środa, 27 maja 2015

Spotkanie Moniki z Polski i Miasto Popayan


6 Maj 2015 Środa

Żegnam się z moim hostem Carlosem i wyruszam ok 9.00 z buta na wylot Pasto gdzie koło stacji benzynowej próbuję złapać stopa lecz idzie to kiepsko a poza tym pada deszcz i skrywam się pod dachem stacji wypytując czy nie jadą czasem do Popayan. Po ponad godzinie oczekiwania zatrzymuje się w końcu jakiś pojazd jadący zaledwie do Chachagui ale lepsze to niż nic. W tym miasteczku zatrzymuje się cieżarowy z plandeką i młody kierowcy udaje się do Popayan. Plecak na tył i jedziemy koleś robi wrażanie troche zamulonego jabky uzależnionego od dragów czy coś ale za to poleca mi miasta takie jak Cali, Madelin i Kartagenę gdzie podobno są najpiękniejsze dziewczyny w całej Kolumbii !Już będąc w Pasto podczas couchsurfingu widziałem tyle pięknych dziewczyn z ogromnym biustem,że nie wiedziałem w którą stronę mam patrzeć. Jedziemy tą drogą która jest cholernie kręta nad potężnym i pięknym i głębokim kanionem potem zjeżdzamy na dół i w górę w międzyczasie Polka - Monika napisała, że wyjechała już z Cali. My jedziemy jakieś 40-50km/h a na dodatek facet zatrzymuje się w jakiejś wiosce i mówi, że musi poczekać na załadunej papai i nie wie ile mu zejdzie. Raczę się zupą w przydrożnej restauracji i po jakimś czasie zatrzymuje się tir na pobliskiej stacji, podbiegam więc i pytam czy jedzie do Popayan po chwili jestem już w kabinie z moim plecakiem i opowiadam łysawemu kolesiowi w średnim wieku skąd przybywam. Mijamy przepiękne zielone krajobrazy z górami i dolinami potem niżej jest jakaś zona gdzie widać ubogich tu mieszkających Murzynów. Monika mi napisała że już jest w Popayan ja po zapytaniu mojego kierowcy dowiedziałem się że może na 18.00 dojedziemy tam bo tempo jest śmieszne przy odcinku 280km pomiędzy Pasto a Popayan jadąc tirem trzeba liczyć dobre 7h na przejazd z powodu tych zakrętów i ciąglego zjeżdzania z góry i wjeżdzania. W pewnym momencie kierowca ma jakiś problem przy kole i coś tam naprawia ale chyba tylko prowizorkę robi bo zatrzymuję się na jakieś malej stacji do mechanika i zejdzie mu z 2h informuje. Na szczęście tuż obok stoi duży ciężarowy z którego właśnie wyładowano cegłówki i wsiadam na podłużną pakę gdzie wita mnie pracujący dla kierowcy dziadek i mały chłopak. Częstują mnie owocami granadilli które opierdzielam stojąc na ciężarówce i trzymając się drewnianej kraty. 

a nad Pasto wulkan Galeras 4276m 

taaaaki kanion w drodze do Popayan

a już myślalem że koło nam urwało 

na pace ciężarówy

Tuż przed zmrokiem docieram do Popayan i dzwonię do Moniki która wyjaśnia mi adres do tej couchsurferki gdzie ogarneła nocleg dla nas. Lokalnym busem za 1500peso dojeżdzam niedaleko tego adresu i już po zmroku udaję się pod wskazany adres gdzie witam się z Polką ;). W domu kobieta Bibiana jest naszym hostem i jest też tu jakiś Francuz który śpi u niej. Monika ogarnęła trochę jedzenia i przyrządzamy spaghetti z warzywami i surówką które wychodzi niesamowicie smaczne. Okazuje się, że będziemy kimać w salonie - przejściu na podłodze bo te dwa pokoje w jej mieszkaniu to ona wynajmuje pewnemu chłopakowi który jest instruktorem baletu i kobiecie w średnim wieku którą widziałem raz jak wyszła z ręcznikiem i pozostaje tajemnicą. Po kolacji Francuz z Bibianą udają się do jej pokoju a ja z Moniką rozkładamy dwa materace na podłodze tzn. ja swój podróżniczy bo ona nic nie ma ze sobą żadnych rzeczy do kimania i podróżuje z małym plecaczkiem ale tylko dlatego że ją okradli w Meksyku. Monika podróżuje już od długiego czasu ale z przerwami była w Azji, Iranie i dużo jeździła po Euroie a teraz od 5 miesiecy jest w Ameryce Środkowej i Południowej. Przyleciała po promocyjnej cenie ok 350€ do Cancun w Meksyku na Jukatanie skąd przejechała przez Gwatemalę, Belize, Honduras,Salvador, Nikaraguę, Kosta Rykę, Panamę do Kolumbii. Do późnej nocy wymieniamy się opowieściami z podróży i nie ma to jak w końcu ostro poprzeklinać po Polsku kurwaaaa ;)!Brakowało mi tego strasznie bo na drodze swojej Polaków których spotkałem tu w Ameryce Południowej mógłbym policzyć na palcach u jednej no może u dwóch rąk a dla Moniki jestem drugim spotkanym rodakiem w ciągu tych 5 miesięcy jej podroży.
 
Kolacja z Moniką i naszą hostką z couchsurfingu

7 Maj 2015 Czwartek

Dziś z rana dla wszystkich pyszna owsianka z bananami i papają którą posilamy się wspólnie. W ogóle wyszła taka sprawa z moją działalnością gospodarczą w Polsce którą zawiesiłem otóż gdy była ona zawieszona nie wiedziałem, że trzeba złożyć Pit! Teraz jest już maj a więc po terminie można złożyć jedynie przez internet i napisać pismo do Urzędu Skarbowego z prośbą o wycofanie od ukarania za nieterminowe złożenie zeznania podatkowego za rok 2014. W kawiarence internetowej ogarniam więc takowe i podpisując własnoręcznie i robiąc zdjęcie dokumentu wysyłam mailem do Polski. Udało się wszystko załatwić dzięki mojej kochanej Siostrze i Rodzicom którzy przejeli sprawy w swoje ręce ;)

Potem zebraliśmy się całą ekipą aby poogarniać miasto z Moniką, naszym hostem i podróżnikiem z Francji który jak mówi podróżuje już od 10 lat. Uderzyliśmy do białego centrum bogatego w całkiem ładne i atrakcyjne budynki i katedrę oraz nad pewien mały kościółek na wzgórzu który okazał się dobrym punktem widokowym na część miasta. Obiad na mieście za 3,5tys peso i wracamy na mieszkanie pełni gdzie ma miejsce relaks. Wieczorem idziemy kupić jedzenie ja zakupuję szpinak i okręgi kukurydziane zwane "Arepa". W domu gotuję szpinak i jem z gotowymi arepami które zarówne jak i szpinak są bogate w białko. Reszta przyrządziła coś w rodzaju jajecznej tortilli. Z Moniką potem popijamy piwko a później zapuszczamy muzykę Trance w salonie i urządzamy mini disco, wpadam na genialny pomysł bo włączam moją latarkę - czołówkę i przestawiam na tryb migających białych diod które są tak silne że migając w kloszu lampy u góry za stroboskop;). Imprezaaaa!

Dziś odpisała mi pewna dziewczyna z Couchsurfingu że ma miejsce i mogę się zatrzymać tak więc jutro zmieniam miejscówkę bo nasz host powiedziała że jutro zjawiają się nowe osoby a Monika jedzie do Hosta Carlosa u którego się zatrzymałem. Ponowne doskonałe i interesujące rozmowy z koleżanką z Polski ;)

a dla piesków za darmo na ulicy jedzonko :)

plac główny w Popayan

kolorowe zarąbiste autobusy


8 Maj 2015 Piątek

Monika poleca mi z rańca ciekawe miejsca tutaj w Kolumbii i w Ameryce Środkowej oraz na półwyspie Jukatan w Meksyku ja zaś miejsca które znam z krajów które przejechałem. Koleżanka decyduje się że chciałaby zostać jeszcze jeden dzień tutaj w Popayan i możemy się zapytać tej dziewczyny hosta z którą mam się zobaczyć o 12.00 na północy miasta czy mogłaby też zostać na nocke. Żegnamy się z obecną hostką Bibianą która wychodzi na zajęcia języków nowoczesnych. Pakujemy się z Moniką i ruszamy przez miasto dochodząc do Parku tam dzwonię do hostki Diany która przed 13.00 zjawia się ze swoją Mamą gdzie zapoznajemy się i pytamy o miejsce dla Moniki na które nowo poznani hości się zgadzają ;). Przychodzimy pod ich duży piętrowy dom - bliźniaki, w środku wita nas gospodyni która tutaj gotuje. W środku bardzo ładnie, dostajemy pokój jednej z córek i łóżko o kolorze różu z misiami ;D. Oni do 15.00 są zajęci a więc z Moniką wychodzimy na obiad i znajdujemy jakąś restaurację gdzie posilamy się za 4tys peso co jak się okaże nie było dobrym wyborem. Po powrocie idziemy trochę odpocząć ale za jakiś czas przychodzi kolejna część rodziny z małym pieskiem. Wieczorem idziemy z Dianą do jakiegoś supermarketu gdzie dziewczyny kupują jakieś lokalne słodycze, potem po powrocie kolacja przy wspólnej rozmowie. Dostaliśmy nawet dwa osobne pokoje tylko z tego chyba wynika że dziewczyny z mamą będą spały razem w jednym pokoju.

9 Maj 2015 Sobota

Dziś z rana nie czuję się za dobrze bo pojawiły się problemy żołądkowe także musiałem udać się do apteki i zakupić tabletki i taką sól rozpuszczalną w wodzie. Jak się okazuje Monika też się dziwnie czuje no to się załatwiliśmy a były inne restauracje do wyboru teraz klnę, że wybraliśmy właśnie tą. Po wspólnym śniadaniu i opowieściach o Polsce Monika zbiera się w drogę w kierunku Pasto do hosta u którego też się zatrzymałem tak w ogóle to była u niego pewna podróżniczka z Malezji która była rownież na couchsurfingu tutaj u Diany a Monika ją poznała gdzieś na trasie w Panamie! Żegnam się z bardzo sympatyczną koleżanką z Polski życząc jej powodzenia w dalszej trasie ;). Ja z Dianą i jej mamą udajemy się na miasto gdzie zwiedzamy zabytkowy most, wnętrze katedry “basílica de nuestra señora de la asunción”na placu głównym w której widnieje duży obraz Jana Pawła II a potem idziemy na wzgórze „cerro el morro” Z pomnikiem faceta na koniu i doskonałym punktem widokowym na całe miasto Popayan. Po powrocie jemy pyszny obiadek który przyszykowała gospodyni, praktykuję potem z Dianą rozmowy po Angielsku bo chce się uczyć a poza tym chodzi na zajęcia tego języka oraz Salsy. Żołądek dalej w złym nastroju nie pozwala normalnie funkcjonować i przez to wieczorem nie jestem w stanie wyjść z Dianą i jej siostrą na jakąś wieczorną potańcówkę czy coś w tym stylu.

Śniadanie -  Ja, Monika i nowi hosci z couchsurfingu 

zabytkowy most w Popayan

Bazylijka w Popayan - Pablo Drugi czuwa i tu w Kolumbii :)


więcej krwi

pędzą konie po nieboskłonie

Popayan


czy to szachy czy stół do flachy ?

10 Maj 2015 Niedziela

Dziś sytuacja z żołądkiem się poprawiła ale chcę być w perfekcyjnym stanie więc idę z Dianą i jej siostrą w szpitalu tylko po to aby sprawdzić czy lekarz wypisując receptę kieruje Cie z nią do szpitalnej apteki gdzie pigułki dostaniesz za darmo tak jak to miało miejsce w Ekwadorze. Tutaj w Kolumbii jednak okazuje się że sam muszę kupić tabletki w aptece na ulicy a dopiero potem okazało się że to antybiotyk! Syfu nie mam zamiaru brać i się truć i postanawiam spróbować kuracji cud którą mi już poleciło kilka osób w tym Monika. Otóż na rozwolnienie trzeba pić coca colę i najlepiej z cytryną! Może dla niektórych to nie nowość ja natomiast nigdy o tym nie słyszałem. Kupuję więc małą butelkę coca coli i wypijam rozkoszując się jej smakiem. Dziś w Kolumbii jest dzień Matki także z dziewczynami idę po prezenty które pakują one w ozdobny papier i po powrocie do domu jej wręczają. Z tej okazji mamy pojechać z mamą, babcią i kuzynką dziewczyn w jakąś okolicę z rzeką i tam się relaksować i po spakowaniu rzeczy i zabraniu moich spodenek kąpielowych ruszamy w drogę za miasto Popayan. Dojeżdzamy do tego kompleksu jakiś naturalnych baseników na rzece i restauracji bo jest pora obiadowa ale wychodzi tutaj cholernie drogo to ciotka z chłopakiem jadą na motorze spowrotem do miast kupić kurczaki a my wyżej czekamy przy samochodzie i koło rzeki. Gdy wracają urządzamy picnic rozkładając się na plastykowej foli i zajadając kurczakami z gotowanymi ziemniakami i wszystko popijam moim nowym lekarstem - coca colą.  W tym samym czasie zjawia sie stado wygłodniałych psów toczących prawie walki o resztki jedzenia. Przychodzi czas kąpieli tak więc jedziemy wyżej do pewnego punku na rzece gdzie wchodzimy do wody ale że nie jest za głęboko to potem zmieniamy miejsce zjeżdzając niżej spowrotem do bardziej turystycznego miejsca z małym wodospadem którego woda masuje mi plecy z ogromną siłą. A odnośnie wody to jestem trochę rozczarowany bo do ciepłych to nie należy może dlatego że słońce za chmurami. Cała rodzinka kąpie się jakiś czas a potem wychodząc wszyscy marzną i posilamy się kolejną porcją kurczaka i lizakami. Po przebraniu koło 18.00 zbieramy się spowrotem ale ja tym razem mam jechać z tym chłopakiem na motorze i żebym nie zmarzł zakładam specjalny strój o srebrnym kolorze wyglądając co najmniej dziwnie albo jakbym miał wyruszać z misją na Marsa czy też do krateru wulkanu z gorącą lawą ;). Po przyjeździe do Popayan zostaję zaproszony na pizzę a potem rozmawiam z Dianą do późnej nocy prezentując zdjęcia z podróży. Jutro chciałbym udać się do miasta Cali ale jak narazie nikt mi pozytywnie nie odpisał.

picnic


skakun


ommmmmmmmm


misja na księżyc "Space Colombia 2015" :D


11 Maj 2015 Poniedziałek

Zarówno wczoraj wieczorem jak i teraz rano mój żołądek czuję się dobrze tylko teraz nie wiem czy to coca cola tak zadziałała czy te tabletki które zażyłem przedwczoraj. Podobno najlepiej zmieszać tabletki na ten problem i colę aby działało najskuteczniej. Z dianą idziemy do sklepu gdzie zakupuję banany, papaję i trochę juki do zupy którą gotuje gospodyni a po drodze w lokalnym parku udaje nam się zebrać owoce guayaby które spadły już dojżałe na ziemię. Po powrocie rozmawiamy po angielsku z Dianą i przyrządam gęsty sok z papai, bananów i zebranej guayaby dodając mleko. Pyszna zupka „sancocho” I drugie danie napełniają nam żołądki ;). Po południu sympatyczne dziewczyny udają się na kurs Angielskiego bo Diana wspominała coś o tym, że chciałaby udać się do Irlandi na prwdziwy kurs aby nauczyć się Angielskiego. Czemu do Irlandii? Bo podobno jest o wiele taniej niż w Angli a w szczególności w Londynie. Ja zostaję w domu do ok 21.00 gdy wszyscy wracają bo byli jeszcze w tej szkole tanecznej na zajęciach Salsy. Prezentuję Dianie mój instrument - drumlę który tutaj po Hiszpańsku zwany jest "Harpa de boca" i bardzo jej się podoba i jest zaciekawiona. Odpowiedziała mi couchsurferka z miasta Cali, że mogę się u niej zatrzymać tak więc śmiało mogę jutro tam uderzać.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz