8 maj 2017 Poniedziałek wyjazd na Plaże w
Gunacaste
Zgodnie z zaproszeniem od mojej nowo poznanej
znajomej postanowiłem, że jadę odwiedzić ją i jej chłopaka.
Oczywiście autostopem się tam wybieram, po raz kolejny żegnam się
z Cinthią nie wiedząc co przyniesie przyszłość ale jednocześnie
wiedząc, że już nie długo znów się zobaczymy.
Rankiem w poniedziałek jestem już spakowany i jadę
do centrum San Jose a stamtąd idę na przystanek gdzie jadę
autobusem do miasteczka Atenas gdzie przecież niedawno byłem na
mojej Wielkanocnej wyprawie autostopowej. Przyjeżdżam do miasteczka
i idę z buta do supermarketu Maxipali gdzie zaopatruję się w
owsiankę i nasiona chia. Cinthia przyszykowała mi obiad już także
siadam pod sklepem na murku i się zajadam jajkiem z warzywami. Potem
ruszam na wylot miasteczka i zauważam, że pełno tutaj mango
leżących przy drodze także zbieram sobie te smaczne owoce i chowam
do torebki. Zaraz zatrzymuje się jakieś małżeństwo i zabierają
mnie na stopa , wsiadam do auta i jadę z nimi do miasteczka San
Mateo gdzie w parku zauważam całe mnóstwo pięknych owoców mango.
Postanawiam wyrzucić te moje kiepskiej jakości które wcześniej
zebrałem a zaopatrzyć się w nowe świeżutkie, duże i soczyste.
Uzbierałem ich całą reklamówkę chyba z ponad 3kg!!! Mój
kierowca oczywiście też je zbierał dla siebie i jego kobiety.
Następnie jedziemy dalej i zawożą mnie nad sam ocean nad zatokę
do malutkiego portowego miasteczka „Puerto Calderas” gdzie
wysiadam pod restauracją przy głównej drodze. Przed łapaniem
stopa idę na plażę podziwiać widoki które są niesamowite! W
oddali widać już drugą stronę lądu z zielonymi górami a na
wodzie 2 duże statki. Siadam więc i zajadam się mango nawet
planuję już gdzie rozbić namiot bo za jakieś 2,5 h będzie już
zmrok. Wybrałem sobie miejsce na takim klifie ale potem jednak się
rozmyśliłem dlatego, że naszły chmury i zaczęła się burza i
deszcz. Pioruny waliły co prawda w oddali jednakże jeden z nich
trzasnął niedaleko tej skały którą sobie wcześniej upatrzyłem.
Ochota na kemping tam pod namiotem od razu przeszła! Czekałem pod
restauracją wcinając kolejne pyszne mango. Deszcz nie ustawał,
wszedłem do środka i zapytałem się jednego z pracowników czy
mogę podładować tam baterie do telefonu, bez problemu się
zgodzili także się podpiąłem do gniazdka. Planem było podładować
chwilę telefon i pytać kogoś czy nie jedzie w stronę Guanacaste.
Zjawił się jakiś mężczyzna z długimi blond włosami i usiadł
przy stoliku to ja zaraz wykorzystałem okazję i zapytałem się go
czy nie jedzie czasem do prowincji guanacaste, on się uśmiechnął
i powiedział, że jedzie w tym kierunku właśnie i zobaczywszy mnie
siedzącego na krześle i ładującego tel. zaprosił do swojego
stolika w celu rozmowy. Pytał mnie „gdzie chcesz jechać ? to Cię
tam zawiozę. Nikt takiego czegoś nie mówi normalnie. Ja od razu
zdziwienie bo Mówię, że do miasteczka Nosara. On odpowiada „ nie
ma sprawy ja Cię tam zawiozę” ja zdziwko pytam „a co jedziesz
tam właśnie?” on odpowiada „ nie ale nie mam planów i
jeszcze nie wiem gdzie zostanę na noc bo nie szukałem hotelu ale
jadę koło miasta Nosara”. Facet okazał się mieszkać w USA w
Washington i chodzi po górach i uprawia wspinaczkę. Zafundował mi
obiad mówiąc „wybierz sobie co chcesz” :D to wybrałem rybkę z
ryżem i fasolą bo mięsa nie jem ale do ryb wróciłem jakiś czas
temu. Najadłem się pysznym jedzeniem i potem ruszyliśmy w drogę.
Mój znajomy wbił trasę w GPS i jedziemy. Auto oczywiście
wypożyczone ale jakie!! Najnowszy model jakiegoś nissana chyba z
całym komputerowym osprzętem. Zapytałem go co robi w stanach
zjednoczonych to powiedział, że jest architektem i robi pomiary
laserowe również oraz tworzy zabezpieczenia do sejfów w
bankach....... to ja nawet nie chce wiedzieć ile on zarabia.
Pojechaliśmy i dałem mojej znajomej znać, że będę dzisiaj
wieczorem a dokładnie jakoś po 22.00 zgodnie z tym co pokazał GPS,
ona powiedziała że wyjedzie po mnie na motorze. Przyjechaliśmy w
ustalone miejsce do centrum miasteczka i przyjechała moja koleżanka,
przywitaliśmy się i przedstawiłem mojego kierowcę. Zapytałem czy
nie mógłby może zaparkować auta na ich posesji i się przekimać
do jutra bo nie ma noclegu zaklepanego. Koleżanka powiedziała, że
spoko i pojechaliśmy pod jej dom. Przywitałem z jej chłopakiem,
babcią i dwoma małymi córeczkami oraz 3 psami na ogródku. Wraz z
moim kierowcą dostaliśmy miejsce do spania, on łóżko a ja na
mojej macie na podłodze. Okazało się, że mój kierowca jest
uzdrowicielem i będziemy jutro z rańca wszyscy gadać i ogarniać.
Teraz kima bo jest późno już, jednakże w nocy koguty cały czas
nadawały i nie prawie nic nie spałem....
Śniadanko w mieście Atenas |
Dojechałem do Calderas |
i zajadam się mango które uzbierałem w parku |
9 maj 2017 Wtorek
Budzimy się rankiem i koleżanka z jej chłopakiem
szykują się do pracy, ona wróci niebawem i będziemy dziś jechać
na plażę. Wraz z moim kierowcą Michelem szykujemy sobie śniadanie
w postaci owsianki z 100% kakao które przywiozłem z San
Jose,orzeszkami ziemnymi, nasionami chia oraz kurkumą. Staruszka się
miota po kuchni i nas obserwuje co my robimy gdy dziewczynki jeszcze
śpią. Gawędzimy z Michelem na werandzie jedząc śniadanie.
Następnie przyjeżdża moja znajoma i szykujemy się na plażę, tak
sobie myślę kto by się spodziewał, że przyjadę tutaj 2 autami
zaledwie i to na dodatek z kierowcą który zawiózł mnie do samego
miejsca docelowego i jeszcze się przekimał u mojej znajomej w
domu?? Jak sam mówił nie miał planów i po raz kolejny stwierdzam,
że najlepszy jest spontan bo przecież jak dobrze wiemy wtedy lecisz
na czystej intuicji która jest głosem serca czyli najlepszym
przewodnikiem !!
Znajoma przyszykowała dziewczynki i wsiedliśmy do
SUV'a Michela i pojechaliśmy tyli bez asfaltowymi drogami do centrum
miasteczka Nosara. Dopiero wtedy zobaczyłem jak bardzo turystyczne
jest to miejsce. Wszędzie hotele, szkoły surfingu, pełno
Amerykanów i turystów. Pojechaliśmy na plażę pobliską z ujściem
rzeki, następnie do restauracji bo Michelowi się zgłodniało i
zamówił on jedną dużą pizzę dla nas wszystkich w bardzo ładnej
restauracji. Po posiłku Michael ogarnął hostel który wczoraj
znalazł na necie i okazał się być tuż obok restauracji w której
jedliśmy :D zawieźliśmy córeczki koleżanki do domu i ponownie
wyruszyliśmy w trasę. Tym razem na konkretne plaże magiczne
pierwszą była plaża „playa guiones” gdzie znalazłem
przepiękne muszelki oraz kąpałem się surfując na brzuchu na
falach!! Niesamowita zabawa jak zawsze! Następnie pojechaliśmy na
plażę „playa Garca” i ta mi się bardzo spodobała, bardzo
spokojnie i ładny widok. Następnie wróciliśmy do domu mojej
znajomej. Michael pojechał do swojego hotelu a ja zostałem u nich w
domu jednakże dziś postanowiłem, że nie będę spać u nich w
domu tylko rozbijam namiot a to dlatego, że wieczorem nie ma ciszy i
spokoju bo u nich gra cały czas ten telewizor poza tym w nocy koguty
robią taki hałas, że to jest masakra.....
Poszedłem więc na boisko piłkarskie tuż obok i
zaraz pod lasem z drugiej strony postawiłem namiot.
moja znajoma i jej córeczki |
wspólny posiłek |
10 maj 2017 Środa - Jazda rowerem przez dżunglę w japonkach
Dziś rankiem oczywiście owsianka sporządzona w
kuchni a następnie rozmowa ze znajomymi. Rozmawialiśmy coś na
temat roweru i okazało się, że koleżanka ma rower MTB i może mi
pożyczyć abym tutaj sobie pojeździł. Od razu się uśmiechnąłem
bo kocham rower a podczas mojej całej dotychczasowej wyprawy nie
jeździłem prawie na rowerze. Nie wiem czemu w sumie, pewnie dlatego
że cały czas chodzę z moim plecakiem i nie było jakiś okazji na
podróż rowerem. Szykuję się więc aby się wybrać na rower,
biorę aparat i worek foliowy na niego aby w razie deszczu miał
ochronę bo przypominam, że zaczęła się pora deszczowa właśnie.
Nie mam butów do jazdy a w moich trekach nie będę jechał także
wsiadam na rower w klapkach :D Nie ma to jak jechać na rowerze MTB
przez dżunglę w klapach!! Biję na głowę chyba wszystko, tylko
Polak tak potrafi jeździć. Wsiadam na rower i jadę drogą bez
asfaltu wioską, dojeżdżam do jakiejś rzeki o kolorze brązu oraz
krów tam stojących i widząc, że nie ma przejazdu wracam i cisnę
w drugą stronę. Następnie kolejna droga bez wyjazdu a dokładnie
ślepa bo jest tam jakieś gospodarstwo i nie ma przejazdu ale zaraz
zaraz widziałem jeszcze jedną ścieżkę ostro pnącą się w górę!
Wracam tam i zaczynam jechać, jest taki upał w tej dżungli że już
pocę się strasznie i wiadomo męczę ale daję radę i to w
japonkach!!! Od początku poczułem coś dziwnego a mianowicie tylna
opona ocierała lekko o ramę i wydawała dźwięk tarcia dopiero
potem to ogarnąłem i zobaczyłem co to tak hałasuje. Rower widać
nie zadbany zbytnio ale ja dam radę! Dojeżdżam do jakiejś bramy
wjazdowej, droga teraz prowadzi w dół i to stromo, po prawej
osuwiska ziemiste muszę uważać jak jadę bo nie mam kasku na
głowie! Zjeżdżam na dół a potem znów droga pnie się w górę i
już słychać małpy wyjce gdzieś w oddali. Potem już po płaskim,
wszędzie zielone drzewa dżungli i brązowa rzeka po lewej. Patrzę
a w rzece piękne różowe ptaki „espatulas – warzęcha
zwyczajna” ale nie jest zwyczajna bo jest różowa!! Widziałem
już je wcześniej na plaży w Guanacaste gdy byłem z Cinthią na
wyprawie. Wyciągam aparat i robię zdjęcia! Potem zauważam, że
nie mam wody w bidonie i cała się wylała. Wkurzyłem się trochę
ale zobaczyłem domek tuż obok, podszedłem i zawołałem donośnie
„hola” czyli dzień dobry. Wyszła kobieta w średnim wieku a ja
zapytałem jej o to czy nie mogłaby mnie obdarować wodą czasem bo
mi się wylała. Kobieta zaprosiła mnie do środka i nie dość, że
zrobiła mi napój izotoniczny z wody, cytryny i soli to jeszcze
chciała mnie zaprosić na jedzenie ja jednak odmówiłem bo jadłem
dopiero śniadanie. Zapytałem również gdzie prowadzi ta droga ona
powiedziała, że daleko z 60km. Ja zdecydowałem, że jadę dalej
kawałek i potem wracam. Podziękowałem za wodę i ruszyłem dalej i
tuż za domem znów się zatrzymałem bo usłyszałem małpy „wyjce”
i zauważyłem na drzewie całą rodzinę! Wszystkie biegały i
zrzucały mango. Zajadały się owocami, był też samiec alfa na
drzewie obok który wył głośno i bronił samice z małymi. Chciał
mnie odstraszyć ale ja też zacząłem wyć do niego naśladując
innego samca alfa a on się wkurzył jeszcze bardziej i wył
głośniej! Potem zrobiłem zdjęcia i nakręciłem film oczywiście
oraz zebrałem mango które leżało na ziemi i znalazłem takie
dobre i soczyste ale obrałem z nich skórkę dlatego, że pewnie
mały je dotykały i może palcami sobie grzebały w tyłkach.
Czasami jem ze skórką a czasem nie wszystko zależy od sytuacji.
Akurat nie miałem wody aby je opłukać a tą z bidonu którą
właśnie dostałem nie chciałem przecież marnować. Napełniłem
brzuch pysznymi mango czyli węglowodanami i heja dalej. Dojechałem
ponownie do jakiegoś miejsca gdzie obsunęła się ziemia i nie
można było przejechać. Wróciłem i sprawdziłem ostatnią już
ścieżkę i tam kończyła się ona w wodzie...... a dokładnie w
brązowej rzece. Postanowiłem, że przedostaję się na drugą
stronę i jak się okazało rzeka była płytka także bez problemu
rower mogłem przeprowadzić. Idę idę a tu nagle w rzece pasek od
japonki mi się urwał.... ściągnąłem je i na boso przez rzekę
na drugą stronę ale uświadomiłem sobie, że mam przesrane bo jak
teraz niby będę pedałował na boso?? Zobaczyłem jakiś domek
skryty za drzewami w dżungli i postanowiłem poprosić o pomoc z
tymi klapkami. Podszedłem i zobaczyłem małe ranczo gdzie jakaś
dwójka turystów jadła obiadek i lokalni ludzie z gospodarstwa.
Spojrzeli na mnie ze zdziwieniem co ja tu robię i powiedziałem o
klapku.... Facet powiedział, żebym mu go dał to mi naprawi. Nie
minęło 5 minut a facet wraca z moim klapkiem zszytym grubą białą
nicią! Klapek gotowy do użytku, będę mógł wrócić teraz do
domu! Dziękuję mu serdecznie z uśmiechem na twarzy, jeszcze nie
skończyłem oglądać naprawionego klapka a już mnie zaproszono na
obiad. Turyści zostawili sporo jedzenia i wybrałem sobie takie bez
mięsa czyli ryż, fasolę i warzywa. Rozmawiałem z turystami po
angielsku i powiedziałem o mojej autostopowej podróży i
przeplatałem to z hiszpańskim dla gospodarzy! Babcia która tam
gotowała to powiedziała mi, że ten Pan co mi zrobił klapka to jej
syn. Turyści potem sobie pojechali na koniach a ja zostałem sam i
kończyłem pomału posiłek. Nagle zaczęło grzmieć i rozpadało
się ! Ja na szczęście pod dachem ranczo bezpiecznie sobie
przeczekałem. Bujałem się na niesamowitym wiszącym fotelu a potem
gdy przestało padać podziękowałem za naprawę klapka i posiłek!!
Ludzie są niesamowici!
Zabrałem rower i po raz kolejny przekroczyłem
rzekę, jechałem z powrotem ale zauważyłem, że zaraz znowu się
rozpada. Jechałem gdy już kropiło, gdy podjeżdżałem pod górę
to łańcuch wkręcił się w zębatkę i w szprychę.......!
Pozamiatane!! Leje już tak, że jestem cały mokry, aparat w foli
schowany nie wiem co robić. Roweru nie mogę nawet prowadzić no bo
zablokowana szprycha której nie mogę odblokować. Co robić?
Postanawiam, że biorę rower na ramię i wracam do tego domku gdzie
pytałem o wodę. Przeszedłem może 600m i tam zawołałem
ponownie. Wyszedł mąż tej kobiety i okazało się, że to ten
facet od koni który był z turystami na tamtym gospodarstwie
wcześniej kawałek wyżej. Po raz kolejny musiałem prosić o pomoc
odblokowania szprychy. Facet wziął młotek i jakieś narzędzia i
zajęło mu chwilę aby to odblokować. Ustawiliśmy koło również
bo było zaciśnięte do ramy pod złym kątem i dlatego się po
blokowało wszystko. Ja nie wiem jak oni o ten rower tak dbają, że
wszystko było rozregulowane. Taka ulewa w tym czasie była, że
masakra. Poczekałem też ze 20min i podziękowałem pięknie za
pomoc, oczywiście w międzyczasie poopowiadałem o mojej podróży
autostopem i jak tu się znalazłem w tym miasteczku. Potem gdy już
przestało padać pojechałem z powrotem i tym razem mogłem wjechać
pod górę. Lało tak, że osunęła się ziemia przy drodze w
niektórych miejscach i zawaliło na drogę małe drzewo którego
tutaj wcześniej nie było gdy jechałem wcześniej!!
jadę rowerkiem przez dżunglę w japonkach |
dzikie małpy wyjce |
pora przekroczyć rzekę |
piękne ptaki |
Dojechałem do domu ale i tak pod koniec trasy
jeszcze 2 razy mi spadł łańcuch i 2 razy zablokowało się koło
bo znów ocierało o ramę. Koło musiało być od samego początku
uszkodzone dlatego regulacja zaciskiem nic nie dała, był tylko
tymczasowy efekt. Przed samym domem znajomych musiałem odblokowywać
jeszcze raz wszystko. Miałem dość!!! Tym bardziej, że to nie mój
rower a więc nie chciałem pokazać się z uszkodzonym rowerem bo
jeszcze byłoby na mnie.
Przyjechałem cały mokry i zmęczony po tej
niesamowitej rowerowej przygodzie dzisiaj. Powiedziałem znajomej
również, że rower jest w bardzo złym stanie i musi naprawić te
rzeczy bo od samego początku jak wsiadłem na niego czułem, że coś
jest nie tak.
Wieczorem doszło do bardzo dziwnej sytuacji!
Mianowicie rozmawialiśmy wszyscy wspólnie sobie i dowiedziałem się
historii o mojej znajomej, że była wykorzystywana w dzieciństwie
seksualnie. Ponad to jej matka jest alkoholiczką była w nałogu a
teraz podobno nie pije. Teraz dopiero przypomniało mi się, że to
co ktoś powiedział mi o tej turystycznej miejscowości jakim jest
miasteczko Nosara w Kostaryce. Powiedziano mi, że jest to bardzo złe
miejsce i dochodzi do przemocy w rodzinie i tej seksualnej. Moja
znajoma padła ofiarą a jej mama i ojciec pili. Powiedziała mi też,
że pomogła swojej mamie i otworzyła jej restaurację rybną bo
mama skarżyła się na brak środków do życia. Ponad to od
niedawna otworzyli nowy dział SPRZEDAŻ ALKOHOLU!! Teraz to nie
tylko restauracja tylko PUB. Od razu byłem w szoku gdy mi o tym
powiedziała! Zapytałem jej „coooo? Twoja mama jest uzależniona
od alkoholu a Ty jej otwierasz PUB gdzie się chleje alkohol?.
Przecież to jest bez sensu sama doświadczyłaś przemocy domowej i
gwałtu spowodowanego przez nadużywanie alkoholu a teraz pomagasz w
ten sposób mamie?” odpowiedziała mi „no ale moja mama
potrzebuje pieniędzy i to dla niej” ja na to „ tak dobrze
zgadzam się z tym ale wystarczyłaby sama restauracja bo przecież
ona jak będzie tam spędzać czas patrząc i sprzedając alkohol to
sama wróci do nałogu i to bankowo!”. Koleżanka oburzyła się
totalnie, że ją krytykuję i to wszystko i że nie rozumiem w
jakiej oni są sytuacji. Dopiero wtedy przejrzałem na oczy co tu się
dzieje w tej wiosce Nosara. Jak można mieć przeszłość związaną
z przemocą seksualną itp. i nie rozumieć a nawet nie dać sobie
przetłumaczyć, że to wszystko jest przez ten alkohol??W Całej
wiosce dochodzi do jeszcze większej przemocy bo jeszcze więcej osób
pije! To zamiast ograniczać spożywanie alkoholu to jeszcze więcej
sprzedawać należy?? To jest chore! Tym bardziej, że moja koleżanka
uległa takiemu fochowi, że nie chciała gadać itp. Nie mogłem
zrozumieć jak osoby które zajmują się rozwojem duchowym i chcą
prowadzić biznes w postaci szkoły jogi itp. biorą gotówkę z
alkoholizmu i przyczyniają się tym samy do jeszcze większej
przemocy w tej wiosce! Od razu uświadomiłem sobie, że ja nie chce
mieć z takimi działaniami nic wspólnego a tym bardziej pomagać
takim osobą i przykładać swoje ręce do tego! Postanawiam, że
jutro wybywam na plażę i zwiedzać będę wybrzeże. Jak w
większości osoby zajmujące się rozwojem duchowym, jogą i tego
typu sprawami nie mają nic tak naprawdę z nią wspólnego. Wręcz
przeciwnie za brudne pieniądze i to świadomie czyniąc źle myślą,
że czynią dobrze pracując w jakiś szkołach jogi dla kasiastych
turystów który też szukają duchowości ale jej nie znajdą jeśli
to jest oparte na takiej iluzji i złej energii. Jak widać pierwsze
wrażenie poznania kogoś może być bardzo ciekawe i myślimy, że
będzie super i fajnie i razem coś podziałamy zrobimy biznes a jak
przychodzi co do czego to wychodzi szydło z worka to dopiero
poznajemy prawdziwe oblicze naszych znajomych. Ja osobiście nie piję
alkoholu i wiem jakie cierpienie on wywołuje na całym świecie. Nie
mam zamiaru nigdy przyczyniać się do jego sprzedaży, propagowania
ani pomagania w tym innym. Ostatnio czytałem, że ochroną od picia
alkoholu jest AMETYST którego nazwa znaczy Nie pijany! Bardzo dziwne
ale od ponad półtora roku mam na szyi ten kamień i nie piję!
Wszystkim polecam ametysty bo oczyszcza serce i duszę i zaczynasz
dostrzegać prawdę!
Napisał do mnie mój znajomy – kierowca który
tutaj przywiózł autostopem i napisał mi, że jutro jedzie na plażę
nurkować i czy jadę z nim. Złożyło się idealnie, idę spać na
boisko piłkarskie pod namiot a jutro pakuję się i ruszam zwiedzać
wybrzeże Guanacaste!!!!
11 maj 2017 Czwartek - Piękna plaża San Juanillo
Znajomy przyjeżdża po mnie swoim wypożyczonym
SUV'em i ja spakowany żegnam się ze znajomymi którzy dalej nie
rozumieją o co chodzi a raczej ta moja koleżanka. Zamiast
przeprowadzić dyskusję to się obraziła. Mówię, że jadę na
plażę i tam chcę odpoczywać teraz bo jestem zmęczony miastem no
i tutaj gdzie oni mieszkają też nie za bardzo idzie jak spać.
Odjeżdżam z kolegą i jedziemy na plażę gdzie on
znalazł na mapie aby sobie nurkować. Przyjeżdżamy nad magiczną
plażę na północ od miasta Nosara do miasteczka San Juanillo.
Widok rozwala system, jest piękna plaża z takim wystającym jakby
cypelkiem i skałami! Idziemy z kolegą na plażę, widać tam nawet
jaskinię małą! On zakłada sobie maskę z rurką i idzie pływać.
Potem zmieniamy się i śmigam ja do wody i oglądam piękne kolorowe
rybki pod wodą! Uwielbiam oglądać to co się znajduje pod
powierzchnią wody! Kolega byczy się na plaży a ja idę robić
zdjęcia na drugą stronę. Potem on mówi, że jest głodny i
idziemy do pobliskiego baru on płaci tam za jakieś frytki czy coś
i jemy trochę. Są tutaj piękne drewniane szałasy z krzesełkami
gdzie można usiąść i wypocząć. Postanawiam, że tutaj zostaję
przynajmniej na dwa dni!! Mój znajomy zaproponował mi żebym z nim
wracał do Nosara. Nawet nie ma takiej opcji abym wracał do tego
miejsca jest tu tak pięknie, że zostaje bo przede mną dzikie noce
w naturze! Poza tym koło plaży, jest źródełko z wodą słodką i
pitną bijące prosto z ziemi także idealne miejsce do plażowania.
Nie muszę martwić się o wodę pitną. Zostaję dziś na noc tutaj
i wybrałem idealne miejsce na nocleg a mianowicie w tym szałasie
przy restauracji. Zawiesiłem moskitierę na stół drewniany i
rozłożyłem maty pod stołem i śpiwór po tym gdy już zamknięto
restaurację z powodu deszczu i burzy! Miałem idealne miejsce do
tego aby się skryć! W namiocie nie chciałem spać jak nie muszę
bo wiadomo, że jest tak gorąco w środku, że nie idzie usnąć.
jestę płetwonurkę |
12 maj 2017 Piątek
Kolejnego dnia rankiem wstałem bardzo nie wypoczęty,
całą noc śniłem ale był to sen rodem z incepcji ale nie będę
go teraz opisywać tutaj. Jednym słowem spędziłem w śnie ok 80
lat mojego życia także mam prawo być zmęczony. Poza tym był to
pierwszy tak dziwny sen i tak długi! Jak już uświadomiłem sobie,
że wróciłem do naszej rzeczywistości to od razu zacząłem
spisywać swój sen oczywiście. Następnie postanowiłem, że pójdę
do wioski w poszukiwaniu jedzenia. Znalazłem przy drodze mnóstwo
owoców mango leżących na ziemi, tak więc zebrałem sobie do
jedzenia bo je uwielbiam. Zaszedłem do jednego z domków gdzie
zobaczyłem kury na zewnątrz a kury znaczą jajka ekologiczne a nie
te gówno faszerowane antybiotykami i hormonami które kupujemy w
sklepach. Podszedłem do otwartego okienka gdzie zapytałem czy
sprzedają. Oni powiedzieli, że nie mają dużo ale mogą odsprzedać
ale zawołali chyba 200 kolonów za jedno czy jakoś tak bardzo drogo
bo normalnie kosztuje sztuka 100. Postanowiłem, znaleźć kogoś kto
tutaj sprzedaje miód naturalny, bo przecież prowincja Guanacaste w
Kostaryce słynie z produkcji miodu. Poszedłem dalej w górę wioski
i zaszedłem do jednego domku i zapytałem najpierw o jajka bo
chciałem więcej. W drzwiach ukazały się dzieci i zawołały mamę.
Zapytałem kobiety czy ma może jajka i powiedziała mi, że jak
najbardziej i może mi sprzedać. U niej kosztują normalnie i nawet
zgodziła się na podładowanie moich baterii do telefonu. Oczywiście
zaczęliśmy rozmawiać o mojej podróży i jej opowiadałem o
zdrowym żywieniu takim jak żywienie rozdzielne, kurkuma itp.
Zapytałem ją również o miód i okazało się, że
ma naturalny ul za domem! Zawołała mnie abym tam podszedł i nie
mogłem uwierzyć własnym oczom w to co zobaczyłem! Zobaczyłem
naturalny ul w uciętym jakby pniu drzewa gdzie znajdowały się
pszczoły. Mówili, że mają ten ul kilka lat tutaj w domu bo on
jest z lasu. Powiedzieli mi, żebym włożył rękę do ula! Ja się
przeraziłem tym co oni mówią ale powiedzieli mi, że pszczoły te
nie gryzą! Otworzyli mi ten magiczny ul i byłem w stanie włożyć
tam swoją rękę ! Niesamowite doświadczenia! Ul wyglądał
kosmicznie! Byłem zafascynowany i dostałem nawet w prezencie pół
małego słoiczka z miodu z tego ula!! Potem ładowałem baterie i
korzystałem z internetu bo nawet udostępnili mi wifi z telefonu.
Zauważyłem też, że od wczoraj pojawił się problem z moimi
uszami po tym jak się kąpałem w oceanie. Zaczęły mi się zatykać
po tym jak czyściłem je pałeczkami. Teraz próbowałem je wypłukać
ale to nic nie dało i chusteczką suszyłem nic. Jeszcze bardziej
się zatkały. Dopiero po tym jak płukałem wodą ze szlaucha trochę
przeszło ale niestety dalej miałem problem. Nie mogłem się kąpać
chyba. Podziękowałem rodzinie za jajka i pomoc oraz posiłek którym
mnie obdarowali i poszedłem jeszcze do sklepu po jakieś warzywa.
Następnie udałem się na plażę i tam relaksowałem się do
wieczora. Oglądałem przepiękny zachód słońca jakiego dawno nie
widziałem! Następnie poszedłem pod ten szałas i po raz kolejny
schowałem się pod stołem zarzucając moskitierę na stół! W nocy
rozpętała się burza także musiałem wstać i przykryć moje
rzeczy workiem plastikowym bo deszcz trochę zacinał pod tym dachem.
mój nocleg pod stołem w drewnianym szałasie :D |
lepiej być nie mogło |
niesamowity dziki ul |
po włożeniu ręki do ula i tak jestem szczęśliwy |
malutkie pszczółki mariolas mają gniazdo w betonie |
13 maj 2017 Sobota
rybka prosto z oceanu od rybaka |
Omnomomnomn |
kemping na magiznej plaży |
jeden w piękniejszych zachodów słońca |
Dodaj napis |
14 maj 2017 Niedziela - Wędrówka wybrzeżem w stronę plaży Ostional
Dzisiaj Niedziela i zauważyłem, że zaczęło
pojawiać się co raz więcej ludzi tutaj. Znalazłem fajne muszelki
i takie jakieś duże nasiona drzew które mogłyby robić za
grzechotki! Naprawdę rewelacyjna rzecz! Moje rzeczy trochę były
przemoczone więc rozwiesiłem je na drzewie. Poczekałem na odpływ
i impulsywnie doszedłem do wniosku, że nie ma co tu dłużej
siedzieć. Idę w poszukiwaniu miodu i spadam stąd. Spakowałem
plecak i zabrałem dwie butelki wody ze sobą i w piekącym słońcu
ruszyłem brzegiem po skalistym wybrzeżu tuż za skałą doszedłem
do kolejnej ciekawej plaży małej. Potem musiałem przejść po
skałach gdzie była masakra bo tutaj skalne półki były wypełnione
miejscami z wodą, potężne fale rozbijały się o skały a ponadto
znalazłem szczelinę z wpływającą wodą do środka i małą
jaskinią. To okazało się najgorszym wyzwaniem dla mnie aby przejść
tamtędy z plecakiem, dwoma torbami z jedzeniem i piciem! Masakra!
Najpierw poszedłem bez niczego aby sprawdzić trasę i musiałem
uważać aby fala mnie nie przewróciła. Druga strona skały była
bardzo stroma także miałem problem aby przenieść tam plecak.
Musiałem dosłownie poczekać aż woda wpłynie do szczeliny i
szybko się przedostać na drugą stronę zanim powróci. Było to
nie lada wyzwanie ale udało się!! Jestem po drugiej stronie
szczeliny! Teraz powitały mnie skały obrośnięte w kaktusy oraz za
nim miejsce z masą drewna i drewnianych bel. Na horyzoncie pojawiła
się potężna plaża z pelikanami które tam łowiły ryby!
Siedziały na skałach oraz pływały w oceanie bujając się na
skałach! Na plaży były tylko 2 osoby i nikogo więcej! Zaraz sobie
poszli, przy plaży piękne i ogromne palny kokosowe gdzie wiedziałem
już że tu zostaję na tak pięknej i dzikiej plaży. Po raz kolejny
wydarzyło się coś niesamowitego bo zobaczyłem sępy i pelikany na
jednej ze skał. Coś mi wyglądało dziwne, że tyle tam ich jest!
Podszedłem bliżej i to co zobaczyłem to przekroczyło moje
wyobrażenia!! Ptaki czekały tam na moment gdy fala rozbija się o
małą skałkę i woda wyrzuca na płaską powierzchnię ryby!!
Pelikany od razu je łapały do dzioba! Pomyślałem sobie „o ja
pierdziele będę miał ryby bez połowu” Poszedłem tam i ptaki
zaraz uciekły trochę źle się poczułem, że przerwałem im
kolację ale to one pokazały mi to magiczne miejsce! Momentalnie
odczułem ogromną radość niewyobrażalną jak to NATURA wskazała
mi drogę. Nie muszę martwić się o pokarm nawet i to ptaki i sępy
wskazały mi gdzie on jest! Podszedłem do skały i czekałem na tą
falę, po chwili wyleciały ryby i zaczęły skakać. Szybko złapałem
parę i od razu przetrąciłem im karki aby się nie męczyły i
odłożyłem na piasek. Były małe rybki i takie większe, nie
mogłem się nacieszyć tym odkryciem wspaniałym. Jednocześnie było
mi przykro ale i tak przecież zostałyby zjedzone przez ptaki. Z
tego względu, że tymczasowo poczułem iż powinienem zjeść trochę
ryb prosto z natury było bardzo ważne ponieważ to co się
wydarzyło uświadomiło mi jak Natura nas karmi! To w dzisiejszym
świecie jest praktycznie niedostrzegalne ! Także mój kontakt z
naturą doceniłem bardzo i byłem bardzo wdzięczny za otrzymany
pokarm. Następnie ugotowałem rybki i je sobie zjadłem a gdy już
się zrobiło ciemno to poszedłem szukać nocnego życia i widziałem
niesamowite kraby kokosowe oraz kraba wcinającego tą rybę która
została na skałach. Niesamowite jak to wszystko jest w takim
naturalnym łańcuchu pokarmowym! Następnie rozbiłem namiot zaraz
przy palmach kokosowych.
śniadanko |
nazbierane skarby |
pelikany |
krabowa ręka |
trudna wędrówka wzdłuż wybrzeża |
surfujący pelikan |
Dodaj napis |
zebrany dar natury czyli wyrzucone przez fale ryby |
niektóre z ryb padły ofiarą krabów |
15 maj 2017 Poniedziałek
Obudziłem się rankiem na plaży przy palmach kokosowych. Spakowałem namiot i wystawiłem rzeczy do wysuszenia. Rano chciałem strącić z palmy te kokosy młode aby się napić wody z nich. Wziąłem kokosa w rękę a raczej twardą łupinę i chciałem strącić w ten sposób. Jednakże okazało się to dla mnie nie wykonalne nawet podczas gdy kokos silnie uderzał o te na drzewie to żaden się nie urwał i nie spadł:/. Przyjechał potem pewien facet na motorze i okazało się że on tutaj pracuje jako ogrodnik bo ta cała posesja przy plaży jest kupiona już z tego względu jest tutaj pewnie asfaltowa ślepa. Pogadałem z nim i zapytałem czy nie wie jak zerwać te kokosy, on powiedział że nie ma problemu. Poszedł w krzaki i wyciągnął stamtąd długi bambusowy kij taki na 8 metrów chyba. Ustawił go na pionowo i zaczął walić w miejsce z kokosami a te zaraz pospadały. Byłem zafascynowany i pokazał mi też jak jak zrobić właściwą dziurkę w nim aby wydostać z niego łatwo wodę. Podziękowałem mu serdecznie a wodę z kokosów przelałem sobie do butelki. Okazało się też, że facet sprzedaje miód a raczej jego kuzyn. Wymieniliśmy się numerami bo wychodzi taniej niż u tej kobiety co ostatnio kupiłem. Następnie on wrócił do pracy przy ogrodzie tam a ja zobaczyłem, że na plaży jest pełno śmieci!! Miałem ze sobą worki na śmieci akurat i postanowiłem, że zbiorę do tych worków tyle śmieci ile zdołam! Takie piękne i dzikie miejsce a taki syf na plaży! Zrobiło mi się smutno i z tej okazji, że wczoraj dostałem pożywienie od Matki Natury w postaci ryb na skałach to postanowiłem się odwdzięczyć i posprzątać na tej plaży! W ciągu krótkiego czasu nazbierałem potężną ilość śmieci, plastiku, klapek, puszek! Masakra. Torby zostawiłem przy drzewie to pewnie ten ziomek co tu pracuje zabierze to potem! Po południu i po sprzątaniu plaży udałem się w dalszą drogę. Zaraz po odpływie oceanu wyruszyłem po skałach przechodząc koło miejsca gdzie wczoraj były ryby. Tam po raz kolejny natrafiłem na potężną szczelinę gdzie wlewała się oceaniczna woda i trudno było przejść. Najpierw musiałem włożyć tam plecak na górę i położyć na skałę, aby się tam wdrapać musiałem wejść po drewnianej belce 2m do góry! Udało się to zrobić ! Następnie doszedłem do miejsca z kolejnymi płaskimi skałami gdzie podczas przypływu wszystko zalane jest wodą! Tutaj zauważyłem wąską ścieżkę na skarpę w miejscu gdzie rosły kaktusy, zostawiłem plecak i wdrapałem się na górę przechodząc na drugą stronę skarpy. Myślałem, że przejdę tędy wzdłuż brzegu oceanu jednak po chwili zauważyłem potężny tunel z wodą i tak głęboki, że gdybym tam wpadł to było by mnie! Fale wdzierały się do środka i myślę. Że gdyby tam ktoś wpadł to fale rozbiły by go o skały! Wróciłem się i znalazłem wąską ścieżkę prowadzącą jeszcze wyżej na tą skarpę ale tym razem w zarośla. Zszedłem po plecak i rozpocząłem wędrówkę w górę małym wąwozem. Od razu zrobiło się niesamowicie gorąco bo już odczuwalny był brak bryzy morskiej. Szedłem zaroślami ale postanowiłem, że podejdę do krawędzi i dopiero wtedy ukazała mi się cała potęga tej skalistej przepaści oraz ten tunel przez który nie mogłem przejść. Poszedłem ścieżką dalej i ujrzałem w oddali przeogromną plażę do której szedłem „plaża ostional” ponownie przez zarośla przebiłem się do krawędzi przepaści i ukazały mi się przepiękne widoki skał osadzonych w wodzie, plaża w oddali no i gdybym stąd spadł w dół to po mnie :D.
Zszedłem ścieżką na dół do malutkiej plaży
skąd teraz miałem widok na tą potężna skałę na którą
spoglądałem jeszcze przed chwilą z góry. Miałem tam zostać
jakiś czas ale już jakiś czas temu zaczął się przypływ i
trzeba było iść dalej z tego względu, że na tej plaży nawet nie
było jak się rozbić. Kawałek dalej ujrzałem jaskinię!! Potężną
jaskinię na samym dole skarpy, tym razem nie wlewała się do niej
woda ale na dole leżały kamienie. Założyłem już na głowę
moją czołówkę aby tam wejść, jednakże filmując wejście
zobaczyłem, że jest tutaj pełno czarnych os i mają swoje gniazda
osadzone tuż nad wejściem do jaskini! Już mnie jedna taka osa raz
użądliła gdy zbliżyłem się do ich gniazda! Ból był okropny!
Nie miałem zamiaru ryzykować swoim życiem wejścia do jaskini bo
mogłoby mi się udać ale co jeśli one zauważyłyby mnie i rzuciły
się na mnie gdy ja byłbym w środku w ślepym zaułku ? Byłoby po
mnie!
Odpuszczam sobie jaskinię pilnowaną przez
strażników w postaci czarnych os. Poszedłem dalej sprawdzić co
znajduję się za kolejną skalistą skarpą. Pobiegłem tam i
zobaczyłem, że czeka mnie kolejne wyzwanie aby przejść po skałach
do plaży ostional. Fale już wdzierają się na skały rozbijając
się o nie i chlapiąc wodą ostro na wszystkie strony także nie
jest łatwo się przedrzeć. Wracam szybko po plecak i muszę teraz
ponownie przejść całą trasę uważając aby się nie poślizgnąć
i aby nie zostać zalanym przez słoną wodę. Musiałem się
skoncentrować i udało się to zrobić! Potem już tylko musiałem
zejść po stromych skałach i tym samym trafiłem na chyba
najsławniejszą plażę w Kostaryce jeśli chodzi o oglądanie
przyrody a mianowicie na plażę ostional przypływają żółwie
składać jaja! Nie jest to jednak zwykła plaża bo ilość żółwi
które tutaj przypływają określa się w tysiącach. W zależności
od miesiąca i fazy księżyca żółwie przypływają zakopywać
swoje jaja w piasku plaży. Jest zabronione jakiekolwiek świecenie
białym światłem. Można obserwować je jedynie używając
czerwonego światła. Jest to jedno z 3 miejsc na świecie gdzie
przypływa tak ogromna ilość żółwi morskich a jednocześnie
jedyne miejsce w Kostaryce gdzie legalne jest wydobywanie żółwich
jaj. Jednakże gatunek ten „żółw oliwkowy” jest tak jak inne
gatunki zagrożony wyginięciem. W ciągu ostatnich lat jego
populacja zmniejszyła się o 50 % a wszystko to przez nadużywanie w
i nie legalne wydobywanie jaj. Doszedłem do jakiegoś miejsca gdzie
wypływa mała rzeczka i tam zgłodniałem więc zrobiłem sobie
kolację. Obejrzałem piękny zachód słońca z kolorowym niebem i
był ona przepiękny.
![]() |
wędrówkado kolejnej plaży ostional |
![]() |
jaskinia z osami |
zachód słońca na plaży w ostional |
Potem zauważyłem, że jestem blisko drogi
głównej czyli hałasu no i jak to złodziei jakiś. Rozpocząłem
poszukiwania miejsca na kemping, długo mi to nie zajęło bo zaraz
zobaczyłem skarpę za drogą i poszedłem drogą ku górze. Stał
tam jakiś dom i paliły się światła, zawołałem „Hola” Czyli
dzień dobry. Po chwili psy zaczęły szczekać i wyleciało ich 4
chyba takie niby małe kundle ale były tak agresywne i chciały mnie
atakować. Machałem butelką aby je odgonić dopiero wyszła otyła
kobieta i je doprowadziła do porządku taki kijem i dała mi go też
w razie czego. Zapytałem grzecznie czy nie mógłbym rozbić namiotu
tam na górze tej skarpy zaraz przy samej krawędzi. Ona powiedziała,
że musiałaby zapytać właściciela i poszła na chwilę do domu i
wróciła z pozytywną odpowiedzią. Poprosiłem o to aby napełniła
mi butelkę z wodą bo już nie miałem prawie nic. Podziękowałem
za pozwolenie i udałem się w górę gdzie pasła się krowa i tam
znalazłem miejsce do rozbicia namiotu. Zaraz znów zleciały się te
psy ale tylko 2 tym razem ale zaraz je przepłoszyłem, nie byłem
pewny co do rozbijania namiotu tutaj no bo nie chciałem aby
zaatakowały mnie te psy i jeszcze zniszczyły mój namiot czy coś.
Czekałem aż zrobi się całkowicie ciemno, miałem stąd widok na
całą plażę ostional ale nie chciałem aby ktoś mnie zobaczył
tutaj z drogi, że tu jestem i zostaję na noc bo jak zawsze kamuflaż
najważniejszy a szczególnie w takich miejscach jak plaża!
Medytowałem trochę wieczorem i cały czas myślałem o tym
problemie który mam z uszami i o tym jak go rozwiązać. Jak kładłem
się na boku czy zmieniałem pozycję to moje ucho się zatykało i
prawie nic nie słyszałem. Do snu jednak to fajnie bo wyciszało mi
to panujące hałasy gdzieś tam w oddali.
16 maj 2017 Wtorek - Docieram na plażę Ostional
Obudziłem się rankiem, nocka bez problemowa
jednakże bardzo ciężko było zasnąć z powodu panującej
temperatury w namiocie. Przydałby się jakiś wiatraczek taki pod
micro usb żeby można było się chłodzić. Rankiem gdy otworzyłem
namiot ukazał mi się piękny widok na całą plażę ostional
jednakże nad oceanem unosiły się ciemne chmury. Na skarpie przy
samej jej krawędzi rozbijać namiot to tak jak lubię! Najlepsze
widoki i najlepsze emocje w takich właśnie miejscach na krawędzi!
Nacieszyłem się widokami na skarpie a następnie spakowałem namiot
i powędrowałem ze skarpy do drogi głównej. Wszędzie obok widać
było te biedne domki ludzi którzy tam mieszkają ich tereny
porastają palny kokosowe oraz skoszona trawa gdzie pasły się
krowy. Zobaczyłem tą kobietę która wczoraj mi dała pozwolenie na
rozbicie namiotu i była w tym domku na dole. Powiedziałem ładnie
dzień dobry i poszedłem drogą. Teraz chcę upolować jakieś owoce
mango bo jeszcze leżą na ziemi gdzie nie gdzie. Zapytałem się w
jednym z domków pewnej rodzinki czy wiedzą może gdzie znajdę
drzewo z owocami mango. Powiedzieli mi, że tutaj już prawie się
skończyły ale kawałek dalej po lewej stronie mieszka jedna kobieta
która ma duże drzewo z mango i abym się jej zapytał. Poszedłem
wskazaną przez nich ścieżką i wszedłem na posesję od razu
ukazało mi się potężne drzewo z owocami mango. Zawołałem „Hola”
bo nikogo nie było i po chwili wyszła kobieta w średni wieku.
Powiedziałem o sobie i o tym, że podróżuję i szukam aktualnie
mango aby sobie zrobić śniadanie wraz z moją owsianką. Pani
powiedziała, że nie ma problemu i mogę sobie nazbierać. Zapytałem
też grzecznie czy jest możliwość podładowania baterii do mojego
aparatu, tel i lapka. Ona tak samo zgodziła się i wskazała mi
kontakt na ścianie oraz jeden w kuchni. Rozmawiałem z nią przez
jakiś czas ale miałem ten problem z uchem i najpierw nazbierałem
sobie całą torebkę owoców mango. Drugą część zjadłem na
miejscu i dostałem wrzątek do którego wsypałem płatki owsiane.
Powiedziałem kobiecie o moim problemie z uchem i chciałem je
przepłukać wodą, dała mi szlauch i wlałem wodę ale potem było
jeszcze gorzej. Suszyłem chusteczką w środku i nic nie pomogło.
Kobieta za jakiś czas powiedziała, że musi iść za chwilę ale
poleciła mi pewnego faceta tutaj w centrum wioski i poinformowała,
że on może mi pomóc z moim uchem i doradzić. Podała mi jego imię
i powiedziała gdzie mieszka. Podziękowałem kobiecie gorąco za
owoce mango i pomoc i poszedłem w kierunku centrum. Udałem się
najpierw na plażę aby zjeść śniadanko w postaci mojej
owsianeczki z miodem. Plaża okazała się niesamowicie długa i
szeroka. W piasku zauważyłem pełno rozbitych skorupek od żółwich
jaj. Najadłem się niesamowicie i potem postanowiłem się
zrelaksować tutaj na plaży. Dopiero potem gdy usłyszałem jakie
grzmienie zacząłem się zbierać do tego faceta co mi babka
poleciła. Poszedłem pod jakąś restaurację gdzie zapytałem o
niego i kelner powiedział mi, żebym zapytał w domku obok. Okazało
się, że tym domkiem był mały hostel „cabinas”. Drzwi otworzył
mi niski dziadek ale umięśniony. Opisałem swoją sytuację
odnośnie ucha. Polecił mi wlać wodę utlenioną aby się tam
wszystko przeczyściło. Mówiłem mu, że już to robiłem wcześniej
i nie pomogło za wiele a wręcz jeszcze jakby się pogorszyło
odczucie. Jednakże podarował mi pół butelki wody utlenionej i
postanowiłem spróbować jeszcze raz. Podłączyłem baterie
najpierw do ładowania a następnie wlałem wodę utlenioną
rozcieńczoną z wodą tak jak na necie wyczytałem i wiem, że to
pomaga ale nie zawsze. Facet polecił abym lepiej udał się do
lekarza do miasteczka Nosara bo tutaj na wioskach nie ma lekarzy a
przyjeżdżają oni tylko raz na tydzień. Postanowiłem, że tak
właśnie zrobię. Pan był tak uprzejmy, że pozwolił mi tez
sporządzić obiad w swojej kuchni a chodziło tylko ugotowanie jajek
na miękko i pokrojenie warzyw. Najadłem się bardzo i odkupiłem
jeszcze od niego 10 jaj bo miał własne kury. Pożegnałem się i
podziękowałem za pomoc i poszedłem na plażę z planem przejścia
jej do końca i rozbicia się gdzieś na plaży albo przy. Chciałem
tutaj na plaży w ostional koniecznie zobaczyć żółwie jak
składają jaja i wychodzą na ląd ale dowiedziałem się, że
dopiero będą to robić 21 maja gdy księżyc będzie w nowiu.
Miałem jeszcze trochę czasu i to akurat idealna pora aby załatwić
sprawę z uszami. Poszedłem plażą i zobaczyłem małe rozlewisko
czyli rzekę łączącą się z plażą i trochę się przestraszyłem
bo zauważyłem znak „dont swim crocodiles – nie pływać
krokodyle!” jak są tam w wodzie to mogą też ukrywać się gdzieś
koło plaży. Najpierw obejrzałem kolejny piękny zachód słońca a
potem udałem się dalej aby szukać miejsca na rozbicie namiotu. Na
plaży było dużo ludzi jeszcze jak na tą porę także jeszcze
bardziej się oddaliłem i znalazłem na samym końcu pewną ścieżkę
idącą od plaży udałem się nią i przeszedłem koło domku gdzie
paliło się ognisko, jakiś pies mnie obszczekał i zobaczyli mnie
ludzie niestety. Skręciłem dalej w lewo koło tego domku i cicho
przeszedłem na pole gdzie było zielono, znalazłem płaskie miejsce
bez traw, atakowały mnie ogromne ilości komarów. Potem przejechał
tamtędy motor i nie byłem pewny czy rozbijać się koło samej
drogi ale jakoś zaufałem jednak temu miejscu i rozbiłem się tam
właśnie. Po raz kolejny po wejściu do namiotu było tak gorąco,
że nie mogłem zasnąć, przejeżdżały parę razy obok jakieś
motory ale nikt się nie zatrzymał.
ostrzeżenie przed tsunami |
w okolicy pełno krokodyli ale ja i tak rozbijam namiot :D |
17 maj 2017 Środa Wizyta u laryngologa
Tej nocy rozpętała się jakaś burza i padał
deszcz. Wstałem wcześnie rano i po spisaniu moich snów oraz
spakowaniu plecaka udałem się ścieżką dalej zgodnie z mapą
która prowadziła przez dzikie pola w kierunku miasteczka nosara.
Zobaczyłem, że znów się chmurzy i zaczyna padać to schowałem
się pod drzewem jednak to nie był dobry pomysł bo zaraz dopadły
mnie ukrywające się tam komary! Nie mogłem w spokoju jeść moich
owoców mango bo komary zaraz siadały i mnie cięły. Poczekałem
chwilę pod tym drzewem i jednak deszcz ustał za jakiś czas. Po
mimo tego, że kapała woda z gałęzi to plecak nie zmókł bo
ochroniłem do pokrowcem. Ścieżka przez pola okazała się bardzo
błotnista, zauważyłem jakieś rozdroże i zgodnie z moją mapą
skierowałem się w prawo. Przywitała mnie zaraz jakaś biała
czapla a potem gdy poszedłem kawałek dalej udało mi się złapać
stopa jakimś jeepem z 2 młodymi chłopakami i jakąś turystką
Gringo z USA która im płaciła za to aby ją wozili i aktualnie
jechali do Nosara aby zakupić jakaś pralkę. Wysadzili mnie na
skrzyżowaniu przed centrum. Tutaj drogi bez asfaltu także błotko
się zrobiło po deszczu ale szedłem dalej i próbowałem złapać
stopa i zatrzymało się to taxi w postaci 3 kołowego motorka. Był
to facet z dzieckiem i powiedział, że podwiezie mnie motostopem do
centrum. Gdy wysadzał mnie pod czerwonym krzyżem to powiedział mi
tylko abym nikomu nie mówił, że podwiózł mnie za darmo bo miałby
kłopoty ze swoimi kolegami moto taksistami. Podziękowałem gorąco
i podszedłem do budynku czerwonego krzyża, zapytałem o lekarza i
czy mógłby mi pomóc z uchem. Jednakże w budynku był tylko jakiś
ratownik dyżurny i powiedział, że nie ma lekarzy i pojechali
pomagać ludziom na jakąś tam plażę. Zapytałem go w takim razie
czy nie zna tutaj jakiegoś lekarza spoza czerwonego krzyża który
mógłby mi pomóc jakimś niskim kosztem prywatnie bo jak wiemy w
Kostaryce cena za prywatną opiekę medyczną jest kosmiczna.
Powiedział, że jest tutaj pewna pani doktor dał mi jej imię i
nazwisko i nazwę przychodni gdzie ona przyjmuje. Poszedłem w tamtym
kierunku więc z buta i złapałem kolejnego stopa pod samą
przychodnię z jakimś facetem który jechał na motorze. Wszedłem
do przychodni do apteki i powiedziałem o mojej sytuacji z uchem i
ładna dziewczyna farmaceutka powiedziała, że nie ma aktualnie pani
doktor i wraca dopiero jutro czy pojutrze. Doradziła mi jednak abym
poczekał chwilę bo są asystentki tej pani doktor i one mogą
zobaczyć co się dzieję z uchem.
Pojawiły się 2 kobiety w średnim wieku i zaprosiły
mnie do gabinetu i tam jedna z nich zajrzała mi do środka ucha i
okazało się, że jest zapchane! Trzeba zrobić płukanie ucha
dokładnie to co chciałem aby mi zrobiono wiedziałem, że to
najlepsza opcja. Jedna z kobiet wzięła strzykawkę i zaczęła
wlewać płyn, zrobiła to w taki sposób, że bolało mnie to ale
wypłynęło ze środka! Był to papier czy tam chusteczka którą
suszyłem sobie ucho jakiś czas temu! Jak sama powiedziała kobieta
MASAKRA! No a ja się przyznałem, że to moja wina chyba bo najpierw
czyściłem uszy w środku pałeczkami a potem gdy mi się zapchało
płukałem i myślałem, że woda nie chce wychodzić to
przeczyściłem kawałkiem chusteczki. Wszystko jednak zaczęło się
od pałeczek do uszu! Nigdy ale to przenigdy nie czyścimy uszu
pałeczkami bo wpychamy tylko wszystko do środka zamiast wyciągnąć.
Teraz mam nauczkę. Kobieta zabrała się za czyszczenie drugiego
ucha. Potem powiedziały mi nawet, że nie będzie mnie ta pomoc nic
kosztować tylko poleciły mi antybiotyk w kropelkach bo miałem
zapalone jedno ucho. Do drugiego ucha polecono mi kupić glicerynę i
zawszę czyścić tylko gliceryną w kropelkach żadnymi pałeczkami!
Podziękowałem serdecznie za pomoc i powiedziano mi
również abym przyszedł na kontrolę po 5 dniach gdy skończę
zakraplać to ucho tymi kropelkami w postaci antybiotyku.
Powiedziałem, że przyjdę i już cieszyłem się wychodząc
niesamowicie, że mogę normalnie słyszeć no i za to że pomoc mnie
nic nie kosztowała. Nie było pani doktor i było mi to na rękę bo
gdyby była to policzono by mnie za wizytę atak to jej asystentki
okazały swoje dobre serca i zrobiły mi płukanie ucha bezpłatnie.
Naprzeciwko był pewien budynek gdzie postanowiłem zapytać o
podładowanie baterii przed tym jak pójdę na plażę. Kobieta bez
problemu pokazała mi gniazdko na zewnątrz budynku. Mogłem
podłączyć baterie do ładowania które wczoraj byłem tylko trochę
w stanie podładować. Dostałem nawet 4 litry mleka kokosowego
takiego bio i bez cukru bo kobieta pracuje w hotelu i jej turyści
czasami dają różne takie mleka kokosowe. Ludzie naprawdę są
rewelacyjni tutaj i mają wielkie serca.
Spędziłem tam sporo czasu ładując te baterię i
postanowiłem zeszyć dokładniej te dziury w namiocie które
ostatnio wygryzły mi mrówki w namiocie. Cześć z nich się trochę
otworzyła na tej drobnej siateczce wentylacyjnej także musiałem
poprawić a no i poza tym znalazłem jeszcze nowe dziury których
wcześniej nie zauważyłem.
18 maj 2017 czwartek - Jestem na plaży Garca
Rankiem zostawiłem namiot w miejscu pod palmami i
pobiegłem szybko po plaży do centrum tej wioski aby zakupić
jedzenie. Kupiłem w sklepie jajka, warzywa, owsiankę, nalałem
również wodę do plastikowych butelek które miałem ze sobą.
Wróciłem szybko na plażę i poszedłem w stronę namiotu na
szczęście nikt nie szedł w tamtym kierunku ani nikt nie kręcił
się koło namiotu. Oczywiście jak wyruszałem to zabrałem
najważniejsze rzeczy elektronikę i pieniądze oraz dokumenty.
Torebki w których niosłem zaopatrzenie ważyły niesamowicie. Dziś
cały dzionek spędzam na plaży, rano medytacja oraz podziwianie
natury. Czytam książkę sobie w ebooku „endoekologia zdrowia”
super sprawa odnośnie tego jak być zdrowym, wody utlenionej i
żywienia rozdzielnego, oczyszczania organizmu itp.
Gdy nastał odpływ to zobaczyłem na skałach pewną
kobietę która tam szukała jakiś owoców morza na skałach.
Postanowiłem, że ja też poszukam i zrobię to co robiłem raz na
kanarach. Zabrałem nóż i garnek do którego będę zbierał te
takie małże które są przyssane do skał. Podszedłem do skał i
zobaczyłem te małże i sprawdziłem na necie jak one się nazywają
„ czaszołka pospolita” podważałem je nożykiem tak aby
oderwały się ze skał. Chodziłem zupełnie na boso i szukałem te
czaszołki aby je sobie zebrać na obiadek dzisiejszy. Po zebraniu
pewnej ich ilości zmieszałem wodę z butelki z tą z oceanu i
zagotowałem te owoce morza. Potem musiałem je oczyścić z
wnętrzności co do przyjemnych nie należało ale potem były już
gotowe i zmieszałem sobie je z jajkami gotowanymi na miękko i
surówką którą zjadłem wcześniej bo zgodnie z tym co piszę
autor książki „endoekologia zdrowia” wszystkie pokarmy
pochodzenia roślinnego przy żywieniu rozdzielnym jest najlepiej
zjeść ok 15min przed posiłkami węglowodanowymi lub białkowymi.
Napełniłem żołądek i oglądałem kraby kokosowe które śmigały
wszędzie dookoła namiotu i jedzenia. Nawet zrobiły dziurki w mojej
koszulce którą położyłem wcześniej na ziemi do wysuszenia…..
. Po południu padał deszcz co jakiś czas i przestawał także
część czasu spędziłem w namiocie wczesnym wieczorem i zająłem
się czytaniem książki oraz rozmową na whatsapp itp.
mój kemping na plaży garca |
ogromnie długa plaża garca |
medytacja |
i kolacja prosto z oceanu :D |
19 maj 2017 Piątek - Ruszam Dalej w stronę miasta Nosara
Dzisiaj piękna pogoda nastała idealna na poranne
ćwiczenia i relaks. Potem postanowiłem gdy nastał odpływ, że
dziś ruszam dalej wzdłuż plaży odkrywać nowe tajemnicze miejsca
i dzikie plaże! Pobiegłem tak jak wczoraj do sklepu zostawiając
namiot pod palmami bo nikogo tu nie było. Dokupiłem jedzenie i
nabrałem większą ilość wody bo znalazłem małe buteleczki które
przepłukałem i napełniłem wodą. Wróciłem do miejsca obozowania
i tam spakowałem wszystko i przygotowałem się do drogi. Założyłem
plecak, do jednej ręki jedna reklamówka do drugiej druga z jajkami
owiniętymi ręcznikiem i po skałach poszedłem wzdłuż brzegu
oceanu. Za skarpą zobaczyłem mały domek, w oddali zobaczyłem
kolejną skarpę skalistą ale wydało mi się, że nie da rady
tamtędy przejść. Sprawdziłem mapę z widokiem tutaj na to miejsce
z satelity z map google i zobaczyłem, że jest jakaś ścieżka
przez las. Udałem się więc w kierunku tego domku i nie było tam
nikogo. Zastałem jedynie małpy które skakały po drzewie mango i
starały się mnie spłoszyć. Wszystkie mango które leżały na
ziemi były już zgniłe znalazłem parę takich zielonawych bardziej
kwaśnych. Poszedłem ścieżką prosto przez dżunglę oczywiście
nie było nikogo, odbiłem w prawo i szukałem przejścia do tej
plaży kolejnej. Okazało się że nie było tak nikogo, dzika
błotnista ścieżka, kolorowe ptaki. Doszedłem do momentu gdzie
teren był ogrodzony drutem kolczastym ale była ta taka bramka którą
można sobie otworzyć. Otworzyłem ją i przeszedłem na drugą
stronę, przywitały mnie małpy nawet w tym czasie gdy
przechodziłem. Potem błotnista droga rozdzieliła się na 3 inne,
wybrałem tą w prawo, kolejne dwa rozwidlenia i po raz kolejny w
prawo jednakże pomyliłem się bo zobaczyłem, że jestem po tej
samej stronie co byłem na plaży tylko nieco wyżej no i w dżungli.
Musiałem więc wrócić i udać się inną drogą, była tam jakaś
drewniana konstrukcja dla koni. Potem wszedłem w chaszcze i szedłem
słuchając szumu oceanu bo były kolejne 2 drogi ale nie wiedziałem
którą iść. Zobaczyłem tuż obok, że jest ta plaża na którą
chciałem się dostać. Zszedłem na dół i zobaczyłem widok rodem
z raju, dzika plaża, po prawej stronie jakaś ogromna skała z
falistymi wzorami jakiej moje oczy jeszcze nie widziały. Po lewej
stronie plaża ciągnęła się daleko ale widok urywał się za
kolejnym jakby zakrętem. Zostawiłem plecak i poszedłem zobaczyć
co tam dalej jest i widok powalił mnie z nóg bo w oddali rosły
palmy kokosowe przy samej plaży, totalnie dzika plaża! Już
wiedziałem, że rozbijam tam namiot. Tutaj skarpy są tak strome że
nawet nie ma gdzie rozbić namiotu bo w nocy jest przypływ i woda
dochodzi do samej skarpy. Palmy kokosowe które widziałem w oddali
były idealnym rajskim rozwiązaniem. Mało tego słońce akurat
chyli się ku zachodowi a tego nie mogę przegapić. Wróciłem do
miejsca gdzie zostawiłem plecak i stamtąd poszedłem koło tej
skarpy z falistymi wzorami. Aby zobaczyć zachodzące słońce to
musiałem pójść na skały i być z drugiej strony skarpy. To co
zobaczyłem to po raz kolejny zwaliło mnie z nóg. Z oceanu
wystawały skały pod kątem i pochylały się na prawo takiego
pięknego widoku jeszcze nie widziałem jeśli chodzi o brzeg morza
czy oceanu. Słońce zachodziło tuż nad oceanem, w oddali fale
potężne a z prawej strony kolejna skarpa którą słońce dotykało
podczas swojego zachodu! także ściągam buty i staję boso na ziemi
i patrzę prosto w życiodajne słońce. Po przepięknym zachodzie
zabrałem wszystkie swoje rzeczy i poszedłem po kamienistej plaży w
stronę tych palm. Okazało się, że jest tam jakaś mała piaskowa
droga tutaj do samej plaży ale nie wygląda mi to na miał się
tutaj ktoś zjawić. Palmy kokosowe rosną tutaj w dwóch rzędach i
jest to doskonałe miejsce na rozbicie namiotu. Wieczorkiem wykąpałem
się w oceanie ale nie pływałem bo podłoże było jakieś skaliste
i trochę miałem stracha, że coś tam mnie może ukłuć a poza tym
już błyskało się kawałek dalej i nadchodziła burza. Zjadłem
sobie kolację i potem usiadłem na piasku koło drewnianej kłody i
robiłem zdjęcia i oglądałem przepiękne błyskawice i pioruny
walące w taflę oceanu i rozświetlające się w chmurach.
Najpiękniejsze zakończenie tego dnia jakie chyba było możliwe to
właśnie ta burza i jej fotografowanie w zupełnej dziczy i
ciemności jakie trudno chyba nawet sobie wyobrazić.
niesamowite skały |
Znalazłem totalnie dziką plażę na nocleg |
ale najpierw zachodzik słońca |
<3 |
wieczorem rozpętała się potężna burza |
20 maj 2017 Sobota
W nocy miałem bardzo dziwny sen a mianowicie, że
spałem sobie w namiocie w tym samym miejscu pod palmami i zjawili
się jacyś goście z maczetami i mnie atakowali. Przebili mi namiot
i chcieli mnie zabić…. Rankiem obudziłem się i spisałem ten sen
który był tylko częścią jeszcze kilku innych. Otworzyłem
namiocik i ukazał mi się widok niesamowitej plaży. Po prawej
stronie zobaczyłem w oddali tylko jedną osobę był to rybak
stojący w wodzie i zarzucający sieci na ryby a poza nim nie było
nikogo. Poranna joga na plaży, potem owsianka z kakao. Chciałem
strącić z palmy kokosowej te kokosy ale nie dało rady, rzucałem w
nie kamieniami, skorupami kokosowymi i nawet nie ruszyły się.
Następnie postanowiłem, że wejdę na tą palmę i zerwę tego
kokosa ale nie dałem rady a poza tym gdy rzucałem próbowałem
strącić je takim długim liściem palmowym spadły mi na głowę
jakieś ogromne czarne mrówki. Dałem sobie z tym spokój jednak.
Potem usiadłem na plaży i medytowałem. Gdy tak sobie medytowałem
i wsłuchiwałem się w dosyć głośne szumy fal nawet nie
usłyszałem jak przyjechał nad samą plażę jakiś ciężarowy
samochód o pomarańczowym kolorze. Zobaczyłem przy nim 3
ciemnoskórych facetów z maczetami!! Pomyślałem sobie w jednym
momencie „o ku..wa przecież dokładnie to mi się śniło 3
facetów z maczetami którzy mnie chcieli zarąbać!” Po raz
kolejny uwierzyłem w potęgę moich snów w których widzę
przyszłość jednakże nie wiem o niej dopóki nie dochodzi do tego
momentu. Niedaleko stał mój namiot także podszedłem tam i
powiedziałem tylko dzień dobry. Zobaczyłem, że mają ze sobą
jakiś sprzęt do sprzątania i te maczety i zauważyłem, podnoszą
liście palm i chyba uporządkowują tutaj plażę. Zapytałem ich
więc „ co przyjechali Panowie sprzątać tutaj plażę?” Oni mi
potwierdzili i zapytałem jednego z nich czy nie mógłby mi pomóc
ściągnąć tego kokosa z drzewa, on powiedział że ok nie ma
problemu. Wspiął się na palmę niczym małpa i jego kolega mu
potem rzucił maczetę do góry którą zerwał mi 3 kokosy!
Podziękowałem mu bardzo. Zapytałem go chyba o to bo czułem aby za
dużo nie rozmawiać z tymi ludźmi po mimo tego, że sprzątali
wydawali mi się dziwni. Zrobiłem to w celu odwrócenia uwagi, nie
pytali mnie jednak co tu robię i nie mieli pretensji o nic. Czułem
wewnętrznie, że coś tutaj nie gra. Podziękowałem za kokosy
zerwane i skoncentrowałem się dalej na sobie, nie patrzyłem
zbytnio co oni robią itp. Zajęci byli sprzątaniem. Moja cisza i
relaks się skończyła w momencie ich przybycia na plażę. Potem
poczułem aby iść dalej brzegiem oceanu w kierunku kolejnej plaży.
Spakowałem rzeczy i gdy ni zaczęli palić na plaży palmowe liście
ja ruszyłem dalej i pożegnałem się z nimi. Szedłem duży kawał
bo plaża ciągnęła się w nieskończoność, kolejne wystające z
wody kamienie pod kątem. Doszedłem do skarpy i za nią widok
niesamowity. Po lewej stronie ogromna skarpa skalista pionowa a w
oddali ta mała plaża o nazwie „wrak statku” jednakże żadnego
wraku tam nie widziałem. Skarpa skalista po lewej stronie była
bardzo niebezpieczna bo co jakiś czas spadały kamienie z niej itp.
Bałem się przechodzić pod nią bo była potężna. Jednak dałem
radę i dopiero z drugiej strony zobaczyłem jej ogrom! Szedłem w
kierunku tych palm na horyzoncie po drugiej stronie. Po lewej stronie
zobaczyłem mały domek przy samej plaży i dwóch facetów
siedzących na werandzie. Powiedziałem dzień dobry i chciałem iść
dalej. Jeden facet zapytał mnie skąd idę i skąd jestem,
powiedziałem mu, że idę praktycznie z buta wzdłuż plaż aż od
plaży San Juanillo, przez plażę Ostional i Nosarę. Oni się
zdziwili i mnie zapytali czy dzisiaj stamtąd wszystko to
przeszedłem? Zaśmiałem się i powiedziałem, że raczej byłoby to
nie możliwe i że obozowałem na różnych plażach po drodze a dziś
spałem tutaj na plaży niedaleko. Facet zaprosił mnie, że jak chcę
to mogę zostać u niego i odpocząć trochę. Podszedłem do nich z
plecakiem i przywitały mnie dwa młode szczeniaczki. Powiedziałem,
że jestem z Polski a tych dwóch facetów to Francuzi jak się
okazało. Powiedział mi, że wynajmuje on ten teren tutaj i ten
domek i że podróżował po świecie ok 15 lat!! Wpadłem w podziw,
że gościu też tyle podróżował. Zaproponowali mi browary ale
powiedziałem, że nie piję już od jakiegoś czasu. Kolega jego
potem wrócił tam gdzie mieszka aktualnie czyli bardzo turystycznego
miasteczka niedaleko stąd jakim jest miasteczko Samara. Pogadaliśmy
sporo potem wieczorem, okazało się też że ma on agregat
prądotwórczy na paliwo i ma tu prąd także mogłem podładować
sobie trochę baterie. Rozbiłem potem namiocik niedaleko domku
Francuza bo raczej nie jestem przyzwyczajony do spania u kogoś a
poza tym 2 małe pieski hałasowały. Postawiłem więc namiot na
kamyczkach pod drzewem w nocy rozpętała się burza i sporo padało
także nie wyspałem się zbytnio tej nocy.
moja dzika plaża |
Dodaj napis |
21 maj 2017 Niedziela - plaża Barco Quebrado
Plaża ta na którą dotarłem jest naprawdę
magicznym miejscem! Dosłownie nie ma tam nikogo! Przywitałem się
rankiem z moim nowym znajomym Francuzem i z 2 małymi psiakami.
Słoneczko już grzeje od rana i niesamowita cisza i spokój jedyne
co słychać to szum fal oceanu. Usiadłem na krześle i rozmawiałem
z moim znajomym i zapytałem go o te samoloty co tu latają takie
małe nisko bo mówię, że już druga raz widziałem. Teraz rano i
wczoraj wieczorem na tej dzikiej plaży. Kolega powiedział, że
jeden to samolot który lata z turystami a drugi taki mały śmigłowy
który lata niżej to na ten teren w dżungli niedaleko stąd.
Powiedział mi , że oni tam lądują i wyładowują narkotyki czyli
NARCOS. Tak zwani narkosi czyli przemytnicy narkotyków lądują tam
właśnie. Powiedział mi, że ta dzika plaża na której wczoraj
spałem należy do nich i w sumie miałem szczęście że nic mi się
nie stało, ale jakby szedł tam przez dżunglę i by mnie zobaczyli
akurat podczas tego rozładowywania towaru czy coś to byłoby po
mnie……
Po tym co mi powiedział nie mogłem w to uwierzyć i
byłem w totalnym szoku!!! Przecież śniło mi się tych 3 facetów
z maczetami co potem przyjechali sprzątać plażę niby ale to nie
wszystko! Kolejną częścią snu było to, że byłem gdzieś wysoko
w górach i był jakiś hangar właśnie, ja wspiąłem się na dach
i potem zobaczyłem jak wysoko jestem i byłem wysoko w górach
potem uniosłem się w powietrze pod wpływem wiatru i zauważyłem
jakiegoś mojego kolegę któremu powiedziałem że lecimy. Razem
niczym postacie z Dragon Balla polecieliśmy nad górami, potem
ukazał się nam właśnie jakiś taki las jak dżungla i ona chciał
tam wylądować, z góry było widać, że ziemia jest czerwona.
Dopiero gdy znaleźliśmy się w lesie kolega chciał nagrać jakiś
głupi filmik na youtube a ja nie chciałem obróciłem się i
zobaczyłem, że z tyłu za plecami mam duży okrągły plac który
był lądowiskiem dla helikopterów. Potem latałem gdzieś tam
jeszcze dalej nad plażami itp.
Dopiero teraz skumałem, że miałem rację!! Po tym
jak powiedziałem Francuzowi o tym śnie to sam nie mógł w to
uwierzyć! Śniło mi się przecież, że latałem, czerwona ziemia
co mogło znaczyć że jest to krwawa ziemia i lądowisko! Śniłem
dokładnie o tym co on mi powiedział! Był to teren narkotrafikantów
NARCOS’ów. Skądże mogłem o tym wiedzieć? Zostałem ostrzeżony
w śnie i następnego dnia mi się wszystko sprawdziło 3 facetów z
maczetami – sprzątaczy dzikiej plaży i teraz Francuz opowiada mi
o tym samolocie! Po prostu nie mogłem po raz kolejny uwierzyć w ten
proroczy sen który zdarza czy spełnia mi się zawsze następnego
dnia! Coś niesamowitego.
Kolega powiedział, że oprowadzi mnie po swoim tutaj
terenie i poszliśmy wraz jego pieskami podziwiać jego plantacje
bananów, drzewa z owocami mango i inne wspaniałe rośliny. Miejsce
to istna dżungla i to zaraz przy plaży. Poszliśmy tam na jego
plantację i szliśmy ścieżką gdzie widziałem też jakieś dziwne
małe grzybki. Węży żadnych nie było na szczęście. Potem
wróciliśmy do domu, przyszykowałem sobie śniadanko na kuchence
jego. Potem on pojechał coś załatwiać do miasta z samochodem bo
mu silnik wysiadł no i gdzieś tam auto zostawił. Musiał zamknąć
domek także ja sobie wziąłem wodę i dziś postanowiłem, że
sobie napiszę wspomnienia z wyprawy i nadrobię zaległości. Także
dzionek na dzikiej plaży przy szumie oceanu Spokojnego minął na
spisywaniu wspomnień na bloga. Jak wrócił mój znajomy to
sporządziłem sobie obiadek i zapytałem czy też chce ale on nie
był głodny. Jak widać każdy ma swoje pory na jedzenie i nie
powinno się mieć ustalonego jakiegoś czasu na obiad gdzie wszyscy
jemy o danej godzinie bo to nie idzie w parze z naturą i totalnie
rozregulowuje pracę organizmu. Jesteśmy głodni to jemy , nie
jesteśmy to nie jemy!
mój kolega pokazuje mi swój potężny tropikalny ogród |
taki ma widok |
i mieszka w domku przy plaży niczym robinson crusoe |
22 maj 2017 Poniedziałek - Idę na plażę Pana Mela Gibsona :D
Dziś kolejny piękny dzionek, spędzam poranek na
rozmowach z Francuzem i potem zabieram się za pisanie wspomnień na
bloga. Mój znajomy powiedział mi też o super właściwościach
miodu z tego gatunku pszczół które są bardzo malutkie i tutaj zwą
się „Mariola” mówię mu, że mamy takie imię w Polsce. Miód
ogólnie ma super lecznicze właściwości i leczy się nim wzrok i
działa na rany, oparzenia i stłuczenia. Mój kolega stosuje go
aktualnie na oparzenie na nodze które mu się pojawiło w skutek
oparzenia od silnika motoru. Ma nawet mały ul z tymi pszczołami i
ten miodek. Dał mi spróbować i jego smak przebija wszystkie te
miody które próbowałem do tej pory. Poza tym ze względu na swoje
lecznicze właściwości jego cena wynosi tutaj ok 20$ za 100ml
miodu! Masakra chyba jest to najdroższy miód ever!
Po południu Francuz powiedział mi, że ponownie
musi zamknąć chatę i rusza do miasta ale nie wie czy wraca dziś
czy nie. Ja powiedziałem, że nie ma najmniejszego problemu i ruszam
dziś dalej na kolejne plaże no i tą obok plażę Mela Gibsona i
jego teren. Spakowałem wszystkie swoje rzeczy pożegnałem się z
nim i on pojechał na motorze. Ja zostałem jeszcze chwilę i
poszedłem szukać owoców mango ale znalazłem tylko takie zielone.
Potem zabrałem się i poszedłem plażą w kierunku palm kokosowych
i domku. Okazało się , że mieszka tam rodzinka z Nikaragui i
pilnuje tutaj terenu. Na ziemi leżały duże kokosy to zapytałem
tej rodzinki w domku czy mogę sobie je wziąć. Zgodzili się także
sobie podniosłem 2 z nich i nożem zacząłem je otwierać nożem co
do łatwych nie należy. Przyszedł do mnie ten facet i powiedział,
że mi da maczetę będzie łatwiej. W końcu pomógł mi wydostać w
tej twardej skorupy potężnego kokosa. Zobaczyłem, że rodzinka ma
kury to od razu wiadomo zdecydowałem się na zakup paru jaj.
Zapytałem o przejście na tą plażę następną i czy można tutaj
przejść dżunglą. Oni powiedzieli, że można ale są takie
chaszcze i mogą być węże czy coś powiedzieli, że lepiej iść
dalej do drogi głównej i stamtąd odbić na plażę. Ja
powiedziałem, że lubię przygody i za daleko mi aby iść taki
kawał i tyle kilometrów. Podziękowałem za wskazówki bo chłopak
zdradził mi , że jest tutaj mała ścieżka wąwozem takim
malutkiego wyschniętego strumyka ale tylko kawałek a potem zbocze i
masakra. Powiedziałem, że spróbuję, akurat tam gdzie było to
wejście znalazłem leżące na ziemi owoce mango. Wyrzuciłem tamte
zielone które wcześniej zebrałem i podniosłem te duże, słodkie.
Rozpocząłem wędrówkę przez dziką dżunglę zaraz przy plaży i
to po terenie Mela Gibsona!! Masakra już oficjalnie wszedłem na
prywatny teren Mela! Wszystko ciężkie, plecak, woda, jedzenie pocę
się jak świnia. Komary wszędzie słyszę. Chaszcze były w
niektórych miejscach tak gęste to myślałem że nie dam rady.
Modliłem się żebym tylko nie trafił na jakiegoś węża bo wtedy
po mnie!! Wchodziłem wyżej i wyżej i byłem już bardzo zmęczony.
Cały czas dżungla, wszedłem na jakąś drogę ale okazało się,
zgodnie z satelitą, że to ślepa droga także nawet nie było co
iść wzdłuż niej. Musiałem dostać się do kolejnej bo
sprawdziłem, że tylko ona potem dochodzi do tej plaży.
Przedzierałem się dalej w górę i w końcu dotarłem to drogi
dzikiej w dżungli Mela Gibsona! Cały ten ogromny teren należy do
niego a ja tutaj się przedzieram! Zauważyłem, że jestem w
najwyższym punkcie bo potem droga już schodziła w dół ale
wiedziałem, że to ta droga bo sprawdziłem mapę. Byłem tak
zmasakrowany tym przedzieraniem się przez te chaszcze dżungli i to
bez maczety, że musiałem usiąść i odpocząć konkretnie. Z takim
ciężarem, w takich warunkach i takiej temperaturze to masakra.
Nawet gdy siedziałem to nie miałem spokoju bo atakowały mnie
wszędobylskie komary! Potem już miałem z górki przez jakiś czas
ale potem znowu pod górkę jednakże był taki punk widokowy z drogi
i było widać całą tą zieloną dżunglę z góry. Dopiero teraz
zdałem sobie sprawy z jej potęgi i ogromu. Szedłem dalej i słońce
chyliło się ku zachodowi chciałem oczywiście dzisiaj zrobić mój
„Sungazing” ale zachmurzyło się i niestety nici z patrzenia w
słonko. Ścieżka prowadziła w dół i potem doszedłem do jakiegoś
terenu ze skoszoną trawką i jakiejś chaty ale nikogo tam nie było.
Musiałem przeczołgać się pod drutem kolczastym i wyjść z tego
terenu prywatnego! Wszedłem na ścieżkę i zobaczyłem pełno palm
kokosowych i tym samym wkroczyłem na kolejną plażę – plażę
Mela Gibsona! Mel Gibson raczej jest tu nieobecny bo kręci pewnie
jakiś nowy film w Hollywood! Okazało się, że na plaży było
tylko 4 osoby. Posiedzieli jeszcze trochę po tym jak przyszedłem a
potem zebrali się i zostałem sam. Na plaży było takie fajnie
drzewko migdałowiec dziki po którym rozłożyłem wszystkie moje
rzeczy i potem zrobiłem sobie kolację. Wrzuciłem jajka do wrzątku
a potem wyłączyłem gaz aby zaoszczędzić tak jak robię od
dłuższego czasu. Ugotowałem jajka na miękko i zjadłem je z
warzywami. Na plaży były liczne dziury w piasku a to oznacza kraby.
Mam tylko nadzieję, że mi nie pogryzą namiotu tak jak ostatnio
mrówki. Rozbiłem namiot najpierw a potem wszedłem tam i czytałem
sobie książkę, na zewnątrz czasem jest ciężko wytrzymać z
powodu ogromnej ilości gryzących Cię komarów.
docieram na plaże Mela Gibsona |
23 maj 2017 Wtorek
Wstałem wcześnie rano tuż po wschodzie słońca i
po otworzeniu namiotu ukazał mi się ponownie rajski widok, pusta
szeroka plaża i zupełnie nikogo. Poszedłem potem sobie popływać
w oceanie i w tym miejscu fale są takie jak lubię czyli nie za małe
i nie za duże co pozwala surfować na nich na brzuchu. Fala zabiera
Cię na swoim grzbiecie a ty płyniesz wraz z nią – chyba nie ma
nic przyjemniejszego :D
Dziś totalny relaks na tej plaży, no może do
momentu w którym przyszli ludzie i mały 2 osobowy helikopterek
zaczął przelatywać nad tą plażą co jakieś 30min. Wycieczki z
turystami oczywiście. Ja uważam iż cała turystyka niszczy
środowisko naturalne i przyczynia się do jego dewastacji tak
naprawdę. Kupuje się nowe tereny, ziemię które są ostoją dla
lokalnej zwierzyny i roślinności a to wszystko po to aby postawić
tam jakieś hotele czy domki do wynajęcia. Zielona magia znika,
natura też a pojawiają się w tym miejscu plaża pełna ludzi i tym
samym o ciszy i spokoju można zapomnieć. Dzikie miejsca pomału
przepadają i niedługo chyba w ogóle będzie o nich można już
zapomnieć. Nie pozostanie nic do odkrycia, wszystko będzie prywatne
zamiast publiczne.
Oczywiście za jakiś czas zjawili się też turyści
całe szczęście, że jakieś tam pojedyncze osoby. Nie było tak
źle więc bo jak bym miał przebywać na jakiejś plaży z tłumami
turystów to bym chyba zwariował. Dziś skupiłem się na medytacji
po mimo tego, że co jakiś czas przelatywał tam helikopterek. W
naturze nie myśli się za dużo człowiek chce mieć tylko ciszę i
spokój, wyciszyć myśli i osiągnąć totalny stan skupienia i
relaksu. Po drzewie i koło mnie łaziła ta jaszczurka iguana która
zainteresowała się chyba moim jedzeniem. Po tym jak objadłem się
owocami mango rzuciłem jej resztki to od razu się na nie rzuciła i
zaczęła zajadać. Dziś wieczorkiem poszedłem sobie w zupełnie
inne miejsce rozbić namiot na drugą stronę plaży. Tam też koło
dziurek krabów ale wiatr wiał od strony lądu i było bardziej
rześko niż ostatnio.
Piękny kemping na plaży Mela Gibsona |
Panoramka |