26 Sierpień - 21 Wrzesień 2015
Postanowiłem zostać trochę w mieście Fortuna i popracować
aby zarobić może właśnie fortune ;). Nazwa miasteczka nie bez powodu jest taka
bo jest ono chyba najbardziej turystycznym miejscem w całej Kostaryce. Leży u
stóp wulkanu Arenal 1633 m który w 1968r po 400 latach uśpienia się w końcu
obudził i zginęło 87 osób a w jaki sposób to miało miejsce opowiedział mi
właściciel domku gdzie wynajmuję pokój. Otóż ten starszy Pan powiedział, że w
68 gdy erupcja miała miejsce to on mieszkał pod samym wulkanem. Większość ludzi
zaraz spanikowała i zaczęła uciekać a to było błędem bo wysunęli się na bardziej
otwartą przestrzeń i tak się nieszczęśliwie złożyło, że wiatr przywiał gazy z
wulkanu i wszyscy umarli w przeciągu sekund!! Gdy to usłyszałem byłem wielce
zdziwiony bo nie zdawałem sobie sprawy iż gazy wulkaniczne tak szybko mogą Cię
załatwić! Facet natomiast na pełnym rekaksie pozostał przy samej podstawie
wulkanu gdzie żadnego wiatru nie było i dzięki temu mogę dzisiaj z nim rozmawiać.
Od 1968r aż do 2010r wulkan nie ustawał w erupcjach i codziennej porcji gorącej
lawy spływającej po jego zboczu.
Tak jak już wcześniej pisałem postanowiłem porzucić pracę
związaną ze sprzedażą wycieczek dla turystów w której wyczułem emanującą tam
złą energię. Skupiłem się na drukowaniu ulotek z masażami które każdego dnia
roznosiłem chodząc po miasteczku rozdając przechodniom, w sklepach,
restauracjach, salonach fryzjerskich itp. Kóregoś dnia udałem się w stronę wulkanu
oczywiście autostopem i dojechałem do gorących źródeł i położonym przy nim
hotelu "Tabacon" gdzie w recepcji zostawiłem swoje ulotki w języku Hiszpańskim
oraz zaprosiłem pracujący tam personel. Od tego hotelu rozpocząłem wędrówkę na
piechotę wstępując do kolejnych ekskluzywnych 5 gwiazdkowych hoteli. Już ok gdy
byłem zmęczony zaczęła się straszliwa ulewa a ja bez parasola utkwiłem w przy
budce strażniczej ochroniarza hotelu ale zaraz zjawiły się dwie wychodzące z
pracy kobiety i zapytałem czy jadą może spowrotem do miasta? Powiedziały mi, że
tak i mogę się z nimi zabrać. Gdy jechaliśmy tak lało, że nic nie było widać
ale jakoś dojechałem pod supermarket przed miastem skąd złapałem kolejnego
stopa już pod sam dom gdzie mieszkam. Dodam, że jak dziś wychodziłem roznosić
ulotki to w jednym z pobliskich hoteli niedaleko gdzie mieszkam jego właściciel
chciał od razu masaż tak więc wymasowałem jego bolące plecy i policzyłem sobie
za to 13 000 colon (91zł) bo tyle tutaj biorę za każdy masaż ale oczywiście cena
do negocjacji. W całym miasteczku takie właśnie są stawki za masaże i to te najtańsze
bo ceny idą w górę. Ja ustaliłem sobie cenę 13 tysięcy czyli 25$ i tego się
będę trzymał ;)
Kolejnego dnia zacząłem tam gdzie skończyłem przy hotelu
"Volcan Logde" i oczywiście piechotą w dół wstępując do innych. I na
koniec gdy już byłem w miasteczku "Zeta" jakieś 2 km od Fortuna
załapałem kolejnego klienta na masaż który chciał oczywiście u siebie w domu. Dostałem
najpierw posiłek ryż z tuńczykiem i kurczakiem a potem wykonałem masaż jak to tradycyjnie
miało miejsce na łóżku pacienta no bo przecież swojego przenośnego nie posiadam.
Pacient zadowolony i wymasowany z użyciem olejku migdałowego i umówił się na
kolejną sesję na następny dzień.
Jakieś kilka dni wcześniej miałem jedną pacientkę z bólem
stóp - właścicielkę małej knajpy i tak się z nią dogadałem iż obniżę jej cenę za
masaż gdy przyrządzi mi obiadek bo akurat mi się zgłodniało straszliwie;).
Oczywiście do kompromisu doszło i najadłem się niesamowicie i potem z pełnym
brzuchem wykonywałem jej terapię.
Chodząc po miasteczku i rozdając ulotki odkrywałem jego
nowe okolice oraz poznawałem wielu ciekawych ludzi i nowych znajomych ale potem
stała się rzecz straszliwa. Mianowicie gdy robiłem totalny format swojego
telefonu po przywróceniu danych okazało się iż nie mogę aktywować mojego
Kolumbijskiego numeru whatsapp bo nie mam roamingu!! Mało tego ten numer z
Kostaryki do kontaktu telefonicznego który wydrukowałem na ulotkach okazał się
niepoprawny! Był tam jeden błąd którego nie sprawdziłem także wszystkie ulotki
które rozdawałem w miasteczku, hotelach, sklepach i ludzią na ulicy były wydrukowane
na darmo! Jak mogłem być tak głupi i nie sprawdzić dokładnie tego numeru do
dzwonienia przed wydrukowaniem? Straciłem pieniądze, czas i energie przez te 10
dni roznoszenia ulotek zupełnie na darmo! Wkurzony jestem niesamowicie bo być
może ludzie dzwonią do mnie ale się nie dodzwonią niestety, no i mnóstwo znajomych
na moim whatsapp z Kolumbii też z nimi nie pogadam. Postanawiam używać mojego Polskiego
numeru jako whatsapp bo działa mi w roamingu tak więc mogę dokonać aktywacji
programu i rozsyłam moim znajomym mój nowy numer whatsapp. Dokonuję też korekty
ulotek i następnego dnia ponownie roznoszę po miasteczku Fortuna a gdy ludzie
się upominają mówiąc, że już mają muszę wyjaśniać, że to całkiem dwa nowe numery
a tamte co im dałem wcześniej aby do śmietnika je wyrzucili.
Spędzam kolejne dni pod supermarketem "Supercristian"
gdzie rozdaję przechodzącym osobą ulotki ale nie tylko rozdaję ale też
wyjaśniam mówiąc iż jest najtaniej w mieście informując o moich promocjach. Lepiej
z każdym człowiekiem nawiązać krótki kontakt czy rozmowę aby wyjaśnić co się
oferuje i uśmiechać przy tym do pięknych
dziewczyn i kobiet co oczywiście one odwzajemniają do rozmawijącego z nimi przybysza
z dalekich krain. Gdyby tylko rozdawać ulotki i nie poświęcać ludziom chwili na
rozmowę to przyniesie to mniejszy efekt dlatego iż nie zwracają na Ciebie uwagi
i nie są w stanie Cię zobaczyć i przyjrzeć się Tobie i wiedzieć z kim mają do
czynienia.
Pewnego dnia zadzwoniła do mnie Polka - Kinga która
mieszka niedaleko miasta Fortuna i też jest terapeutką robiącą akupunkturę.
Miałem zapisany jej numer w telefonie bo podarowała mi go pewna osoba jakiś czas
wcześniej na mieście. Gdy zadzwoniła więc do mnie Kinga i jak jej
odpowiedziałem po imieniu to była wielce zaskoczona. Zainteresowana jest terapią
na bark bo odczuwa tam jakieś bóle i postanowiła się ze mną umówić w mieście.
Jakoś za dwa dni ustawiliśmy się przy supermarkecie gdzie
rozdaję przechodniom ulotki i ukazała mi się w pewnym momencie kobieta w
średnim wieku bardzo sympatycznie wyglądająca, o ciemnych oczach już gdy miałem
dać jej ulotkę zaczynając po Hiszpańsku ona do mnie "Cześć Kinga" byłem
z miejsca zupełnie zaskoczony bo nie wyglądała mi na Polkę a bardziej jak
kobietę stąd. Zaprosiła mnie na kawę do pobliskiej restauracji gdzie
pogawędziliśmy sobie i dowiedziałem się, że pochodzi z Głogowa z Polski i mieszkała
przez długi czas w USA ale zakochała się w Kostaryce i mieszka już od ok 10 lat
w tym kraju wraz ze swoim mężem. Opowiadałem jej o mojej podróży od ponad 2 lat i 3 miesięcy autostopem po
świecie. Mieliśmy zaledwie pół godziny na pogawędkę bo umówiła się z mężem w
jakiejś restauracji. W krótce się ze mną skontaktuje w celu terapii.
Podczas kolejnych dni spędzonych pod supermarketem z
ulotkami spotkałem pewnego faceta który jest właścicielem Peruwiańskiej
restauracji i zapytałem go czy nie ma czasem pracy dla mnie i od razu odpowiedział mi "claro amigo mas tarde me
llamas y hablamos" co znaczy "jasne przyjacielu zadzwoń do mnie
wieczorem i pogadamy". Gdy prawie skończyły mi się wszystkie ulotki już
nastała wieczorna pora i zadzwoniłem do Peruwiańczyka i umówiłem się z nim w
jego restauracji "Cevivche del Rey" na 19;00 i udałem się tam o tej
godzinie. Zobaczyłem ładny kolorowy wystrój restauracji z zawieszonymi tam
Peruwiańskimi recznymi wyrobami tekstylii. Zaprosił mnie do kuchni gdzie
poznałem gotującą tam młodą kucharkę i patrzyłem jak się przyrządza sosy i
smaży mięso oraz ceviche. Potem zapytałem szefa od kiedy mogę zacząć pracę jako
pomocnik kuchenny to powiedział mi że od tego piątku i płaci za 8h dziennie i
sześć dni pracy w tygodniu 140 000 colonów (983zł) co dwa tygodnie bo tak tutaj
się płaci w Kostaryce a nie tak jak u nas co miesiąc więc pieniążki otrzymujemy
15 i 30 każdego miesiąca. Wychodzi na to, że przez miesiąc mogę zarobić ponad 1800zł
co w mojej autostopowej podróży przy minimalnych wydatkach i tak jest to majątek
no i może ktoś będzie chętny na masaże dodatkowo bo w ostatnich dniach nie
miałem pacientów.
11 - 20 Wrzesień 2015 ( Praca w Restauracji Ceviche del
Rey)
Czemu tak krótko? O tym napiszę potem a najpierw jak się
wszystko zaczęło otóż przyszedłem w piątek ubrany do pracy w długie spodnie,
moje buty trekkingowe, czystą koszulkę i z kapeluszem na głowie aby włosy nie
powpadały do jedzenia. W pracy spotkałem dwóch kelnerów-barmanów Santosa i
Felixa oraz w kuchni dziewczynę Marię i jej koleżankę Marci obie one pochodzą z
Nikaragui i już od jakiegoś czasu pracują tu w Kostaryce. W kuchni rozpocząłem naukę
czyli patrzenia się jak kucharki przyrządzają posiłki, podawałem im różnego rodzaju
miski, robiłem sałatkę, zmywałem sterty naczyń i nauczyłem się robić tzw "kauzę"
czyli puree ziemniaczane włożone od spodu do okrągłej foremki z warstwami
krewetek, awokado i majonezu które jest przykryte kolejną warstwą puree oraz na
wierzchu plasterkiem jajka, czerwoną papryką i oliwkami. Rzeczywiście jak to ma
miejce w restauracji smaży się frytki i mięso na starym oleju który jest ciągle
podgrzewany i wyłączany przez 11 godzin dziennie przez 7 dni co najmniej! - Masakra.
Fajnie, że
załapałem prace w kuchni bo oferowany jest dla pracowników jeden posiłek
dziennie, który przyrządza moja koleżanka a mało tego gdy się gotuje i
przyrządza to można sobie podjadać sporo z resztek które zostają na patelni.
Tego właśnie mi brakowało chyba - pracy w której sobie można za darmo jeść a że
ostatnio mi się schudło to akurat jak znalazł ;).
Odwalałem też brudniejszą
robotę poza kuchnią bo były do oczyszczenia kałamarnice i ośmiornice także po
założeniu gumowych rękawiczek czyściłem wnętrzności tych kalmarów co do przyjemnych
nie należało ale nawet się ucieszyłem, że teraz przynajmniej wiem jak oczyścić
i przyrządzić te tzw. "Owoce morza" które zawsze lubiłem jeść a nawet
łowić czasami jeszcze podczas wakacyjnych wyjazdów do Chorwacji. Wtedy tylko
łowiłem i wypuszczałem natomiast teraz gdy przyjdzie mi jakieś złowić to od
razu powędrują na patelnię ;). Cieszę się z tego nowego doświadczenia
kucharskiego. Pomagałem też przyrządzać "Ceviche" czyli te typowe
Peruwiańskie jedzenie morskie zmiksowane z rybą i owocami moża które jest
przyprawiane sokiem z cytryny pieprzem, solą oraz cebulą.
piękny zachód słońca i widok na wulkan Arenal 1633m który jeszcze niedawna bo do 2010r wyrzucał z siebie lawę ! |
Dziś udałem się na miasto bo słyszałem iż jest organizowana parada z okazji
święta niepodległości. Kostaryka w 1821 i wraz z sąsiednimi republikami weszła w skład Stanów Zjednoczonych Ameryki Środkowej. Od 1839 jest niezależną republiką. W 1871 przyjęta
została konstytucja Kostaryki, która była później kilkakrotnie poprawiana.
Oczywiście dzień ten jest dniem wolnym od pracy ale nie dla mnie bo ja na
drugą mam być w restauracji ale zapewne do tego czasu impreza się już zakończy.
Wyszedłem więc na ulice przed 10 rano i udałem się niżej placy głównego gdzie
już policja zabezpieczyła drogę żółtymi
taśmami. Na drodze już ustawione grupy uczniów wyposażone w różnego rodzaju
instrumenty takie jak bębny, cymbały i przepiękne kolorowe stroje w barwach
flagi Kostaryki. Dzieciaki od tych większych do najmniejszych niektóre niosące
flagę inne zaś wykonujące tańce. Wygląda to bardzo kolorowo i pięknie i w
każdej grupie inny styl odzieży i odmienny również styl muzyki. Postanowiłem
nagrać z tego wydarzenia film aby jakoś pokazać to bardziej na żywo i w ruchu.
Były też ładne młode dziewczyny pięknie tańczące i uśmiechające się za każdym
razem gdy przy nich byłem – tak wszystkie dziewczyny lubią Gringo z Polski J Nawet
jeden z małych chłopczyków niosiących te kolorowe parasole zapytał mnie „a to
nie Pan proponował masaż mojej mamie?” hahah już mnie tutaj wszyscy znają w
miasteczku. Tak więc święto niepodległości
przbiegło bardzo muzycznie i bardzo kolorowo w udziałem pięknych dziewczyn i bardzo
pokojowo w dobrej energii bez nie potrzebnych wytykania czyiś win z przeszłości.
Dodam, że Kostaryka nie posiada Armii tak więc jedynymi stróżami prawa i
porządku jest tutaj policja.
maluchy trzymające flagę Kostaryki |
jest i baba jaga ! |
młode tancerki |
Piękne tancerki w barwnych strojach |
chronić Ziemię!! |
jest i dyrygeny |
laski obracające laskami :D ! |
taki tir prosto z dżungli |
Film z wydarzenia:
Przez kolejne dni chodziłem sobie do pracy na godzinę
14:00 i kończyłem po 22;00. Restauracja ta jest położona zaledwie 6 minut pieszej
wędrówki od miejsca w którym płacę za pokój. Nauczyłem kucharki przeklinać po
Polsku i było bardzo zabawnie gdy jedna z kucharek zaczęła powtarzać Polskie
przekleństwa ;). Ryba którą przyrządzamy nazywa się "Corvina" a że "C"
w Hiszpańskim to jak u nas "K" tak więc wymawia się
"Korwina" ale ja wynalazłem oczywiście lepszą nazwę "Kurwina !"
I było genialnie gdy Marci też zaczęła tak ją nazywać ;). Był też w weekend
inny dodatkowy kelner który okazał się być Gejem i w ogóle zaczął do mnie tam
coś gadać w stylu podrywać mnie kurwa! Ja mu powiedziałem bardzo spokojnie co o
tym myślę, że ja to tylko z dziewczynami tylko także może o tym zapomnieć. Do
następnego weekendu go nie było go na szczęście w restauracji. Gdy się pojawił
zaczął coś tam znowu z tymi swoimi głupimi gadkami to mu powiedziałem, że ma
szczęście bo ja jestem akurat spokojny ale też mam swoją granicę wytrzymałości
i jak mu dałem do zrozumienia o tym, że w Polsce i w Europie już dawno by dostał
po ryju za takie gadki to się uspokoił.
Wyszła taka sytuacja iż kucharki chciały żebym ja pracował
po 11 h dziennie tak jak one w kuchni ale ja powiedziałem, że nawet nie ma
takiej opcji bo miałem pracować 8h. Poza tym używam mój wolny czas przed pracą
na roznoszenie ulotek oraz na spokojne gotowanie obiadku i relaks. Mianowicie szefa
nie ma aktualnie a czuje, że kucharki chciałby sobie ulżyć i zaprzęgnąć mnie do
dłuższej roboty za którą nikt mi nie zapłaci bo jak przez przypadek mi się
wygadała kucharka pierwszego dnia w pracy - właściciel nie zapłacił jej za 3
godziny pracy i to każdego dnia! Takvwięc teraz sobie skojarzyłem i wiedziałem
iż nie mam zamiaru robić dłużej niż 8 godzin dziennie. Jak mnie zwolnią to nic
się nie stsnie bo tu jest tyle pracy wokół, że zawsze coś się znajdzie a nawet
lepszego niż dosyć stresująca praca w kuchni.
Szefa nie było przez ostatnie 4 dni ale przyjechał w Sobotę
i postanowiłem z nim pogadać i wyszło na to, że będę pracować do jutra czyli
Niedzieli i zapłaci mi za osatanie 5 dni oczywiście bo za poprzednie 5 już otrzymałem.
W niedzielę więc udałem się na ostatni dzień do pracy i wcale
nie w takim złym humorze bo wiem, że tak miało być właśnie i akceptuję to z
pokorą. Zdaje sobie sprawę, że to tak na prawdę nie ma znaczenia a tym bardziej
iż jestem wolnym człowiekiem i mogę pracować sobie gdzie ickiedy tylko zechcę i
nic nie muszę. Jak każdy z nas - "nic nie musimy" my tylko sobie
wmawiamy do naszej głowy, że coś musimy ale prawda jest taka iż myślimy w ten
sposób bo niby nie ma innego rozwiązania. To jest nieprawdą bo wszystko jest
możliwe a ograniczenia które sobie sami zakładamy to przez strach który też
jest nam wpajany i zaszczepiany przez społeczeństwo, media i nawet najbliższych
znajomych. Boimy się, że coś stracimy i chcemy dalej w tym bezmyślnie tkwić nawet
jeśli wewnętrznie czujemy się rozdarci, smutni i bezsilni. Nie ma co się
martwić przez zmianami związanymi z utratą bo gdy coś tracimy zaraz coś innego zyskujemy
i zazwyczaj jest tak, że jest to o niebo lepsze niż poprzednie. Także strachy
pod pachy i nie ma co się bać a ruszyć w kierunku który wyraźnie nam podpowiada
nasza intuicja i zacząć pozytywne zmiany w naszym życiu ;)
Peruwiańczyk powiedział, że zapłaci mi w ten sam dzień w
którym miałem skończyć pracę ale jednak kazał mi przyjść w poniedziałek po
zapłatę także przyszedłem w ten dzień ale musiałem pofatygować się dwa razy aby
odebrać zapłatę. Praca w restauracji " Ceviche del Rey" - zakończona
co i tak uważam za niezłe doświadczenie i nie małą zapłatę w postaci 180$ a że
teraz przeliczam wszystko ostatnio na Polskie to wychodzi nie mała kwota. Pora
wracać do mojego roznoszenia ulotek na masaże i oczekiwać na klientów ale chcę
oczywiście ogarnąć kolejną pracę podstawową a dodatkową mogą być masaże bo jak
narazie nie ma chętnych tzn. Byli ale piszę tu o ostatnich dniach, że nikt się
nie zjawił.
Kolejne dni spędzam więc pod marketem "Super
cristian" mówiąc do ludzi tradycyjnym podrowieniem Koataryki czyli
"Pura Vida - czyste życie" lub "Acachete" ;). Zatrzymuję
piękne kobiety które uśmiechając się z przyjemnością biorą moje ulotki i
wysłuchują co mam do zaoferowania. Fajnie jeszcze byłoby gdyby tak się większość
z nich ze mną skontaktowała ;).
22 Wrzesień 2015 Wtorek
22 Wrzesień 2015 Wtorek
Moja przyjaciółka z Australii którą poznałem dzięki mojej
pracy z masażami zaprosiła mnie dziś na jakąś kolację którą organizuje jej
koleżanka. Spotkałem się z Breen o 17;00 w biurze turystycznym w którym pracuje
i poszliśmy do pubu na przeciwko gdzie poznałem jej znajomą o imieniu Taresa.
Pochodzi z USA ale już dwa lata mieszka w mieście Fortuna. Czekamy na dwójkę
kolejnych znajomych i w międzyczasie pijemy piwko które już wcześniej zakupiłem.
Potem gdy podjeżdza dwóch chłopaków ładuję się z dziewczynami na tył i jedziemy
do domu Taresy na chwilę gdzie zapalamy fajkę pokoju a następnie jedziemy
kawałek niżej do domu kolejnych znajomych. Są tam dwie blondynki - jedna to Pani
średnim wieku z USA a druga to Bułgarka Diana z mężem który jest
Kostarykaninem. Kobiety rządzą w kuchni i przyrządzają jedzenie a my siadamy na
zewnątrz i gawędzimy. Dostajemy wszyscy wino sangrię i popijając cieszymy się pyszną
kolacją w postaci sałatki z nachosami oraz zapiekanki z warzywami i serem ;). Potem
wychodzi niesamowita sprawa bo tutaj w Kostaryce na Penisa mówi się "Picha"
co wymawia się Picza! Jak ja im powiedziałem, że w Polsce Picza to tak się mówi
na Pochwę to zapanowała niesamowita radość. Wznosiliśmy toast po Polsku
"na zdrowie" i przez cały czas już zapadały co jakiś czas słowa
"Picza czy Piczka" hahah tak się ubawiłem a nawet film mi się udało
nakręcić z tego wieczoru;
Potem potańczyliśmy trochę ale w kole podtrzymując się
wzajemnie no bo nam się już trochę popiło w sumie. Potem na piechotę wróciliśmy
z Breen do miasteczka a jej koleżanka ze swoim znajomym. Wieczorek więc był
bardzo miły - pyszne jedzonko i miła atmosfera. Jednym słowem - w piczę ten wieczór
heheh ;)
domówka |
joł |
"Smile" |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz