drodze aby się zatrzymać. Muszę poświęcić trochę czasu na internecie aby poszukać coś ciekawego i wartego zwiedzenia a będą to na pewno góry czy wulkany, jeziora, rzeki i wodospady najpiękniejsze jakie tylko mi się uda wyszukać.



rozłupuję kokosy




moje psiny


Moja prywatna plaża 


Moja chata


Silikonujemy


a po pracy


święta prawda




Soulkitchen






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz